Reklama

Przed śmiercią można zrobić wiele dobrego

Niedziela bielsko-żywiecka 44/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Piotr Bączek: - W ramach działalności Hospicjum św. Kamila prowadzi Pani grupę wsparcia dla osób będących w żałobie. Pani wiedza o śmierci, umieraniu, żałobie jest tylko teoretyczna?

Katarzyna Szkucik-Rewaj: - Nie. Wiele nauczyło mnie życie. Chorowała moja siostra, potem umarła. Ja sama, jako młoda osoba przeżyłam także długą chorobę. Dla młodego człowieka, który kilka miesięcy przebywa w szpitalu i to na oddziale hematologii, to mocne doświadczenie. Spotykałam się tam z dziećmi, które były moimi kolegami i koleżankami, a potem dowiadywałam się, że umierały. Mogę zatem powiedzieć, że mam w tym względzie osobiste doświadczenie. Do tego dochodzi kurs, lektura, wiedza ze studiów. Z wykształcenia jestem pedagogiem szkolnym i pracuję w zawodzie.
Z działalnością hospicjum zetknęłam się, gdy pomagało naszej rodzinie w czasie choroby i umierania mojej siostry. Ujęło mnie to, co ci ludzie wnieśli swoją obecnością, atmosferą prawdziwej życzliwości i zainteresowania w tej trudnej dla nas sytuacji. Postanowiłam, że chcę podjąć podobną posługę. I rozpoczęłam szkolenie dla wolontariuszy.

- Co dzieje się w psychice tych, którzy utracili kogoś, kogo kochali? Czy można mówić o jakichś typowych zachowaniach?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Mówi się o różnych fazach przeżywania żałoby. Pierwszą jest szok i otępienie. Występuje ona tuż po śmierci bliskiej osoby, czasem przez klika najbliższych dni. Wiąże się z trudnością w skupieniu myśli, nazywaniu emocji; czasem człowiek ma wrażenie, że to, co się dzieje, dzieje się poza nim - przeżywamy coś jakby to było obok nas, jakby to był sen.
Później często następuje faza smutku i protest związany z utratą bliskiej osoby. Człowiek zaczyna obwiniać: siebie, życie, los, czasem Boga. To z kolei może rodzić poczucie winy właśnie w związku z tym, że obwinialiśmy kogoś, a przecież niesłusznie.
Jeśli proces żałoby przebiega pomyślnie, to potem następuje jakaś reorganizacja. Dochodzi się do wniosku, że życie musi się toczyć dalej, że mamy obowiązki, że można i trzeba starać się żyć szczęśliwie mimo tego, że utraciliśmy bliską osobę.
Zdarza się czasem, że ktoś nie potrafi przejść do tego ostatniego etapu i całe życie pozostaje w żałobie. Tak dzieje się niekiedy z rodzicami, którzy utracili swoje dziecko. Do końca życia nie mogą się otrząsnąć z tej straty.

- Czy da się zauważyć, że ktoś ma problemy z powrotem do normalnego życia po śmierci kochanej osoby?

- Z zewnątrz często wygląda, jakby wszystko było w porządku, człowiek się maskuje, skrywa swoje uczucia i emocje przed najbliższymi. Chcemy być „w porządku”, trzymać się twardo, żeby się nie rozsypać i nie pogarszać już i tak trudnej sytuacji. Szczególnie dotyczy to mężczyzn, którzy od dziecka są wychowywani w takiej „twardości”, gdzie nie ma miejsca na łzy, okazywanie swoich emocji. W niektórych przypadkach to może się odbić nawet zaburzeniami somatycznymi, bólami żołądka czy uciskiem krtani. Ludzie zastanawiają się, dlaczego ja się tak źle czuję, a to może być reakcja na to, co dzieje się w mojej psychice, w mojej duszy.
Stąd tak ważne jest, aby o tym, co przeżywam, rozmawiać z innymi. Jeśli znajdujemy kogoś w kręgu bliskich, przyjaciół, komu ufamy, warto wtedy wypowiedzieć swój ból, bezradność. Właściwie ktoś, kto nas wtedy wysłucha, już jest dla nas wsparciem. Warto zrobić sobie taką „listę” osób, które mogłyby nas wysłuchać, niekoniecznie pouczać.
Grupa wsparcia prowadzona przez nasze hospicjum daje jeszcze jedną możliwość. Można wtedy dostrzec, że moje doświadczenie żałoby, trudności, nie są odosobnione, że inni też mieli takie problemy, że jest z nich wyjście.

Reklama

- Przejdźmy do problemu rozmowy o śmierci. Czy mówienie osobie, która jest umierająca: słuchaj, ty nas przeżyjesz - czy takie „pocieszanie” jest w porządku?

- Niewątpliwie to ważny problem. Jak mówić o zbliżającej się śmierci. Tutaj potrzeba wielkiego wyczucia i delikatności, a jednocześnie trzeba pamiętać, że okłamywanie nie jest dobrym rozwiązaniem. Znam taki przypadek, że pewien człowiek zamknął się w sobie, bo bliscy okłamywali go co do zbliżającej się śmierci. Właściwie chciał porozmawiać o swoim odejściu, a oni mówili, że nie, że nie ma o czym mówić, bo jeszcze długo pożyje. Z drugiej jednak strony rozumiem tych, którzy do końca nie chcą się zgodzić na śmierć bliskiego. Kiedy umierała moja siostra, myśmy z rodziną oczekiwali kłamstwa od lekarki. Siostra dostawała od niej kroplówkę, a my chcieliśmy, by usłyszała, że to chemia. Wreszcie lekarka się zdenerwowała - miała rację - i powiedziała nam, że nie może okłamywać chorego. Innymi słowy: jest takie stadium choroby, w którym nie można okłamywać chorego w imię złudnych nadziei na wyzdrowienie, bo może być tak, że ta osoba nie zdąży przygotować się do własnej śmierci. Czasem chodzi o załatwienie ostateczne spraw majątkowych, by później nie było rodzinnej kłótni „nad grobem” zmarłego. To, wobec śmierci, wydaje się być błahym problemem, ale jednak on jest ważny, o czym przypominamy także podczas hospicyjnych kursów. Jeśli to jest osoba wierząca, może chcieć przecież przyjąć sakramenty święte. Od tego bliskim nie wolno uciekać. Nie zapominajmy o mocy modlitwy. Wielu ludzi czeka na to, czeka na modlitwę w swojej intencji. Tu także warto wspomnieć, że ważną rzeczą jest także umiejętność wprowadzania spokojnej atmosfery wśród bliskich, którzy czasem po prostu - co jest zrozumiałe - pod wpływem emocji panikują, wprowadzają zamieszanie. Warto ludzi uspokoić, załagodzić emocje. Modlitwa jest w ku temu także okazją.

- Zgodzi się Pani z poglądem, że dzisiejsze społeczeństwo umieranie wyrzuciło poza nawias życia? Wbijamy sobie w głowę biologiczną nieśmiertelność, a potem śmierć bliskiej osoby nas zaskakuje.

- Myślę, że tak. Dziś mówi się o kulcie życia, siły, młodości. Widać to choćby w reklamach; ludzie mają być piękni, silni, młodzi i atrakcyjni, a gdy pojawi się pierwsza zmarszczka, to na gwałt trzeba kupować taki bądź inny krem.
Innym objawem jest zanik zewnętrznych oznak żałoby. Kiedyś nosiło się przez określony czas czarne ubranie, widać było czarne opaski na ramieniu. Dziś to coraz bardziej zanika. Podobnie jest z problemem modlitwy przy zmarłym. Coraz częściej brakuje rodzinnego spotkania modlitewnego, zmarli przywożeni są ze szpitala prawie prosto do kościoła. A taka modlitwa to było także spotkanie z bliskimi, z sąsiadami. W ten sposób ci, którzy utracili najbliższych, otrzymywali psychiczne i religijne wsparcie. Ludzie chcą chyba zapomnieć o śmierci, bo życie szybko się toczy, bo to takie nieprzyjemne, trudne. Żyjmy, cieszmy się, bawmy się... Oczywiście nie dotyczy to wszystkich, jest wielu ludzi, którzy podchodzą do tematu zupełnie poważnie i odpowiedzialnie.

- Przeciwko takiemu wypieraniu umierania poza nawias życia człowieka powstało chyba główne hasło ruchu hospicyjnego: „Hospicjum to też życie”.

- Czasem zdarza się, że słowo hospicjum ludzie bezpośrednio łączą ze śmiercią. Były takie sytuacje, że ktoś prosił nas o pomoc, chcąc jednocześnie, byśmy choremu nie mówili, że jesteśmy z hospicjum. Tymczasem doświadczenie uczy, że terminalna faza choroby to okres, w którym tak bardzo wiele rzeczy można zrobić, można go pięknie przeżyć. W tym czasie wielokrotnie dzieją się w rodzinach cudowne rzeczy. Ludzie po wielu latach się godzą. Hospicjum to nie umieralnia, gdzie tematem numer jeden jest nieuchronna śmierć.
Chodzi o pokazanie społeczeństwu, że to jeden z etapów życia, który można dobrze i pięknie przeżyć, niezależnie od tego, ile człowiek w tym terminalnym stanie ma jeszcze dni przed sobą. Mogę podać przykład kobiety, która miała całe życie trudności w małżeństwie. W ostatniej fazie choroby, kiedy fizycznie bardzo cierpiała, mówiła, że właśnie teraz przeżywa swój miesiąc miodowy, tuż przed śmiercią. Mąż, który przez całe życie nie był dla niej dobry, właśnie w ostatnich miesiącach, w chorobie żony zmienił swoje nastawienie, wreszcie powiedział żonie „kochanie”, stał się innym człowiekiem. Proszę zobaczyć: właśnie poprzez terminalną chorobę, zbliżającą się śmierć życie małżonków staje się piękne i szczęśliwe.

- Czego szuka Pani, idąc na cmentarz?

- Modlitwy. Modlę się, szukam jakiegoś duchowego kontaktu z tymi, którzy odeszli, z bliskimi. Ponadto w jakiś sposób takie wizyty pomagają mi ułożyć własną drogę życia. Proszę tych, którzy u Boga już mogą orędować o wstawiennictwo, o pomoc, bym mogła życie dobrze przeżyć.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kard. Stanisław Dziwisz kończy 85 lat

2024-04-26 23:45

[ TEMATY ]

kard. Stanisław Dziwisz

Karol Porwich/Niedziela

Kard. Stanisław Dziwisz był przez 39 lat najbliższym współpracownikiem Karola Wojtyły, najpierw jako sekretarz arcybiskupa krakowskiego, a następnie osobisty sekretarz Ojca Świętego. Jako metropolita krakowski w latach 2005 – 2016 pełnił rolę strażnika pamięci Jana Pawła II i inicjatora wielu dzieł jemu poświęconych. Zwieńczeniem jego posługi była organizacja Światowych Dni Młodzieży Kraków 2016, które zgromadziły 2, 5 mln młodych z całego świata.

W Rabie Wyżnej i w Krakowie

CZYTAJ DALEJ

Prośmy Pana Boga, aby pomnażał naszą wiarę

[ TEMATY ]

homilia

rozważania

Karol Porwich/Niedziela

Rozważania do Ewangelii J 14, 7-14.

Sobota, 27 kwietnia

CZYTAJ DALEJ

Czego uczy nas świętość Jana Pawła II? Msza św. z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża

2024-04-27 17:55

[ TEMATY ]

św. Jan Paweł II

@VaticanNewsPL

Odważny, zdecydowany, konsekwentny, człowiek pokoju, obrońca rodziny, godności każdego ludzkiego życia, prawdziwy i szczery przyjaciel młodych oraz wielka pobożność Maryjna - tak scharakteryzował św. Jana Pawła II kard. Angelo Comastri. Emerytowany archiprezbiter bazyliki watykańskiej w homilii podczas Mszy św. w Bazylice św. Piotra z okazji obchodów 10. rocznicy kanonizacji papieża Polaka starał się odpowiedzieć na pytanie: Czego uczy nas świętość Jana Pawła II - niezwykłego ucznia Jezusa w XX wieku?

Hierarcha nawiązał do dnia pogrzebu Jana Pawła II, 8 kwietnia 2005 roku na Placu Świętego Piotra, wspominając księgę Ewangelii, której strony zaczął przewracać wiatr. "W tym momencie wszyscy zadaliśmy sobie pytanie: `Kim był Jan Paweł II? Dlaczego tak bardzo go kochaliśmy?`" - powiedział kardynał i dodał: "Niewidzialna ręka przewracająca Ewangeliarz zdawała się mówić nam: `Odpowiedź jest w Ewangelii! Życie Jana Pawła II było nieustannym posłuszeństwem Ewangelii Jezusa, i z tego powodu - mówił nam wiatr! - z tego powodu go umiłowaliście!`"

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję