Reklama

Niedziela Częstochowska

Utracone, ale żyją!

Wierzyłam, że Pan Bóg to uczyni, że dziecko przeżyje, że to będzie wielkie „wow!” – zwierza się Ewelina.

Niedziela częstochowska 43/2022, str. IX

[ TEMATY ]

Dzień Dziecka Utraconego

Marian Florek/Niedziela

Pani Ewelina składa świadectwo

Pani Ewelina składa świadectwo

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W częstochowskim kościele św. Józefa Rzemieślnika 15 października, jak co roku, obchodzono Dzień Dziecka Utraconego. Wierni zgromadzili się na modlitwie w intencji dzieci zmarłych w wyniku ich upośledzeń, poronienia i aborcji. Odmówiono Różaniec, a potem została odprawiona Msza św., której przewodniczył ks. Jacek Kijas, wikariusz parafii. Następnie zgromadzeni wysłuchali świadectwa pani Eweliny. Przytaczamy je w wersji skróconej.

Dlaczego?

W tym znaczącym dniu pani Ewelina chciała osobiście przedstawić świadectwo miłości Boga do człowieka, miłości, która jej wszystko wyjaśniła. Swoje utracone dziecko nazwała Weroniką. W dwunastym tygodniu ciąży dowiedziała się w trakcie badań, że jej dziecko jest śmiertelnie chore. Pani doktor zaproponowała jej aborcję. Doznała szoku i kiedy ochłonęła, zaoponowała: O aborcji nie może być mowy. Pani doktor stwierdziła w odpowiedzi, że jeżeli ciążę donosi, to poród będzie bardzo ciężki i że nie każdy szpital jest przygotowany na taki poród. Mimo tych wyjaśnień Ewelina nie zmieniła zdania. Powiedziano jej również, że dziecko może umrzeć w każdej chwili i porodu może nie doczekać. Ewelina nadal uparcie trwała przy swoim postanowieniu. – Wychodząc z gabinetu lekarza, nie mogliśmy z mężem opanować emocji. Znajoma poleciła nam dziecięce hospicjum perinatalne, prowadzone przez łódzką Fundację Gajusz, zajmujące się śmiertelnie chorymi dziećmi, pomagające matkom przejść przez ten najgorszy czas. Skontaktowałam się z ośrodkiem i umówiłam na wizytę. Zgodzili się zorganizować poród, zapewnić opiekę psychologa, lekarzy i kapłana, który miał gwarantować wsparcie duchowe – głos Eweliny jest spokojny, kiedy odkrywa początki swojej historii.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Trzy dni ciemności

W środę dowiedziała się o stanie dziecka. Do piątku żyła w mroku. Jako osoba wierząca zaczęła wnikać w sens dramatu, niezrozumiałego z ludzkiego punku widzenia.

– W sobotę z pełną świadomością powiedziałam: Panie Jezu, bądź uwielbiony w chorobie, życiu i śmierci mojego dziecka. Po tych słowach jakby ktoś pstryknął palcem i znikło wszystko, cały niepokój o przyszłość moją, mojego dzieciątka i tego, co miało się wydarzyć później – Ewelina kontynuuje swoją opowieść w przestrzeni świątyni coraz płynniej.

Reklama

Przyjeżdżała do łódzkiego hospicjum na badania regularnie i pytała, czy wszystko jest w porządku. Liczyła na cud. – Wierzyłam, że Pan Bóg to uczyni, że dziecko przeżyje. Ale postanowiłam też, że jeżeli Pan będzie miał inny plan na życie córki, to moje dziecko będzie dawcą organów. Nie zdawałam sobie sprawy, że byłam pierwszą matką w Polsce, która podjęła taką decyzję. Wszczęto zatem wszelkie procedury z tym związane, ale okazało się, że prawnie jest to niemożliwe, bo dziecko musi po porodzie przeżyć określony czas, a w przypadku mojego dziecka nie było to możliwe; ono nie miało szansy na przeżycie nawet pięciu minut. Wszystko zostało odwołane, a przecież córka mogła uratować czworo dzieci, cztery rodziny mogłyby się cieszyć zdrowym potomstwem – dziwi się Ewelina i dodaje pytająco: – Dlaczego prawo pozwala mordować dzieci, a nie pozwala ich ratować, nawet wtedy, kiedy rodzic wyraża zgodę i chęć...

Co dalej?

Ewelina zniosła dzielnie tę porażkę, wytłumaczyła sobie, że widocznie taka była Boża wola. Mijały miesiące. – Mój brzuch rósł, a Pan Bóg mnie umacniał i dodawał sił. Ludzie spotykali mnie, gratulowali, pytali, kiedy poród. Nie wiedzieli, co przeżywa matka, która nie wie, co będzie jutro, co będzie za pięć minut z jej dzieckiem – zwierza się, a w kościele panuje kompletna cisza.

Termin porodu został wyznaczony na 5 sierpnia. Trafiła do hospicjum na tydzień przed rozwiązaniem. Miała do dyspozycji apartament. Na czas porodu przyjechali do niej mąż z córką. – Zaczął się poród przez cesarskie cięcie. W trakcie porodu omodliłam wszystkich lekarzy, pielęgniarki i czekałam na przyjęcie swojego dziecka; ani przez sekundę nie zwątpiłam, że może stanie się cud. To było niepojęte dla mnie samej. USG pokazywało coś innego, a ja cały czas wierzyłam, że dziecko urodzi się zdrowe. Kiedy w południe na Anioł Pański córka przyszła na świat, zapytałam od razu, czy jest zdrowa. Dziecko nie płakało, a lekarze popatrzyli tylko na mnie. Byłam świadoma tego, co się dzieje. Przyjęłam dziecko tak, jak umiałam najpiękniej. Przywitałam ją słowami matki, która kocha: Witam cię na tym świecie, cieszę się, że jesteś i dziękuję za to Bogu. Moja córcia została ochrzczona w trzeciej minucie życia. Ksiądz, który chrzcił moje dziecko, był tak przejęty, że zamiast Weronika, wybrał imię Maria, a był to dzień Matki Bożej Śnieżnej. Zostałam przeniesiona na salę poporodową. Nagle z impetem otworzyły się drzwi, a w nich pojawili się lekarze i zapłakany mąż. Powiedziano mi, że mam mało czasu, że córka czeka na mnie, żeby się pożegnać. Położono mi ją na rękach i w moich ramionach córka powolutku zaczęła odchodzić do Boga tam, gdzie nie ma bólu, cierpienia i łez. Moje serce nadal bardzo tęskni za nią, ale Pan Bóg wiedział, co robi, wiedział, że ja tę całą sytuację udźwignę. On miał plan, by z tej dramatycznej sytuacji wyprowadzić dobro – opowiada z głębokim przekonaniem.

Reklama

Dobro

Kiedy po ciężkim porodzie pani Ewelina przebywała jeszcze w łódzkim szpitalu, przybiegł do niej kapłan, ten, który chrzcił Weronikę i opowiedział o wydarzeniach, których nie była świadkiem. Przy porodzie byli również praktykanci; ogólnie asystowało ponad dziesięć albo i więcej osób. Wszyscy byli zszokowani, nie mogli pojąć tego wszystkiego, co się wydarzyło. – Czegoś takiego jeszcze nigdy nie widzieli, chociaż uczestniczyli w wielu trudnych porodach. Poprosili księdza, aby wyciągnął różaniec, bo chcieli się pomodlić. Ta modlitwa stała się umocnieniem dla tych lekarzy, by z odwagą mogli przekonywać rodziców, by potrafili walczyć o swoje dzieci. Przecież cuda też się zdarzają, a pomyłki w diagnozie częściej niż się wydaje – przekonuje Ewelina.

Cud

Trumienkę wystawiono w kaplicy. – Kiedy zobaczyłam moją kruszynkę, nie wiedziałam, co mam zrobić. Mogłam jej tylko zaśpiewać Kołysankę dla Okruszka. Bo co ma uczynić matka, kiedy pierwsze słowa do dziecka są jej słowami ostatnimi? W dniu pogrzebu była też Msza św. z modlitwą o uzdrowienie. Przyszłam na nią mimo bólu i dziękowałam Bogu za pięćdziesiąt minut życia mojego dziecka i za dziewięć miesięcy noszenia Weroniki pod sercem; dziękowałam za ten cud. Byłam obolała i poprosiłam Pana, by coś zrobił, żeby chociaż na chwilę mnie nic nie bolało. Poczułam nagle, jakby ktoś palcem przejechał po bliźnie cesarskiego cięcia i ból ustąpił. Rano też obudziłam się bez cierpienia i nie zobaczyłam swojej blizny, ona po prostu zniknęła w piątym dniu po porodzie – kontynuuje swoją opowieść Ewelina, a na twarzy słuchaczy maluje się wzruszenie...

2022-10-18 13:28

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kościół strażnikiem życia

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 42/2016, str. 6

[ TEMATY ]

wywiad

Dzień Dziecka Utraconego

Karolina Krasowska

Ks. dr Mariusz Dudka jest diecezjalnym duszpasterzem rodzin

Ks. dr Mariusz Dudka jest
diecezjalnym duszpasterzem
rodzin

Z ks. dr. Mariuszem Dudką rozmawia Kamil Krasowski

KAMIL KRASOWSKI: – Czym jest Dzień Dziecka Utraconego?

CZYTAJ DALEJ

Papież do kanosjanów i gabrielistów: kapituła generalna to moment łaski

2024-04-29 20:12

[ TEMATY ]

papież Franciszek

Grzegorz Gałązka

Franciszek przyjął na audiencji przedstawicieli dwóch zgromadzeń zakonnych kanosjanów i gabrielistów przy okazji przeżywanych przez nich kapituł generalnych. Jak podkreślił, spotkanie braci z całego zgromadzenia jest wydarzeniem synodalnym, fundamentalnym dla każdego zakonu, i stanowi moment łaski.

„Przeszłość, teraźniejszość i przyszłość spotykają się na kapitule przez wspominanie, ewaluację i pójście naprzód w rozwoju zgromadzenia” - mówił Franciszek. Wyjaśniał następnie, że harmonia między różnorodnością jest owocem Ducha Świętego, mistrza harmonii. „Jednolitość czy to w instytucie zakonnym, czy w diecezji, czy też w grupie świeckich zabija. Różnorodność w harmonii sprawia, że wzrastamy” - zaznaczył Ojciec Święty.

CZYTAJ DALEJ

Zastępca Przewodniczącego KEP: świat pracy zaniepokojony "zielonym ładem"

2024-04-30 18:39

[ TEMATY ]

abp Józef Kupny

Eliza Bartkiewicz/episkopat.pl

Celem nadrzędnym duszpasterzy ludzi pracy jest prowadzenie ludzi do zbawienia, oraz ciągłe przypominanie o godności pracy, o podmiotowości i o prawach pracowników - powiedział KAI abp Józef Kupny z okazji święta 1 maja. - Jeśli chodzi o dodawanie energii duchowej, to wsparcie duszpasterzy jest nieocenione - ocenił zastępca przewodniczącego KEP. Przyznał też, że w środowiskach pracowniczych widać niepokój związany ze spodziewanymi konsekwencjami "Europejskiego zielonego ładu".

Od 1955 roku 1 maja Kościół katolicki wspomina św. Józefa, rzemieślnika, nadając w ten sposób religijne znaczenie świeckiemu, obchodzonemu na całym świecie od 1892 r., świętu pracy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję