Reklama

Niedziela Świdnicka

Pod krzyżem z różańcem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wraz z nadejściem nowej pory roku – jesieni – w Kościele nadchodzi szczególny czas – czas modlitwy różańcowej. O ile wspólna modlitwa w świątyniach jest popularna i powszechnie znana, zapomina się o spotkaniach przy przydrożnych kapliczkach i krzyżach. Dawniej, gdy nie każdy miał samochód, a do kościoła było daleko, mieszkańcy wiosek sami organizowali się i spotykali na modlitwie.

Dlaczego powstawały przydrożne krzyże?

Na Dolnym Śląsku natknąć można się na krzyże przydrożne i kapliczki, które są pomnikami sakralnej kultury regionu, to także świadkowie i pamiątki wydarzeń, jakie miały miejsce na tym terenie. Krajobraz tzw. Ziem Odzyskanych jest nimi bogato przyozdobiony. Można w nich dostrzec przede wszystkim przenikanie się różnych kultur europejskich – polskiej, niemieckiej i czeskiej – które miały olbrzymi wpływ na kształtowanie dziedzictwa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Powstawały z różnych powodów i w najróżniejszym czasie. Najwięcej krzyży przedrożonych ustawiono w XVII wieku, gdy katolicy byli silnie represjonowani. Następnym okresem, w którym stawiano krzyże, były czasy po wojnach napoleońskich oraz po Wiośnie Ludów i po uwłaszczeniu chłopów.

Żaden z postawionych krzyży nie powstał przypadkowo, każdy nawiązuje do jakiegoś zdarzenia, jest rzeczywistą pamiątką. Krzyże ustawiano w miejscach ważnych i znaczących dla ludzi, przykładowo w bliskim sąsiedztwie kościołów, w centralnych miejscach wsi, na początku lub końcu zabudowań miejscowości, wytyczając ich granice, na rozstajach dróg w miejscach, gdzie żegnano odchodzących, w miejscach, gdzie odnaleziono ludzkie szczątki osób poległych lub dotkniętych zarazą. Na takich krzyżach są wypisane słowa w języku polskim, niemieckim, łacińskim, niekiedy czeskim, w zależności, w jakim czasie krzyż powstał i do kogo dane ziemie należały. Są to bardzo często słowa Jezusa, cytaty z Ewangelii, słowa Ojców Kościoła, władców, cesarzy oraz modlitwy.

Krzyże stawiano również dla upamiętnienia nagłej śmierci (co jest praktykowane po dziś dzień) – w momencie, gdy człowiek zginął śmiercią tragiczną w wypadku, w wyniku zabójstwa, od uderzenia pioruna. Niegdyś wierzono, że dusza zmarłej osoby nie zazna spokoju, dopóki nie zostanie postawiony przydrożny krzyż lub kapliczka. Miały one za zadanie zapewnić wieczny spokój. Wznoszono krzyże nie dla chwały fundatora, ale z myślą o potomnych, o przyszłych pokoleniach, aby kontynuowały dzieło swoich praojców. Stanowiły znak rozpoznawczy danej wspólnoty oraz były wyrazem pobożności mieszkańców, to świadectwo ich życia religijnego, chluba wioski. Ich liczba miała świadczyć o religijności mieszkańców. W momencie, gdy mijano krzyż, zdejmowano czapkę, zatrzymywano się na chwilę i odmawiano modlitwy. Formą oddawania czci w takich miejscach było ozdabianie kwiatami i palenie świec. W takich miejscach zatrzymywał się również kondukt pogrzebowy, by prosić Zbawiciela o miłosierdzie dla zmarłego. Przy krzyżu żegnano poborowych udających się do wojska i składano przysięgi przy różnych okolicznościach.

Reklama

Kapliczki oznaką pobożności lokalnej ludności

Kapliczki stawiano na skraju wsi, na rozwidleniu dróg, przy cmentarzach. Drewniane kapliczki przypominają malutkie chatki, z kolei murowane przybierają formę graniastosłupa, są bielone lub malowane w odcieniu błękitu. Twórcami takich kapliczek byli anonimowi artyści, najczęściej amatorzy. Cechuje je realizm sztuki ludowej. Cztery ściany przydrożnej kapliczki symbolizowały cztery rzeczy ostateczne: śmierć, Sąd Boży, czyściec oraz piekło. Sklepienie zaś było symbolem nieba.

W XVII wieku na potęgę budowano kapliczki, przydrożne krzyże i stawiano najróżniejsze figury, które miały dawać świadectwo o obecności Boga. W XVII i XVIII wieku fundatorami kapliczek była okoliczna szlachta i zakonnicy. W kapliczkach umieszczano podobizny Matki Bożej z Dzieciątkiem, Matki Bożej Wniebowziętej, Matki Bożej Bolesnej, Opiekunki, figury Serca Pana Jezusa, Jezusa Cierpiącego, figury św. Jana, św. Michała Archanioła, św. Jana Nepomucena, którego podobizna – kapłana trzymającego krucyfiks ustawiana była w bliskiej okolicy kościołów. Symbolizowała ona opiekę nad świątynią w trudnych czasach. Figurę ustawiano również na pagórkach, w centrum miejscowości oraz na skrzyżowaniach dróg. Wierzono bowiem, że patron ten w trudnych czasach stanie się orędownikiem u Boga. Przypominał również mieszkańcom, by strzegli się przed obmową i plotkami.

Reklama

Na wspólnej modlitwie

Dawniej przydrożne kapliczki zaspakajały potrzebę wspólnej lub indywidualnej modlitwy. Rolnicy na „Anioł Pański” przerywali pracę, by pomodlić się przy przydrożnym krzyżu, wracając z pola przystawali, by podziękować Bogu za udany dzień pracy, za błogosławieństwa.

Pani Zofia ma ponad 70 lat i opiekuje się krzyżem, przy którym znajduje się jej posesja.

– W naszej wsi nie ma kościoła. Kiedyś niedzielne Msze św. odprawiane były w świetlicy wiejskiej. Na modlitwie różańcowej w październiku czy odmawianiu Litanii Loretańskiej w maju spotykałyśmy się z sąsiadkami codziennie. Każda z nas przynosiła krzesełko i modliłyśmy się wspólnie. Taka była tradycja. Dziś część osób poumierała, reszta jest schorowana, a młodzi nie przychodzą pod krzyż – wymienia kobieta.

O przydrożne krzyże i kapliczki dbają mieszkańcy. Odnawiają, malują, naprawiają, pielęgnują kwiaty, zapalają znicze. Dla innych krzyże i kapliczki stały się elementem krajobrazu, tradycji. Nie odgrywają więc już tak ważnej roli jak niegdyś. Strażniczki, które pamiętają o tym, by przynieść kwiaty, czy przyozdobić miejsca kultu, powoli odchodzą z tego świata. Pani Zofia nie martwi się jednak o krzyż, który znajduje się w pobliżu jej domu.

– Moje wnuczki dbają o krzyż, pamiętają o tym, by przed większymi świętami go przyozdobić. Plewią chwasty, sadzą ze mną kwiaty. Młode pokolenie także jest nauczone szacunku do tradycji, jest przywiązane do wiary i wartości, jakie są wpajane w domach.

Wraca stare

Coraz częściej można spotkać wiernych, którzy spotykają się na wspólnej modlitwie przy kapliczkach czy przydrożnych krzyżach. Powrót do ludowości, pamięć o tradycji i obyczajach kultywowanych w domach rodzinnych staje się znów żywa. Nie jest to fałszywa pobożność. Mieszkańcy niewielkich wiosek wracają do korzeni. Jest to szansa, jaką można upatrywać w powrocie do Boga i wiary przodków, którzy nie przechodzili obojętnie obok miejsc kultu.

2013-10-18 11:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kogo dzisiaj gorszy krzyż?

Niedziela Ogólnopolska 9/2010, str. 14-15

[ TEMATY ]

krzyż

Wielki Post

Karol Porwich/Niedziela

Kogo krzyż kłuje w oczy, irytuje, prowokuje, zmusza do dyskusji, bywa, że dzieli? A może nikogo już nie gorszy? Jego obecność jest obojętna?...

Zgorszenie krzyżem? Dzisiaj? W Europie albo w Polsce? Nie żartuj! Naprawdę chcecie o tym pisać? Czemu sądzicie, że ludzi to zainteresuje? - usłyszałam serię pytań od pierwszego, którego zapytałam o krzyż w jego życiu. - Powiem szczerze, nigdy o tym nie myślałem. Tak, jestem katolikiem, ale co z tego... Pytałam dalej.
Krzysztof. Kilka lat temu zdecydowanie niewierzący. Za namową żony (w oryginale brzmiało to - by przestała marudzić) zgodził się na uczestnictwo w rekolekcjach u jezuitów. Po dwóch latach ochrzcił się.
„Myślę o zakonnicy, której na moich oczach stado bezszyich kretynów zdarło krzyż w centrum miasta, które szczyci się największą liczbą kościołów w Polsce. Potem myślę o starym księdzu, którego na Ukrainie ukrzyżowali na drzwiach kościoła, bo nie chciał napluć na krzyż. Myślę o małych koptyjskich chłopcach, którym tatuuje się czarny krzyż między kciukiem a palcem wskazującym. Zostają naznaczeni, by nie wyprzeć się Chrystusa. Ten krzyż rośnie razem z nimi. Wrasta w nich, bywa, że prowokuje prześladowców do ataku. Myślę o chrześcijańskich mieszkańcach małej hinduskiej wioski, których spalono żywcem, a oprawcy podsycali ogień, wrzucając do niego krzyże wyniesione z domów mordowanych.
Myślę o umierającej kobiecie, która przekonywała otoczenie, że mniej cierpi, gdy krzyż leży na poduszce tuż przy jej głowie. I o Janie Pawle II przytulającym krzyż do policzka, gdy przez Rzym szedł rozmodlony tłum w Drodze Krzyżowej prowadzonej już nie przez niego... Słowem - pogarda dla krzyża sprawia, że zwracamy na niego uwagę. Bo potrzebny jest cień, żeby dostrzec światło. Dobro widać lepiej na tle zła”.
Weronika. Jej ulubionym sposobem na spędzanie wolnego czasu jest rozmowa. W praktyce oznacza to długie godziny dyskusji na temat problemu wolnej woli i przeznaczenia, kwestii niewysłuchanych modlitw i „proście, a będzie wam dane”, niepewności odnośnie do kwestii, czy zwątpienie obraża Pana Boga...
„Nie myślę o tych, co na krzyż plują, bezczeszczą go, wyrzucają, złorzeczą. O nich i tak za chwilę nikt nie będzie pamiętał. Ciekawią mnie ci, którzy mają na tyle odwagi, by się do krzyża przyznać. Aktem odwagi jest w Polsce publiczne przeżegnanie się. Spróbuj kiedyś na pełnej przechodniów ulicy, na korytarzu w pracy, w szkole. Zrób to starym polskim zwyczajem przed kościołem, kapliczką, przydrożnym krzyżem... Zwyczajnie, bez manifestacji, ale i bez tego zażenowania, jakby coś cię ugryzło w czoło. Zobaczysz, co się stanie w tym słynącym z tolerancji kraju. Ja spróbowałam. Zalegnie niezręczna cisza, potem zaczną się szepty, chichoty, pokazywanie palcem. Zostaniesz naznaczona, przylepią ci niewidzialną etykietkę z napisem «dewotka» albo «oszołom». Tak naprawdę Polacy nie są tolerancyjni wobec swoich. Zaakceptują najgorsze dziwactwo, byle cudze...”.
Pan Jan, emerytowany nauczyciel, człowiek starych zasad i miłośnik szachów. Urodzony na Syberii, do Polski przyjechał w późnych latach 40. i wtedy pierwszy raz poszedł do kościoła.
„Ucieszyła mnie sprawa licealistów z Wrocławia - trzech uczniów zażądało zdjęcia krzyży ze szkolnych ścian, bo najwyraźniej martwili się, że obecność krzyża może być niekomfortowa dla niechrześcijan. I co? Zostali momentalnie sflekowani przez swoich rówieśników, którzy zapowiedzieli, że prędzej dowieszą nowe krzyże, niż pozwolą na ich zniknięcie. Dostało się nawet szkolnemu katechecie, że zbyt słabo bronił krzyża. I to mi się podoba - chrześcijanie powinni być czytelni, charakterni... a nie jak mdły kisiel”.
Stefan, filozofia jest jego czwartym fakultetem. Do trzydziestki chce objechać dookoła świat.
„Rozpięci między tu i teraz. Na skrzyżowaniu czasów. Tak bardzo niepewni siebie ani tego, co wokoło. Ostrożni w uczuciach, minimalizujący ryzyko życiowego bankructwa, bo jednak najpierw lepiej «mieć» niż «być», bo nie da się już «być» bez «mieć». Tęskniący za jakąś własną spokojną zatoką, by znaleźć chwilę wytchnienia. Mój przyjaciel mawia: Mam coraz mniej do powiedzenia światu. Coraz częściej prowadzę wewnętrzny monolog, który niektórzy mogą nazwać modlitwą. Z otoczeniem porozumiewam się na tyle, na ile wymaga tego otoczenie. Pracuję, organizuję rzeczywistość, martwią mnie mnożące się rachunki, coraz więcej nitek przywiązuje mnie do ziemi.... Ale to, co naprawdę ważne, odbywa się, gdy zamknę drzwi do świata. Bez względu na to, jak bardzo kocham, trzeba czasem schować się w sobie. I wtedy pojawia się moje pytanie o krzyż. Powraca do mnie myśl, na ile krzyż jest zgorszony mną. Bo krzyż to przecież pewna filozofia życia, światopogląd. Gdy patrzę na niego, gorszy mnie moja własna słabość, moje wieczne przegrywanie walki z samym sobą”.
To nie powinien być koniec. Teraz kolej na każdego z nas. Na odpowiedź podstawową dla każdego chrześcijanina: Na ile Ciebie gorszy krzyż?

CZYTAJ DALEJ

XIV Konwencja Stanowa w Polsce - Rycerzy Kolumba

2024-05-19 08:24

[ TEMATY ]

Rycerze Kolumba

Facebook/Rycerze Kolumba w Polsce

Rycerze Kolumba zwołali XIV Konwencję Stanową Zakonu, w tym roku odbywa się ona w Licheniu.

W XIV Konwencji Stanowej uczestniczą - z pełnią praw - Delegaci z Rad Lokalnych zarejestrowanych do dnia 1 marca 2024 roku. Każda Rada jest reprezentowana przez dwóch Delegatów.

CZYTAJ DALEJ

Pierwszy laureat Nagrody św. Jana Pawła II: uczymy się od niego sprawiedliwości społecznej

2024-05-20 17:20

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

Karol Porwich/Niedziela

„Od św. Jana Pawła II uczymy się wdrażania w praktykę zasad sprawiedliwości społecznej” - mówi ks. Leonard Olobo kierujący Centrum Pokoju i Sprawiedliwości w stolicy Ugandy. To właśnie temu ośrodkowi Watykańska Fundacja Jana Pawła II przyznała pierwszą w historii nagrodę imienia swego świętego patrona. Ma być ona nadawana co dwa lata w celu promowania wiedzy na temat myśli i działalności św. Jana Pawła II oraz jego wpływu na życie Kościoła oraz świata. Jej pomysłodawcy wzorowali się na prestiżowej Nagrodzie Ratzingera.

Zakony na rzecz pokoju i sprawiedliwości

Podziel się cytatem

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję