Reklama

Wiadomości

Epilog amerykańskich wyborów

Stany Zjednoczone przyzwyczaiły nas do sprawnie działającej demokracji, skutecznego systemu kontroli władzy i nader wszystko do tradycji pokojowego jej przekazywania. System polityczny tego kraju prosty wydaje się jednak tylko pozornie, a skala kontrowersji związanych z tegoroczną elekcją głowy państwa nie ma precedensu w najnowszej historii USA.

[ TEMATY ]

USA

wybory

epilog

Donald Tramp

Adobe Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Walka prezydenta Donalda Trumpa, który stara się utrzymać w Białym Domu trwa nadal, mimo że od jego przegranej minęły już ponad dwa miesiące. Najnowszym jej przejawem jest rozmowa telefoniczna, której zapis zdobyli dziennikarze „The Washington Post”. W Gabinecie Owalnym prezydencka ręka chwyciła za słuchawkę. Po jej drugiej stronie znalazł się inny republikanin – Brad Raffensperger, sekretarz stanu Georgii, a zatem urzędnik odpowiedzialny za organizację elekcji głowy państwa w tym stanie. Prezydent próbował nakłonić go do zmiany oficjalnego wyniku wyborów w tym kluczowym południowym stanie, który przez lata pozostawał bastionem konserwatystów. Trump sugerował, że doszło tam do fałszerstwa wyborczego, które pozbawiło go zwycięstwa, a zatem lokalne władze stanowe nie mogą pozostać wobec tego faktu ślepe i bierne. „Ja tylko chce znaleźć 11,780 głosów (…) nie ma opcji, że przegraliśmy Georgie. Wygraliśmy ją setkami tysięcy głosów.” – powiedział w pewnym momencie rozmowy prezydent USA. Dla jego zwolenników to przejaw waleczności Trumpa i dowód na to, że do samego końca chce walczyć o uczciwe, demokratyczne wybory i w tej krucjacie ani myśli się poddawać. Zdaniem dziennika „The New York Times” w trakcie rozmowy telefonicznej Donald Trump mógł złamać prawo federalne oraz stanowe poprzez próbę ingerowania w proces wyborczy. Dziennikarze zwrócili jednak uwagę, że postawienie w tej sytuacji zarzutów może być trudne. Agenci Secret Service rozpoczęli już śledztwo dotyczące szpiegostwa. Głównym podejrzanym jest sekretarz stanu Georgii Brad Raffensperger, który miał nagrać rozmowę z prezydentem Trumpem.

„Rozmowa Trumpa z Raffenspergerem jest symptomatyczna. Okazuje się, że Trump naprawdę wierzy, że doszło do masowych fałszerstw. Tymczasem po dwóch miesiącach walki prawnej nie udowodniono nic. Instytucje podległe Trumpowi nie wykryły istotnych nieprawidłowości.” – mówi „Niedzieli” Jakub Graca, ekspert z „Centrum Inicjatyw Międzynarodowych”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

„Wyciek taśmy na pewno nie pomógł kandydatom republikańskim w dogrywce senackiej w Georgii.” – dodaje.

Podziel się cytatem

Reklama

Gdyby chcieć przyrównać polityczny spektakl, jakim są wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych do powieści, okres który właśnie obserwujemy należałoby określić terminem “Epilogu”. Zwyczajowo jest to czas zdefiniowany przez kilka związanych z wyborami, demokratycznych formalności. Są nimi: uznanie swojej porażki przez przegranego kandydata oraz przemowa ten fakt potwierdzająca tzw. “concession speech”, odbywające się 14. grudnia głosowanie w Kolegium Elektorów oraz oficjalne zatwierdzenie wyniku wyborów przez posiedzenie połączonych izb Kongresu w dniu 6. stycznia. Ukoronowaniem procesu jest zaś zaprzysiężenie nowego prezydenta, które zgodnie z prawem ma miejsce w samo południe dnia 20. stycznia. Tradycyjnie, wydarzenia te nie wzbudzają wielkich kontrowersji, będąc w istocie jedynie proceduralnym przypieczętowaniem wyrażonej wcześniej woli suwerena. Tym razem jest jednak inaczej.

Wyjątkowe wybory

Tegoroczne wybory prezydenckie w Stanach Zjednoczonych z tradycją amerykańskiej demokracji mają niestety niewiele wspólnego - pozostają w swym wymiarze absolutnie historyczne, wyjątkowe i bezprecedensowe. Na taki stan rzeczy składają się dwa kluczowe czynniki. Po pierwsze, prezydent Donald Trump cały czas nie uznał swojej porażki i nie wygłosił z tej okazji tradycyjnej przemowy przegranego. W zasadzie nie ma nawet pewności, że tak jak jego poprzednicy, w ogóle pojawi się na zaprzysiężeniu swojego sukcesora. Sam zainteresowany jednoznacznie się w tej sprawie nie określił, a z kuluarów amerykańskiej polityki dochodzą sygnały, że faktycznie może on zbojkotować inaugurację Bidena i tego dnia zorganizować odbywający się równolegle własny wiec polityczny. Byłoby to zachowanie bezprecedensowe w najnowszej historii USA. W dziejach amerykańskiej demokracji tylko trzech prezydentów nie pojawiło się na odbywającej się na Kapitolu uroczystej inauguracji swoich następców. Ostatnim z nich był Andrew Johnson w 1869 roku. Szlaki przecierali tutaj John Adams w 1801 roku oraz jego syn John Quincy Adams w roku 1829. Nie chodzi jednak już tylko o złamanie demokratycznej tradycji i wywołanie kolejnych wyborczych kontrowersji. Takie działanie skomplikowałoby także proces przekazywania kodów nuklearnych nowo wybranej głowie państwa amerykańskiego. Prezydenci USA przez cały czas noszą przy sobie specjalną kartę z kodami uwierzytelniającymi rozkazy nuklearne, w wojskowej nomenklaturze określa się ją terminem „ciasteczko”. Ponadto, głowie państwa zawsze towarzyszy wysoki rangą oficer armii amerykańskiej, który nosi ze sobą specjalną teczkę zawierającą kody nuklearne, narzędzia do komunikacji oraz rozpoczęcia wojny nuklearnej. Wojskowi określają ją mianem „nuklearnej piłki futbolowej”. W połączeniu ze sobą narzędzia te umożliwiają prezydentowi natychmiastowe wydanie rozkazów dla nuklearnych sił zbrojnych Stanów Zjednoczonych. Prezydent-elekt otrzymuje specjalne przeszkolenie dotyczące broni atomowej oraz prezydenckich obowiązków z nią związanych, a także swoje uwierzytelniające kody nuklearne jeszcze przed uroczystością inauguracyjną. Natomiast, stają się one aktywne natychmiast po zaprzysiężeniu. Równo o południu, podczas trwającej na Kapitolu inauguracji, oficer armii USA przekazuje swoją teczkę nuklearną oficerowi wskazanemu przez nowego prezydenta. Cały proces musi być niezwykle sprawny i błyskawiczny. Niedopuszczalna byłaby bowiem sytuacja, w której nuklearne siły zbrojne supermocarstwa, choćby przez krótką chwilę, zostały pozbawione naczelnego dowództwa i tym samym niezdolne do natychmiastowego działania. Niepojawienie się prezydenta Trumpa na inauguracji Joego Bidena niewątpliwie sprawi, że cały proces będzie wyglądał inaczej. Rzecznik prasowy Pentagonu, w rozmowie z portalem „Business Insider” zapewnił jednak, że Departament Obrony USA ma przygotowane procedury na przekazanie władzy nad amerykańskim arsenałem nuklearnym, ale szczegóły tego planu pozostają utajnione.

Reklama

Po drugie zaś, tegoroczne wybory należy uznać za bezprecedensowe z uwagi na fakt, że ogromna część amerykańskiego społeczeństwa jest przekonana, iż nie były one uczciwe, a zatem doszło do poważnych i masowych nieprawidłowości, które zafałszowały faktyczny wynik procesu demokratycznego. Sondaże, na które powołuje się amerykański dziennik “The New York Times” sugerują, że chodzić może nawet o 70-80 proc. republikańskich wyborców. Według informacji udostępnionych na Twitterze przez prezydenta Donalda Trumpa, aż 92 proc. przebadanych konserwatystów miało stwierdzić, że wybory zostały zmanipulowane. Przed wyborami tendencje były odwrotne i to demokraci należeli do tej grupy elektoratu, która powątpiewała w uczciwość wyborów. Tak słabych wskaźników zaufania do amerykańskich mechanizmów demokratycznych jeszcze nigdy w historii tego kraju nie odnotowano. Najbliższe lata to dla przyszłej administracji USA oraz dla nowego Kongresu czas próby, w trakcie którego klasa polityczna po drugiej stronie Atlantyku będzie musiała znaleźć sposób, by przywrócić utracone zaufanie do demokracji. Będzie to zadanie absolutnie priorytetowe. Dotarłem do tegorocznej członkini Kolegium Elektorów, pani Beth Billings, republikanki z Luizjany. W wywiadzie udzielonym na wyłączność dla Tygodnika Katolickiego „Niedziela” stwierdziła, że musiałby wydarzyć się cud, aby do czasu odbywających się za dwa lata wyborów uzupełniających do Kongresu, udało się przywrócić wiarę w uczciwość procesu wyborczego w Ameryce.

Reklama

Prezydent-elekt

Reklama

Chociaż termin “prezydent-elekt” występuje w amerykańskiej konstytucji tylko w treści 20. poprawki, a brak jest tam instrukcji kiedy oficjalnie zdobywa się ten tytuł, w kulturze politycznej USA przyjęło się nazywać w ten sposób zwycięzcę wyborów prezydenckich tak prędko, jak tylko zostanie on wyłoniony. Zwyczajowo, szczególnie przez media, termin ten jest nadawany politykowi w momencie, gdy ogłoszone zostaną wstępne wyniki wyborów.

Media głównego nurtu opierają się w takiej sytuacji na analizach matematycznych dokonywanych przez niezależnych ekspertów. Badając wyniki spływające z poszczególnych komisji wyborczych oraz dokonując rachunku prawdopodobieństwa i innych obliczeń są oni w stanie, z prawdopodobieństwem graniczącym z pewnością, określić czy dany kandydat ma jeszcze choćby teoretyczne szanse na zwycięstwo w danym stanie. W sytuacji, gdy matematyka nie pozostawia złudzeń ogłasza się predykcje dla poszczególnych stanów. Następnie, gdy na podstawie tego mechanizmu jeden z kandydatów osiągnie pułap wymaganych przez Konstytucję 270. głosów Elektorskich, wówczas jest wskazywany przez dziennikarzy, jako zwycięzca wyborów i określany mianem “prezydenta-elekta”. Szczegółowo precyzuje to konstytucja USA w artykule II, sekcji 1. klauzuli nr. 3.

Stanowi ona, że: “Prezydentem zostaje osoba, która otrzymała największą liczbę głosów elektorskich, jeżeli liczba ta stanowi jednocześnie większość wszystkich zaprzysiężonych Elektorów”.

Obecnie całkowita liczba Elektorów wynosi 538, a zatem do zwycięstwa potrzeba przynajmniej 270 z nich. Jednak w przeszłości, gdy stanów oraz obywateli USA było mniej, całkowita liczba Elektorów również była mniejsza, tak samo jak wymagany ich pułap, który oznaczał zwycięstwo wyborcze i prezydenturę.

2021-01-06 18:28

Ocena: +3 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Tylko Ameryka

Niedziela Ogólnopolska 46/2013, str. 35

[ TEMATY ]

polityka

USA

Stanisław Skowroński

Niedawno odwiedził Polskę amerykański sekretarz stanu John Kerry. Najpewniej głównym powodem jego wizyty były sprawy gospodarcze: modernizacja polskiej armii (45 mld dolarów) i gaz łupkowy (wielomiliardowe inwestycje firm amerykańskich). Ale także polityczne: zawarcie umowy stowarzyszeniowej Ukrainy z UE i strefa wolnego handlu między UE a USA (bo to wprawdzie gospodarka, ale i najczystsza polityka, gdyż scala Europę z Ameryką). W sprawie Ukrainy Kerry powiedział słowa mocne i znamienne, że trzeba jej bronić przed Rosją, jak kiedyś broniono Berlin Zachodni przed Sowietami. Młodszym przypomnę, że gdy Sowieci wprowadzili blokadę Berlina w czerwcu 1948 r., Amerykanie i Anglicy zorganizowali specjalny most powietrzny, zaopatrując mieszkańców Berlina Zachodniego we wszystko, co było im potrzebne do życia. No i byli gotowi do wojny. Powstanie NATO było w pewnym stopniu również następstwem blokady Berlina. 23 czerwca 1963 r., w 15. rocznicę utworzenia tego mostu powietrznego, prezydent Kennedy wypowiedział w Berlinie, po niemiecku, słynne słowa: „Ich bin ein Berliner” (Jestem Berlińczykiem).

CZYTAJ DALEJ

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Chcemy zobaczyć Jezusa

2024-05-04 17:55

[ TEMATY ]

ministranci

lektorzy

Służba Liturgiczna Ołtarza

Pielgrzymka służby liturgicznej

Rokitno sanktuarium

Katarzyna Krawcewicz

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

4 maja w Rokitnie modliła się służba liturgiczna z całej diecezji.

Pielgrzymka rozpoczęła się koncertem księdza – rapera Jakuba Bartczaka, który pokazywał młodzieży wartość powołania, szczególnie powołania do kapłaństwa. Po koncercie rozpoczęła się uroczysta Msza święta pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. Pasterz diecezji wręczył każdemu ministrantowi mały egzemplarz Ewangelii św. Łukasza. Gest ten nawiązał do tegorocznego hasła pielgrzymki „Chcemy zobaczyć Jezusa”. Młodzież sięgając do tekstu Pisma świętego, będzie mogła każdego dnia odkrywać Chrystusa.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję