Reklama

Jednym strzałem ze stu metrów

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 44/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Dariusz Gronowski: - Spotykałem już kobiety, które potrafią dobrze przyrządzić dziczyznę, ale Pani jest jedyną kobietą, jaką znam, przyrządzającą dziczyznę przez siebie upolowaną. Od jak dawna jest Pani myśliwym?

Wanda Zielińska: - Nie od tak dawna, bo od ok. 15 lat, a mam obecnie 75 lat. Mój mąż Tadeusz był myśliwym znacznie dłużej. Ja zdecydowałam się na to dopiero, gdy nasze dzieci się usamodzielniły. Wcześniej po prostu nie byłoby to możliwe. Już wtedy jednak często towarzyszyłam mężowi na polowaniach, dzięki czemu byłam oswojona z gwarą łowiecką, sposobami polowania, ocenianiem zwierza, co pomogło mi zdać egzamin. Później przez wiele lat polowaliśmy wspólnie z mężem. Lubiłam z nim polować. Może na strzelaniu mu specjalnie nie zależało, ale on uważał, że myślistwo to taka instytucja, w której powinno się kultywować tradycję, zatrzymać to, co było dobre, co miało swój sens. Np. gdy strzeliłam pierwszego dzika, mąż zaraz zerwał gałązkę świerku, umoczył w farbie dzika (tzn. we krwi) i włożył mi za kapelusz, a druga gałązkę włożył w otwór, gdzie strzeliłam. To jest oddanie szacunku dla zwierza, który padł.

- Czyje są te trofea na ścianie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Moje i męża. A niektóre mojego ojca, który również był myśliwym, upolowane jeszcze przed wojną. To oczywiście nie wszystkie trofea. Wiele rozdaliśmy, wiele jeszcze jest schowanych.

- Nie drży Pani ręka, gdy trzyma Pani sztucer?

- Gdy zwierzę nagle wyleci blisko mnie i szybko chwycę za sztucer, to czuję jak mi serce mocniej bije. Najbardziej lubię, jak zwierzak wyjdzie daleko ode mnie i powoli zbliża się w moim kierunku. Gdy dobrze go zobaczę, wtedy strzelam ze spokojem. Jak do tej pory, nie miałam jeszcze przypadku, żebym nie „podniosła” zwierzaka, do którego strzelałam, tzn. zawsze trafiam. Szkoda, żeby zwierzę się miało męczyć zranione i dlatego myśliwy jest zobowiązany szukać zranionego zwierzaka. Często pomagają w tym psy, które tropią zwierzynę.

Reklama

- Niektórzy wzdragają się na myśl o zabiciu zwierzęcia i uważają, że myśliwi robią coś strasznego...

- Spotykałam się z taką postawą. Ludzie przeważnie myślą, że robimy to dla mięsa czy dla pieniędzy. A to nie o to chodzi. Ja mogę w ogóle nie strzelać, ale gdy widzę, że gdzieś tam bryka zając, że gdzieś tam idzie lisek i zbiera myszki, to dla mnie już samo to jest wielką radością. Gdy w maju zaczyna się polowanie na koziołki, wyjdę sobie o 4 po południu, posiedzę do zmroku, a mogę ani razu nie strzelić. Przecież nie strzela się wszystkiego, co wyjdzie. Np. nie ma zakazu strzelania do zająca, ale ponieważ stały się taką rzadkością, to żaden myśliwy zająca nie strzeli, kiedy go zobaczy.

- Myśliwi nie strzelają do wszystkiego, co się rusza...

- Oczywiście. Przecież polowanie nie polega na tym, że pojadę sobie do lasu, zobaczę coś na łące i to sobie ustrzelę. Za każdym razem dostaję rozpiskę, na której wyszczególnione jest, do jakiego zwierza mogę strzelać, np. do kozła w I klasie wieku. Widząc potem koziołka, muszę przed strzałem ocenić, w jakiej on jest klasie wieku. Jeżeli odstrzelę niedobrze, a raz do roku daje się do oceny poroże samców, mogłabym być ukarana, zawieszona w prawach myśliwego na jakiś okres. W ogóle nie ma mowy do strzelania gatunków chronionych. To nie jest godne myśliwego.
Są okresy, w których zwierzęta są chronione. To dotyczy zwierzyny płowej, czyli jeleni i saren, bo na daniele nie polujemy, chociaż można je spotkać w lesie. Najtrudniejszym i najbardziej odpowiedzialnym zadaniem myśliwego jest ocenienie zwierzaka, którego się chce strzelić.
Raz do roku, zazwyczaj kiedy spadnie śnieg, bo wtedy dobrze widać tropy, doświadczeni myśliwi robią inwentaryzację zwierzyny, obliczają, ile jej jest w jakiej klasie wieku, jaki jest jej przyrost. Na podstawie tych wyliczeń zapadają decyzje, ile jakich zwierząt można ustrzelić. To planowa gospodarka. Przecież gdyby się strzelało do wszystkiego, cała zwierzyna by wyginęła.
Odpowiedzialny jest za to zrzeszający myśliwych Polski Związek Łowiecki, który liczy ponad 100 tys. członków, zrzeszonych w ponad 2500 kołach. Z kolei koła dzierżawią prawie 4800 obwodów łowieckich w całym kraju. Ja jestem w liczącym ponad 80 osób Kole Łowieckim „Drop”, które ma 4 obwody na terenie naszego województwa. Każdy obwód ma rewiry. Gdy jadę polować, ze względów bezpieczeństwa muszę się wpisać, że siedzę w danym rewirze i nikt bez mojej zgody nie ma tam wstępu.

- Myśliwi też w jakiś sposób dbają o zwierzynę?

- Dbają i to bardzo, dokarmiają zwierzęta. W każdym rewirze jest parę paśników, czyli zadaszonych miejsc, w których myśliwi przez całą zimę wykładają karmę dla zwierząt. Oprócz tego są specjalne poletka, które się zaoruje, żeby dziki mogły buchtować buraki czy marchewkę. Stawia się solanki. Wysypuje się dużo kukurydzy. Gdzie są ptaki, ustawia się specjalne karmniki dla nich. Są na to przeznaczane ogromne pieniądze. Tylko w naszym kole co roku na karmę wydaje się ok. 100 tys. zł.

- Myśliwi traktują zwierzynę w sposób cywilizowany. Ale przecież są też kłusownicy. Co z nimi?

- Co roku na wiosnę myśliwi zbierają wnyki. Niestety jest ich bardzo dużo. Kilka lat temu mieliśmy z mężem wypadek. Mąż schodził w lesie z górki i trafił na wnyk dla jelenia, który był akurat na wysokości jego twarzy. Całe szczęście, że się nie potknął, bo wtedy mógłby zginąć. Koła w sprawie kłusowników powiadamiają gminy, oddają sprawy do sądów, ale przegrywają, bo sąd orzeka, że nikomu się nie stała krzywda. Kłusownictwo w dużej mierze odbywa się ze względu na mięso.

- Co dzieje się ze zwierzyną po upolowaniu?

- Można po zgłoszeniu i wypełnieniu specjalnego protokołu zabrać zwierzynę na użytek własny. Są też punkty skupu, do których można oddać zwierzynę i zostawić za pokwitowaniem. Myśliwy dostaje za to symboliczne pieniądze. Np. w ubiegłym roku za koziołka dostałam 14 zł. Skup zwierzyny jest głównym źródłem utrzymania koła, a wydatki są bardzo duże. Oprócz dokarmiania zwierząt płacimy ogromne odszkodowania za zniszczenia wyrządzone przez zwierzęta leśne w uprawach, na polach. Myśliwi co prawda grodzą pola siatką, ale nie sposób zapobiec wszystkiemu, co robią zwierzęta. Zwierzyna w stanie wolnym jest własnością Skarbu Państwa, ale koła łowieckie jako dzierżawcy odpowiadają prawnie za szkody przez nią wyrządzone.

- Czy Pani życie było kiedyś zagrożone?

- Nie. Ale muszę powiedzieć, że moi synowie się o mnie boją. Cieszą się, że pojadę do lasu, jednak denerwują się, gdy późną jesienią zadzwonią do mnie o północy, a ja jeszcze jestem w lesie. Ale przecież w rewirze, do którego jeżdżę, znam każdą ścieżkę. Nic mi nie grozi.

- Ma Pani nabożeństwo do św. Huberta?

- Zawsze modlę się do św. Huberta. Kiedyś siedzieliśmy z mężem w nocy na odległych od siebie o kilkaset metrów ambonach w lesie, przy pięknym świetle księżyca. Usłyszałam strzał. Mąż ustrzelił dzika, ale gdy podszedł do niego, ten zaczął go szarżować i wtedy go dobił. Wróciliśmy na ambony i nic już się nie działo. Następnego dnia zamieniliśmy się miejscami. W pewnym momencie wyszło 16 dzików, ale szły w innym kierunku. Więc modlę się: „Św. Hubercie, proszę, żeby chociaż jeden przyszedł bliżej...”. Nagle jeden dzik się odłącza i idzie, ale w kierunku męża. Modlę się więc dalej: „Św. Hubercie, nie dosyć, że mąż strzelił wczoraj, to dzisiaj dzik idzie do niego? Proszę...”. Dzik stanął na polu i stoi. Wreszcie obraca się i idzie do mnie. Dzieliło mnie od niego równe sto metrów. Padł bez ruchu po jednym moim strzale.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świadectwo: Maryja działa natychmiast

Historia Anny jest dowodem na to, że Bóg może człowieka wyciągnąć z każdej trudnej życiowej sytuacji i dać mu spełnione, szczęśliwe życie. Trzeba tylko się nawrócić.

Od dzieciństwa była prowadzona przez mamę za rękę do kościoła. Gdy dorosła, nie miała już takiej potrzeby. – Mawiałam do męża: „Weź dzieci do kościoła, ja ugotuję obiad i odpocznę”, i on to robił. Czasem chodziłam do kościoła, ale kompletnie nie rozumiałam, co się na Mszy św. dzieje. Niekiedy słyszałam, że Pan Bóg komuś pomógł, ale myślałam: No, może komuś świętemu, wyjątkowemu pomógł, ale na pewno nie robi tego dla tzw. przeciętnych ludzi, takich jak ja.

CZYTAJ DALEJ

Bp Andrzej Przybylski: co jest warunkiem wszczepienia nas w Kościół?

2024-04-26 13:12

[ TEMATY ]

rozważania

bp Andrzej Przybylski

Karol Porwich/Niedziela

Każda niedziela, każda niedzielna Eucharystia niesie ze sobą przygotowany przez Kościół do rozważań fragment Pisma Świętego – odpowiednio dobrane czytania ze Starego i Nowego Testamentu. Teksty czytań na kolejne niedziele w rozmowie z Aleksandrą Mieczyńską rozważa bp Andrzej Przybylski.

28 Kwietnia 2024 r., piąta niedziela wielkanocna, rok B

CZYTAJ DALEJ

10. rocznica kanonizacji dwóch Papieży – czcicieli Matki Bożej Jasnogórskiej

2024-04-27 15:16

[ TEMATY ]

Jasna Góra

rocznica

Adam Bujak, Arturo Mari/„Jan Paweł II. Dzień po dniu”/Biały Kruk

Eucharystię młodzieży świata na Jasnej Górze w 1991 r. poprzedziło nocne czuwanie modlitewne, podczas którego wniesiono znaki ŚDM: krzyż, ikonę Matki Bożej i księgę Ewangelii

Eucharystię młodzieży świata
na Jasnej Górze w 1991 r. poprzedziło
nocne czuwanie modlitewne, podczas
którego wniesiono znaki ŚDM: krzyż,
ikonę Matki Bożej i księgę Ewangelii

10. rocznica kanonizacji dwóch wielkich papieży XX wieku, która przypada 27 kwietnia, jest okazją do przypomnienia, że nie tylko św. Jan Paweł II był człowiekiem oddanym Matce Bożej Jasnogórskiej i pielgrzymował do częstochowskiego sanktuarium. Był nim również św. Jan XXIII.

Angelo Giuseppe Roncalli, późniejszy papież Jan XXIII, od młodości zaznajomiony z historią Polski, zwłaszcza poprzez lekturę „Trylogii”, upatrywał w Maryi Jasnogórskiej szczególną Orędowniczkę. Tutaj pielgrzymował w 1929 r. Piastując godność arcybiskupa Areopolii, wizytatora apostolskiego w Bułgarii ks. Roncalli 17 sierpnia 1929 r. przybył z pielgrzymką na Jasną Górę. Okazją było 25-lecie jego święceń kapłańskich. Późniejszy papież po odprawieniu Mszy św. przed Cudownym Obrazem zwiedził klasztor i sanktuarium, a w Bibliotece złożył wymowny wpis w Księdze Pamiątkowej: „Królowo Polski, mocą Twojej potęgi niech zapanuje pokój obfitości darów w wieżycach Twoich”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję