Reklama

Bez niej ludzie byliby inni…

Jaka jest prawda o katechezie po 20 latach od jej powrotu do szkół? Według większości „mainstreamowych” gazet, które od samego początku były przeciw jej obecności w tym miejscu - nie jest najlepiej. Powtarzana od kilkunastu już lat teza nie chce jednak znaleźć odbicia w statystykach. Nietrudno ją również podważyć rozmawiając z katechetami czy uczniami. Nikt z nich nie ukrywa jednak, że to nie jest posługa usłana różami

Niedziela sosnowiecka 49/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Sądząc z najnowszych danych, zebranych przed kilku tygodniami przez Wydział Katechetyczny Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu, nie ma najmniejszych powodów do niepokoju. Nie ma nie tylko dramatycznego, ale żadnego znaczącego spadku w liczbie uczniów, którzy sami (szkoły ponadgimnazjalne) albo ich rodzice (szkoły podstawowe i gimnazjalne) zadeklarowali, że będą chodzić na lekcję religii. Jest podobnie jak w latach ubiegłych” - ocenia ks. dr Ryszard Adrjanek, dyrektor wydziału zajmującego się sprawami katechezy na terenie diecezji sosnowieckiej. Kieruje nim od 18 lat. Koordynuje i nadzoruje prace ponad 400 katechetów świeckich i duchownych w niemal 400 szkołach i przedszkolach.
Ks. Adrjanek jest już przyzwyczajony do krytycznych opinii prasowych, które podkreślają, jak to źle jest z katechezą. „W tym roku pojawiły się nowe akcenty - dodaje - że o ile w podstawówkach i gimnazjach jest «w miarę», to w najlepszych szkołach znacznie gorzej”. Uczniowie albo wypisują się z religii albo zapisują się, ale nie chodzą - twierdzą niektórzy dziennikarze.

Okiem na statystykę

W statystykach uczestnictwo w katechezie wygląda rzeczywiście imponująco i słowa dyrektora Wydziału Katechetycznego znajdują pełne potwierdzenie. Wygląda to nawet lepiej niż badania przynależności wyznaniowej całej polskiej populacji. W badaniu CBOS z 2008 r. 94 proc. Polaków przyznawało się ogólnie do wiary w Boga. Jeżeli przyjąć, że równoznaczna temu stwierdzeniu jest deklaracja uczestnictwa w katechezie, to wśród młodzieży ten procent jest nieco wyższy. 97,5 proc., 95 proc., 92,3 proc. to procent uczniów uczęszczających na katechizację odpowiednio w szkołach podstawowych, gimnazjach i szkołach ponadgimnazjalnych. Zaznaczmy - to istotne - że tylko na katechezę prowadzoną przez katechetów katolickich. „Wbrew zaklęciom, dzieci i młodzież po prostu chodzą na katechezę” - mówi świecki katecheta z kilkunastoletnim stażem, uczący w gimnazjum i liceum. „Tylko niech ksiądz nie podaje mojego nazwiska” - dodaje szybko. „Czemu?” - pytam zdziwiony. „Bo nie chcę pchać się na afisz” - odpowiada. Nie rozumiem, ale szanuję. Usprawiedliwia się mówiąc, że rola katechety, choć istotna, to nie jest decydująca. „To, co najistotniejsze na katechezie odbywa się miedzy uczniem a Panem Bogiem” - dodaje.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

W elitarnych kręgach

Młodzież uczęszcza także na religię w szkołach uchodzących za najlepsze. W będzińskim „Wyspiańskim” na początku tego roku szkolnego tylko 22 uczniów przesądziło, że nie będzie uczestniczyć w katechezie. W szkole uczy się ponad 400 nastolatków. Troszkę gorzej rzecz wygląda w mającym siedzibę parę przecznic dalej „Koperniku”. Tam na 379 uczniów 49 nie uczęszcza na religię. W Liceum im. S. Żeromskiego w Dąbrowie Górniczej 4,7 proc. uczniów nie uczęszcza na katechezę. Od normy nie odbiega też sytuacja w Sosnowcu. W „Staszicu” na 500 uczniów tylko 18 nie uczęszcza na religię. Nieco gorzej jest w LO im. E. Plater. W szkołach ponadgimnazjalnych Jaworzna, Olkusza i Wolbromia średnia jest wyższa niż w ścisłym Zagłębiu. Na 15 przebadanych szkół ponadgimnazjalnych w tych miastach tylko w czterech frekwencja jest niższa niż 96,5 proc., a w wyjątkowej szkole pod tym względem - Zespole Szkół w Wolbromiu tylko jeden uczeń nie chodzi na katechezę. „Nie wiem czemu” - mówi katechizujący tam ks. Paweł Łajca. „Próbowałem się zorientować, znaleźć przyczynę, ale mi się nie udało. Nie za wiele wiadomo o jego rodzinie, a poza tym on sam wydaje się być trochę agresywny. Jest w nim jakaś niechęć do Kościoła. Modlę się za niego” - dodał ks. Łajca.
Ze stawianą ostatnio przez niektóre gazety tezą nie zgadza się również ks. Tomasz Karaś. Uczy w jednej z lepszych sosnowieckich szkół. II LO im. E. Plater. „Nie zauważam zmniejszenia frekwencji na katechezie. Trend wydaje się być raczej odwrotny. W porównaniu do zeszłego roku kilkoro uczniów zrezygnowało z etyki, która jest w szkole, i przyszło na katechezę” - mówi „Niedzieli Sosnowieckiej”. Podobne doświadczenie ma ks. Jacek Michalak, który uczy w sosnowieckim ekonomiku oraz w - według niektórych - najlepszym ogólniaku w Sosnowcu - LO im. Staszica. Podaje przykład dziewczyny, która na religię zaczęła chodzić w tym roku. „Nie wiem, co ją skłoniło” - opowiada. „Po prostu przyszła. Może z ciekawości. Może ruszyło ją sumienie? Chociaż wyczułem, że jeszcze nie ma świadomości, co traciła nie spotykając się z Panem Bogiem” - ocenia. Ks. Karaś opowiada z kolei o uczennicy niewierzącej, która choć nie zapisana na katechezę, uczestniczy w niej. Zabiera głos. „Musi ją to ciekawić” - diagnozuje katecheta z popularnej „Plater”.
Czy uczniowie uciekają z religii? Żaden z katechetów, z którymi rozmawialiśmy, nie potwierdził istnienia takiego zjawiska. „Owszem, młodzież wagaruje - mówi ks. Piotr Bardo, też katecheta - ale jeżeli już, opuszcza cały dzień i nieobecność tak samo dotyczy matematyki, polskiego, chemii czy religii”.

Reklama

Radosny trud

Katecheci nie ukrywają, że praca w szkole to spory wysiłek, który daje jednak radość. „Dziękuję Panu Bogu za to, że mogę uczyć w tej szkole” - mówi ks. Jacek Michalak o LO im. Staszica. To katecheta z doświadczeniem. Religii uczy od samego początku, gdy tylko weszła do szkół, czyli od 20 lat. Przeważnie w ogólniakach. „Tak, do lekcji muszę się solidnie przygotować. Wiem, że tej młodzieży nie mogę zbyć byle czym. Zresztą już we wrześniu powiedziała mi to w pokoju nauczycielskim matematyczka w słowach: «Proszę księdza, nasza młodzież chce się uczyć». Jej słowa potwierdziły się od a do z. Młodzież ze «Staszica» jest ciekawa świata, w tym także wiary, do której się przyznaje. Potrafi dyskutować, ma wiedzę, co stawia katechecie poprzeczkę bardzo wysoko” - dodaje. Zdając sobie sprawę z rosnących wymagań, katecheci poszukują też metod, jak w świecie obrazu dotrzeć z Ewangelią do nowych pokoleń. Inwencją wyróżniają się wśród pedagogów. „Nie chodzi o efekciarstwo” - mówi ks. Karaś, który na katechezę idzie z notebookiem i projektorem. „To tylko forma, istota Ewangelii pozostaje zawsze ta sama” - zastrzega. Czy mu pomaga? „Mnie też, ale przede wszystkim młodzieży. Forma pomaga zaciekawić, zrozumieć, poszerzyć wyobraźnię” - tłumaczy.

Reklama

Permanentna formacja

Dokształcanie - na to hasło Monika Laga z olkuskiego LO nr 1 mogłaby mówić długo. Nie skończyła, ponieważ jej przerwałem, chcąc zadać kolejne pytanie. A opowiadała o warsztatach metodycznych, wykładach specjalistów z różnych dziedzin. Do tego „pokarm” dla ducha, bo katecheza to nie tylko prosty wykład prawd religijnych, ale i świadectwo, rekolekcje i dni skupienia. W sumie zbierze się 11 dni w roku, które katecheci mają obowiązek przeznaczyć na rozwój duchowy i poszerzenie wiedzy, mimo to, że mają ukończone studia wyższe i obronioną pracę magisterską, a często także studia podyplomowe. „Katecheta ma obowiązek każdego roku uczestniczyć w trzydniowych rekolekcjach oraz w sześciu dniach skupienia. Do tego dochodzą dwie konferencje metodyczne” - wylicza Monika Wojtasik z Wydziału Katechetycznego sosnowieckiej Kurii. „Są jeszcze fakultatywne kursy - dla tych, którzy chcą” - dodaje. „Poświęcone są konkretnemu zagadnieniu, np. teraz przygotowaliśmy kurs na temat destrukcyjnego działania sekt” - mówi. Pytam, jak wielu katechetów korzysta z tej dobrowolnej oferty? „Zwykle na spotkaniu jest od 20 do 30 osób. Gdy temat ciekawszy, bardziej «na topie» - więcej” - odpowiada p. Monika.
„Czy to uciążliwe?” - zadaję z kolei pytanie p. Laga. „Na pewno wymagające, ale osobiście nie żałuję, że poświęcam na to swój wolny czas” - podkreśla świecka katechetka. „Przydaje się na katechezie. Nie chcę, aby źle to zabrzmiało, ale o ile katecheci mają takie zajęcia w dniach wolnych albo po pracy, to ich koledzy uczący innych przedmiotów mają je, tyle, że w trakcie godzin pracy” - dodaje.

Reklama

Problem w gimnazjum

Z rozmów z katechetami, szczególnie duchownymi, bo to oni posmakowali katechizowania w rożnych ośrodkach, wynika, że łatwiej uczy się w szkołach średnich Olkusza, Wolbromia czy Jaworzna niż ścisłego Zagłębia Dąbrowskiego. Jeśli zaś chodzi o gimnazja to nie ma różnicy. Z gimnazjami jest rzeczywiście problem. Narzekają nie tylko katecheci. Cytowana już Monika Laga uczyła poprzednio w gimnazjum. Miała klasę, w której 17 uczniów powinno mieć ze względu na tzw. kłopoty wychowawcze indywidualny tok nauczania. „Jak mogę napisać 17 osobnych programów plus 18 dla reszty klasy i go zrealizować przez dwie godziny w tygodniu?” - pyta retorycznie. „Znam szlachetną nauczycielkę matematyki” - kontynuuje temat gimnazjum ks. kan. Andrzej Stępień, proboszcz parafii Świętej Trójcy w Będzinie. „Była już blisko zrezygnowania z wykonywania zawodu właśnie dlatego, że uczniowie jej dopiekli. Wybite szyby, głuche telefony. Koszmar” - mówi ze smutkiem. Na szczęście dla szkoły i dla uczniów, choć oni pewnie nie zdają sobie z tego sprawy, nauczycielka nie poddała się.

Klucz w rodzinie

„Niektórzy mówią, że młodzież jest wymagająca, ale ja powiedziałbym, słuchając katechetów, że trudniejsza, a przyczynę widzę w kryzysie rodziny” - tłumaczy bp Piotr Skucha. „Katechizowanie to trudny kawałek chleba właśnie z tego powodu. Uczyłem katechetów w Wyższej Szkole Pedagogicznej, spotykałem się z nimi przy różnych okazjach i bardzo cenię ich służbę, bo to nie tylko praca. Próbują przekazać to, co w normalnej sytuacji powinny dać rodziny, które w wielu przypadkach nie dość, że nie dają tego, co jest ich naturalną powinnością, to jeszcze podważają autorytet nie tylko katechety, ale i pedagoga w ogóle” - dodaje. „Kiedy mówimy o skuteczności katechezy w szkole, nie sposób pominąć jej rodzinny kontekst” - tłumaczy ks. dr Andrzej Cieślik, szef Wydziału Duszpasterstwa Rodzin w naszej diecezji, i dodaje: „Dziś, kiedy katecheta pyta dzieci w starszych klasach szkoły podstawowej o udział w niedzielnej Mszy św., twierdząco odpowiada 6-8 osób w klasie. Reszta uzyskuje od swoich rodziców następujący, często niezwerbalizowany, przekaz: «niech tam uczą na religii, że Msza św. jest ważna, a my tu w domu wiemy swoje». I wybieramy hipermarket, w dodatku o wiele atrakcyjniejszy dla dziecka od kościoła. Albo w najlepszym wypadku dziecko jest posyłane do kościoła, podczas gdy rodzice wybierają coś innego. W ten sposób tworzymy etykę, w której ta sama rzecz (udział w Eucharystii) jest dobra dla dziecka, a zła dla dorosłego. A przecież udział w niedzielnej Mszy to tylko jeden, choć bardzo ważny, z wielu przejawów życia religijnego. Na katechezie nie da się nauczyć modlitwy indywidualnej, mając przed sobą trzydzieścioro dzieci. Tego mogą nauczyć tylko rodzice, którzy w domu modlą się z dzieckiem. A jak uczyć uczciwości na katechezie, kiedy do domu tata raz po raz «przynosi» jakieś rzeczy z pracy?” - mówi ks. Cieślik.
Problemy dzieci np. z osobowością, nawiązaniem kontaktów, postawą buntu są często wynikiem chorych relacji panujących w rodzinie, tzn. brakiem miłości, która wyraża się w kłótniach czy bójkach. To wszystko ma później wpływ na postawę dziecka w szkole.

Reklama

Dobro ukryte

„Po co uczyć katechezy, czy to nie syzyfowa praca?” - prowokuję w rozmowie ks. Michalaka. „Pomyśl sobie, co byłoby gdyby nie było katechezy” - odpowiada emocjonalnie. „Bracie, za pięć lat pustynia! Nie, nie mówię o pokoleniach. Mówię o pięciu latach!” A co katechetom daje siły do pójścia do czasem trudnej szkoły? „Jestem księdzu bardzo wdzięczna, bo bardzo mi ksiądz pomógł, gdy miałam kłopoty z 17-letnią córką” - usłyszał niespodziewanie ks. Tomasz od matki swojej byłej uczennicy. „E, pani Doktor przesadza” - odpowiedział i do dziś nie wie co takiego zrobił, że pomógł młodej dziewczynie i jej matce. Statystyka nie uchwyci cudów, czyli dobra, które niezauważalnie dzieje się na katechezie, podpowiada doświadczenie wielu uczących religii. „Czy spotkało takie zdarzenia, którego się nie spodziewałem, a które dało mi «powera» do większego poświęcenia?” - powtarza na głos moje pytanie ks. Michalak i nie zastanawiając się ani chwili mówi: „Do dziś aż mnie dreszcze przechodzą. Przed 20 laty uczyłem w «Koperniku». W jednej z klas była uczennica, która nie mogła patrzeć na księdza, w tym wypadku na mnie i niespecjalnie się z tym kryła. Było mi z tym ciężko, ale cóż miałem zrobić. Po latach, gdy pracowałem w Wolbromiu, spotkałem ją na stacji benzynowej. Poznała mnie. Ja przypomniałem sobie ją. Co słychać? Takie gadki, szmatki. Po półtora miesiąca telefon. Odbieram, to ona. Chce pogadać. Przyjeżdża. Gadamy. Raz, drugi, trzeci. Okazało się, że przyczyna tej agresji wobec Kościoła leżała w kryzysie rodzinnym. Dziś jest szczęśliwą żoną i matką i układa sobie życie po Bożemu, a było to możliwe dzięki katechezie, choć pewnie wtedy wydawało się jej, że to stracony czas”.

Katecheza jest „cool”

„Są tacy uczniowie, którzy twierdzą, że to im się nie przyda w życiu, gdy tłumaczę, że nie możemy całej katechezy poświęcić na poważną lub mniej poważną dyskusję, bo muszę realizować program” - mówi ks. Mirosław Sołtysek z LO im. Wyspiańskiego w Będzinie. Marysia Natkaniec, od tego roku uczennica LO im. M. Konopnickiej w Katowicach, jest zadowolona z lekcji religii i z katechety. „Ksiądz jest na poziomie” - mówi. „Jest czas na realizację programu i na dyskusję. Czasem go atakujemy, ale się nie daje. Dzięki katechezie lepiej rozumiem świat i Pana Boga, oczywiście” - dodaje. Justyna Żurek, tegoroczna maturzystka z LO im. Kopernika w Będzinie też chwali swojego katechetę: „Jest zawsze przygotowany do spotkania z nami. Religia pomaga mi wierzyć” - mówi.
„Katecheza w szkole była dla mnie czasem rozwijania trzeciej (choć właściwie pierwszej) sfery życia - większość przedmiotów rozwijała umysł” - mówi Jarek Ciszek, student politologii na UŚ. WF miał rozwijać ciało, zaś religia była budulcem dla ducha, a zarazem odskocznią od innych zajęć. To także przede wszystkim okazja do rozmów o roli Kościoła we współczesnym świecie. Właśnie takie dyskusje czy wręcz spory na lekcjach mogą dać młodym ludziom - szczególnie tym, którzy praktykują rzadko lub wcale - dużo dobrego, otwierając ich na Boga i wartości dotąd traktowane sceptycznie czy wręcz wrogo.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Litania nie tylko na maj

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. 14-15

[ TEMATY ]

litania

Karol Porwich/Niedziela

Jak powstały i skąd pochodzą wezwania Litanii Loretańskiej? Niektóre z nich wydają się bardzo tajemnicze: „Wieżo z kości słoniowej”, „Arko przymierza”, „Gwiazdo zaranna”…

Za nami już pierwsze dni maja – miesiąca poświęconego w szczególny sposób Dziewicy Maryi. To czas maryjnych nabożeństw, podczas których nie tylko w świątyniach, ale i przy kapliczkach lub przydrożnych figurach rozbrzmiewa Litania do Najświętszej Maryi Panny, popularnie nazywana Litanią Loretańską. Wielu z nas, także czytelników Niedzieli, pyta: jak powstały wezwania tej litanii? Jaka jest jej historia i co kryje się w niekiedy tajemniczo brzmiących określeniach, takich jak: „Domie złoty” czy „Wieżo z kości słoniowej”?

CZYTAJ DALEJ

Św. Józef - Rzemieślnik

Niedziela Ogólnopolska 18/2004

[ TEMATY ]

Święta Rodzina

Ks. Waldemar Wesołowski/Niedziela

Obraz św. Józefa, patrona parafii

Obraz św. Józefa, patrona parafii

Ewangeliści określili zawód, jaki wykonywał św. Józef, słowem oznaczającym w tamtych czasach rzemieślnika, który był jednocześnie cieślą, stolarzem, bednarzem - zajmował się wszystkimi pracami związanymi z obróbką drewna: zarówno wykonywaniem domowych sprzętów, jak i pracami ciesielskimi.

Domami mieszkańców Nazaretu były zazwyczaj naturalne lub wykute w zboczu wzgórza groty, z ewentualnymi przybudówkami, częściowo kamiennymi, częściowo drewnianymi. Taki był też dom Świętej Rodziny. W obecnej Bazylice Zwiastowania w Nazarecie zachowała się grota, która była mieszkaniem Świętej Rodziny. Obok, we wzgórzu, znajdują się groty-cysterny, w których gromadzono deszczową wodę do codziennego użytku. Święta Rodzina niewątpliwie posiadała warzywny ogródek, niewielką winnicę oraz kilka oliwnych drzew. Możliwe, że miała również kilka owiec i kóz. Do dziś na skalistych zboczach pasterze wypasają ich trzody. W dolinie rozpościerającej się od strony południowej, u stóp zbocza, na którym leży Nazaret - od Jordanu po Morze Śródziemne - rozciąga się żyzna równina, ale Święta Rodzina raczej nie miała tam swego pola, nie należała bowiem do zamożnych. Tak Józef, jak i Maryja oraz Jezus mogli jako najemnicy dorabiać przy sezonowym zbiorze plonów na polach należących do zamożniejszych właścicieli.

CZYTAJ DALEJ

Kard. Pizzaballa objął kościół tytularny w Rzymie

2024-05-02 09:52

[ TEMATY ]

Abp Pizzaballa

Włodzimierz Rędzioch

Pierbattista Pizzaballa OFM

Pierbattista Pizzaballa OFM

Łaciński Patriarcha Jerozolimy kard. Pierbattista Pizzaballa objął 1 maja swój kościół tytularny w Rzymie. Ceremonia w kościele Sant'Onofrio (św. Onufrego) miała się odbyć 15 kwietnia, jednak z powodu irańskiego ataku na Izrael kard. Pizzaballa odłożył swoją podróż z Jerozolimy do stolicy Włoch.

Pochodzący z Włoch 59-letni hierarcha jest najwyższym rangą przedstawicielem Kościoła katolickiego w Ziemi Świętej. Papież Franciszek wyniósł go do godności kardynała w 2023 roku. Przydzielenie kościoła tytularnego w Rzymie potwierdza przypisanie kardynałów do lokalnego Kościoła papieża w jego diecezji rzymskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję