Reklama

Świadectwa

Mam wsparcie z góry

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

PATRYK ZAŁĘCZNY: - Czym obecnie zajmuje się srebrny medalista z Pekinu - Paweł Rańda - odnoszący także liczne sukcesy na Mistrzostwach Świata i Europy? Gdzie aktualnie możemy podziwiać twoje występy?

PAWEŁ RAŃDA: - Większość czasu po sezonie spędzam na wrocławskim Sępolnie, ale jestem dość aktywnym człowiekiem i dużo podróżuję, dlatego tak naprawdę spotkać można mnie wszędzie. W dalszym ciągu staram sie pozbierać po niepowodzeniu w Londynie, gdzie jechaliśmy po medal, po zwycięstwo, ale nie udało się. Cechą sportowców jest to, że raz wygrywają, raz przegrywają, ale nigdy się nie poddają.

- Liczne wyjazdy, ciągły brak czasu dla siebie, dla rodziny, dla bliskich - to codzienność każdego sportowca, jak Ty sobie z tym radzisz?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Bliskich osób zawsze mi brakuje, a szczególnie na początku każdego sezonu, kiedy zaczynają się obozy. Mój system treningowy to 3 tygodnie, później 5 dni przerwy zazwyczaj od grudnia do września. Nie tylko mi było ciężko, ale także mojej rodzinie, ale najtrudniej mojej żonie, która tak naprawdę wychowuje dwóch naszych synów. Wychować dwóch chłopaków nie jest łatwo. Ja jestem głową rodziny, a niejednokrotnie w ważnych momentach mnie nie było i nie mogłem pomóc.

- Może nie każdy wie, że przez wiele lat byłeś ministrantem - jak udawało Ci się łączyć ministranturę z licznymi treningami, obozami i wyjazdami?

- Gdy byłem w domu we Wrocławiu, udawało mi się łączyć treningi ze służbą przy ołtarzu. Gorzej było, kiedy wyjeżdżałem na obóz. Ale to nie był duży problem, ponieważ nie trzeba służyć do Mszy św., a można przecież w niej uczestniczyć. Najważniejszą sprawą jest dobra organizacja dnia. Każdy się przekona, że tak naprawdę na wszystko w życiu jest czas, tylko trzeba go odpowiednio zagospodarować. Kiedy byłem początkującym ministrantem i początkującym zawodnikiem, to na 6.30 szedłem do kościoła i służyłem do Mszy św., później szedłem do szkoły i po zajęciach na trening. Wieczorem odrabiałem lekcje. Cały dzień miałem wypełniony.

Reklama

- Czyli jednak jeśli ktoś naprawdę chce, to czas znajdzie na wiele rzeczy.

- Dokładnie tak, to nie jest nic nadzwyczajnego. My czasami zapominamy, że w życiu najważniejsze jest wartościowanie, ustalenie pewnej hierarchii, co najpierw, co potem. Takie postawienie sprawy, pomoże nam w życiu.

- To chyba też jest pewnego rodzaju cegiełka do sukcesu, jeśli nasz czas jest wypełniony po brzegi i nie ma w nim miejsca na zbędne czynności.

- Oczywiście, gdyż jeśli chcemy coś osiągnąć, to zawsze się czemuś poświęcamy, a te poświęcenia to kolejny krok do założonego przez nas celu. Poranna Msza św., lekcje w szkole i treningi - to wszystko nauczyło mnie przede wszystkim systematyczności, czyli tej wartości, która w życiu jest bardzo ważna. Dla mnie nie miało znaczenia, czy jest piątek czy sobota, wstawałem rano i zawsze wykonywałem te same czynności, ale dzięki temu udało mi się osiągnąć sukces. Dziś też, rano wstaje, idę do pracy, a po pracy jestem potrzebny swoim dzieciom, dlatego też w międzyczasie muszę znaleźć czas na treningi. W dorosłym życiu ta nabyta systematyczność także przynosi efekty. Dzieci zawsze mogą na mnie liczyć, chodzę z nimi do kościoła, gram w piłkę i uczę ich wielu czynności. Ważne jest dobre rozplanowanie dnia. Zamiast siedzieć przed telewizorem, wolę ten czas poświęcić swoim bliskim.

- Co Cię tak naprawdę najbardziej motywowało w chwilach zwątpienia, kiedy już nie było sił, wszystkiego miałeś dosyć? Czy czułeś, że ktoś z góry na Ciebie patrzy i dodaje otuchy?

- Pytany, czy mam to wsparcie z góry, odpowiadam, że tak. Dlatego patrzyłem w niebo po naszym występie w Pekinie, bo wierzę, że moi najbliżsi, którzy odeszli, patrzą na mnie z góry. A to łączenie to jest przecież wiara w Pana Boga i odczuwanie Jego pomocy.

* * *

Paweł Rafał Rańda - urodzony 20 marca 1979 r. we Wrocławiu - polski wioślarz, wicemistrz olimpijski z Pekinu, brązowy medalista mistrzostw świata, zawodnik AZS Politechnika Wrocławska

2012-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Anita Włodarczyk: Wierzę w Boga, kocham Go, jestem Mu oddana

Anita Włodarczyk po raz trzeci z rzędu zdobyła olimpijskie złoto w rzucie młotem. Po odebraniu najcenniejszego krążka powiedziała, że jest ambitna i jeśli zdrowie pozwoli, to za trzy lata wystartuje też w Paryżu. W przeszłości Włodarczyk przyznawała, że po każdym sezonie pojawia się na Jasnej Górze, by – jak mówiła – przed Obrazem Matki Boskiej Częstochowskiej podziękować Panu Bogu i Jego Matce.

Anita Włodarczyk przechodzi do historii światowego sportu. W Japonii wywalczyła złoto i trzeci raz z rzędu została mistrzynią olimpijską.

CZYTAJ DALEJ

Świadectwo Raymonda Nadera: naznaczony przez św. Szarbela

2024-05-10 13:22

[ TEMATY ]

Raymond Nader

Karol Porwich/Niedziela

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

Raymond Nader pokazuje ślad, który zostawił mu na ręce św. Szarbel

W Duszpasterstwie Akademickim Emaus w Częstochowie miało miejsce niezwykłe wydarzenie. Raymond Nader, który przeżył niezwykłe doświadczenie mistyczne w pustelni, w której ostatnie lata spędził św. Szarbel, podzielił się swoim świadectwem.

Raymond Nader jest chrześcijaninem maronitą, ojcem trójki dzieci, który doświadczył widzeń św. Szarbela. Na początku spotkania Raymond Nader podzielił się historią swojego życia. – Przed rozpoczęciem studiów byłem żołnierzem, walczyłem na wojnie. Zdecydowałem o rozpoczęciu studiów, by tam zrozumieć istotę istnienia świata. Uzyskałem dyplom z inżynierii elektromechanicznej. Po studiach wyjechałem z Libanu do Wielkiej Brytanii, by tam specjalizować się w fizyce jądrowej – tak zaczął swoją opowieść Libańczyk.

CZYTAJ DALEJ

Ukraina: papieska korona dla Matki Bożej w Fastowie

2024-05-12 15:33

Grażyna Kołek

W przededniu rocznicy objawień fatimskich papieską koronę otrzymała figura Matki Bożej w Fastowie. W tym ukraińskim mieście leżącym nieopodal Kijowa działa dominikański Dom św. Marcina de Porres, stanowiący jeden z największych hubów humanitarnych w tym ogarniętym wojną kraju. Maryjna figura powstała dwa lata po objawieniach w Fatimie i przechowywana jest w miejscowym kościele Podwyższenia Krzyża Świętego, ważnym punkcie modlitwy o pokój na Ukrainie.

Odpowiedzialnym za funkcjonowanie ośrodka w Fastowie jest ukraiński dominikanin ojciec Mykhaiło Romaniw, który współpracuje z całą rzeszą świeckich wolontariuszy. „Pomysł koronacji wziął się stąd, że nasz parafianin, pan Aleksander Łysenko, na jednej ze stron antykwarycznych znalazł figurę Matki Bożej Fatimskiej. Figura jest drewniana, ma 120 centymetrów wysokości. Pochodzi z Fatimy i została wyprodukowana w 1919 roku. To nas bardzo zainteresowało” - mówi Radiu Watykańskiemu ojciec Romaniw. Jak podkreśla, „drugą ważną rzeczą było to, że Matka Boża Fatimska właśnie w tym kontekście wojny prosiła o to, aby się modlić za Rosję. To jest bardzo ważne i od zawsze pamiętałem, iż żadne inne objawienie nigdy nie mówi o Rosji”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję