- My nerwowo reagujemy na Jezusowe słowa, kiedy mówi: jestem wśród was bezradny! Nie mam możliwości działać, bo nie ma wiary! W Sarepcie Sydońskiej jest jedna wdowa, która słucha. My nawet nie potrafimy przyjąć takich słów. Najłatwiej jest nam się wtedy obrazić, a tymczasem są to takie słowa, by przyjrzeć się swojemu życiu, swojej wierze. (…) My patrząc na nich, możemy po prostu zatęsknić i bardzo byśmy chcieli się przebić do takiej świeżej wiary przez te wszystkie warstwy, które na nią poukładaliśmy – struktury, organizacje, prawa, przepisy. To wszystko jest ważne, ale najważniejsze jest to osobiste spotkanie z Bogiem! – mówił kard. Ryś.
Eucharystią w katedrze łódzkiej zakończyło się IV Seminarium Europejskie Szkół Ewangelizacji Świętego Andrzeja, które od czwartku odbywało się w Łodzi. Eucharystii posłania nowych ewangelizatorów przewodniczył i posłał ze Słowem na drogę kardynał Grzegorz Ryś, metropolita łódzki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
O dwóch wdowach z Sarepty Sydońskiej i ubogiej wdowie mówił do uczestników liturgii kardynał Grzegorz Ryś. - Ta uboga wdowa wrzuciła najwięcej. Dlaczego ona wrzuciła najwięcej? Dlatego, że była jedyną, która nie wrzuciła do skarbony pieniędzy. Gdy czytamy ten fragment po grecku, to brzmi on tak: ona wrzuciła do skarbony całe swoje życie! Dlatego wrzuciła najwięcej, bo nie wrzuciła pieniędzy! Tak pewnie jest, że jeśli chcesz dać komuś życie, to musisz je dać w całości. Nie da się podarować komuś połowy lub ćwiartki życia. Nie możesz dać fragmentu swojego życia, musisz dać całe swoje życie! – zauważył duchowny. - Wszyscy przyszliśmy tutaj po to, by Bogu złożyć ofiarę. Nie ma innej możliwości, jeśli chcemy żyć tym kapłaństwem, którym dzieli się z nami Chrystus. Bogu naprawdę nie chodzi o to, by rzucić pół grosza na składkę, tyko by złożyć Mu w ofierze siebie samego. Na tym polega kapłaństwo Jezusa Chrystusa, że kapłan i ofiara są ze sobą tożsame – zaznaczył hierarcha.
Kaznodzieja zwrócił uwagę, że w każdym z nas jest taki uczony w piśmie, który to, co robi, robi po to, żeby się ludziom pokazać. – Ona – uboga wdowa wszystko dała, oni – uczeni w piśmie i faryzeusze – wszystko biorą. Strzeżcie się, bo każdy ma ich w sobie! Każdy z nas ma ich w sobie. Nie chodzi o to, by pokazywać palcem kogoś drugiego, ale o to, by strzec się takiego uczonego w piśmie, którego mam w sobie. Może jest nawet liderem chrześcijańskim i przerobił wszystkie możliwe kursy. Co z tego będziecie mieć prócz certyfikatu? Strzeżcie się! – apelował.
Reklama
Nawiązując do wdowy z Sarepty Sydońskiej, duchowny powiedział między innymi: – cudem nie jest to, że ta mąka i ta oliwa się nie wyczerpuje, ale cudem jest wiara tej kobiety. Bóg czyni takie cuda – nie na mące, nie na oliwie, ale na ludziach. Podoba się wam ta kobieta? Pan Jezus jak ją pochwalił, to zaraz chcieli Go zabić. Bo my nerwowo reagujemy na Jezusowe słowa, kiedy mówi: jestem wśród was bezradny! Nie mam możliwości działać, bo nie ma wiary! W Sarepcie Sydońskiej jest jedna wdowa, która słucha. My nawet nie potrafimy przyjąć takich słów. Najłatwiej jest nam się wtedy obrazić, a tymczasem są to takie słowa, by przyjrzeć się swojemu życiu, swojej wierze. Popatrzeć na tych, o których mówimy z pogardą, bo nie należą do naszego świata, bo ich nie ma na naszych liturgiach, o których jesteśmy w stanie powiedzieć poganie, co oni tam wiedzą! A może się okazać, że ich postawy są tak proste i tak głębokie, i tak świeże w spotkaniu z Bogiem. My patrząc na nich, możemy po prostu zatęsknić, i bardzo byśmy chcieli się przebić do takiej świeżej wiary przez te wszystkie warstwy, które myśmy na nią poukładali – struktury, organizacje, prawa, przepisy. To wszystko jest ważne, ale najważniejsze jest to osobiste spotkanie z Bogiem! – tłumaczył metropolita łódzki.
Przez cztery dni udział blisko 250 osób świeckich i duchownych, które przyjechały z całej Europy z: Białorusi, Ukrainy, Rumunii, Węgier, Austrii, Słowacji, Czech, Niemiec, Danii, Holandii, Wielkiej Brytanii, Irlandii Francji, a także z Kanady i jeden duchowny z Nigerii brało udział w Eucharystiach, uwielbieniu, wysłuchało konferencji oraz uczestniczyło w Kursie Jozue, który wyjaśniał, jak formować nowych liderów wspólnot kościelnych.
Szkoła Ewangelizacji Świętego Andrzeja, która powstała w Meksyku na początku lat 90-tych i jest
obecna w wielu krajach świata, to wspólnoty, które formują nowych ewangelizatorów – zarówno
świeckich jak i duchownych - do ewangelizacji. W szkole wykorzystywany jest tzw. projekt pastoralny
– tzn. 21 kursów – etapów – które przechodzi każdy z członków szkoły formując się duchowo od
fundamentów wiary, po ewangelizatora – członka wspólnoty ewangelizacyjnej.