Reklama

„Omnia Deo” - Wszystko dla Boga

Niedziela zielonogórsko-gorzowska 46/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Dariusz Gronowski: - Kiedy poczuł Ksiądz głos powołania do kapłaństwa?

Ks. dr Jan Dyrda: - Powołanie do kapłaństwa czułem od najmłodszych lat, odkąd sięgam pamięcią. Już jako ministrant w domu „odprawiałem” Msze św. A ministrantura była jeszcze po łacinie. Po wojnie od 1945 r. moja rodzina osiadła we Wschowie. Po zdaniu matury w 1951 r. postanowiłem wstąpić do seminarium duchownego. Jednak, ze względu na zmianę systemu nauczania, opuścił wtedy szkołę podwójny rocznik maturzystów, więc wszędzie było więcej kandydatów na studia. Bojąc się, że mogę nie zostać przyjęty do seminarium w Gorzowie, jeszcze przed maturą odwiedziłem w Krakowie mojego prefekta ze Wschowy ks. Andrzeja Bardeckiego, który był spowiednikiem w seminarium częstochowskim. Gdy powiedziałem mu o swoim problemie, dał mi pismo do rektora i praktycznie, nie mając jeszcze matury, byłem już przyjęty do seminarium częstochowskiego. Studia odbywały się wówczas na Wydziale Teologicznym Uniwersytetu Jagiellońskiego. W sumie na I roku było nas chyba ponad 170 kleryków z różnych diecezji i zgromadzeń zakonnych. W 1953 r. Wydział Teologiczny został zamknięty i dalsze studia, prowadzone w zasadzie przez tych samych profesorów, odbywały się w aulach poszczególnych seminariów duchownych i częściowo w krakowskiej kurii biskupiej.

- Należał więc Ksiądz do archidiecezji częstochowskiej?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Święcenia kapłańskie przyjąłem w Częstochowie 28 kwietnia 1957 r. z rąk bp. Zdzisława Golińskiego. Po ok. 10 latach pracy w diecezji częstochowskiej, jadąc do rodziców do Wschowy, wstąpiłem do Wrocławia, by odwiedzić ks. Zienkiewicza. Dowiedziałem się wtedy, że bp Wilhelm Pluta wystosował apel do księży wszystkich diecezji w Polsce, by zgłaszali się do pomocy w administracji apostolskiej gorzowskiej, bo tutaj daje się odczuć dotkliwy brak kapłanów. Miało to związek z tym, że gdy tylko władze komunistyczne dały taką możliwość, bardzo wielu księży zakonnych pracujących na zachodzie Polski udało się do pracy z Polonią zagraniczną. Spotkałem się więc z bp. Plutą i zgłosiłem się do częstochowskiego bp. Stefana Bareły, a on zezwolił mi na przejście do rodzinnej diecezji od sierpnia 1969 r.
Od 1975 r. przez 3 lata byłem proboszczem i kustoszem sanktuarium w Rokitnie. Na skutek przepracowania, zdrowie nie pozwalało mi tam pozostać i od 1978 r. przez 20 lat byłem proboszczem w Zawadzie.

- Ma Ksiądz takie zacięcie teologiczne…

- Zawsze lubiłem się uczyć. Na Wydziale Teologicznym w Krakowie zacząłem pisać pracę magisterską z filozofii przyrody u ks. prof. Kazimierza Kłósaka, niestety po zamknięciu wydziału nie mogłem jej dokończyć. Ucieszyłem się więc ogromnie, gdy bp Pluta zorganizował studia w Gorzowie, dokąd raz w tygodniu na kilka godzin wykładów dojeżdżali księża profesorowie z ATK z Warszawy. Tu w czerwcu 1975 r. obroniłem pracę magisterską z apologetyki pt. „Powszechne kapłaństwo wiernych w «Enarrationes in psalmos» św. Augustyna”. Musiałem wtedy w ciągu jednego miesiąca przeczytać ok. 1500 stron po łacinie, bo nie było jeszcze polskiego tłumaczenia tych homilii św. Augustyna na temat psalmów.
Od dawna interesowała mnie teologia kapłaństwa, a praca magisterska jeszcze bardziej skierowała moje zainteresowania w tym kierunku. Czytając ówczesne podręczniki teologiczne na temat kapłaństwa, miałem poczucie, że ich treść nie do końca przystaje do tego, jaką funkcję rzeczywiście pełnią kapłani w Kościele. Zgłosiłem się do ks. prof. Stanisława Grzybka, mówiąc mu o moich zainteresowaniach, co ostatecznie zaowocowało pracą doktorską pod jego kierunkiem pt. „Początki kapłaństwa izraelskiego w świetle kapłaństwa Kanaanitów” obronioną w Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie w 1987 r.
Później chciałem kontynuować badania i napisać pracę o kapłaństwie Chrystusa. Nie starczyło jednak na to czasu, gdyż oprócz pracy w parafii i prowadzenia diecezjalnego duszpasterstwa służby zdrowia zgodziłem się, na prośbę ks. Romana Harmacińskiego, podjąć wykłady z archeologii biblijnej i historii zbawienia na Instytucie w Gorzowie Wlkp.

Reklama

- A co dalej z teologią kapłaństwa?

- Tym tematem ponownie zająłem się dopiero teraz, na emeryturze. Miałem jednak pewne trudności w ujęciu tematu, widząc rozbieżności między pewnymi tezami teologicznymi a dokumentami Soboru Watykańskiego II i praktyką kapłańską. Moje wątpliwości rozwiały się dopiero, gdy wpadł mi w rękę dokument „Kapłan głosiciel słowa, szafarz sakramentów i przewodnik wspólnoty w drodze do trzeciego tysiąclecia chrześcijaństwa” wydany w 1999 r. przez Kongregację ds. Duchowieństwa. Zelektryzowało mnie pierwsze jego zdanie: „Na żyznym gruncie katolickiej tradycji rozwinęła się nauka o prezbiterze jako głosicielu słowa, szafarzu sakramentów i przewodniku powierzonej mu wspólnoty chrześcijańskiej. Wyznacza ona kierunek refleksji nad tożsamością kapłana i jego posłannictwem w Kościele”. To zdanie zgadzało się z wnioskami z mojej pracy doktorskiej dotyczącej wizji kapłaństwa w Biblii, pokazując jego potrójną funkcję: orędowniczą, pasterską i przekazu objawienia Bożego.
W tym roku napisałem na ten temat referat pt. „Tradycja katolickiego kapłaństwa w świetle danych biblijnych”, który chciałem wygłosić na 47. Sympozjum Biblistów Polskich w Olsztynie, które odbyło się w dniach 22-24 września, niestety zbyt późno posłałem swój referat i nie został przyjęty. Był tam jednak referat o podobnej treści, dzięki czemu mogłem zabrać głos i streścić swój tekst. Pokazuję w nim, że kapłaństwo w Kościele katolickim nie jest tylko wyrazem tradycji, ale ma bardzo mocne oparcie w Biblii.

- Kim więc jest kapłan?

- Kapłan to powołany przez Boga pośrednik zbawienia. Najpierw trzeba zauważyć, że istnieje powszechne kapłaństwo wiernych i każdy ochrzczony jest pośrednikiem Bożego zbawiania. Z kolei kapłan, który przyjął sakrament kapłaństwa, należy do kapłaństwa hierarchicznego, które jest ustanowione przez Pana Jezusa, by służyć ludowi Bożemu. Jest to więc wymiar społeczny kapłaństwa i nawiązanie do instytucji 70 starszych powołanych przez Mojżesza. Oczywiście, wyświęcony ksiądz nie przestaje uczestniczyć w kapłaństwie powszechnym.
Ksiądz to ten, który z poszczególnych ludzi tworzy wspólnotę widzialną, bezpośrednio zakorzenioną w Chrystusie. Jest szafarzem sakramentów. Przejmuje też w seminarium duchownym, jakby w szkole Chrystusa, głębszą wiedzę o królestwie Bożym, jak niegdyś Apostołowie, by potem ją przekazywać ludowi.

- Co jest piękne w kapłaństwie?

- Piękna jest sama służba Bogu, ta ofiara z całego życia, którą się składa Bogu. Dlatego hasłem mego życia, wybranym jeszcze w gimnazjum, jest: „Omnia Deo” - „Wszystko dla Boga”. Temu staram się być wierny.

- A co jest trudne w kapłaństwie?

- Gdy byłem na mojej pierwszej parafii w Łagiszy k. Będzina, przeczytałem w katowickiej „Trybunie Robotniczej” ankietę z pytaniem: „Jaki zawód uważam za najcięższy?”. Ludzie odpowiadali: górnik, hutnik, kierowca, chirurg, nauczyciel. Po dwóch tygodniach była kolejna ankieta z pytaniem: „Jaki zawód uważam za najlżejszy?” i 100% odpowiedzi brzmiało: ksiądz. Oburzyło mnie to. Miałem wtedy 27 godzin katechezy w czterech szkołach, w soboty spotkania z młodzieżą, w niedzielę nabożeństwa od rana do wieczora. A co dopiero z chrztami, zapowiedziami przedślubnymi, odwiedzinami chorych, pogrzebami, kolędą czy spowiedziami wielkopostnymi i adwentowymi oraz innymi we własnej parafii i w całym dekanacie. Bardzo często dopiero o północy kładłem się spać, a o piątej wstawałem, bo o szóstej była Msza św. A gdzie czas na Brewiarz, czytanie, dokształcanie się, przygotowanie kazań?
Praca kapłana bywa niekiedy bardzo ciężka, tak że np. w Rokitnie po spowiedziach przed każdą Mszą św. i po odprawieniu czterech Mszy św. z kazaniami w czterech kościołach, a to wszystko bez chwili oddechu, nie miałem już nawet siły, aby zjeść posiłek.
Jest to jednak ciężarem tylko do momentu, gdy nawiąże się pełen miłości osobisty kontakt z Chrystusem. Wtedy wszystko staje się radosne i cała praca staje się przyjemna.
Gdy na mojej pierwszej samodzielnej parafii odwiedził mnie ojciec, powiedział: „Masz tyle pracy, widzę, że ci tu ciężko”. A ja odpowiedziałem mu: „Tato, mnie to wszystko bawi”. Wszystko to, co czyniłem jako kapłan, było realizacją moich pragnień. Kapłaństwo to bardzo twórcza praca z ludźmi.
W swym życiu doświadczyłem też, jaką trudnością i problemem są różne oszczerstwa, które ludzie kierują pod adresem księdza. Na skutek oszczerstw pod moim adresem zostałem nawet kiedyś niesłusznie ukarany.

- Jak przeżywa Ksiądz czas emerytury?

- Raczej aktywnie. Do niedawna jeszcze pomagałem w duszpasterstwie w różnych parafiach. Ale od ubiegłego roku, kiedy po jednym z takich wyjazdów leżałem chory przez cztery tygodnie, służę pomocą już tylko w wyjątkowych wypadkach. Mam 78 lat, a na dodatek z powodu słabego wzroku trudno jest mi jeździć samochodem.
Poświęcam wiele czasu teologii. Aktualnie pracuję nad przypowieścią Pana Jezusa o talentach i o minach - to ta sama przypowieść w dwóch wersjach. Dostrzegam w niej głęboki sens i widzę, że ma kluczowe znaczenie katechetyczne. Już mam przygotowane materiały na ten temat. Należę też do Rady Kapłańskiej.

- Czy jako kapłan częstochowski spotkał się Ksiądz z Redaktorem Naczelnym „Niedzieli” ks. inf. Ireneuszem Skubisiem?

- Tak. Jest on młodszy ode mnie o kilka lat, ale byliśmy kolegami z seminarium, ja byłem na roczniku o dwa lata starszym. Podziwiam go, że ma w sobie jeszcze tyle werwy…

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Spotkanie proboszczów świata: chcemy usłyszeć, jak Jezus nadal działa dzisiaj

2024-04-30 11:06

[ TEMATY ]

synod

proboszczowie

kard. Mario Grech

Karol Porwich/Niedziela

- Nie przybyliście tutaj, by otrzymać nauczanie czy wykład nt. synodalności. Jesteście tutaj, by opowiedzieć nam swoją historię, ponieważ historia każdego z was jest ważna - mówił kard. Mario Grech otwierając spotkanie „Proboszczowie dla synodu”. Odbywa się ono w połowie drogi między kolejnymi sesjami Synodu Biskupów nt. synodalności i w pewnej mierze jest odpowiedzią na pojawiający się zarzut, że głos kapłanów odpowiedzialnych za wspólnoty parafialne został dotąd niewystarczająco wysłuchany.

Dostrzec Bożą obecność w naszych historiach

CZYTAJ DALEJ

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

[ TEMATY ]

św. Katarzyna Sieneńska

Giovanni Battista Tiepolo

Św. Katarzyna ze Sieny

Św. Katarzyna ze Sieny

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

#PodcastUmajony: Bez przesady

2024-04-30 21:13

[ TEMATY ]

Ks. Tomasz Podlewski

#PodcastUmajony

Mat.prasowy

Po co Jezus dał nam Maryję? Jak budować z Nią relację? Czy da się przesadzić w miłości do Matki Bożej? Tymi i innymi przemyśleniami dzieli się w swoim podcaście ks. Tomasz Podlewski. Zapraszamy do wysłuchania pierwszego odcinka "Podcastu umajonego".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję