Reklama

Św. Edyta Stein

Augusta Stein - Mama Edyty

Dębowe schody zaskrzypiały cicho. Choć ciemność nocy jeszcze na dobre nie ustąpiła, dla rodziny Steinów był to znak, że zaczyna się kolejny dzień. Domownicy dobrze rozpoznawali odgłosy ciężkich kroków matki. Augusta Stein, chcąc ogarnąć liczne obowiązki, każdego ranka wstawała jako pierwsza. Prowadzenie domu, troska o siódemkę dzieci i kierowanie przedsiębiorstwem wymagały wielkiej dyscypliny i poświęcenia. Augusta wierzyła jednak, że z Bożą pomocą jest w stanie udźwignąć wiele

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Początki

Reklama

Wszystko zaczęło się w Gliwicach. Augusta, czwarte z kolei dziecko Adelajdy i Salomona miała 9 lat, kiedy nadszedł pierwszy list, a potem kolejne. W nich młody kupiec, Zygfryd, odsłaniał stopniowo swoje plany względem młodej dziewczyny. Ostatecznie 12 lat później, Augusta z Courantów mając 21 lat zmienia nazwisko na Stein. Początkowo młodzi mieszkają na Górnym Śląsku, gdzie pomagają Steinom prowadzić przedsiębiorstwo opałowe. Tu, z roku na rok, ich rodzina powiększa się. Z czasem, z powodów rodzinnych nieporozumień, przenoszą się do Lublińca, do rodziców Augusty, przy pomocy których zamierzają otworzyć własny sklep. Augusta cały swój czas poświęca domowi i gromadce dzieci. Lubi też uprawiać warzywa i owoce, do których ma dobrą rękę. Ten zwyczaj przeniesie następnie do Wrocławia, gdzie w kierowanych przez nią składnicach drewna zawsze znajdzie miejsce, na niewielki ogródek. Niestety, prowadzony przez Zygfryda w Lublińcu interes nie rozwija się należycie. Rodzina zmuszona jest toczyć nieustanną walkę o byt materialny i korzystać z pomocy rodziców, co dla dumnej Augusty stanowi wielkie upokorzenie. Kiedy więc małżonkowie kolejny raz słuchają opowieści o dynamicznie rozwijającym się wielkim mieście, postanawiają zaryzykować. Ale problemy ekonomiczne nie są jedynymi powodami planowanej przeprowadzki. Wrocław, ogromna metropolia, w przeciwieństwie do małego Lublińca, w którym brakuje odpowiednich szkół, zapewnia możliwość połączenia wspólnego życia rodzinnego oraz należytej edukacji dla dzieci. A to dla obojga rodziców sprawa zasadnicza.

Życie w Śródmieściu

Reklama

We Wrocławiu Zygfryd wydzierżawia niedaleko od wynajętego przy ul. Dubois 29 mieszkania plac na przedsiębiorstwo opałowe (tuż obok dzisiejszych mostów mieszczańskich). Jednak podobnie jak w Lublińcu interes nie rozwija się, a dodatkowo obciążają go długi. W tym czasie życie przynosi Steinom sporo cierpienia, ale z ust Augusty nie słychać słowa skargi. Pochłonięta całkowicie siedmiorgiem dzieci bezgranicznie ufa mężowi, powierzając mu prowadzenie biznesu. Jednak najgorsze ma dopiero nadejść. W lipcowy dzień 1893 r. nadchodzi tragiczna wieść o nagłej śmierci Zygfryda. Augusta zostaje sama z gromadką dzieci w ogromnym mieście. Tuż po pogrzebie odbywa się rodzinna narada. Młoda wdowa milczy słuchając rad krewnych, aby zwinąć interes i żyć za pieniądze z wynajmu pokoi w zakupionym w tym celu mieszkaniu. Wie, że w ten sposób zawsze pozostanie na utrzymaniu rodziny. Jej duma i odpowiedzialność za potomstwo nie pozwalają skorzystać z zadeklarowanych pieniędzy. Kobieta, która niewiele zna się na handlu drewnem, podejmuje szalone wyzwanie. Postanawia przejąć zadłużone przedsiębiorstwo. Choć po ludzku boi się przyszłości, zna też swoje atuty. Pochodzi przecież z rodziny kupieckiej, wie doskonale na czym polega tzw. „robienie interesu”, posiada odwagę i zdecydowanie, a przede wszystkim umie obchodzić się z ludźmi. To realny kapitał zdobyty jeszcze w młodości. Pracy w rodzinie Courantów uczono od małego. Już jako czteroletnia dziewczynka Augusta wdrażana była do pomocy rodzicom w domu, przy sklepie i do robótek ręcznych, w których jako sześciolatka była prawdziwą mistrzynią, a które z czasem stały się jej ulubionym sposobem na odpoczynek. Praca towarzyszyła jej nieustannie, lubiła ją, i nie bała się podejmować kolejnych wyzwań. Dla nauki kolejnych umiejętności, m.in. prania, potrafiła już jako dziecko wstawać w środku nocy. To musiało zaprocentować… i z czasem wydało obfity owoc.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Samotna walka o byt

Reklama

Nim jednak nadejdzie dobrobyt, samotnej kobiecie nie łatwo jest wyżywić i przyodziać gromadkę dzieci. Heroiczną walkę Augusty o godny byt rodziny pokazują częste zmiany miejsca zamieszkania w tym okresie. Z ul. Dubois rodzina przenosi się na ul. Kurkową, a potem na Myśliwską, Henryka Pobożnego i Roosevelta, aby ostatecznie po wielu latach osiąść w zakupionej kamienicy przy ul. Nowowiejskiej 38. Nikt co prawda nie głoduje, ale jak wspomina Edyta, wszyscy przyzwyczajeni są do największej prostoty oraz oszczędności. „Sama [Augusta] poprzestawała prawie na niczym - napisze o niej później najmłodsza córka - O jej ubiór musiały się troszczyć córki. Najczęściej to, co było potrzebne, sprawiało się matce na urodziny, gdyż w przeciwnym razie zbyt się broniła przed przyjęciem czegoś nowego. A nawet wtedy czyniła nam wyrzuty, że wydaliśmy niepotrzebnie pieniądze”. Matce, obok zaspokojenia podstawowych potrzeb dzieci, szczególnie zależy na ich wykształceniu. Punkt honoru stanowi dla niej opłata czesnego za każde dziecko, a także finansowanie wszelkich wycieczek i składek. Kiedy warunki finansowe znacznie się poprawią, na prośbę Edyty matka zgodzi się na opłacenie koleżance semestru studiów (choć w rezultacie ta pomoc nie okaże się potrzebna), a jeszcze wcześniej, będąc w dużo trudniejszej sytuacji, pomoże siostrzenicom. Póki co całe dnie spędza na placu drzewnym, gdzie nie tylko zarządza firmą, ale kiedy jest potrzeba potrafi wdrapać się na wóz i w zawody z robotnikami zrzucać z niego ciężkie belki. Jej rzetelność i pracowitość z czasem przekładają się na liczną klientelę, która stale rozrasta się dzięki rozmachowi, z jakim prowadzi biznes. Po kilku latach Augusta uznawana jest w swym środowisku za najlepszego kupca w branży.

Budowa prawdziwego domu

Reklama

Zaangażowana w rozwój firmy Augusta nie zaniedbuje przy tym dzieci. Co więcej, zapracowanej i przemęczonej matce udaje się rzecz, która w normalnej sytuacji byłaby niemal niemożliwa. Buduje dom - rodzinę, w której na zawsze pozostanie niekwestionowanym autorytetem. To do niej w pierwszej kolejności będą się kierować dzieci po rozliczne rady, co ciekawe, nawet jako dorosłe osoby. Potrafiła zakorzenić w nich głębokie przywiązanie do rodziny. Ustawicznie zabiegała o jej jedność i wspólne przeżywanie radości i cierpień. Duża w tym zapewne zasługa jej rodzinnego gniazda, w którym wychowana została w wielkim szacunku do rodziców. Z lat jej młodości pochodzi opowieść o udanym skądinąd pobycie u wuja, który bardzo ją chwalił za pracowitość i nagradzał drogimi prezentami. Kiedy jednak źle się wyraził o jej rodzicach, swoją wizytę w jego domu natychmiast przerwała. Wiele o jakości rodzinnych więzi mówi też powtarzane przez Augustę, na okoliczność wizyt w Lublińcu, zdanie - „Jadę do domu”. Dość powiedzieć, że osiemdziesiąte urodziny swego ojca, Salomona, Augusta i jej bliscy obchodzili niezwykle uroczyście jako najważniejsze wydarzenie rodzinne. Kiedy więc jedna z jej synowych chciała określić prawnie należną jej rodzinie część majątku, matka, która całe życie poświęciła dzieciom, bardzo cierpiała z tego powodu. Ważnym elementem budowy domowej tożsamości Steinów było również kultywowanie pamięci o Zygfrydzie. Augusta bardzo kochała męża, o którym wypowiadała się zawsze tonem serdecznej miłości. Jeszcze wiele lat po jego nagłej śmierci dostrzec w niej było można ogromny ból po stracie najbliższej osoby. Sama nie wyszła powtórnie za mąż, a do końca swoich dni ubierała się w czarne suknie. Zawsze też podczas świąt w domu paliły się świece - symbol pamięci o ojcu.

Odpowiedzialna miłość

Swoje dzieci Augusta uczyła szacunku do autorytetów, poszanowania własnej godności, wpoiła w nie sprzeciw wobec kłamliwości, niepunktualności, wygórowanego mniemania o sobie, czy braku porządku. Choć w kręgach burżuazji żydowskiej często praktykowało się wówczas „podwójną moralność”, Augusta przeciwstawiała się jej. Była wtedy powszechnie krytykowana za swój idealizm, a krewni uznali ją za dziwaczkę. Za to jej pracę wychowawczą dostrzegali nauczyciele, którzy z podziwem wyrażali się o samotnej matce. Ona zaś, obok wymagań, daje dzieciom wiele wolności. Po lekcjach pozwala buszować po zakamarkach składnicy, zapowiadając - „Być posłusznym na słowo i nie przeszkadzać! Poza tym możecie robić, co chcecie”. Nie uznaje przy tym skarżenia. Z czasem niektóre z dzieci zaczynają pomagać matce w firmie przejmując część obowiązków np. nielubianej przez nią księgowości i pracy biurowej. Dobre serce Augusty rozlewa się także na pracujących w firmie robotników, których w Boże Narodzenie potrafi obdarować żywnością, ubraniami dla dzieci czy nawet pieniędzmi wpłacanymi, z obawy przed ich przepiciem, na specjalne książeczki oszczędnościowe. Z dobrocią Augusty spotykają się także jej klienci. Bywa niejednokrotnie, że daruje im długi czy nawet wspomaga finansowo. W rezultacie jest często oszukiwana a firma ponosi duże straty. A jednak przedsiębiorstwo prosperuje bardzo dobrze, co Augusta przypisuje błogosławieństwu nieba.

„Z Bożą pomocą!”

- „Tylko prawdziwie wierzący znajduje siłę do przejścia przez kryzys, dzięki poddaniu się woli Bożej” - pisała Edyta Stein w swojej autobiografii. Słowa te w pełni znajdują potwierdzenie w życiu jej matki. Niepowodzenia życiowe, szczególnie po śmierci męża, nie złamały jej, lecz wyzwoliły niespotkany dynamizm. A trzeba przyznać, że wśród ówczesnych Żydów, również w rodzinie Steinów, samobójstwa powodowane kłopotami finansowymi zdarzały się nader często. Augusta, jako Żydówka, była osobą wierzącą i głęboko zanurzoną w religijną tradycję swego narodu. Duża w tym zasługa rodzinnego domu, a zwłaszcza jej babki, którą Augusta zapamiętała jako „kobietę prawdziwie pobożną”. Zapewne dla jej religijnego rozwoju pewne znaczenia miały także prywatne lekcje hebrajskiego, w czasie których czytano fragmenty Pisma Świętego, a przy okazji wychowywano do szacunku dla każdej religii i nie pozwalano krytykować innych wyznań. Augusta jako dziecko uczestniczyła też w cotygodniowych modlitwach całej rodziny, podczas których dorośli objaśniali młodzieży czytane teksty religijne. W dorosłym życiu żyła konkretem dnia, nie lubiła planować dalekiej przyszłości. Tę wolała powierzyć Bożej opatrzności często powtarzając słowa „Jak Bóg pozwoli”, czy „Z Bożą pomocą”. Tej pobożności nie udało się jej jednak przenieść na wszystkie swoje dzieci. Nastoletnia Edyta stała się ateistką, a wśród jej starszego rodzeństwa dominowały poglądy liberalne. Szanowano zwyczaje religijne matki, szczególnie podczas uroczyście obchodzonych świąt religijnych, lecz równocześnie wyczuwało się wobec nich lekceważenie. I tu zapewne pewną rolę odegrała wolność, jaką Augusta obdarzała swe potomstwo i szacunek, jaki miała dla ich wyborów. Sama do końca swoich dni pozostała wierna religii przodków. Jedną z bodaj najdramatyczniejszych chwil jej życia jest sytuacja, gdy już jako 84-letnia staruszka podejmuje ostateczną walkę o córkę w drodze z Synagogi pod Białym Bocianem do domu przy ul. Nowowiejskiej. Idąc pieszo, dobiegająca swego kresu matka, oraz zdecydowana na wstąpienie do Karmelu Edyta, rozmawiają o Bogu, o wierze, o judaizmie i chrześcijaństwie. Każda z kobiet pozostanie przy swoim stanowisku, ale obie zostaną zapamiętane jako osoby wierne swojemu powołaniu.

2009-12-31 00:00

Oceń: +1 -2

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Ambroży obrońca Bożego Prawa

Niedziela łowicka 49/2002

[ TEMATY ]

święty

św. Ambroży

pl.wikiepdia.org

7 grudnia Kościół katolicki obchodzi wspomnienie liturgiczne św. Ambrożego, biskupa i doktora Kościoła, jedną z największych postaci Kościoła Zachodniego w IV w. Dane o wcześniejszym jego życiu są skąpe, natomiast biografia od chwili wybrania go na biskupa jest bardzo bogata.

Ambroży urodził się około roku 340 w Trewirze (dzisiejsze Niemcy), jako syn prefekta Galii. Otrzymawszy staranne wykształcenie w Rzymie, rozpoczął karierę państwową na terenie dzisiejszej Jugosławii. Około roku 370 został mianowany zarządcą - prefektem północnej Italii, mieszkając w Mediolanie. W roku 374 w Mediolanie zmarł tamtejszy biskup. Zapowiadał się burzliwy wybór nowego biskupa, gdyż dwie partie: jedna prawowierna, druga sympatyzująca z arianizmem, wysuwały swoich kandydatów, ale ponieważ głosy były równomierne, wybory się przeciągały. Ambroży, podejrzewając, że może dojść do zamieszek, nie chcąc do nich dopuścić, z urzędu udał się do katedry. Kiedy tam się znalazł, z tłumu jakieś dziecko zwołało: "Ambroży biskupem". Zebrani uznali to za znak opatrznościowy i mimo tego, że Ambroży - choć należał do rodziny chrześcijańskiej - nie był nawet ochrzczony i opierał się, wymogli na nim zgodę. Dla wybierających nie stanowiło to żadnej przeszkody. Wiedzieli, że jest człowiekiem sprawiedliwym i bardzo odpowiedzialnym, a to wystarczyło, by mógł być dobrym biskupem. Przyszłość potwierdziła, że mieli rację. W ciągu ośmiu dni Ambroży przygotował się, przyjął chrzest i pozostałe sakramenty, a 7 grudnia 374 r. został konsekrowany na biskupa Mediolanu. Nowy biskup wiedział, jak małe kompetencje posiada w zakresie znajomości Pisma Świętego i prawd objawionych, dlatego swoje duszpasterzowanie rozpoczął od gruntownego studiowania Biblii i literatury chrześcijańskiej. Miało to służyć jego przepowiadaniu. Wnet zasłynął jako kaznodzieja; podziwiał go św. Augustyn. Św. Ambroży żył i działał w okresie, kiedy dopiero zaczynały się kształtować stosunki Kościoła z państwem (władzą cesarską). Jego postawa i poczynania w tej dziedzinie miały znaczący wpływ na przyszłość tych stosunków. Inicjatywy biskupa Mediolanu były też próbą określenia miejsca Kościoła w społeczeństwie. Z tego też punktu widzenia należy oceniać słynne "potyczki" Ambrożego z władzą cesarską. Najgłośniejszym był konflikt Ambrożego z cesarzem Teodozjuszem. Powodem była rzeź dokonana z rozkazu cesarza w Tessalonikach. Podczas lokalnych zamieszek zginął tam jeden z oficerów rzymskich. W odwecie cesarz zarządził masakrę ludności; mieszkańców zgromadzonych w cyrku zaatakowali żołnierze. Zginęło prawie 700 osób. Wówczas biskup Ambroży nałożył na cesarza obowiązek odbycia pokuty. O dziwo, Teodozjusz uznał swój grzech i zgodził się na określoną przez biskupa pokutę, co było wyrazem wielkiego autorytetu biskupa Ambrożego. Za jego sprawą świat zrozumiał, że władca w Kościele jest tylko wiernym - niczym więcej - i obowiązują go te same zasady Bożego Prawa, które normują życie wszystkich. Sprecyzowane przez św. Ambrożego ustawienie władcy wobec Bożego Prawa, na straży którego stoi biskup, stało się normą w Kościele katolickim i obowiązuje do dziś. Potknął się o tę normę w XVI w. Henryk VIII, który po popełnieniu grzechu, nie chcąc pokutować, wolał oderwać cały Kościół angielski od biskupa Rzymu. Ten zaś, stając na straży Bożego Prawa, nie mógł przyjąć innego rozwiązania. Wspomnienie postaci św. Ambrożego przypomina bardzo trudne zagadnienie relacji Kościoła do państwa, zwłaszcza wtedy, gdy władzę w państwie sprawuje katolik. Ten bowiem jako wierzący musi się nieustannie liczyć z Bożym Prawem. Nie chodzi tu tylko o decyzje, ale i o zachowanie Bożego Prawa w życiu osobistym, które dla podwładnych jest niepisaną normą postępowania. Stąd do historii św. Ambroży przeszedł nie tyle jako teolog, ile jako odważny biskup, wzywający władców (dzisiaj sprawujących władzę na różnym szczeblu życia demokratycznego) do zachowania Prawa Bożego. Św. Ambroży zmarł w Wielką Sobotę 4 kwietnia 397 r. Został pochowany w Mediolanie. Do dziś pozostaje postacią wręcz symboliczną dla tego miasta. Zdumiewała jego aktywność, co podkreślił biograf, notując z podziwem, że po śmierci Ambrożego, jego obowiązki katechetyczne musiały być podzielone między pięciu kapłanów.
CZYTAJ DALEJ

Duże siniaki pod brodą papieża. Watykan wyjaśnia

2024-12-07 18:44

[ TEMATY ]

Watykan

PAP

Zaniepokojenie uczestników sobotnich papieskich audiencji i konsystorza wywołały bardzo wyraźnie widoczne duże siniaki pod brodą Franciszka. Watykan wyjaśnił, że papież uderzył brodą o szafkę nocną.

W czasie kolejnych porannych audiencji i popołudniowego konsystorza papież był w dobrej formie, ale wszystkim w oczy rzucały się duże ciemne siniaki i krwiak pod jego brodą i na dole twarzy.
CZYTAJ DALEJ

Pożegnali swojego duszpasterza

2024-12-07 22:03

Marek Białka

    - W czasach, kiedy media kreują obraz współczesnego świata nie zawsze zgodny z rzeczywistością, On szedł autentyczną drogą prawdy i nigdy z niej nie zbaczał - mówił we wstępie do homilii pogrzebowej bp Stanisław Salaterski, tarnowski sufragan, wspominając wieloletniego proboszcza parafii św. Floriana w Uszwi.

Główny celebrans zacytował również fragment testamentu, jaki zostawił po sobie zmarły Kapłan, nomen omen zaczerpnięty w testamentu ks. Piotra Pupina, zmarłego 10 sierpnia 1979 roku w Wilnie.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję