Reklama

„Idźcie do Galilei, tam Mnie ujrzycie”

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Samolot miękko ląduje na lotnisku w Tel Awiwie. Wysiadamy. Odprawa bagażowa i stempel w paszporcie. Po niemal trzech godzinach lotu jestem w ziemskiej ojczyźnie Chrystusa.
Z lotniska jedziemy do Betlejem nowoczesną autostradą. Mijamy smukłe wieżowce Tel Awiwu i ruszamy w góry. Z poziomu morza musimy wznieść się na wysokość 580 m nad nim. Trud wspinaczki słychać po wytężonej pracy silnika. Pasażerowie nie narzekają. Kilometry mijają szybko i komfortowo. Nieco ponad 2 tys. lat temu w tym samym kierunku zmierzała Maryja. Szła z Nazaretu. Podróż tę odbyła kilkakrotnie. Raz, aby odwiedzić krewną Elżbietę (miejscowość Ain Karim), a drugi - aby dotrzeć do Betlejem i urodzić Chrystusa. Później towarzyszyła Synowi w Jego pielgrzymkach do Jerozolimy. Dystans - ponad 100 km w jedną stronę.

Ain Karim

„Wielbi dusza moja Pana” - odpowiada Maryja na pozdrowienie Elżbiety. Te słowa są tu jak wyrocznia. Niczym testament, którego nie wolno podważyć. Być może to właśnie dzięki nim katolicy i prawosławni żyją w Ain Karim po bratersku i po sąsiedzku. Z jednej strony męski Zakon Franciszkanów, a z drugiej - rosyjskie mniszki z Duchowej Misji. Mieszkają brama w bramę i są jednym z nielicznych przykładów udanej koegzystencji chrześcijańskich wspólnot na tej ziemi.
- Gdy o. Władysław Brzeziński pełnił funkcję gwardiana Grobu Pańskiego w Jerozolimie, przyszło mu oprowadzać po bazylice Władimira Putina. Premier Rosji okazał się być bardzo rozmownym i ciekawym wielu kwestii gościem. Wszystko szło dobrze do momentu, w którym Putin zapytał o kraj pochodzenia swego przewodnika. Kiedy o. Władysław odparł, że jest Polakiem, ten stracił ochotę do dalszej konwersacji, nabrał wody w usta i przestał się czymkolwiek interesować. Po chłodnym pożegnaniu w końcu opuścił bazylikę. Minęło kilka lat i ich drogi znów się zeszły. Traf chciał, że Putin przyjechał odwiedzić rosyjskie mniszki w Ain Karim, a te, jako że dobrze żyją z franciszkanami, namówiły go na wizytę u katolickich sąsiadów. Akurat tak się złożyło, że gwardianem w Ain Karim został o. Władysław i to jemu znów przyszło oficjalnie powitać rosyjskiego dostojnika. Na brak uprzejmości Putin już sobie nie pozwolił - wspomina o. Urban Pudełko.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Betlejem

- To więzienie, tyle tylko, że bez dachu. Tutaj ludziom ciężko żyć. Nie mają pracy. Oni żyją jedynie z pielgrzymów - mówi elżbietanka, s. Rafała Włodarczyk, która w Betlejem wybudowała i prowadzi dom dla sierot.
W Mieście Chleba nie ma wspaniałych autostrad czy wielkopowierzchniowych sklepów. Jest za to białokamienna architektura i duża różnica wzniesień skumulowana na niewielkich odległościach. Gdy słyszy się w polskiej telewizji, że spadł tutaj śnieg i sparaliżował ruch komunikacyjny, to w głowie pojawia się obraz nieporadnych arabskich kierowców nieobytych z białym puchem. Nic bardziej mylnego. Gdy widzi się ukształtowanie terenu w Betlejem czy w Jerozolimie, to wówczas można zrozumieć, dlaczego ruch w takich okolicznościach ma prawo tu zamierać.
- Jakaś połowa mieszkańców Betlejem to bezrobotni. Gdy nie ma się pieniędzy to i zakupów się nie robi. Żyje się z dnia na dzień. Ja mam sklep i dobrze wiem jak to wygląda. Żeby utrzymać całą swoją rodzinę pracuję od rana do wieczora w każdy dzień. Innego wyjścia nie ma - mówi Khaled Rabee, właściciel małego sklepiku z tysiącem i jeden drobiazgów, w dzielnicy chrześcijańskiej. Pielgrzymi z zagranicy do sklepu Khaleda praktycznie nie zaglądają. Żeby do niego dotrzeć musieliby się zdecydować na samotny spacer bez przewodnika. A po co ryzykować? Zamiast tego, trafią w objęcia właściciela sklepu z dewocjonaliami, współpracującego z hotelem, w którym mieszkają. Tam czekać będzie na nich zestaw cen dla obcokrajowców i typowy dla takich miejsc asortyment. Na półkach pełno będzie różańców, szopek bożonarodzeniowych oraz ikon Maryi z Jezusem na ręku. W Mieście Chleba narodziny Mesjasza, choć minęło od nich ponad 2 tys. lat, wciąż dają chleb Palestyńczykom. Gdyby nie one, większość mieszkańców Betlejem nie miałaby po co tu żyć ani pracować.

Reklama

Jerozolima

Choć oficjalnie nie jest stolicą Izraela, to dla Żydów ona, a nie Tel Awiw posiada stołeczny status. Dobrze rozumieją to Stany Zjednoczone i Watykan, które właśnie w Jerozolimie otwarły swoje ambasady. Reszta państw woli udawać, że o tym nie wie i swoje główne przedstawicielstwa dyplomatyczne umieszcza w Tel Awiwie. Żydzi w tę grę pozorów się nie bawią. Jerozolimę od dawna uczynili miejscem obrad parlamentu i siedzibą władz najwyższych. Do pełni szczęścia brakuje im tylko świątyni. I tu mają problem. Teren, na którym ją wzniesiono, zawłaszczyli sobie muzułmanie, kiedy w VII i VIII wieku postawili na wzgórzu Moria dwa meczety: Al-Aksa i Omara (Skały). Co więc Żydom pozostaje? Ściana Płaczu i nadzieja na odnowienie mesjańskiej stolicy, która ziści się, gdy przez Złotą Bramę przejdzie Boży Pomazaniec. To On sprawi, że dolina Jozafata zapełni się sprawiedliwymi, a dolina Gehenny, miejsce, gdzie król Achaz kazał spalić swego syna na cześć Molocha - potępionymi. Dla chrześcijan to jasne, że rozdzielenia jednych od drugich dokona ten sam Mesjasz, który przeszedł przez Golgotę. Dla Żydów nie jest to aż tak oczywiste. Dlatego nie należy się dziwić, że wielu żydowskich mieszkańców Jerozolimy poproszonych o wskazanie drogi do Grobu Pańskiego, nie jest wstanie tego zrobić.

Nazaret

Piękna i rozłożysta bazylika maryjna góruje nad sąsiadującą z nią zabudową. W jej środku ruiny domu, w którym według tradycji, rozegrała się scena Zwiastowania. Chrześcijańska wyspa na muzułmańskim morzu, które nie toleruje takich enklaw. Pewnie dlatego grupa muzułmanów pod przewodnictwem miejscowego muezina spotyka się każdego dnia na placu położonym 100 m od bazyliki. W samo południe rozkładają swe dywaniki i modlą się do Allacha o łaskę budowy w tym miejscu meczetu przysłaniającego chrześcijańską świątynię. Choć ich plany skutecznie storpedowała kilkanaście lat temu interwencja Jana Pawła II, oni wciąż się nie poddają, licząc, że władze izraelskie w końcu się ugną i wydadzą im stosowne zezwolenie.

Reklama

Ziemia niezgody

- Tutaj szatan mści się za odkupienie człowieka. Te podziały, konflikty, wojny - to wszystko nie bierze się z nikąd - mówi ks. Michał Pitoniak, przewodnik z bielskiego biura Awer-Tour. I nie sposób odmówić mu racji. W minione Boże Narodzenie prawosławni mnisi opiekujący się bazyliką w Betlejem tłukli się między sobą na kije. Bitwa była tak zażarta, że krewkich zakonników musiała rozdzielać miejscowa policja. Zgody nie ma również w Bazylice Grobu Pańskiego. Klucz do drzwi frontowych wciąż jest w rękach muzułmanów, a elewacja zewnętrzna i mury kaplicy grobowej wołają o natychmiastowy remont. Żeby to zmienić potrzebna jest wspólna decyzja wszystkich chrześcijańskich opiekunów tego miejsca, a tej nadal brakuje.
- Tutaj jest jak z teściową - mówi żartobliwie o. Antoni, franciszkanin posługujący w Bazylice Grobu Pańskiego - Po ludzku patrząc, szans na poprawę sytuacji nie widać. Na szczęście nad wszystkim czuwa Duch Święty i dlatego panuje tu względny spokój. Za dobrą monetę trzeba też wziąć to, że my jako katolicy nie jesteśmy wciągani w spory, które rozgrywają między sobą prawosławni. Oni najwyraźniej się nas boją. Nie wiedzą jak postępować ze wspólnotą złożoną z obcokrajowców, na dodatek takich, za którymi stoi papież. Nie mamy więc z nimi większych problemów.
Zawiłe i skomplikowane stosunki wyznaniowe bardzo często uruchamiają lawinę krwawych zajść. Działa to jak efekt domina - jeden przewrócony klocek pociąga za sobą drugi i tak w nieskończoność. Podsycana po obu stronach agresja kumuluje się na płaszczyźnie pozareligijnej. Arabowie i Żydzi, dwa narody żyjące po sąsiedzku, patrzą na siebie z wrogością. Spirala wzajemnej niechęci, uprzedzeń i przemocy jest już tak nakręcona, że albo pęknie, albo Bóg ją rozbroi. Mur odgradzający Izrael od Autonomii Palestyńskiej, upokarzające kontrole na czek-poitach (punktach granicznych), budowa miasteczek żydowskich na palestyńskich terenach - to przykłady pogardy jednej strony wobec drugiej. Niestety na tle Izraelczyków, Arabowie wcale nie wyglądają lepiej.
- Proszę spojrzeć na te czerwone tablice wystawione przed wjazdem do każdej wioski czy miasteczka położonego w Autonomii. W języku arabskim i hebrajskim wypisane jest na nich ostrzeżenie dla Żyda, że jeżeli tu wjedzie, to go zabiją. W innych językach nie ma objaśnień. Obcokrajowiec nie musi wiedzieć, jaki stosunek mają do siebie potomkowie Abrahama. Bardzo wymowny jest też czerwony kolor dachówek na domach żydowskich osiedli wzniesionych w Autonomii. Gdyby Palestyńczycy je zaatakowali, wtedy samoloty izraelskie przystąpiłyby do akcji. Wszystkie domy, za wyjątkiem tych o odpowiednim kolorze dachówek, mogą być celem odwetu - wyjaśnia ks. Pitoniak.
W Ziemi Obiecanej nie ma stagnacji. Tu wciąż toczy się batalia o to, kto będzie nią władał. Na razie wielomilionowe, bezzwrotne dotacje, jakie spływają do Izraela z USA, wyraźnie wskazują na faworyta tej konfrontacji. Czy to jednak znaczy, że agresja muzułmanów jest usprawiedliwiona? - Mamy mały klasztor w miejscowości związanej z Łazarzem. Mieszkają w nim dwaj bracia: jeden z Polski, a drugi z Ghany. Cała lokalna społeczność to muzułmanie, którzy innowierców nie akceptują. Gdy są w dobrych humorach, to tylko plują w naszych braci, a gdy w złych, to rzucają w nich kamieniami - mówi o. Pudełko, jasno dając do zrozumienia, że niektórych Arabów nawet nie warto żałować.

Zobaczyć Jezusa

Śladów obecności Syna Bożego jest w Ziemi Świętej dużo i niedużo zarazem. Tych wzniesionych ręką ludzką praktycznie już nie ma. W Nazarecie pozostały ruiny Jego rodzinnego domu, w Kafarnaum zewnętrzne ściany synagogi i fundamenty domu św. Piotra, zaś w Jerozolimie przestrzeń wzgórza świątynnego, na którym dumnie prezentowała się świątynia Salomona. Materialne budowle pamiętające Mesjasza zniszczył czas i najeźdźcy. Zachowały się za to skały, z których Chrystus przemawiał, jezioro Genezaret - po którym kroczył, rzeka Jordan - w której przyjął chrzest oraz Golgota - na której umarł i z której po trzech dniach zmartwychwstał. We wszystkich tych miejscach pełno jest bazylik, kościołów i kaplic, które przypominają o czynach, cudach i słowach Zbawiciela. To w nich wielojęzyczna rzesza pielgrzymów wielbi Zbawiciela, modli się i wspomina chwilę, w której Słowo stało się Ciałem. Bez tego tłumu większość z tych świątyń trzeba byłoby zamknąć lub sprzedać. Miejscowi chrześcijanie, których z racji niepewnej sytuacji politycznej i religijnej z roku na rok ubywa, z pewnością nie byliby w stanie ich utrzymać. Żeby mieć jednak co zachować, trzeba to stale nawiedzać. W przeciwnym razie z materialnej spuścizny po Jezusie pozostaną nam jedynie palestyńskie krajobrazy.

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bratanek Józefa Ulmy o wujku: miał głęboką wiarę, silny moralny kręgosłup i niezależność myśli

2024-03-24 08:43

[ TEMATY ]

Ulmowie

Zbiory krewnych rodziny Ulmów

Wiktoria i Józef Ulmowie

Wiktoria i Józef Ulmowie

Bratanek błogosławionego Józefa Ulmy, Jerzy Ulma, opisał swojego wujka jako mężczyznę głębokiej wiary, którego cechował mocny kręgosłup moralny i niezależność myśli. O ciotce, Wiktorii Ulmie powiedział, że była kobietą niezwykle energiczną i pełną pasji.

W niedzielę przypada 80. rocznica śmierci Józefa i Wiktorii Ulmów oraz ich dzieci. Zostali oni zamordowani przez Niemców 24 marca 1944 r. za ratowanie Żydów, których Niemcy zabili jako pierwszych.

CZYTAJ DALEJ

Gorzkie Żale to od ponad trzech wieków jedno z najpopularniejszych nabożeństw pasyjnych w Polsce

2024-03-28 20:27

[ TEMATY ]

Gorzkie żale

Grób Pański

Karol Porwich/Niedziela

Adoracja przy Ciemnicy czy Grobie Pańskim to ostatnie szanse na wyśpiewanie Gorzkich Żali. To polskie nabożeństwo powstałe w 1707 r. wciąż cieszy się dużą popularnością. Tekst i melodia Gorzkich Żali pomagają wiernym kontemplować mękę Jezusa i towarzyszyć Mu, jak Maryja.

Autorem tekstu i struktury Gorzkich Żali jest ks. Wawrzyniec Benik ze zgromadzenia księży misjonarzy świętego Wincentego à Paulo. Pierwszy raz to pasyjne nabożeństwo wyśpiewało Bractwo Świętego Rocha w 13 marca 1707 r. w warszawskim kościele Świętego Krzyża i w szybkim tempie zyskało popularność w Warszawie, a potem w całej Polsce.

CZYTAJ DALEJ

W TVP1 premiera filmu dokumentalnego „Wojtyłowie. Drogi do świętości”

2024-03-29 11:11

[ TEMATY ]

film

TVP

„Wojtyłowie. Drogi do świętości” to dokument opowiadający historię rodziny, z której wywodzi się Karol Wojtyła. Prezentując sylwetki członków rodziny Wojtyłów film ukazuje, jak ważna jest rodzina. W dokumencie autorstwa Piotra Kota i Mileny Kindziuk wystąpili m.in. kard. Stanisław Dziwisz, Ewa Czaicka, Jan Wojtyła. Premiera - 30 marca o 10:35 w TVP1.

Dokument opowiada historię rodziny, z której wywodzi się wyjątkowy człowiek, wielki Papież i późniejszy święty. Prezentując sylwetki członków rodziny Wojtyłów film ukazuje, jak ważna jest rodzina. Głęboka więź powstaje dzięki zaufaniu i prawdzie, a wszystko zanurzone i przesycone jest miłością. Rodzina Wojtyłów uczy, że pozytywne związki i relacje kształtują całe nasze życie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję