Reklama

Niedziela Przemyska

Moją rodziną jest Kościół

17 stycznia br. w wieku 88 lat zmarł ks. kan. Jan Wilusz. Msza św. pogrzebowa została odprawiona w sanktuarium św. Jana Pawła II w Krośnie, a pochówek odbył się na cmentarzu w Łękach Dukielskich.

Niedziela przemyska 10/2022, str. IV

[ TEMATY ]

wspomnienie

pogrzeb kapłana

Archiwum sanktuarium św. Jana Pawła II w Krośnie

Ks. Jan Wilusz (1934 – 2022)

Ks. Jan Wilusz (1934 – 2022)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dziękując Bogu za dar życia i kapłaństwa ks. kan. Jana Wilusza, o zmarłym opowiada jego siostra Wanda Lidwin. – Od kiedy pamiętam brat przejmował się tym, gdy ktoś się skaleczył lub zrobił krzywdę. Wtedy młody Jan chciał jak najszybciej pomagać takiej osobie, przynosił bandaż i opatrywał ranę. Tato widząc te sytuacje zaczął mówić, że syn gdy dorośnie będzie lekarzem. Nie pamiętam, żeby mama planowała przyszłość dla syna i wspominała coś o konkretnym zawodzie. Kiedy brat Jan chodził do Szkoły Podstawowej w Łękach Dukielskich, ksiądz katecheta, który go uczył, powiedział mu pewnego razu, że będzie księdzem. Jednak sam brat nigdy nie wspominał o kapłaństwie, może dlatego, że nie chciał sprawić zawodu ojcu, który co jakiś czas mówił o kierunku medycznym dla syna – wspomina pani Wanda.

Dzieciństwo

Był najstarszy ze swojego rodzeństwa. W domu była gospodarka i gdy przychodził ze szkoły pomagał rodzicom przy gospodarstwie. Gdy chodził w pole, często brał ze sobą książki i czytał je w wolnej chwili. Lubił literaturę i naukę. Pochodził z wierzącej i praktykującej rodziny. Mieszkał w Łękach Dukielskich w parafii Kobylany. Z tej racji, że do Dukli było bliżej, tam często uczęszczał do klasztoru na Msze św. Kiedy była okazja odwiedzał kościółek „Na puszczy”. Jan modlił się i brał udział w nabożeństwach, jak wspomina Wanda Lidwin. – Jako młodsza siostra nie pamiętam, aby on lub rodzice wspominali coś o kapłaństwie. To była jego wielka tajemnica, a dla nas niespodzianka. Po maturze pojechał do Seminarium w Przemyślu na egzaminy. Został przyjęty i tylko mamie powiedział o tym sukcesie. Mama już musiała załatwić temat z tatą. Ojciec się zgodził, ale w przyszłości czasami wspomniał, że myślał, iż syn zostanie lekarzem – mówi siostra zmarłego kapłana.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W tamtych czasach, gdy kandydat chciał wstąpić do seminarium, trzeba było przygotować wyprawkę, na którą składały się: pościel, poduszka, przykrycie, ręczniki, obrus i na tym inicjały, 12 chusteczek, 12 par skarpetek, które jego mama sama robiła na drutach, i przybory do notowania.

Reklama

Seminarium

– Jak Jan pojechał do seminarium we wrześniu lub październiku, to przyjechał dopiero na Boże Narodzenie, a potem na Wielkanoc. Kiedy wracał do domu opowiadał, że zaczynało ich ponad 60. Mówił jakie mają pokoje i warunki, jakie modlitwy i milczenia. Wspominał spacery po seminaryjnym ogrodzie. Mama płakała jak on to opowiadał, że ma tyle nauki, modlitwy, milczenia (tygodniowe rekolekcje). Z czasem wszyscy przywykliśmy do tego. Dość szybko były obłóczyny. Przyjechał na Boże Narodzenie w sutannie. Było to dla nas pozytywnym zaskoczeniem. Uświadomiliśmy sobie wtedy, że studia Jana to poważna sprawa – wspomina siostra.

Ksiądz Jan nigdy nie narzekał. Gdy przyjeżdżał do domu, chodził codziennie do Kobylan do kościoła 5 kilometrów. Na wakacjach pomagał w polu księdzu proboszczowi z Kobylan. Szedł rano na Mszę św., potem jedli śniadanie i zazwyczaj wracał po południu. Dopiero później pomagał ojcu. W 1958 r. przyjął święcenia kapłańskie. Tydzień po święceniach została odprawiona Msza św. prymicyjna w Kobylanach. W dniu Prymicji pogoda była śliczna. Procesja prymicyjna wraz z księdzem prymicjantem, rodziną, sąsiadami i krewnymi wyruszyła z domu do kościoła. Dziewczęta prowadziły go w wieńcu. Do orszaku prymicyjnego dołączyła asysta konna. Sąsiedzi wystroili konie. Było pięknie i dostojnie. – Pamiętam, że na Mszy św. były wiersze, było podziękowanie brata i błogosławieństwo wokół kościoła, podczas którego rozdawał obrazki. Przyjęcie odbyło się w domu, w ogrodzie na świeżym powietrzu. Przyszło bardzo dużo ludzi – wspomina siostra zmarłego.

Pierwsze lata kapłaństwa

Ksiądz Jan Wilusz pracował jako wikariusz w parafiach w Gogołowie, Tuligłowach, Budach Łańcuckich, Korczynie i Uhercach Mineralnych. Kiedy został księdzem, jasno powiedział bliskim, że teraz jego szczególną rodziną staje się Kościół i nie zawsze będzie mógł przyjeżdżać do domu czy brać udział we wszystkich uroczystościach rodzinnych. – Chociaż brat cenił wszystkie parafie, to w sposób szczególny zapadła mu w pamięć Korczyna. Miał dobrą relację z Proboszczem i gospodynią. Był tam duży ogród. W sadzie zrywał jabłka. W każdej parafii odwiedzaliśmy brata. W Korczynie byłam często, bo pracowałam w Krośnie i jeździłem do Korczyny autobusem – opowiada Wanda Lidwin.

Reklama

Proboszcz

Po parafii Uherce Mineralne ks. Jan został mianowany proboszczem w parafii Łobozew. Był tam drewniany kościół. Do świątyni ze starej plebanii miał 20 minut piechotą. Plebania była drewnianym podłużnym domem. Mieściły się w niej dwa pokoje, salka katechetyczna, kuchnia i pokój dla gospodyni. Ksiądz Jan w Łobozewie remontował kościół, bo był stary i ciągle coś wymagało konserwacji. Cmentarz był obok kościoła. Po czasie postarał się o jego ogrodzenie. Część ludzi to byli wysiedleńcy z wiosek, które zostały zalane w wyniku budowy zapory na Solinie. W sumie to było ok. 420 wiernych. Ludzie byli dobrzy. Przynosili mleko, śmietanę. Gospodyni chowała kurki przy starej plebanii; jak ludzie jechali ze zbożem z pola to zostawili, jak kopali ziemniaki to też. Na ludzi nie narzekał. Czasy były trudne, bo miał garstkę uczniów, jednak dzieci były grzeczne i posłuszne. Jego wielką radością były uroczyste Prymicje pierwszego kapłana z tej parafii. W Teleśnicy wraz z parafianami wybudował drewnianą kaplicę. Mieszkańcy Teleśnicy mieli dyżury i końmi w zimie, a samochodami w lecie przejeżdżali po proboszcza. Z kina z Ustrzyk dostali krzesła. Z czasem zaczęło przybywać turystów i stwierdzono, że drewniana kaplica jest za mała i należy wybudować większy kościół. Sprawą nowej świątyni zajął się następca.

Reklama

Po 31 latach posługi w Łobozewie ks. Jan został proboszczem w parafii Trześniów. Kolejna parafia miała m.in. tę zaletę, że był tam wikariusz, który zawsze dużo pomagał. Przez ten czas było kilku księży wikarych. Znakiem dobrej współpracy było też to, że niektórzy z nich byli na pogrzebie ks. Jana. Przy kościele w Trześniowie wraz z parafianami zrobił schody i kostkę. W wyniku obniżenia wieku emerytalnego, po sześciu latach pobytu we wspomnianej parafii ks. proboszcz Wilusz przeszedł na emeryturę w 2004 r.

Emerytura

– Na emeryturze brat przeniósł się do Krosna, często jeździł także na Eucharystię do Dukli do Bernardynów. Kiedy mógł odwiedzał też kościółek „Na puszczy”. Zawsze był wpatrzony w św. Jana z Dukli. W tym świętym ujęło go życie pustelnicze. W pustelni brat odnajdywał ciszę i spokój. Preferował bardziej samotny, pustynny styl życia, jak św. Jan z Dukli. Innym świętym, do którego miał sentyment, to św. Józef Sebastian Pelczar. Domyślam się, że pobyt w Korczynie zaowocował takim kultem. Brat zawsze był przygotowany na śmierć. W szafie miał nową sutannę do trumny i wszystkie nowe rzeczy, w które miał być ubrany do pochówku. Zawsze mówił, że na śmierć trzeba być przygotowanym w każdy dzień i o każdej godzinie, w dzień i w nocy. Żył skromnie, nie na pokaz. Był kapłanem do końca wiernym Bogu i Kościołowi – podsumowuje Wanda Lidwin, siostra zmarłego kapłana.

2022-03-01 13:06

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Poselstwo sprawował w imieniu Chrystusa

Niedziela szczecińsko-kamieńska 24/2021, str. VI

[ TEMATY ]

pożegnanie

pogrzeb kapłana

Archiwum prywatne

Ksiądz prał. Wincenty Jankowski kochał Chrystusa Eucharystycznego

Ksiądz prał. Wincenty Jankowski kochał Chrystusa Eucharystycznego

Kiedy wieczorem przygotowywałem się do Mszy św. pożegnalnej, a później pogrzebowej zastanawiałem się, co ja jemu zawdzięczam? Ksiądz Andrzej Offmański wspomina śp. prał. Wincentego Jankowskiego.

Niech się nie trwoży serce wasze (…) w domu Ojca mego jest mieszkań wiele” (J 14, 1-14). Tymi słowami nad trumną z ciałem śp. ks. prał. Wincentego Jankowskiego rozpoczynała się Ewangelia na Mszy św. pożegnalnej wspólnoty Kościoła na Niebuszewie w Szczecinie.

CZYTAJ DALEJ

„Napełnił naczynie wodą i zaczął umywać uczniom nogi” (J 13, 5)

Niedziela warszawska 15/2004

[ TEMATY ]

Wielki Tydzień

pl.wikipedia.org

Mistrz Księgi Domowej, "Chrystus myjący nogi apostołom", 1475

Mistrz Księgi Domowej,

1. Wszelkie „umywanie”, „obmywanie się” lub kogoś albo czegoś kojarzy się ściśle z faktem istnienia jakiegoś brudu. Umywanie to akcja mająca na celu właśnie uwolnienie się od tego brudu. I jak o brudzie można mówić w znaczeniu dosłownym i przenośnym, taki też sens posiada czynność obmywania; jest to oczyszczanie się z fizycznego brudu albo akcja symboliczna powodująca uwolnienie się od moralnego zbrukania. To ten ostatni rodzaj obmycia ma na myśli Psalmista, kiedy woła: „Obmyj mnie całego z nieprawości moich i oczyść ze wszystkich moich grzechów …obmyj mnie a stanę się bielszy od śniegu” (Ps 51, 4-9). Wszelkie „bycie brudnym” sprowadza na nas złe, nieprzyjemne samopoczucie, uwolnienie się zaś od owego brudu przez obmycie przynosi wyraźną ulgę.
Biblia mówi wiele razy o obydwu rodzajach zarówno brudu jak i obmycia, czyli oczyszczenia. W rozważaniach niniejszych zajmiemy się obmyciami z brudu w znaczeniu moralnym.

CZYTAJ DALEJ

Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował, ale jej ślady nosił na ciele

2024-03-28 23:15

[ TEMATY ]

Droga Krzyżowa

św. o. Pio

Wydawnictwo Serafin

O. Pio

O. Pio

Mistycy wynagrodzenia za grzechy są powołani do wzięcia w milczeniu grzechów i cierpienia świata na siebie, w zjednoczeniu z Jezusem z Getsemani. Rzeczywiście, Ojciec Pio tajemnice Męki Pańskiej nie tylko kontemplował i boleśnie przeżywał, ale jej ślady nosił na własnym ciele, aby w zjednoczeniu ze swoim Boskim Mistrzem współdziałać w wynagradzaniu za ludzkie grzechy. Jako czciciel Męki Pańskiej chciał, aby i inni korzystali z jego dobrodziejstwa.

„Misterium miłości. Droga krzyżowa z Ojcem Pio” to rozważania drogi krzyżowej, które proponuje nam br. Błażej Strzechmiński OFMCap - znawca życia i duchowości Ojca Pio. Rozważania każdej ze stacji przeplatane są z fragmentami pism Stygmatyka. Książka wydana jest w niewielkiej, poręcznej formie i zawiera także miejsce na własne notatki, co doskonale nadaje się do osobistej kontemplacji Drogi krzyżowej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję