Reklama

Kościół

Warszawska Pielgrzymka Piesza 310. raz ruszyła na Jasną Górę

– W pielgrzymowaniu stawiacie sobie te pytania, na które w codziennym życiu może nie ma czasu, może ochoty. Pytania podstawowe: po co żyję, po co jestem, po co mnie Pan Bóg stworzył, i jakie to ma konsekwencje w codziennym życiu - mówił do pielgrzymów kard. Kazimierz Nycz podczas porannej Mszy w paulińskim kościele Ducha Świętego. W święto Przemienia Pańskiego z Sanktuarium Jasnogórskiej Matki Życia Kościoła w Warszawie wyruszyła na pątniczy szlak 310. Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Warszawski metropolita nawiązał do rozpoczynających się dziś rekolekcji „Beatyfikacja 33”, realizowanych w całej Polsce z okazji zbliżającej się beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego i matki Róży Czackiej: „Tylko z pozoru te trwające 33 dni rekolekcje wyglądają groźnie, ale w praktyce jest to po prostu zaproszenie do pewnej dłuższej, towarzyszącej naszemu codziennemu dniowi refleksji wokół Ewangelii i tych dwojga nowych błogosławionych. Wszystkich mających chęć włączyć się w te rekolekcje, czy w parafiach, czy indywidualnie za pośrednictwem Internetu, serdecznie do tego zapraszam”.

– Rozpoczynacie tegoroczną pielgrzymkę w małych strugach deszczu. Jeśli pamięć mnie nie myli, odprawiam dla Was Mszę 15 raz i zawsze odprawialiśmy na zewnątrz, na tzw. mazowieckim dworze. Tym razem odprawiamy w kościele, ale ufam, że ten niewielki deszcz, który rozpoczyna tę pielgrzymkę, ustanie, i będziecie mogli przejść w tym roku ku pogłębieniu waszych serc i dusz aż do Częstochowy w ładnej pogodzie, czego wam życzę i o to też się podczas tej Mszy świętej modlimy – powiedział do pielgrzymów kard. Nycz.

Podziel się cytatem

Reklama

W kazaniu hierarcha zwrócił uwagę na duchowość pielgrzyma. „Wydaje się, że nie ma w tym nic nadzwyczajnego, bo całe życie ludzkie jest jedną wielką pielgrzymką do Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Są takie momenty, kiedy w rozgardiaszu naszego życia o tym zapominamy. Zapominamy, bo jesteśmy przemęczeni, zajęci, mamy inne sprawy i mamy wrażenie, jakbyśmy mieli na tym świecie żyć zawsze. Przychodzą jednak takie chwile, kiedy człowiek staje wobec sytuacji granicznych i wtedy sobie uświadamia, że jego życie nie jest wieczne tu, na ziemi, że jego życie jest pielgrzymką. Takim momentem jest też niewątpliwie te kilka dni, kiedy wychodzicie ze swoich codziennych zajęć, po to, by iść w wielkim pielgrzymowaniu i stawiać sobie te pytania, na które w codziennym życiu może nie ma czasu, może ochoty. Postawić sobie pytania podstawowe – po co żyję, po co jestem, po co mnie Pan Bóg stworzył, i jakie to ma konsekwencje w codziennym życiu” – mówił kard. Nycz.

Reklama

Nawiązując do dzisiejszej Ewangelii o Przemienieniu Pańskim wskazał, że wydarzenie na górze Tabor miało miejsce podczas ostatniej pielgrzymki Pana Jezusa do Jerozolimy. „To była ta pielgrzymka Jezusowa, której celem w Jerozolimie był krzyż. Jego śmierć na krzyżu za zbawienie człowieka. I wiedział Pan Jezus, że i modlitwa w Ogrójcu i krzyż będą dla niego trudne, ale wiedział też doskonale, że to będzie trudne dla Apostołów, którzy szli za Nim przez trzy lata, czasem trochę z zewnętrznych motywów. Dlatego, że czynił cuda, był wielki, tłumy chodziły za Nim, liczyli na ziemskie królestwo. Dlatego w środku tego pielgrzymowania do Jerozolimy bierze apostołów na górę Tabor, gdzie wobec nich przemienia siebie, ukazując się jako Zmartwychwstały Pan, by ich umocnić w drodze i tej ostatniej pielgrzymce, staniu pod krzyżem i tym wszystkim, co się miało wydarzyć w święto Paschy”.

Reklama

- Jan, jeden z tej trójki na górze Tabor, wytrwał do końca pod krzyżem. Św. Piotr miał kłopoty, bo zamiast na łaskę Boga liczył na swoje siły. I trzeba było wielu nawróceń, by do Pana wrócił i został pierwszym z Apostołów. Wiemy też, że podobnie owocna dzięki łasce Boga była droga św. Jakuba. To jest dla nas przestroga, wskazująca, że nie naszymi siłami się zbawiamy, tylko Bóg nas zbawia. Pan Bóg daje łaskę przemienienia naszego życia tak, byśmy mogli oglądać Boga twarzą w twarz, i byśmy mogli powiedzieć: Panie, dobrze nam tu być – wskazał kaznodzieja.

Reklama

Tegoroczne hasło pielgrzymki brzmi: „Józef – Mąż Maryi” – w 150. rocznicę ogłoszenia św. Józefa Patronem Kościoła Powszechnego. Jest to także rok beatyfikacji Sługi Bożego ks. kard. Stefana Wyszyńskiego, który przez wiele lat błogosławił pątnikom warszawskim w czasie wyjścia pielgrzymki i witał ich w progach Jasnej Góry.

Organizatorzy zapewniają, że podczas pielgrzymki będą przestrzegane wytyczne opracowane przez GIS.

Ojcowie paulini zapraszają także do duchowego przeżywania czasu pielgrzymki i uczestnictwa w nowennie przed uroczystością Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, która będzie trwać 9 dni: od 6 do 15 sierpnia 2021 r. w Sanktuarium Jasnogórskiej Matki Życia, ul. Długa 3 na Starym Mieście w Warszawie. Nowennę „Ufność i Nadzieja” poprowadzi o. Samuel Karwacki, paulin z Krakowa. W programie: o 16.15 – nabożeństwo różańcowe, o 17.00 – Msza św. z kazaniem maryjnym, po niej Apel jasnogórski.

– Niech wstawiennictwo św. Józefa – męża Maryi, skutecznie i bezpiecznie poprowadzi do miejsca, do którego, jak śpiewamy w jednej z pieśni: „gdzie powracać każdy chce, gdzie króluje Jej oblicze, na Nim cięte rysy dwie” – zachęca o. Krzysztof Wendlik, kierownik 310. WPP.

Bieżące informacje dotyczące przygotowań 310. WPP można monitorować na stronie internetowej www.warszawa.paulini.pl oraz na profilu FB – pielgrzymkawarszawska.

2021-08-06 11:08

Ocena: +4 -3

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Rowerem do najukochańszej Matki

Niedziela szczecińsko-kamieńska 31/2015, str. 2

[ TEMATY ]

pielgrzymka

Jacek Smoliński

Pamiątkowa fotografia

Pamiątkowa fotografia

To już po raz 24. pielgrzymi Szczecińskiej Pielgrzymki Rowerowej z archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej oraz różnych regionów Polski podążali rowerem do Matki Bożej Częstochowskiej. Pielgrzymka odbyła się w dniach 6-12 lipca 2015 r.

Pielgrzymi przyjeżdżali pociągiem z rodzinami i ze swoimi rowerami do Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii im. św. Brata Alberta w Szczecinie, aby z tego miejsca wyruszyć do Częstochowy. Najmłodszą uczestniczką rowerowej pielgrzymki była czternastomiesięczna Zosia, która jechała z pięciorgiem rodzeństwa oraz rodzicami Małgosią i Sebastianem Świłpą – głównym organizatorem, który będąc jeszcze uczniem Technikum Budowy Okrętów wraz z kolegą Jackiem Prętkim w lipcu 1992 r. po raz pierwszy ruszyli rowerami do Częstochowy.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Stań przed Bogiem taki, jaki jesteś

2024-04-24 19:51

Marzena Cyfert

O. Wojciech Kowalski, jezuita

O. Wojciech Kowalski, jezuita

W uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski, wrocławscy dominikanie obchodzą uroczystość odpustową kościoła i klasztoru.

Słowo Boże podczas koncelebrowanej uroczystej Eucharystii wygłosił jezuita o. Wojciech Kowalski. Rozpoczął od pytania: Co w takim dniu może nam powiedzieć św. Wojciech?

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję