Reklama

Wspaniale widzieć, jak własne dziecko doskonale się rozwija

Niedziela podlaska 9/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Dariusz Frydrych: - 10 lat Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni Środowisku” za nami. 6 lutego zostały wręczone nagrody laureatom jubileuszowej edycji. Czy konkurs z perspektywy tych 10 lat spełnił Pańskie oczekiwania?

Krzysztof Masiuk: - 10 lat temu Polska była w zupełnie innym miejscu. Byliśmy postrzegani w świecie jako naród brudasów i tak prawdę powiedziawszy nie było to całkiem abstrakcyjne stwierdzenie. Niestety, lata PRL-u miały tu swój wielki udział. Wszystko było wspólne, więc niczyje. A kto szanuje w Polsce niczyją własność? I tu był główny problem. „Walczyliśmy” o realizacje planów 5-letnich, o budowę wielkich budów socjalizmu etc., zapominając o ziemi i środowisku, w którym żyliśmy. Kto się przejmował w tych czasach ściekami, zapyleniem czy niską emisją? Nikt. Trudno więc się było dziwić osobom z „tamtego” świata, że tak nas widzieli i postrzegali. Po ustanowieniu samorządu terytorialnego na barki gmin spadł obowiązek poprawy stanu środowiska naturalnego. Kiedy w końcu lat 90. wróciłem do Polski po mojej długiej emigracji, byłem szczerze zaskoczony. Polska nie zasługiwała na taki obraz w świecie. Postanowiłem zrealizować konkurs, który nagradzałby najlepszych i byłby dla nich nagrodą za poniesiony trud oraz ryzyko. Bo choć ekologia od lat jest języczkiem u wagi i jest modna, to na gminnym „podwórku” niewspółmiernie lepszym posunięciem było zbudowanie drogi czy chodnika. Bo to zauważył i nagrodził elektorat, a nie inwestycje, najczęściej w ziemi, których nie widać, a obciążają jeszcze budżet mieszkańca. Myślę, że jako pomysłodawca Narodowego Konkursu Ekologicznego „Przyjaźni Środowisku” jestem szczęśliwy, bo wspaniale jest widzieć, jak własne dziecko doskonale się rozwija.

- Jak Pan ocenia inwestycje ekologiczne zrealizowane w Polsce na przestrzeni tych 10 lat na podstawie wniosków nadesłanych do konkursu?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Polska zrobiła wielki skok. Z państwa zapóźnionego w początku lat 90. minionego stulecia do państwa będącego animatorem wieku ciekawych rozwiązań ekologicznych i nazwanego przez jednego ze znanych szwedzkich ekologów „zielonym tygrysem Europy”. Wystarczy powiedzieć, że poprawiła się jakość większości polskich rzek. Jest szansa, że w krótkim czasie królowa naszych rzek - Wisła będzie rzeką taką jak przed stu laty. W której będzie można bez obaw kąpać się i w której będziemy łowić najlepsze ryby. Aby zobaczyć skalę tego, co zrobiliśmy, wystarczy pojechać na Śląsk do Łazisk. Kiedyś zalegał tam smog. Był on wynikiem emisji z kominów elektrowni, huty i nieugaszonej od lat hałdy pokopalnianej. Dziś to już tylko wspomnienie, a dymiąca kiedyś hałda prawdopodobnie będzie jedną z atrakcji rekreacyjnych Łazisk. Nieopodal Łazisk są Tychy - miasto przemysłowe. Jak wiele polskich miast borykało się z niską emisją powstałą ze spalania węgla w piecach domowych. Dziś Tychy mają naprawdę dobre powietrze, bo staraniem samorządu znaleziono pieniądze i w 1600 domach dokonano wymiany starych pieców węglowych na piece retortowe. Takich przykładów w polskich samorządach jest wiele. Podobnie znaczącymi osiągnięciami i inwestycjami może pochwalić się Polski przemysł. Wspomniane Łaziska są doskonałym przykładem, ale nie tylko. W tym roku laureatem konkursu jest spółka ENERGOBALTIC, która zajmuje się zagospodarowaniem gazu odpadowego z morskich platform wydobywających ropę naftową z dna Morza Bałtyckiego i przerabianiem go do dalszego wykorzystania.

- Czyli jest świetnie?

- To jest przewrotne stwierdzenie. Powiem tak, jest na tyle dobrze, że możemy bez żadnych kompleksów spojrzeć w oczy naszym partnerom z Unii Europejskiej, i to nie tylko tej „nowej”. Ale przed nami wciąż wiele czekających inwestycji i zadań. Bo w końcu nie powinniśmy równać do ekologicznych średniaków, takich jak Hiszpania, Włochy czy Grecja, ale do pierwszej ligi, czyli Szwecji, Norwegii, Austrii. Ale do nich dzieli nas przestrzeń kosmiczna, i to nie w środkach przeznaczanych na inwestycje, ale w mentalności pozostającej w głowach Polaków w spadku po PRL-u.

Reklama

- W jakich dziedzinach, według Pana, czekają nas teraz największe inwestycje?

- Myślę, że w gospodarce odpadami. Mamy dramatycznie niski procent przesortowanych odpadów. Jeśli tego nie poprawimy, będziemy płacić kary do kasy unijnej. Drugą dziedziną są odnawialne źródła energii. Zgodziliśmy się, przystępując do Unii Europejskiej, na abstrakcyjny udział odnawialnych źródeł energii w ogólnym bilansie energetycznym kraju. Według mnie, nie jesteśmy w stanie tego zrealizować. A to znów oznacza kary. Trzecią dziedziną - choć jest niezwiązana teoretycznie z ekologią, to jednak ja ją łączę - jest energetyka albo raczej dywersyfikacja naszych źródeł energetycznych. Polska leży na ciepłych źródłach i skałach. Powinniśmy natychmiast uruchomić narodowy program geotermalny, który pozwoliłby Polsce uniezależnić się od naszego wschodniego sąsiada. Przykład stycznia pokazał nam dobitnie, w jaki stopniu Europa - w tym i Polska - jest uzależniona energetycznie od Rosji i jakie to niesie konsekwencje.

- W tym roku jednym z laureatów edycji została diecezja drohiczyńska. Co spowodowało, że Narodowa Rada Ekologiczna oceniająca wnioski konkursowe dostrzegła tę najmłodszą polską diecezję, leżącą na dodatek na najbiedniejszych terenach?

- W Narodowym Konkursie Ekologicznym „Przyjaźni Środowisku” staramy się oceniać nie skalę zaangażowanych środków czy też wielkość podmiotu, ale kompleksowość rozwiązań, nowatorstwo czy też wpływ inwestycji na region i poprawę stanu środowiska naturalnego. Diecezja drohiczyńska oraz działalność jej ordynariusza bp. Antoniego Dydycza znalazła uznanie z uwagi na kompleksowość inwestycji oraz przykład do zastosowania zarówno dla innych obiektów publicznych, jak i przeciętnego Kowalskiego. Diecezja ujęła nas właśnie tym, że choć najmłodsza i najmniejsza, to jednak stara się aktywnie włączać w zachowanie piękna podlaskiego krajobrazu. Nie bez znaczenia były inicjatywy edukacyjne podejmowane przez diecezję oraz zaangażowanie samego Księdza Biskupa.

- Jest Pan członkiem Rady Nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej - instytucji finansującej proekologiczne inwestycje i pośredniczącej w przekazywaniu środków unijnych. Od przystąpienia Polski do UE mówi się cały czas o wielkich pieniądzach, które otrzymamy m.in. na środowisko. Na ile są to szanse, a na ile realne możliwości pozyskania środków na modernizację i tworzenie infrastruktury środowiskowej przez samorządy i firmy?

- Myślę, że wykorzystanie środków unijnych jest pochodną starań samych zainteresowanych oraz zależy od przygotowania i mobilności instytucji wdrażających. Narosło wokół środków unijnych wiele mitów i baśni, z akcentem na te drugie. Wiedza zainteresowanych o środkach jest niska, co wynika z braku wiedzy, niedostatecznej liczby dobrych szkoleń oraz, lub raczej zwłaszcza, z braku zainteresowania mediów, które kształtują świadomość przeciętnego Kowalskiego. Nie ma też co ukrywać, Polska nie jest jednorodna. Mamy samorządy, jak i firmy „A”, „B”, „C” i „D”. Podlasie m.in. należy do Polski „C”, tzn. duża liczba samorządów i firm nie wykorzystuje dostępnych możliwości zewnętrznych do sfinansowania potrzebnych inwestycji. Ale na nasze nieszczęście Podlasie nie jest odosobnione. Uważam, że są gorsze regiony, które kwalifikuję do Polski „D”, charakteryzujące się filozofią 3*nie, tzn. nie potrafię, nie chcę i nie mam ochoty. Jeszcze gorzej wygląda to wśród przedsiębiorstw.

- Jako człowiek reprezentujący najważniejszą instytucję finansującą ochronę środowiska, czy uważa Pan, że ogólnoświatowy kryzys dotknie lub wpłynie niekorzystnie na inwestycje w polskiej ekologii?

- Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej ma własne zasoby finansowe, z których są finansowane przedsięwzięcia proekologiczne. Mniej obawiam się tutaj o realizację inwestycji przez samorządy. Na pewno jednak kryzys, a o nim możemy już mówić, będzie miał wpływ na realizację inwestycji przez przedsiębiorstwa. Jest sprawą wiadomą, że kryzys pociąga za sobą konieczność „rezygnacji” z najmniej potrzebnych inwestycji, a nie ma co ukrywać, że inwestycje proekologiczne nie są w priorytetach firm tymi najistotniejszymi. Ponadto wiele firm szukało możliwości koofinansowania inwestycji z kredytów bankowych. Banki dziś żądają bardzo dużych zabezpieczeń. Myślę, że najbliższych kilka miesięcy pokaże, czy tempo wzrostu spadnie, czy też utrzyma się na zadowalającym poziomie.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp Galbas: Seminarium nie jest wytwórnią pereł, ale ich przekazicielem

2024-06-25 17:32

[ TEMATY ]

Abp Adrian Galbas

Episkopat News

- Seminarium nie jest wytwórnią pereł, ale ich przekazicielem - powiedział abp Adrian Galbas w homilii podczas Mszy sprawowanej na zakończenie roku formacyjnego w Wyższym Śląskiem Seminarium Duchownym w Katowicach. Nawiązując do postawy niewierności Asyryjczyków opisanej w 2 Księdze Królewskiej odniósł ją do współczesności. - Niewierność nie popłaca. Nie dlatego, że Bóg każe, tylko dlatego, że człowiek z powodu niewierności, małej codziennej, na skutek regularnego odpuszczania sobie, staje się coraz bardziej niewrażliwy i coraz bardziej niewdzięczny - mówił abp Galbas.

Alumnom śląskiego seminarium zwrócił uwagę, że każdy z nich „jest w sytuacji, w której większość myśli inaczej niż oni”. - Przez czas wakacji z tą sytuacją się spotkasz jeszcze częściej. I będziesz słyszał: odpuść, daj sobie sposób. Asyria jest silniejsza, pogaństwo jest silniejsze. Dowiesz się jak bardzo chrześcijaństwo, a zwłaszcza Kościół katolicki jest passe, na jak bardzo przegranej jest pozycji. Co zrobisz? To co Ezechiasz: tym bardziej pójdziesz przez Najświętszy Sakrament tam szukać wsparcia, czy odpuścisz!? - pytał hierarcha.

CZYTAJ DALEJ

Bp Jezierski wydał edykt ws. procesu beatyfikacyjnego "doktor Oli"

2024-06-25 12:43

[ TEMATY ]

Aleksandra Gabrysiak

Adobe Stock

Edykt zawiadamiający o inicjatywie rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego lek. med. Aleksandry Gabrysiak - „doktor Oli” - wydał biskup elbląski Jacek Jezierski. Wcześniej nihil obstat na prowadzenie procesu udzieliła Dykasteria Spraw Kanonizacyjnych. Pozytywną opinię wyraziła również Konferencja Episkopatu Polski.

Bp Jezierski w swoim edykcie przypomina sylwetkę "doktor Oli" - Aleksandry Gabrysiak - świeckiej konsekrowanej, lekarki, opiekunki chorych, działaczki społecznej a także adopcyjnej matki, zamordowanej wraz z córką przez jedną z osób, której udzieliła wsparcia.

CZYTAJ DALEJ

Paulini zapraszają na pielgrzymkowy szlak na Jasną Górę

2024-06-25 19:14

[ TEMATY ]

Jasna Góra

pielgrzymka

Karol Porwich/niedziela

- Jasna Góra nie ma wakacji - uśmiecha się rzecznik Sanktuarium o. Michał Bortnik i zapewnia, że paulini jak zawsze „z wielką gotowością otwierają drzwi Kaplicy Matki Bożej i bramy Jasnej Góry” przed „pątniczą rzeką”. Zakonnik podkreśla, że „po to tu jesteśmy, by ludzi prowadzić do Matki Najświętszej”. Paulini zapraszają na pielgrzymkowe szlaki, a te wiodą ze wszystkich zakątków Polski. Oprócz tych najbardziej tradycyjnych, sięgających początków istnienia częstochowskiego klasztoru, czyli pieszych, są i te dla rowerzystów, rolkowców czy pielgrzymów na koniach.

O. Bortnik zauważa, że patrząc na czerwcowe pielgrzymowanie, widać niejakie ożywienie. Są parafie, które po latach przerwy spowodowanej nie tylko pandemią, powracają do zwyczaju letnich „rekolekcji w drodze”. Teraz to specjalny czas dla Ślązaków. W czerwcu, a zwłaszcza lipcu nie ma prawie dnia, by na Jasną Górę nie przychodzili wierni z Górnego Śląska. Często jest to jeden dzień w drodze, jeden na Jasnej Górze i powrót pieszo. Niektórzy pozostają na Jasnej Górze nawet kilka dni. Do pielgrzymów pieszych dołączają wierni, którzy docierają autokarami, rowerami, a nawet biegiem.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję