Reklama

Afryka

Każdy może pomóc!

Hubert Pleskot ma 22 lata. Uwielbia podróże, zobaczył już 43 kraje. W ubiegłym roku był w Kenii, w Laare, gdzie poznał polską misjonarkę – s. Alicję Kaszczuk ze Zgromadzenia Sióstr Małych Misjonarek Miłosierdzia (wywiad z s. Alicją został opublikowany w „Niedzieli” nr 19/2016). W tym roku Hubert ponownie odwiedził Kenię, by przywieźć wiele darów dla najuboższych dzieci.
O wrażeniach z pobytu w Kenii i pomocy najbiedniejszym opowiedział w rozmowie z Krzysztofem Tadejem, dziennikarzem TVP

Niedziela Ogólnopolska 49/2016, str. 16-17

[ TEMATY ]

misje

Klaudia Zielińska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KRZYSZTOF TADEJ: – Po raz pierwszy do Kenii wyjechałeś w 2015 r.

HUBERT PLESKOT: – Razem z moim kolegą Michałem Dudkiem, byłym bramkarzem klubu Polonia Warszawa, wyruszyliśmy do Kenii, aby poznać ten kraj i zobaczyć dzieci, którym pomagamy. Kiedyś przeczytaliśmy o Fundacji Księdza Orione „Czyńmy Dobro” i akcji „Adopcja na odległość”. Jej celem jest pomaganie najbiedniejszym. Wpłacając co miesiąc 70 zł, zapewnia się konkretnemu dziecku naukę w szkole, jeden posiłek dziennie, wyjazdy na wycieczki. Postanowiliśmy zaangażować się w tę akcję, a potem zrodził się pomysł, żeby odwiedzić te dzieci.

– Pojechaliście do Laare, małej miejscowości w centralnej części Kenii, w której działa s. Alicja Kaszczuk. Co rok temu zobaczyliście na miejscu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– S. Alicja powiedziała, że na początku pojedziemy do domu Califa, czyli chłopca, któremu pomagam. Gdy przyjechaliśmy, zobaczyłem, że miejsce, w którym mieszka jego rodzina, nie ma nic wspólnego z domem z naszych wyobrażeń. Zobaczyłem kilka skleconych nierównych desek. Do tego kuchnia, czyli kilka kamieni w okręgu. Tam rozpalane jest ognisko i przygotowywane jedzenie. Najcenniejszym sprzętem było łóżko, zresztą bez materaca. Na takim łóżku w takich domkach śpi z reguły kilka osób.
Inny widok, który na zawsze zapamiętam, to stopy dzieci. W Kenii żyją jiggers, czyli pchły piaskowe. To małe robaczki, pasożyty, które atakują skórę i ją wyjadają. Wielu ludzi sobie z nimi nie radzi. Nie mają pieniędzy, więc chodzą bez butów. I nie dbają o higienę. Tam z wielkim trudem zdobywa się wodę, więc ludzie szanują każdą kroplę. Kiedy przyjechaliśmy, trwała pora sucha, od marca nie było deszczu. Dla ludzi woda jest bezcenna, przechowują ją po to, by się napić, a nie myć ciało. W takich warunkach trudno pozbyć się tych robaków. Widok np. nogi dziecka zjadanej przez takie robaki jest okropny.
Po tym pobycie postanowiliśmy z Michałem pojechać tam jeszcze raz.

– Do Kenii zabraliście ubrania, buty, przybory szkolne – piórniki, zeszyty, kredki dla dzieci.

– Poinformowaliśmy znajomych na Facebooku o naszym wyjeździe. I byliśmy zaskoczeni reakcją. Znajomi poinformowali znajomych, zaczęto przysyłać paczki. Na nasz lot mieliśmy wykupione ponad 120 kg bagażu, by zabrać to, co potrzebne dla dzieci, ale okazało się, że przysłano w sumie 500 kg, czyli aż pół tony różnych rzeczy! Później to, czego nie mogliśmy zabrać, przesłaliśmy w paczkach do s. Alicji.
Kiedy zamieściliśmy informacje na Facebooku, ludzie zaczęli nas wychwalać. Pisali, że jesteśmy wspaniali. A to przecież oni są wspaniali, bo zaangażowali się w pomoc. My jesteśmy zwykłymi, wyluzowanymi, spontanicznymi chłopakami z Polski, którzy zdecydowali, że zamiast na wakacje do Grecji czy Egiptu polecą do Kenii i zawiozą pomoc. Chcieliśmy pokazać, że nie trzeba być celebrytą, osobą znaną, aby pomagać. Każdy może pomóc. Te 70 zł przeznaczane raz w miesiącu na dziecko w Kenii oznacza radykalną zmianę jego życia, nieraz to jedyna szansa na jakiś rozwój. Gdyby nie było akcji „Adopcja na odległość”, dzieci trafiłyby na ulice. A tam wiadomo – przestępczość, narkotyki. Poza tym bardzo ważne jest to, że dzieci mają zapewniony posiłek. Rano, gdy wychodzą do szkoły, nic nie jedzą – dopiero w szkole, w której są od godz. 7 do 18. Jak wracają do domu, to może dostaną trochę ryżu, ale często już nic nie jedzą.

Reklama

– Projektem „Adopcja na odległość” objętych jest 1300 dzieci z Kenii.

– To bardzo duża grupa, ale zauważyłem, że oprócz nich jest bardzo dużo biednych potrzebujących pomocy. Ale, niestety, siostra nie ma tylu pieniędzy, by rozszerzyć tę akcję. Potrzebni są następni darczyńcy.
Dla mnie ważne było, że wpłacane pieniądze trafiają w całości na pomoc dla dzieci. Kiedy czytamy o różnych fundacjach, to każdy jest ostrożny. Zastanawia się, czy te pieniądze nie pójdą na konto prezesa fundacji, jego żony czy jeszcze kogoś innego. A Fundacja Księdza Orione „Czyńmy Dobro”, co potwierdza s. Alicja, 100 proc. wpłat przekazuje na pomoc dla dzieci. Do pomocy siostrze przyjeżdża pracująca w fundacji Klaudia Zielińska.

– Jak postrzegana jest s. Alicja w Kenii?

– Kiedyś jechaliśmy przez jakąś wioskę samochodem. Idący ludzie pozdrawiali siostrę, a ona odwzajemniała się im, machając ręką z samochodu. Przypominał mi się widok Papieża, który też tak pozdrawiał wiernych. Piękny obraz. Polka – jak sama określa: na końcu świata – wśród ludzi, którzy ją tak szanują i cieszą się z jej działalności.
Kiedy s. Alicja przyjechała do Laare 8 lat temu, żyła w warunkach, w których nie wiem, czy ktokolwiek z nas wytrzymałby choć 7 dni. Ona z niczego dokonała cudu. Ciągle coś tam się dzieje. Obok klasztoru jest pole kukurydzy, dalej są krowy i kozy, a jeszcze dalej siostra przygotowuje boisko dla młodzieży. Sam klasztor to kilka pomieszczeń – pokoje, w których mieszkają siostry, mała kaplica, kuchnia i tyle. Bardzo skromne warunki.

– Co najlepiej wspominasz z pobytu w Kenii?

– Wdzięczność ludzi. Ich uśmiech. Wyciągnięta dłoń i radosne oczy. Tego nigdy nie zapomnę.

2016-11-30 10:25

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pomoc dla sierot z Kamerunu

Niedziela zamojsko-lubaczowska 36/2020, str. VI

[ TEMATY ]

misje

Kamerun

Ze strony internetowej Sióstr Opatrzności Bożej

Dzieci, które oczekują na naszą pomoc

Dzieci, które oczekują na naszą pomoc

W kościele św. Jerzego w Biłgoraju gościła s. Danuta Ziomek ze Zgromadzenia Sióstr Opatrzności Bożej, która od ponad 20 lat pracuje na misjach w Kamerunie.

Siostra Danuta do Kamerunu wyjechała w 1999 r. i do 2002 r. pracowała w misji Essiengbot, zajmując się pracą pastoralną. Następnie od 2002 do 2006 r. pracowała w misji Ayos, zajmując się pracą pastoralną, a także prowadząc pracownię szycia i haftu. Kolejne 2 lata to misja w Essiengbot. Pracowała tam z kobietami i dziewczętami w pracowni haftu i szycia. Od 2008 r. ponownie pracuje w Ayos, zajmując się formacją dziewcząt i kobiet. Prowadzi pracownię kroju, szycia i haftu, gdzie zatrudnienie otrzymuje ok. 50 kobiet i dziewcząt.

CZYTAJ DALEJ

Filipiny odwdzięczają się misjonarzom licznymi powołaniami

2024-05-14 18:22

[ TEMATY ]

powołanie

Filipiny

Karol Porwich/Niedziela

W wyspiarskim kraju, jakim są Filipiny liczba pallotyńskich powołań rośnie z roku na rok. O swojej misji opowiadał w Polsce ks. Bineet Kerketta, misjonarz z Indii, rektor pallotyńskiego seminarium na Filipinach.

Księża pallotyni założyli misję na Filipinach w 2010 r., w Bacolod, na północno-zachodnim wybrzeży wyspy Negros. Chociaż Filipiny to kraj chrześcijański (aż 86 proc. ludności to katolicy), Kościół tam wymaga nadal wsparcia. Powodem jest ogromne rozwarstwienie społeczeństwa i przepaść, jaka dzieli biednych i bogatych. Najbogatsi mają w posiadaniu ogromne plantacje trzciny cukrowej i ryżu, a nawet całe wyspy. Najubożsi z trudem mogą się wyżywić. Nawet kościoły mają osobne. Większość działań w parafii prowadzą świeccy i postępują zgodnie ze swoją mentalnością, tradycją i kulturą. Dlatego wciąż ewangelizacja jest potrzebna.

CZYTAJ DALEJ

Turniej ATP w Rzymie - Hurkacz awansował do ćwierćfinału

2024-05-14 19:33

[ TEMATY ]

tenis

Hubert Hurkacz

PAP/EPA/FABIO FRUSTACI

Rozstawiony z numerem siódmym Hubert Hurkacz wygrał z Argentyńczykiem Sebastianem Baezem (nr 17) 5:7, 7:6 (7-4), 6:4 w 1/8 finału tenisowego turnieju ATP rangi Masters 1000 na kortach ziemnych w Rzymie. Polak zanotował aż siedemnaście asów serwisowych.

Było to pierwsze spotkanie tych zawodników. Hurkacz grał o awans do trzynastego ćwierćfinału turnieju Masters 1000. Rywal po raz pierwszy stanął przed taką szansą.

CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję