Reklama

Olimpiada Wiedzy Religijnej 2001

...Bardzo się cieszę, że wzięłam udział w tej olimpiadzie...

Niedziela podlaska 24/2001

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

...Ale w całym postępowaniu stańcie się wy również świętymi na wzór Świętego, który was powołał, gdyż jest napisane: "Świętymi bądźcie, bo Ja jestem święty" (1 P 1, 15-16). Wezwani jesteśmy do świętości i to my mamy być święci, tak jak tylu przed nami - ta myśl towarzyszyła wszystkim, którzy uczestniczyli w finale Olimpiady Wiedzy Religijnej w Brennej, w Beskidach. Ideą przewodnią olimpiady była właśnie problematyka powołania do świętości. Uświęcają nas i nasze dzieje to książka ks. Andrzeja Mikołajczyka i jednocześnie podstawowa lektura, która wymagała od uczestników nie tylko opanowania treści, ale przede wszystkim zastanowienia się nad sobą i swoją drogą do Boga, do świętości. A że droga nie zawsze jest łatwa mogli przekonać się uczestnicy wypełniając testy, a także z cierpliwością znosząc nieustannie padający deszcz. Nie padało tylko podczas naszych wycieczek. Organizatorzy przygotowali nam do wyboru dwie: do Oświęcimia i Wadowic. Nasza diecezjalna grupa podzieliła się i część z nas pojechała do Oświęcimia, a część do Wadowic. W Wadowicach odwiedziliśmy dom rodzinny Ojca Świętego i oczywiście byliśmy na kremówkach, które tam smakują w szczególny sposób. Wieczorem było rozdanie nagród i koncert Magdy Anioł, która dała świadectwo swojej drogi do Boga i odnalezienia Go po wielu latach. Ten wieczór rozdania nagród był uwieńczeniem trudu wielu tygodni i nie najważniejsze było zajęte miejsce, ale to czego doświadczyli uczestnicy finału ogólnopolskiego.

A tak o olimpiadzie opowiadają jej uczestniczki Wioleta Matela i Katarzyna Osipczuk:

O olimpiadzie wiedzy religijnej dowiedziałam się na lekcji religii. Na początku twierdziłam, że nie będę w niej brała udziału, ale po dłuższym zastanowieniu i zachęcie Mamy zmieniłam zdanie. Naprawdę nie myślałam, że zakwalifikuję się do etapu ogólnopolskiego. W Drohiczynie cieszyłam się nie tylko z pierwszego miejsca w diecezji, ale i z tego, że do Brennej, na etap ogólnopolski, pojadę z Kasią. Na miejscu ujęło mnie piękno tych stron i samego ośrodka oraz staranność z jaką przygotowano wszystkie elementy urozmaicające konkurs (koncert, wycieczkę itp.). Spodobało mi się to, że olimpiada trwała prawie trzy dni. W tym czasie mogłam poznać wielu ciekawych ludzi z różnych stron Polski. Postawa uczestników i ich bardzo przyjazne nastawienie odróżniają Olimpiadę Wiedzy Religijnej od innych konkursów, nie wspominając już o jej duchowym charakterze. Sam konkurs moim zdaniem był bardzo trudny. Było mało czasu i dużo szczegółowych pytań. Mój wynik (12 miejsce) pewnie nie brzmi rewelacyjnie, ale biorąc pod uwagę liczbę uczestników (ok. 150 osób) i bardzo małe różnice w punktach, to wydaje mi się, że poszło mi całkiem nieźle.(Wioleta Matela)

Przed etapem ogólnopolskim bardzo się denerwowałam. Pytania były trudne i szczegółowe, więc tym bardziej się cieszę, że udało mi się zająć dobre miejsce. Byłam zaskoczona oprawą całej olimpiady. Mieszkałyśmy w bardzo ładnych pokojach. W ogóle sam dom był położony w pięknej okolicy, na stoku góry. Codziennie, tzn. przez trzy dni, uczestniczyliśmy we Mszy św. Po konkursie jedna grupa osób pojechała na wycieczkę do Wadowic, a druga do Oświęcimia. Obóz koncentracyjny wywarł na mnie ogromne wrażenie. Dopiero jak go zobaczyłam, uświadomiłam sobie, co naprawdę przeżywali ludzie, którzy się w nim znaleźli.

Szczególnie podobała mi się atmosfera panująca wśród uczestników, opiekunów i organizatorów. Wszyscy byli otwarci, uśmiechnięci i uprzejmi. Do każdego można było podejść i porozmawiać. Wielokrotnie spotykałyśmy się z przejawami sympatii ze strony obcych osób, nawet brzydka pogoda i ogłoszenie wyników, które wielu osobom mogło przynieść rozczarowanie, nie popsuły radosnego nastroju. Bardzo się cieszę, że wzięłam udział w tej olimpiadzie z moją przyjaciółką Wioletą. Jej obecność sprawiła, że ten wyjazd bardziej wspominam jako wycieczkę, niż konkurs. Teraz możemy go razem wspominać. Chciałabym, żebyśmy na drugi rok znowu wspólnie spróbowały naszych sił i żeby jeszcze raz nam się powiodło, tak jak tym razem. (Katarzyna Osipczuk)

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Niewiarygodne, ale prawdziwe

2024-04-23 12:03

Niedziela Ogólnopolska 17/2024, str. 71

[ TEMATY ]

święci

wikimedia.pl

św. Tomas z Celano

św. Tomas z Celano

Dla Boga nie ma nic niemożliwego. Dowodzą tego najbardziej osobliwe cuda dokonane za wstawiennictwem świętych.

Dar bilokacji, mówienie językami, dar uzdrowienia czy stygmaty – te cuda chyba nikogo nie dziwią. Ich katalog jest jednak obszerniejszy, znajdują się w nim również takie nadnaturalne zjawiska, które mogą się wydawać co najmniej osobliwe albo nawet ekstrawaganckie. W logice Boga jednak mają one wielkie znacznie.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Ghana: nie ma kościoła, w którym nie byłoby obrazu Bożego Miłosierdzia

2024-04-24 13:21

[ TEMATY ]

Ghana

Boże Miłosierdzie

Karol Porwich/Niedziela

Jan Paweł II odbył pielgrzymkę do Ghany, jako pierwszą na Czarny Ląd, do tej pory ludzie wspominają tę wizytę - mówi w rozmowie z Radiem Watykańskim - Vatican News abp Henryk Jagodziński. Hierarcha został 16 kwietnia mianowany przez Papieża Franciszka nuncjuszem apostolskim w Republice Południowej Afryki i Lesotho. Dotychczas był papieskim przedstawicielem w Ghanie.

Arcybiskup Jagodziński opowiedział Radiu Watykańskiemu - Vatican News o niezwykłej wierze Ghańczyków. „Sesja parlamentu zaczyna się modlitwą, w parlamencie organizowany jest też wieczór kolęd, na który przychodzą też muzułmanie. Tutaj to się nazywa wieczorem siedmiu czytań i siedmiu pieśni bożonarodzeniowych" - relacjonuje. Hierarcha zaznacza, że mieszkańców tego kraju cechuje wielka radość wiary. „Ghańczycy we wszystkim, co robią, są religijni, to jest coś naturalnego, Bóg jest obecny w ich życiu we wszystkich jego aspektach. Ghana jest oczywiście państwem świeckim, ale to jest coś naturalnego i myślę, że moglibyśmy się od nich uczyć takiego entuzjazmu w przyjęciu Ewangelii, ale także tolerancji, ponieważ obecność Boga jest dopuszczalna i pożądana przez wszystkich" - wskazał.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję