Polak w drugiej próbie zaliczył 5,87 m, następnie strącił w pierwszej 5,92, a dwie kolejne próby przeniósł na 5,97, ale one także były nieudane.
Piotr Lisek przyznał, że do Kataru przyjechał po zwycięstwo. – Nie lubię składać takich zapowiedzi przed startem, ale teraz mogę powiedzieć. Przyjechałem po złoto. Nie udało się, ale trudno się smucić– zaznaczył.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Brązowy medal mistrzostw świata zadedykował córce. – Jestem młodym tatą, więc to oczywiste, że medal dedykuję mojej córeczce. Ona tego jeszcze nie ogarnia, ale może kiedyś poczuje, że ten medal jest dla niej – podkreślił jak zawsze uśmiechnięty Lisek.
Reklama
Polski tyczkarz zdobył trzeci z rzędu medal mistrzostw świata (w 2015 r. w Pekinie był trzeci wspólnie z Pawłem Wojciechowskim, dwa lata temu w Londynie wywalczył srebro).
Tytuł mistrzowski obronił Sam Kendricks. Amerykanin dzięki przeskoczeniu w pierwszej próbie poprzeczki zawieszonej na wysokości 5.92 m pokonał szwedzkiego młokosa Armanda Duplantisa, który zaliczył tę wysokość w trzecim skoku. Później obaj w skokach ostatniej szansy zaliczyli 5.97 m i bez powodzenia atakowali 6.02 m.