MONIKA ŁUKASZÓW: 27 kwietnia Jan Paweł II zostanie ogłoszony świętym. Często spotykał się Ksiądz z Papieżem?
Reklama
KS. JAN MACHNIAK: Podczas studiów w latach 80. w Rzymie, razem z innymi polskimi studentami, uczestniczyłem w Mszy św. w prywatnej kaplicy Ojca Świętego w Pałacu Apostolskim. Zawsze po Mszy św. odbywały się krótkie spotkania z Papieżem. Później, kiedy już skończyłem studia, bywałem także na innych spotkaniach z jego udziałem. Dla mnie zadziwiająca była ogromna bezpośredniość Ojca Świętego. Wszyscy stawaliśmy w postawie ogromnego szacunku przed Piotrem naszych czasów. Jan Paweł II szybko potrafił przełamywać ten dystans. Pytał, co studiuję, czym się zajmuję na co dzień, a ponieważ mój doktorat pisałem o św. Janie od Krzyża (on również swój doktorat pisał o Janie od Krzyża), to rozmawialiśmy na ten temat i od razu zorientowałem się, że doskonale zna doktrynę mistyczną św. Jana od Krzyża. Przy stole natomiast zachęcał do jedzenia. Tak prosto, zwyczajnie, po krakowsku, mówił: „Zjedz sobie to, bo to jest dobre”. Co bardzo mnie rozbawiło, bo myślałem, że będą to jakieś inne formy konwenansów stołu papieskiego, a to było takie bardzo proste i szczere. Byłem też w kaplicy na prywatnej modlitwie, na Mszy św. z Papieżem. To, co mnie uderzało przed rozpoczęciem Eucharystii, to ogromne skupienie Ojca Świętego, takie, że nie tylko ja, ale również inni uczestnicy modlitwy, odczuwali jakby jakiś prąd przechodził przez malutką kaplicę Pałacu Apostolskiego, w której codziennie rano Papież się modlił. Bardzo spokojnie sprawował Mszę św., powoli wypowiadał słowa. Natomiast sam moment przeistoczenia był rzeczywiście niezwykły. Słyszałem jakieś głębokie wzdychania Papieża. Nie wiem, co to było, czy jakaś wewnętrzna głęboka modlitwa czy jakaś wewnętrzna rozmowa z Bogiem. To są te zewnętrzne znaki, bo przecież wiemy, że mistyka jest czymś głębokim, jest tajemnicą serca, jest tajemnicą umysłu ludzkiego, jednak na zewnątrz widzimy tylko jakieś odpryski tych wewnętrznych procesów. Moje spotkania z Ojcem Świętym miały właśnie taki charakter. Byłem także w Rzymie, kiedy umierał Ojciec Święty. Uczestniczyłem w jego pogrzebie. Zaskoczyła mnie reakcja ludzi i okrzyki: „Santo Subito!”, które słychać było na placu, także księga, która się wtedy zamknęła. To były takie symbole, które pokazywały, że już wtedy odbierany był jako święty. Ludzie prosili go o modlitwę. Wiemy, że człowiek święty ma bliski kontakt z Bogiem i może wyprosić dla nas wiele łask. Tym bardziej teraz po jego śmierci wierzymy, że Ojciec Święty pomaga. Ludzie modlą się do niego i wzywają jego wstawiennictwa.
Są owoce, świadectwa tych ludzi?
Widziałem w Krakowie książkę pt. „Cuda Jana Pawła II”. Nie są to te cuda, które zostały uznane w procesie kanonizacyjnym, lecz różne opisy wielu uzdrowień, chociaż nie tylko. Są tam też świadectwa konkretnych ludzi, np. ktoś odzyskał męża, ktoś inny znalazł dziewczynę, która stała się jego żoną. Rzeczywiście, ludzie modlą się w różnych sytuacjach, w różnych sprawach. Święci są naszymi orędownikami u Boga, jeżeli prosimy o jakąś łaskę, ważne jest, żeby w sercu człowieka była wiara. Taka wiara, jaką miał Jan Paweł II, nazywany papieżem miłosierdzia, który jest też niewątpliwie papieżem głębokiej wiary.
Pracował Ksiądz w komisji historycznej na etapie diecezjalnym i miał Ksiądz dostęp do osobistych notatek Ojca Świętego...
Rzeczywiście, zostałem wybrany przez kard. Stanisława Dziwisza, ponieważ zajmuję się teologią duchowości, problematyką świętości i świętych. Miałem możliwość i obowiązek przejrzenia tych notatek. Moim zadaniem było stwierdzenie, czy nie ma tam jakichś błędów. Może to komuś wydawać się dziwne, ale na tym polega proces beatyfikacyjny, żeby wykluczyć wszelkie wątpliwości. Przeglądałem te notatki z ogromnym zdziwieniem. Napisałem również kilkustronicowe streszczenie, które potem stało się częścią tego dokumentu i nazywa się „«Positio» do beatyfikacji Jana Pawła II” i bardzo się też ucieszyłem, kiedy Wydawnictwo Znak podjęło się wydania tych notatek. Tam widać wyraźnie najpierw Biskupa krakowskiego, bo notatki zaczynają się w 1962 r., a kończą się w 2003 r. W końcowych notatkach widać już, że Papież nie mógł pisać. Te ostatnie uwagi były zapisane pochyłym i nieregularnym pismem. Ale to, co jest, co mamy, pokazuje, np. jak się modlił, ponieważ zapisywał sobie pory modlitwy. Modlił się brewiarzem, modlitwami ze starego brewiarza jeszcze sprzed reformy soborowej. Modlił się, adorując Najświętszy Sakrament, i jak potwierdził to kard. Stanisław Dziwisz, szczególnie po południu, po obiedzie szedł do kaplicy. Często towarzyszyły tej modlitwie siostry zakonne. Czytał różne książki. Wypisywał sobie różne fragmenty, jakieś parafrazy tekstów. To pokazuje też, czym żył. Kiedy był biskupem w Krakowie czasy Soboru Watykańskiego II uczestniczył w sesjach soborowych. Przygotowywał szczególnie konstytucje „Gaudium et spes”. I kiedy został Papieżem, też jest króciutka notatka z tego czasu, kiedy szedł na konklawe. Nie ma tam sensacji. Nie ma tam watykańskich plotek ani rzeczy, które mogłyby zdziwić. Jest natomiast Papież, który bardzo dokładnie przeżywał każde rekolekcje. Zapisywał, kto je głosi, jaki jest temat, jakie myśli zrodziły się w jego sercu pod wpływem tych rekolekcji. Dlatego wydaje mi się, że jest to bardzo cenna książka i dobrze, że po zakończeniu procesu można było już ją wydać. Ona była częścią tego całego procesu. Kiedy trwa proces beatyfikacyjny i kanonizacyjny nie ma takiej możliwości, ale w momencie, kiedy zostaje ogłoszona data kanonizacji, wtedy te dokumenty stają się jakby publiczną własnością. W związku z tym ta publikacja, która nosi taki znamienny tytuł „Cały jestem w rękach Bożych” to jest jedno z pierwszych zdań, jakie zapisał w notatkach Ojciec Święty. Można powiedzieć, że całe jego życie (szczególnie końcówka, czasami dramatyczna, kiedy był słaby, ale to jego „dopóki Pan mnie nie odwoła”) to było głębokie wewnętrzne przekonanie, że ma pełnić misję Piotra i prowadzić kościół aż do momentu, kiedy Bóg powie: „Przyjdź sługo, dobry i wierny” i cieszyć się tą radością Pana. To jest takie znamienne w notatkach Ojca Świętego jego głębokie przekonanie, że Chrystus go powołał, że wśród różnych dróg wskazał mu drogę do kapłaństwa, potem ta jego niezwykła wierność i chęć bycia pasterzem do końca.
Pomóż w rozwoju naszego portalu