Reklama

W ciemnej jaskini mediów

Niedziela Ogólnopolska 7/2019, str. 36-37

Grzegorz Boguszewski

Prof. Grzegorz Łęcicki

Prof. Grzegorz Łęcicki

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wiesława Lewandowska: – Zjawisko mowy nienawiści, na które powołuje się dziś opozycja polityczna, poszukująca winnych tragicznej śmierci prezydenta Gdańska – i oczywiście przypisuje je obecnie rządzącym – było poprzedzone „przemysłem pogardy” wyrażanym mową nienawiści skierowaną dokładnie ku tym, którym dziś się ją zarzuca. Żyjemy w oparach absurdu, Panie Profesorze?

Prof. Grzegorz Łęcicki: – Tak to pewnie przyjmuje wielu odbiorców, którzy już się gubią w natłoku nierzetelnych przekazów medialnych, bezrefleksyjnie się im poddają, bo ich po prostu do końca nie rozumieją. W przypadku owych określeń mamy do czynienia ze stereotypowymi eufemizmami dotyczącymi sytuacji medialnej, które mają swe korzenie jeszcze w czasach propagandy totalitarnej, kiedy to ówczesny przemysł pogardy był nastawiony na niszczenie wrogów klasowych, przeciwników systemu i krytyków władzy komunistycznej. Nie było szacunku dla inaczej myślących...

– Podobnie jak dziś?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Mam wrażenie, że ten deficyt szacunku niemal w całości został przeniesiony po 1989 r. do wolnej Polski, a przecież to właśnie wzajemny szacunek powinien być fundamentem nowego – taką niektórzy z nas mieli nadzieję – porządku medialnego. Tak się, niestety, nie stało.

– Jak sobie przypominamy, Panie Profesorze, oczekiwanie przyzwoitości w świecie mediów III RP już od jej zarania brano za naiwność. Dlaczego tak było?

– Dlatego, że grzechem pierworodnym III RP stała się tzw. polityka grubej kreski, czyli całkowita bezkarność tych, którzy przez 45 lat czynili zło, którzy – świadomie lub nie – niszczyli wszystko, co dobre i prawe, oraz gorliwie wysługiwali się propagandzie totalitarnej. Warto dziś to przypominać. To w czasach PRL-u mieliśmy przecież kampanie propagandowe przeciwko biskupom – najpierw przeciwko bp. Kaczmarkowi, później przeciw prymasowi Wyszyńskiemu. Pamiętamy też marcową kampanię propagandową 1968 r. i pogardliwe słowa – np. warchoły, wichrzyciele – pod adresem protestujących robotników w 1970, 1976 r. Takie określenia w oczach opinii publicznej miały dyskredytować tych, którzy ośmielili się występować przeciw panującemu systemowi. Wyjątkowo wymownym przykładem były publikacje wymierzone w osobę i dzieło ks. Jerzego Popiełuszki.

– I to był pierwowzór dzisiejszej polskiej mowy nienawiści oraz całego przemysłu pogardy?

– Tak. Teraz padają nieco inne, ale podobnie mocno negatywnie nacechowane słowa, np. mohery, ciemnogród, zaścianek... I w dodatku tak się składa, że tym właśnie nienawistnym językiem już w III RP posługują się ludzie dawnej komuny lub ich spadkobiercy.

– Może po prostu umieli lepiej niż inni wykorzystać wolność mediów zawartą w akcie założycielskim III RP?

– Niewątpliwie tak. Wszyscy zachłysnęliśmy się tą wolnością!

– Tyle że jedni bardziej naiwnie, drudzy bardziej przebiegle?

– Można tak powiedzieć. Wolność słowa w powszechnym odczuciu oznaczała nie tylko brak cenzury, ale głównie brak jakiejkolwiek odpowiedzialności za słowo oraz bezkarność. A przecież zarówno największy autorytet Polaków – papież Jan Paweł II, jak i ówczesny prymas kard. Józef Glemp zawsze przypominali, że wolność nie może oznaczać samowoli, że prawidłowe korzystanie z wolności musi się wiązać z odpowiedzialnością. Jednak my w tym swoim zachwycie nad wolnością nie przyjmowaliśmy do wiadomości nawet tego, że to nie ona jest podstawowym fundamentem funkcjonowania państwa.

– A co nim jest lub raczej – co nim być powinno w państwie takim jak Polska?

– Tradycyjna triada hierarchii wartości z okresu klasycznego przejęta przez chrześcijaństwo: prawda, dobro i piękno. Ani starożytni Grecy, ani chrześcijanie nie nadużywali pojęcia wolności, za to dobrze wiedzieli, jak niebezpieczne jest jej złe wykorzystanie. Tak więc i dziś naszym fundamentem – i właśnie to jest szczególnie ważne w pracy dziennikarza – powinny być prawda, dobro i piękno. A tak nie jest! Po 30 latach nieodpowiedzialnego, nierozsądnego wykorzystywania wolności mamy więc to, co mamy: mówimy o mowie nienawiści, o przemyśle pogardy.

– I dochodzi już do takiego paradoksu, że media zamiast mediować, tłumaczyć i łagodzić wszelkie spory, mówią mową nienawiści o mowie nienawiści!

– Nadużywanie wolności już dawno doprowadziło nasze media do tego, że odeszły od obiektywizmu oraz powinności czuwania nad dobrem wspólnym i zapomniały o tym, że ich podstawową funkcją jest integracja społeczna, a nie dzielenie, jak to teraz robią.

– Dzielą ludzi na zwalczające się plemiona i nadmiernie – zdaniem Pana Profesora – podsycają ostrość naturalnych w demokracji sporów politycznych?

– I to do tego stopnia, że prowadzą wprost do niebezpiecznej destrukcji więzi społecznych przez budzenie negatywnych emocji. Najwyższy czas, by dziennikarze i wydawcy mediów zastanowili się, czy ich komunikaty mają jednoczyć tylko jakąś jedną wybraną grupę odbiorców, czy może jednak powinny łączyć całe społeczeństwo. To naprawdę wielki dylemat współczesnego polskiego dziennikarstwa.

– Czy winą za obecny stan debaty publicznej można obarczać tylko media, czy może raczej polityków? Dziennikarze się usprawiedliwiają, że oni „tylko rzetelnie relacjonują”...

– Trudno to rozstrzygnąć... Niedawno gdzieś przeczytałem apel przypominający o trójpodziale władzy i myślę, że to bardzo konserwatywne, a nawet już nieco nieaktualne opisanie obecnego stanu rzeczy, ponieważ w istocie media, traktowane od pewnego czasu jako czwarta władza, dziś są de facto pierwszą. Ktoś nazwał je nawet laicką religią współczesnego świata. Najzupełniej się z tym zgadzam, bo to media decydują, o czym rozmawiamy, jak oceniamy rzeczywistość. A z drugiej strony stały się, wbrew pozorom, niezwykle zależne od świata polityki oraz od kapitału, który na nie łoży i czerpie z nich zyski.

– To znaczy, że ich wolność, którą się tak szczycą, musi być czysto iluzoryczna?

– Niestety, tak. Dziś w Polsce mamy ogromny problem z tym właśnie uwikłaniem mediów w rozmaite zależności kapitałowe.

– I tak naprawdę zwykły konsument konkretnego medium nie wie, czyim głosem ono mówi, do czyich racji lub interesów go przekonuje?

– Często sami dziennikarze mówią nie swoim głosem, choć im się tak zdaje... Gdy w grupie medioznawców powstał kiedyś pomysł wyraźnego – widocznego dla każdego odbiorcy – oznaczania, kto jest właścicielem danego medium, to oczywiście nie doczekał się on realizacji... Przeciętny konsument treści medialnych godzi się na tę niewiedzę, zaś dziennikarze są niewolnikami redakcji i muszą się identyfikować z ich linią programową, polityką, ideologią.

– Jedni są więc obiektami manipulacji, drudzy często też nie do końca świadomie ją uprawiają?

Reklama

– I jedni, i drudzy są ofiarami takiego, a nie innego stanu mediów. Jednym z najpoważniejszych niedostatków współczesnego społeczeństwa polskiego jest brak edukacji medialnej. Od trzydziestu lat żadna ekipa na serio nie podjęła edukacji medialnej w polskich szkołach i w polskim społeczeństwie. To tak, jakby w XIX wieku uznano, że nauczanie fizyki i chemii jest zbędne. Mamy XXI wiek, a można powiedzieć, że znajdujemy się w bardzo ciemnej jaskini i jesteśmy swoistymi medialnymi analfabetami.

– Znaleźliśmy się w dwu oddzielonych od siebie twardą skałą jaskiniach, bo media – i te tradycyjne, i te nowe – podzieliły Polaków na dwa wrogie obozy, a teraz niektóre z nich mówią o potrzebie jedności, solidarności...

– Jeżeli odchodzimy od pojęcia prawdy i dobra wspólnego, jeśli przyjmujemy, że wolność jest absolutna i nadrzędna, to zaczynamy mieć do czynienia z absolutnym absurdem w przekazach medialnych. Jak choćby ostatnio, gdy po zabójstwie prezydenta Gdańska próbuje się nam wmówić, że śmierć jednoczy...

– Ludzie zazwyczaj jednoczą się w trudnych sytuacjach. Tym razem jest to niemożliwe?

– Intencja wezwania do jedności i solidarności jest jak najbardziej szlachetna, ale ten dzisiejszy problem – po dziesięcioleciach przekazu medialnego zupełnie nieuwzględniającego szacunku do człowieka – okazuje się już trudny do rozwiązania. Po śmierci Jana Pawła II w pewnym medium pojawiło się hasło: „Nie płakałem po papieżu”; jeżeli taki komunikat poszedł do Polaków po śmierci największego ich autorytetu, to znaczy, że zostały przekroczone wszelkie granice przyzwoitości.

– Po przekroczeniu tej ostatniej granicy, którą był szacunek Polaków do Jana Pawła II, możliwe stają się już szyderstwo, kłamstwo, nienawiść?

– Najwyraźniej tak. Mowa nienawiści jest kierowana nie tylko pod adresem polityków. Media ideowo związane z lewicowo-liberalną kulturą – a te są w dzisiejszej Polsce najmocniejsze – propagują nienawiść do Kościoła, katolicyzmu, chrześcijaństwa. Oto pod hasłem wolności sztuki pojawiają się w teatrach spektakle jawnie antykatolickie, wulgarne i destrukcyjne, rozlewające to całe swoje zło na inne aspekty naszego życia. Zbyt łatwo się na to godzimy, nie wymagamy, aby ludzie mediów i kultury kierowali się dobrem, prawdą, pięknem. I niestety, mamy do czynienia z powielaniem zła, co przynosi fatalne skutki społeczne, psuje kulturę, a przede wszystkim – niszczy człowieka...

– ...który niekoniecznie zdaje sobie z tego sprawę?

– Niestety, to prawda. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, że w języku mediów zabrakło zwykłych wyrazów szacunku do człowieka, że dziennikarzom często brakuje kultury osobistej. A przecież kto, jak nie oni, powinni propagować zasady dobrego wychowania, szerzyć kulturę słowa, dbać o język polski i dobre obyczaje? Tymczasem to wszystko zostało już skutecznie wyśmiane i większość polskich mediów lansuje w praktyce prymitywną zasadę: „róbta, co chceta”, która dopuszcza obrażanie, szkalowanie wszystkich i wszystkiego, według upodobania oraz zapotrzebowania politycznego lub biznesowego. Takie postępowanie stało się już niemal normą, ponieważ uchodzi bezkarnie, bardzo rzadko spotyka się z krytyką w samym środowisku dziennikarskim. Żadne kodeksy etyki dziennikarskiej, jak mi się wydaje, już nie istnieją.

– Jak dobrze pamiętamy, Panie Profesorze, w tzw. wolnych mediach po 1989 r. wszelkie pomysły stanowienia kodeksów etycznych były przez samych dziennikarzy po prostu wyśmiewane!

– Bo wolność dziennikarska miała być pierwszym przykazaniem, jedyną wytyczną. Tyle że dziś stała się jej zaprzeczeniem, a dziennikarze godzą się – z różnych powodów, przeważnie ekonomicznych – na to swoje obecne zniewolenie. Jeśli trzeba, to zniszczą kogoś lub coś, w każdej chwili. Szczególną skuteczność niszczycielską osiągają tzw. nowe media, Internet, a zwłaszcza, media społecznościowe, w których każdy może „robić, co chce”. To dzięki nim szerzy się bylejakość, kreowane są domorosłe pseudoautorytety w każdej dziedzinie oraz wzorce zupełnie niegodne naśladowania. A pozorna anonimowość Internetu pozwala na najbardziej niegodziwe chwyty, kłamstwa, wulgaryzmy, na używanie języka nienawiści. Fale tzw. hejtu potrafią w jednej chwili zniszczyć człowieka i wszystko, co dobre. Nowe media wraz z mediami klasycznymi tworzą więc niezwykle skuteczną machinę obalania wszystkich autorytetów, a zwłaszcza celują w walce z tradycją i chrześcijańską hierarchią wartości. Kwestionowanie chrystianizmu w wymiarze politycznym, społecznym, rodzinnym, moralnym prowadzi właśnie do tych zjawisk, z którymi mamy dziś do czynienia.

– Czyli do mowy nienawiści i jej rozlicznych skutków...

– Tak, i obawiam się, że ci, którzy dziś używają tego pojęcia, opisując postawę przeciwników, akurat nie to mają na myśli, na pewno nie ubolewają z tego powodu, że w sferze medialnej pozbawia się nas istotnego wymiaru człowieczeństwa, czyli myślenia. W ich rozumieniu mowa nienawiści w żaden sposób nie wiąże się z zanikiem chrześcijańskiego ideału miłości bliźniego, z zanikiem wrażliwości wobec prawdy i dobra oraz dziennikarskiego obiektywizmu.

– Włącznie z tzw. poprawnością polityczną?

– I z tym, że w dzisiejszym świecie myślenie zostało zastąpione emocjami. Chrześcijaństwo podkreśla, że człowieka charakteryzuje intelekt, który kieruje wolą, a wola kieruje emocjami. Tymczasem dziś eliminuje się rozum i wolę, pozostają same emocje. Eliminacja racjonalnego, krytycznego myślenia na rzecz emocjonalnych odruchów stanowi postawę wygodną, bo nie wymaga intelektualnego wysiłku, ale jest to postawa bardzo niebezpieczna. Bierne społeczeństwo łatwo może stać się czyimś łupem.

Prof. Grzegorz Łęcicki
Teolog medioznawca, nauczyciel akademicki, kierownik Katedry Teologii i Historii Środków Społecznego Przekazu oraz dyrektor Instytutu Edukacji Medialnej i Dziennikarstwa na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie

2019-02-13 07:44

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zwykła uczciwość

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 3

[ TEMATY ]

Ks. Jarosław Grabowski

Piotr Dłubak

Ks. Jarosław Grabowski

Ks. Jarosław Grabowski

Duchowni są dziś światu w dwójnasób potrzebni. Bo ludzie stają się coraz bardziej obojętni na sprawy Boże.

Przyznam się, że coraz częściej w mojej refleksji dotyczącej kapłaństwa pojawia się gniewna irytacja. Pytam siebie: jak długo jeszcze mamy czuć się winni, bo jakaś niewielka liczba księży dopuściła się przestępstwa? Większość z nas nie tylko absolutnie nie akceptuje ich zachowań, ale też zwyczajnie cierpi na widok współbraci, którzy prowadzą podwójne życie i tym samym zdradzają swoje powołanie. Tylko czy z powodu grzechów jednostek wolno nakazywać reszcie milczenie? Mamy zaprzestać nazywania rzeczy w ewangelicznym stylu: tak, tak; nie, nie, z obawy, że komuś może się to nie spodobać? Przestać działać, by się nie narazić? Wiem, że wielu z nas, księży, stawia sobie dziś podobne pytania. To stanie pod pręgierzem za nie swoje winy jest na dłuższą metę nie do wytrzymania. Dobrze ujął to bp Edward Dajczak, który w rozmowie z red. Katarzyną Woynarowską mówi o przyczynach zmasowanej krytyki duchowieństwa, ale i o konieczności zmian w formacji przyszłych kapłanów, w relacjach między biskupami a księżmi i między księżmi a wiernymi świeckimi. „Wiele rzeczy wymaga teraz korekty” – przyznaje bp Dajczak (s. 10-13).

CZYTAJ DALEJ

Japonia: ok. 420 tys. rodzimych katolików i ponad pół miliona wiernych-imigrantów

2024-04-23 18:29

[ TEMATY ]

Japonia

Katolik

Karol Porwich/Niedziela

Trwająca obecnie wizyta "ad limina Apostolorum" biskupów japońskich w Watykanie stała się dla misyjnej agencji prasowej Fides okazją do przedstawienia dzisiejszego stanu Kościoła katolickiego w Kraju Kwitnącej Wiśni i krótkiego przypomnienia jego historii. Na koniec 2023 mieszkało tam, według danych oficjalnych, 419414 wiernych, co stanowiło ok. 0,34 proc. ludności kraju wynoszącej ok. 125 mln. Do liczby tej trzeba jeszcze dodać niespełna pół miliona katolików-imigrantów, pochodzących z innych państw azjatyckich, z Ameryki Łacińskiej a nawet z Europy.

Posługę duszpasterską wśród miejscowych wiernych pełni 459 kapłanów diecezjalnych i 761 zakonnych, wspieranych przez 135 braci i 4282 siostry zakonne, a do kapłaństwa przygotowuje się 35 seminarzystów. Kościół w Japonii dzieli się trzy prowincje (metropolie), w których skład wchodzi tyleż archidiecezji i 15 diecezji. Mimo swej niewielkiej liczebności prowadzi on 828 instytucji oświatowo-wychowawczych różnego szczebla (szkoły podstawowe, średnie i wyższe i inne placówki) oraz 653 instytucje dobroczynne. Liczba katolików niestety maleje, gdyż jeszcze 10 lat temu, w 2014, było ich tam ponad 20 tys. więcej (439725). Lekki wzrost odnotowały jedynie diecezje: Saitama, Naha i Nagoja.

CZYTAJ DALEJ

Cisco podpisał apel o etykę AI: Watykan bardzo zadowolony

2024-04-24 17:21

[ TEMATY ]

sztuczna inteligencja

Adobe Stock

"Jesteśmy bardzo zadowoleni, że Cisco dołączyło do Apelu Rzymskiego, ponieważ jest to firma, która odgrywa kluczową rolę jako partner technologiczny we wprowadzaniu i wdrażaniu sztucznej inteligencji (AI)". Tymi słowami arcybiskup Vincenzo Paglia, przewodniczący Papieskiej Akademii Życia i Fundacji RenAIssance, skomentował akces Cisco.

Chuck Robbins, dyrektor generalny Cisco System Inc. podpisał w środę w obecności arcybiskupa Vincenzo Paglii tzw. rzymskie wezwanie do etyki AI. Cisco System Inc. to amerykańska firma z branży telekomunikacyjnej, znana przede wszystkim ze swoich routerów i przełączników - niezbędnych elementów podczas korzystania z Internetu.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję