Ks. Łukasz Romańczuk: Jak wspominasz swoje pierwsze lednickie spotkanie?
Ks. Krzysztof Wojtaś: Pierwszy raz na Lednicy byłem w 2002 roku i już wtedy zakochałem się w tym miejscu. Pozornie mogłoby się wydawać, jak można zakochać się w polu z metalową rybą, ale to właśnie tam zobaczyłem mnóstwo ludzi, którzy kochają Jezusa i jego Kościół. Od tamtego momentu uczestniczyłem w każdym spotkaniu. Później już jako ksiądz byłem również na Lednicy Seniora.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ks. Łukasz Romańczuk: Odkąd pamiętam, zawsze było widać twoje "związanie" z tym miejscem. Jak Lednica miała wpływ na twoje powołanie kapłańskie?
Ks.Krzysztof Wojtaś: Kiedy w 2007 roku po maturze pojechałem na Spotkanie, to właśnie tam zapadła decyzja, że złożę dokumenty do seminarium. W czasie wakacji, kiedy byłem w seminarium, jeździłem na rekolekcje dla młodych prowadzone przez ojca Jana Górę, charyzmatycznego dominikanina. Wtedy też poznałem go osobiście. Patrząc na niego, naprawdę można było uczyć się duchowego ojcostwa.
Archiwum prywatne ks. Krzysztofa Wojtasia
Ks. Łukasz Romańczuk: Co takiego jest w Lednicy, że wciąż tam wracasz?
Ks. Krzysztof Wojtaś: Jako ksiądz zawsze wracałem do tego miejsca, żeby usłyszeć i odczuć miłość. Zawsze ceniłem sobie słowa ojca Jana: "Kocham Was" kiedy mówił je do młodych a jeszcze bardziej kiedy mówił je do księży. Najbardziej wzruszające dla mnie momenty spotkania to spowiedzi. Zarówno jako młodego chłopaka, a później jeszcze bardziej jako księdza. Drugim takim momentem jest procesja kapłanów do ołtarza - jak nas jest wielu - i wtedy ojciec Jan zawsze krzyczał to: Kocham Was. Często wracam do nagrania procesji z Lednicy 2015, kiedy to ostatni raz słyszeliśmy te słowa. I trzeci kulminacyjny moment wybór Chrystua - procesja z Najświętszym Sakramentem. Chrystus niesiony przez całe pola w 3-metrowej monstrancji w głośnikach delikatna melodia grana na skrzypcach, tysiące młodych osób wokoło a ja mam wrażenie, że jestem z Jezusem sam na sam.
Reklama
Po śmierci ojca Jana dzieło Lednicy jest kontynuowane przez ojca Wojciecha Prusa i ojca Wojciecha Surówkę. Spotkanie ma od lat te samą formę: Koronka do Bożego miłosierdzia, konferencja, nabożeństwo nawiązujące do danego roku (temat spotkania), Eucharystia, Godzina Jana Pawła II, adoracja Najświętszego Sakramentu zakończona wyborem Chrystusa. Przypieczętowaniem całego Spotkania było przejście przez Bramę III Tysiąclecia. Jednak pandemia sprawiła, że Lednickie Spotkanie musi się odbyć 2 raz w formie on-line.
Archiwum prywatne ks. Krzysztofa Wojtasia
Spowiedź na Polach Lednickich
Ks. Łukasz Romańczuk: Czy masz osobiste wspomnienie z śp. o. Janem Górą?
Ks. Krzysztof Wojtaś: Kiedy przyszedł czas pisania pracy magisterskiej, postanowiłem, że napiszę na temat: „Fenomenu Ogólnopolskich Spotkań Młodych nad Jeziorem Lednickim”. Pojechałem do Ośrodka nad Lednicą do ojca Jana i tam napisałem połowę pracy. Rozmawialiśmy do późnych godzin, ojciec Jan opowiadał o początkach o Hermanicach, Jamnej i o powstawaniu Lednicy. Wskazał mi również inne osoby m.in. p. Annę Boryskę, która projektowała bramę III Tysiąclecia (Bramę Rybę). Z nią również miałem przyjemność się spotkać osobiście. Jako młody człowiek miałem inne spojrzenie na Lednicę - uderzał mnie entuzjazm moich rówieśników. Jako ksiądz również uczestniczyłem w rekolekcje organizowanych przez ojca Jana, a potem jego następców. Była to okazja, żeby lepiej poznać ojców dominikanów czy innych księży z całej Polski, którzy żyją Lednicą na co dzień. Znajomości, które są trwałe i zawsze czekamy na następnego spotkania. Dlatego też kiedy mam wolną chwilę, to wracam do tego wspaniałego miejsca. Jak mawiał Ojciec Jan: "Tutaj Mieszko wybrał Chrystusa. Tutaj zaczęła się Polska. Tutaj młodzi również wybierają Chrystusa, idąc w przyszłość!"
Archiwum prywatne ks. Krzysztofa Wojtasia
Zdjęcie zrobione w czasie rekolekcji