Reklama

Człowiek to więcej niż PESEL

Niedziela Ogólnopolska 6/2013, str. 16-17

Ewa Stadtmüller

Babcia Ani

Babcia Ani

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

KS. MAREK ŁUCZAK: - Kiedy po raz pierwszy odwiedziłem Wielką Brytanię, byłem zaskoczony: dość często bowiem można tam spotkać na ulicach ludzi na wózkach inwalidzkich. Wyjaśnienie tego fenomenu nie tkwi jednak w liczbie osób niepełnosprawnych, bo prawdopodobnie u nas jest ich tyle samo…

BOLESŁAW PIECHA: - Problem rzeczywiście tkwi w czymś zupełnie innym. My schowaliśmy niepełnosprawnych oraz ludzi starszych za drzwiami domów czy w różnych ośrodkach. Wydaje nam się, że problem dzięki temu zniknął. Natomiast w Wielkiej Brytanii i w wielu innych państwach rozwiniętych zlikwidowano wszelkiego rodzaju przeszkody, dzięki czemu ludzie niepełnosprawni nie muszą czuć się wykluczeni.

- Ma Pan doświadczenie ministra zdrowia, więc na pewno Pan wie, jaki jest grzech pierworodny polskiej służby zdrowia?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Przede wszystkim brakuje nam odwagi. Zjawisko to z perspektywy parlamentu obserwuję od 12 lat. Odwaga ta miałaby polegać na nazywaniu rzeczy po imieniu. Jeśli chcemy mieć służbę zdrowia na poziomie europejskim, musimy dostosować budżet do poziomu wydatkowania odpowiadającego tamtym standardom. W Europie więc na służbę zdrowia przeznacza się kwotę w wysokości 6 proc. PKB, podczas gdy u nas ciągle ok. 4 proc. Jak sobie poradzić, skoro już w punkcie wyjścia mamy tak dużą różnicę? I nie chodzi tu jedynie o bogate państwa, bo Czechy czy Słowacja także wydają na zdrowie publiczne 6 proc. PKB. Dlaczego my nie mamy takiej odwagi? Przecież chodzi o pieniądze, które chcemy przeznaczyć na coś praktycznie bezcennego - poczucie bezpieczeństwa. Tu zresztą chodzi o coś więcej, chodzi o możliwości rozwoju społeczeństwa. Nie da się bowiem rozwijać bez zabezpieczenia zdrowia. Tylko ludzie zdrowi mogą być dynamiczni i przyczyniać się do rozwoju.
Pieniądze zatem to jedno, a organizacja służby zdrowia i związane z nią wydawanie ich to drugie. Niestety, w ciągu ostatnich 5 lat politycy włożyli niemały wysiłek, by przychodnie, zakłady lecznicze i szpitale pełniły niejako funkcje przedsiębiorstw, których naczelnym zadaniem jest pożądany wynik finansowy. Europa doskonale zdaje sobie jednak sprawę z tego, że wynik finansowy nie może być celem opieki zdrowotnej. Podobnie jest z instytucjami odpowiedzialnymi za edukację: celem ich działalności jest wykształcenie młodych ludzi i odpowiednie przygotowanie do życia.
Naczelnym zadaniem służby zdrowia natomiast jest zapewnienie bezpieczeństwa zdrowotnego. Mamy dziś do czynienia z unicestwieniem paradygmatu, który przez wiele lat obowiązywał w naszym kraju: służba zdrowia to przede wszystkim misja, a dopiero później pieniądze. Jeśli się odwróci ten porządek, skutki mogą być katastrofalne.
Niewątpliwie racjonalizacja wydatkowania pieniędzy należy w służbie zdrowia do priorytetów, ale nie ma mojej zgody na to, żeby ktoś robił interes na składkach ludzi, którzy po to oddają swoje pieniądze, by mieć zapewnione bezpieczeństwo i ochronę zdrowia. To jest niedopuszczalne. Nawet w państwach bardzo liberalnych szpitale publiczne traktowane są jako instytucje non profit, to znaczy nie dla zysku.
Zwróćmy uwagę, że dzisiaj opieka paliatywna, tak bardzo ważna z punktu widzenia ludzkiej godności, została zarezerwowana dla przestrzeni, która doskonale rozumie wagę tego zagadnienia. Dlatego w hospicjach mamy do czynienia z wolontariatem, działalnością wspólnot wyznaniowych, a państwo się wycofało.

- Rozumiem Pana wywód w taki sposób: leży przed nami bochen chleba i trzeba go jakoś podzielić. Dlaczego więc od lat muszę chodzić do lekarza po receptę na lek wzmacniający włosy? Dodatkowo sprawę komplikuje fakt, że taki sam zagraniczny lek, tyle że droższy, dostępny jest bez recepty. Każda wizyta u lekarza to są pieniądze z NFZ.

- Niestety, podobnych absurdów jest więcej. Przede wszystkim polska służba zdrowia się zdehumanizowała. Mamy przed sobą aparat, wykonujemy badanie, a później pojawia się wynik. Na końcu recepta czy skierowanie. Człowiek to nie tylko PESEL. Człowiek jest przecież podmiotem, a nie żadnym przedmiotem działania. Osobną sprawą jest kwestia refundacji leków. Pojawiają się szykany, bo recepta, na której brakuje przecinka, jest nieważna. Tymczasem najtańszym sposobem jest leczenie chorego we własnej rodzinie, gdzie należałoby podać mu najskuteczniejszy lek i nie doprowadzać do tego, by w konsekwencji byle jakiego leczenia człowiek ten trafił do szpitala. Wtedy bowiem leczenie jest niewspółmiernie droższe. W Polsce 27 proc. ludzi nie wykupuje leków z powodu ich wysokich cen. Nie stać ich na wykupienie leku, więc czekają na pogorszenie się stanu zdrowia, a później - w sytuacji kryzysowej - trafiają do szpitala, gdzie leki mają za darmo, a do ostatecznego rachunku należy dopisać koszty związane choćby z wyżywieniem czy utrzymaniem szpitala.

Reklama

- Czy nie jest paradoksem, że z jednej strony brakuje środków na terapie ratujące życie, a z drugiej - planuje się w budżecie niemałe sumy na finansowanie zapłodnienia in vitro?

- Metoda ta jest procedurą, a nie sposobem leczenia. Niepodważalny jest fakt, że po to, by jeden człowiek mógł się urodzić, kilka istnień ludzkich musi zginąć. Albo nastąpi preselekcja, albo po wszczepieniu zarodka do macicy resztę zamrozi się w ciekłym azocie. Do tego dochodzi kwestia finansowania w dziwnym programie dla części chorych. Ktoś zatem chce wydać kilkaset milionów złotych po to, by sprawić ideologiczną frajdę pewnej części społeczeństwa. Na jakiej jednak podstawie wybierać niepłodne pary? 150 mln zł to jakieś 15 tys. par. Autorzy tego projektu mówią jednak, że w Polsce jest 2 mln bezpłodnych par. Dane szacunkowe wzięte są znikąd. Konstytucja mówi wprost, że każdy ma prawo do ochrony zdrowia finansowanej ze środków publicznych na równych zasadach. Jak zatem wybrać tych nielicznych? Poza tym priorytetem jest finansowanie procedur skutecznych, tymczasem jedynie 30 proc. par ma szansę urodzić dziecko. Jeśli więc nie dajemy pieniędzy na leczenie nowotworów, którego skuteczność nie wynosi więcej niż 50 proc., i odmawiamy leczenia ciężko chorym, którzy mają cień szansy na wyzdrowienie, dlaczego finansujemy mniej skuteczne metody? Chodzi o wysłanie ideologicznego sygnału: jesteśmy otwartym społeczeństwem.

- Jak w kontekście służby zdrowia ocenia Pan działania Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy?

- Generalnie jest to wielkie przedsięwzięcie komercyjne, dla którego doskonałym usprawiedliwieniem jest kwestia charytatywna. Upowszechnił się pewien stereotyp, że pan Jerzy Owsiak kupuje sprzęt dla polskich szpitali. To gruba przesada. Corocznie fundacja przekazuje kilka, w porywach kilkanaście milionów złotych na sprzęt. To jest wydatek śladowy przy budowie średniej wielkości szpitala. A takich szpitali mamy w Polsce tysiąc. W sferze medialnej zaś istnieje mit polegający na przekonaniu, że służba zdrowia „wisi” na panu Owsiaku. Koszty tego przedsięwzięcia są ogromne. Z drugiej strony mamy człowieka, który jest ikoną transformacji. Nie do przyjęcia jest dla mnie słynna już wypowiedź odnosząca się do eutanazji. Jeśli ktoś zajmuje się sprawami charytatywnymi i jednocześnie deklaruje, że zapewni staruszkom szczęście w postaci sprzętu ułatwiającego eutanazję, to osobiście jestem tym zbulwersowany. Takie sformułowanie nie powinno nigdy paść. Dotychczas z sympatią patrzyłem na te działania, mimo pewnej przesady. Trzeba też pamiętać, że Caritas robi bez porównania więcej niż ta fundacja. Jeśli jednak z jednej strony zbiera się na sprzęt do ratowania życia, z drugiej zaś mówi się o oswajaniu eutanazji, to choć dotychczas osobiście przekazywałem jakieś środki na ten cel, obecnie tego nie uczynię.

2013-02-04 12:37

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Św. Klara – patronka dziennikarzy i pracowników TV

[ TEMATY ]

św. Klara

"Głos Ojca Pio"

Św. Klarę z Asyżu, mistyczkę i założycielkę kontemplacyjnego zakonu klarysek, Kościół katolicki wspomina 11 sierpnia. Wraz ze św. Franciszkiem dała ona początek wielkiej rodzinie zakonu franciszkańskiego. Oboje byli niezrównanym przykładem duchowej przyjaźni i radykalnie ewangelicznego życia. Święta jest patronką dziennikarzy i pracowników telewizji.

Św. Klara urodziła się w 1194 r. w zamożnej rodzinie mieszczańskiej. Rodzice kilkakrotnie próbowali wydać ją za mąż, ale Klara zafascynowana przykładem św. Franciszka, chciała prowadzić życie podobne jak on. Mając 17 lat uciekła z domu i z rąk św. Franciszka przyjęła zgrzebny habit zakonny. Wkrótce dołączyło do niej kilka innych kobiet. Razem utworzyły przy kościele św. Damiana pierwszy klasztor, którego przełożoną została Klara.
CZYTAJ DALEJ

Egipt: pogłębia się spór w łonie klasztoru św. Katarzyny na Synaju

2025-08-10 20:39

[ TEMATY ]

Egipt

klasztor św. Katarzyny na Synaju

Anna Przewoźnik

Coraz szersze kręgi zatacza spór kanoniczno-jurysdykcyjny w łonie prastarego klasztoru prawosławnego św. Katarzyny na Synaju między żyjącymi tam mnichami a jego przełożonym abp. Damianem oraz między nim a patriarchą jerozolimskim Teofilem III. Pod koniec lipca większość mnichów zbuntowała się przeciw arcybiskupowi i pozbawiła go władzy, a w kilka dni później Patriarchat Jerozolimski wysłał 3-osobową delegację dla zbadania sprawy najpierw w Grecji, a następnie na Synaju.

Wieczorem 31 lipca, po wielogodzinnych burzliwych rozmowach 15 spośród ponad 20-osobowej społeczności mniszej przegłosowało usunięcie 90-letniego abp. Damiana z urzędu ihumena (namiestnika) swego monasteru. Piastował on to stanowisko nieprzerwanie od 10 grudnia 1973 - najdłużej ze wszystkich prawosławnych przywódców kościelnych na świecie. Wcześniej, 28 tegoż miesiąca mnisi wystosowali list do greckiego Ministerstwa Oświaty i Religii, wyrażający sprzeciw wobec zapowiedzi głosowania w parlamencie w Atenach projektu specjalnej uchwały, która miała nadać ich klasztorowi osobowość prawną. Autorzy listu uznali to za sprzeczne z kanonami mieszanie się władz świeckich w sprawy kościelne. List ten wysłano też do zwierzchników wszystkich lokalnych Kościołów prawosławnych, powiadamiając ich jednocześnie o przyczynach odsunięcia abp. Damiana.
CZYTAJ DALEJ

Bukiety wiary i tradycji. Święcenie ziół w uroczystość Wniebowzięcia NMP

Święcenie ziół 15 sierpnia, w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny, to zwyczaj obecny w wielu krajach Europy. Choć jego teologiczne znaczenie jest wspólne - wyraża dziękczynienie za plony i prośbę o Boże błogosławieństwo - to formy i nazwy obrzędu różnią się w zależności od regionu.

W Polsce dzień ten znany jest jako święto Matki Bożej Zielnej. Wierni przynoszą do świątyń wiązanki złożone z ziół, kwiatów polnych, kłosów zbóż, a czasem także owoców i warzyw. Poświęcone rośliny przechowuje się w domach, stodołach lub oborach, wierząc w ich ochronne działanie, a także wykorzystuje w medycynie ludowej.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję