Reklama

Zderzenie cywilizacji po rosyjsku

Niedziela Ogólnopolska 16/2014, str. 40-41

ARCHIWUM PRYWATNE

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Jan Paweł II marzył o tym, aby Europa mogła kiedyś oddychać dwoma chrześcijańskimi płucami, wschodnim i zachodnim. Obecnie wydaje się to – z uwagi na warunki polityczne – coraz mniej możliwe...

ANNA ŁABUSZEWSKA: – Patrząc na kwestie duchowo-religijne od strony politycznej – co w Rosji ma jednak zawsze specjalne znaczenie – kryzys rosyjsko-ukraiński powoduje, że obecnie jest mniej szans na to wspólne oddychanie niż jeszcze jakiś czas temu. Warto tu zwrócić uwagę na to, w jaki sposób prezydent Putin w swym orędziu 18 marca mówił o fundamentach tego konfliktu. Sformułował cele cywilizacyjne dla Rosji, odszedł z pola prawnomiędzynarodowego, na którym polityka powinna się poruszać, i wszedł na szerokie tory cywilizacyjne. Odwołując się do pojęcia „russkij mir”, czyli „rosyjski świat” i „rosyjski porządek”, pokazał zderzenie cywilizacji. Cywilizacja zachodnia jest postrzegana w Rosji jako zgnilizna obalająca trwałe wartości konserwatywne, do których teraz odwołuje się Rosja.

– Czy nie są to wartości tożsame z wartościami chrześcijaństwa, także zachodniego?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Z pozoru tak, jednak trudno powiedzieć, by komponent religijny był naprawdę włączony w ten nowy putinowski ład. Jest co najwyżej jakoś weń wmanewrowany, jako część gry politycznej.

– Na zgniliznę Zachodu narzekają także katolicy w Polsce. Nie jest to podobne narzekanie?

– Podczas wizyty patriarchy Cyryla w Polsce rzeczywiście odwoływano się do konserwatywnych wartości obu religii. W podpisanym wówczas wspólnym dokumencie zwrócono uwagę na łączące nas wartości i przeciwstawianie się temu, co również prezydent Putin nazywa „zgnilizną”. Widzę tu jednak pewien dysonans...

– Putin chce budować tę „nową rosyjską cywilizację” z religią czy raczej obok religii?

– Oczywiście, z religią. Jednak pojawił się w całej tej łamigłówce Putina całkiem nieoczekiwany element. Podczas wspomnianego orędzia na Kremlu, pod złotymi żyrandolami obecni byli hierarchowie wszystkich wyznań występujących na terenie Rosji – był główny rabin, najważniejsi hierarchowie muzułmańscy – natomiast Cerkiew reprezentował tylko jeden z metropolitów, a nie patriarcha. W oficjalnym komunikacie Patriarchatu Moskiewskiego podano tylko tyle, że patriarcha był na Kremlu nieobecny.

– Jak bardzo znacząca to nieobecność?

– Można się domyślać – na podstawie tzw. nieoficjalnych przecieków – że patriarcha chciał w ten sposób zaznaczyć swoje odrębne zdanie wobec polityki Kremla na Ukrainie. Dla Cerkwi to bardzo wrażliwy temat, dlatego, że sytuacja prawosławia na Ukrainie jest teraz bardzo skomplikowana.

– Bardziej niż rosyjskiego?

– Trudno tu porównywać. Prawosławie rosyjskie jest zjednoczone pod Patriarchatem Moskiewskim i zdarzają się tam co najwyżej drobni odszczepieńcy. Natomiast na Ukrainie istnieje kilka Kościołów prawosławnych. Najsilniejszy jest Ukraiński Kościół Prawosławny Patriarchatu Moskiewskiego, ale duże znaczenie mają też Ukraińska Cerkiew Prawosławna Patriarchatu Kijowskiego, która ogłosiła niezależność od Patriarchatu Moskiewskiego, ale nie jest uznawana za Kościół kanoniczny, oraz podporządkowany Rzymowi Kościół greckokatolicki i Cerkiew Autokefaliczna. Od lat trwają zabiegi, by stworzyć jeden „pomiestnyj”, miejscowy Kościół prawosławny. Wydaje się, że wydarzenia ostatnich miesięcy położyły kamień węgielny pod utworzenie takiego odrębnego od Moskwy Kościoła prawosławnego na Ukrainie, co z pewnością jest nie po myśli patriarchy Moskwy.

– Dlaczego?

– Bez Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego sama Cerkiew rosyjska nie będzie już najsilniejszym Kościołem prawosławnym na świecie. Cyryl, jako patriarcha Moskwy włożył wiele wysiłku, by utrzymać jak najściślejsze związki z Ukraińską Cerkwią Prawosławną; bardzo często jeździł tam z pielgrzymkami, zgodził się na używanie przełożonych na język ukraiński tekstów liturgicznych. Za każdym razem, będąc w Kijowie, podkreślał, że jest to kolebka rosyjskiego prawosławia.

– I kolebka Rosji, do której chciałby nawiązać Putin, kształtując swój „russkij mir”?

– Ruś Kijowska jest rzeczywiście kolebką rosyjskiej państwowości, nie tylko wiary. Tymczasem w rosyjskiej Wikipedii hasło „Ruś Kijowska” od pewnego czasu już nie istnieje... Zostało zastąpione hasłem „państwo wielkoruskie”. To bardzo znamienne. Patriarcha Cyryl odwoływał się do wspólnej wiary i wspólnej cywilizacji jako duchowo wiążącego symbolu, zaś politycy wkroczyli na ten teren z toporem i zaczęli rąbać to, co było budowane przez tysiąc lat.

– Osłabili przy tym Cerkiew?

– Zdecydowanie tak. Putin na pewno osłabił więzi łączące Patriarchat Moskiewski z Kijowem, co może mieć naprawdę bardzo daleko idące skutki. Jakie – trudno przewidzieć. Na Majdanie bardzo znacząca była wspólna postawa Cerkwi, niezależnie od obediencji. Codziennie prowadzono tam modlitwy obu głównych Cerkwi oraz greckokatolickie. Nastąpiło zbratanie się Kościołów między sobą i zbratanie ze społeczeństwem. Cerkiew na Ukrainie zachowała się w sposób obywatelski, natomiast Patriarchat Moskiewski zachował daleko idący dystans wobec wydarzeń w Kijowie – hierarchowie nie poparli wprost stanowiska Kremla, jak również nie odnosili się do głosów płynących z Kijowa.

– Były to głosy wołające o wsparcie?

– Tak. Zastępujący chorego patriarchę Wołodymyra biskup Onufry wysyłał do patriarchy Cyryla listy wyjaśniające sytuację, z sugestiami pomocy, wyrażenia zrozumienia. Cerkiew rosyjska zachowała się jednak bardzo powściągliwie, co w odbiorze społecznym na Ukrainie tylko umocniło przekonanie, że „mamy tu swoją własną Cerkiew”. Tak więc, niejako przy tej okazji, może nastąpić pełna autokefalia ukraińskiej Cerkwi. Trudno jednak przewidzieć, kiedy do tego dojdzie, bardzo wiele zależy od wydarzeń na scenie politycznej.

– Ukraiński Majdan, podobnie jak polski Sierpień ’80, pokazał, jak bardzo w takich trudnych momentach potrzebne są wiara i religia. Czy rosyjskie społeczeństwo po upadku sowietyzmu zwróciło się ku religii?

– Z pewnością tak. W posowieckiej Rosji można mówić bardziej o deklarowanym powrocie do religijności. Na początku lat 90. ubiegłego wieku nastąpił w Rosji boom zainteresowania religiami (nie tylko prawosławiem); kariery robiły kościoły misjonarskie, głównie amerykańskie. Zaczęły się też odradzać rozmaite ruchy społeczno-religijne, nawiązujące do tradycji z czasów carskiej Rosji. Cerkiew znajdowała się wtedy w bardzo trudnej sytuacji, była zniszczona pod każdym względem – zarówno materialnym (budynki), jak i duchowym (zdemoralizowani przez komunizm duchowni). Nie była przygotowana na dostarczanie strawy duchowej zgłaszającym się do niej wiernym.

– Dzisiejsi Rosjanie nie są zatem zbyt religijni?

– Mam problem z tego rodzaju oceną, gdyż istnieje wiele sprzecznych świadectw w tej sprawie. Oficjalne dane o udziale w nabożeństwach mówią o zaledwie kilku procentach. A z drugiej strony, gdy w ciągu ostatnich dwóch lat odbyło się w Rosji kilka spektakularnych wizyt relikwii ze świętej góry Atos, to, zwłaszcza w Moskwie, ustawiały się wielokilometrowe kolejki. A ta wręcz histeryczna reakcja zadziwiła religioznawców, ponieważ według ich oceny rosyjskie społeczeństwo, mimo deklarowanej przynależności do prawosławia, jest jednak w dużym stopniu zeświecczone. Dość znamienny jest w tej sytuacji wzrost autorytetu Cerkwi – zajmuje ona obecnie dość wysoką pozycję wśród instytucji zaufania publicznego.

– Nietrudno też o opinię, że Cerkiew jest filarem obecnej władzy i realizuje zadania stawiane przez Putina...

– To fakt. I faktem jest też to, że w ostatnim dziesięcioleciu państwo udzielało Cerkwi wszelkiej pomocy materialnej, pełną parą szła odbudowa budynków sakralnych, odzyskiwano klasztory, cerkwie (w których przedtem były magazyny, kina, itp.).

– Prezydent Putin chciał sobie kupić przychylność Cerkwi, bo liczył się z jej wpływem na naród? Trudno raczej liczyć na jego osobiste nawrócenie...

– Zdecydowanie chodzi tu o polityczną kalkulację. Wprawdzie deklaracja prezydenta Putina jest jednoznaczna: przyznaje się do wiary i do prawosławia. Przy wielu okazjach pokazuje, że potrafi całować ikony, że wie, jak się zachować podczas nabożeństwa, że potrafi się przeżegnać. Sądzę jednak, że jako człowiek wychowany w Związku Radzieckim, w świeckiej rodzinie, mający za sobą służbę w KGB, nauczył się dopiero niedawno tej swojej religijności. Bo teraz dobrze jest mieć – nawet w państwie świeckim – wizerunek przywódcy wierzącego. Dlatego zawsze na Wielkanoc i Boże Narodzenie prezydent (a za nim ekipa telewizyjna) jeździ do cerkwi.

– I w ten sposób rzeczywiście zwiększa sobie poparcie w narodzie?

– Zdecydowanie tak. Rosjanie, nawet ci niereligijni, cenią sobie każdą rosyjską tradycję, która jest tylko elementem dawnej świetności. A w tak zaaranżowanym klimacie nawet dzisiejsze odwoływanie się Putina do mocarstwowych haseł i środków militarnych, jako narzędzi budowy potęgi państwa, nie tylko uchodzi mu płazem, ale wywołuje gromkie „hura”, jak Rosja długa i szeroka. Teraz najważniejsze wydaje się przeciwstawienie się wszelkimi sposobami złemu, zgniłemu Zachodowi.

– Gorzko ironizując, można by powiedzieć, że prezydent Rosji wkrótce stanie się charyzmatycznym przywódcą duchowym, religijnym...

– To rzeczywiście gorzka ironia, ale charyzmatycznym przywódcą duchowym dla dużej części społeczeństwa Władimir Władimirowicz już jest... Powtarza, że naród rosyjski jest wielki, że Rosja jest wielkim mocarstwem, a naród wierzy już w każde jego słowo. Możemy chodzić w gumiakach, ale będziemy wielcy – to przekonanie jest dziś często w Rosji spotykane. Putin jest dziś dość powszechnie uważany za ojca rosyjskiego dobrobytu i za właściwego przywódcę na właściwym miejscu. Dość niewielka część rosyjskiego społeczeństwa uważa, że wprowadza on Rosję w ślepą uliczkę, że pod jego rządami następuje archaizacja zamiast modernizacji... Ci ludzie chcą otwarcia na świat, nie chcą, aby Putin był symbolem ich kraju.

– Zdecydowana większość jednak entuzjastycznie czci prezydenta Putina jako kreatora i odnowiciela wielkiego rosyjskiego narodu...

Reklama

– To prawda. W Rosji ogień pod kociołkiem nacjonalizmu zawsze był podtrzymywany, ale też był kontrolowany i przygaszany przez państwo. Natomiast teraz władza zawłaszczyła sobie zawartość tego kociołka i do swoich celów zdecydowanie go podgrzewa. Widać to było podczas wieców w różnych miastach po aneksji Krymu. W Moskwie na placu Czerwonym ustawiono estradę, na której występowali piosenkarze oraz mówcy, którzy pozwalali sobie na dość niewybredne, quasi-patriotyczne, nacjonalistyczne okrzyki, co wzbudzało niezmierne zadowolenie gawiedzi... Bezwstydne kłamstwa opowiadane przez polityków i media spotykają się w rosyjskim społeczeństwie z aprobatą: w ostatnich badaniach socjologicznych aż 54 proc. ankietowanych stwierdziło, że media mogą kłamać, jeżeli służy to interesowi państwa. Państwo jest ważniejsze niż obywatel, interesom państwa można podporządkować wszystko.

– W Polsce ciągle przypominamy, że jest jeszcze ta „druga Rosja”, choć są i tacy, którzy w to wątpią...

– Jaka naprawdę jest Rosja, zawsze trudno było powiedzieć. Z pewnością w dzisiejszym rosyjskim społeczeństwie mocno dominuje dawny sowiecki odruch delegowania władzom obywatelskich praw do decydowania o wszystkim. Z tego Putin skwapliwie korzysta i dlatego można mówić, że mamy dziś „Rosję Putina”. Ale faktem pozostaje, że w Rosji zawsze istniało jakieś sumienie narodu... Nawet w tych najczarniejszych czasach zawsze byli ci sprawiedliwi w Sodomie. W 1968 r. znalazło się osiem takich osób, które wyszły na plac Czerwony, by zaprotestować przeciw interwencji wojsk Układu Warszawskiego w Czechosłowacji. Ruch dysydencki w Rosji zawsze miał tradycje (warto przypomnieć zasługi Andrieja Sacharowa) i w tej chwili także pewna część inteligencji twórczej bardzo ostro wypowiada się przeciw polityce państwa.

– Czy zaniepokojony świat naprawdę może pokładać jakieś nadzieje w tej „drugiej Rosji”?

– Nadzieją jest to, że rosyjskie społeczeństwo nawet w tym wszechobecnym porywie zadowolenia ze zdobyczy terytorialnej i upojenia nią nie jest jednolite. Być może tylko nie ujawnia tego, co naprawdę myśli, ze strachu przed możliwymi represjami. Mimo tego strachu, jedną z największych w ostatnich latach moskiewskich demonstracji był niedawny marsz na rzecz pokoju, w którym wzięło udział kilkadziesiąt tysięcy osób. To był protest przeciwko zagarnięciu Krymu, przeciw wojnie na Ukrainie i przeciwko koszmarnej, kłamliwej propagandzie państwowej. Udział w tym marszu był naprawdę aktem dużej odwagi. Bo teraz zbyt głośne mówienie, że to, co zrobił Putin na Krymie, jest złe, wymaga wielkiej cywilnej odwagi. A jednak są ludzie, którzy mają jeszcze tę odwagę.

* * *

Anna Łabuszewska – analityk Ośrodka Studiów Wschodnich, publicystka, autorka bloga „17 mgnień Rosji”

2014-04-15 12:33

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Abp S. Budzik: dialog Kościołów Polski i Niemiec jest na najlepszej drodze

2024-04-25 16:33

[ TEMATY ]

Polska

Polska

Niemcy

abp Stanisław Budzik

Episkopat News

„Cieszymy się, że nasz dialog przebiegał w bardzo sympatycznej atmosferze, wzajemnym zrozumieniu i życzliwości. Mówiliśmy także o różnicach, które są między nami a także o niepokojach, które budzi droga synodalna” - podsumowuje abp Stanisław Budzik. W dniach 23-25 kwietnia br. odbyło się coroczne spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec. Gospodarzem spotkania był metropolita lubelski, przewodniczący Zespołu KEP ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

W spotkaniu grupy kontaktowej wzięli udział: kard. Rainer Maria Woelki z Kolonii, bp Wolfgang Ipold z Görlitz oraz szef komisji Justitia et Pax dr Jörg Lüer; ze strony polskiej obecny był abp Stanisław Budzik, metropolita lubelski i przewodniczący Zespołu ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec, kard. Kazimierz Nycz, metropolita warszawski, bp Tadeusz Lityński, biskup zielonogórsko-gorzowski, ks. prałat Jarosław Mrówczyński, zastępca Sekretarza Generalnego Konferencji Episkopatu Polski oraz ks. prof. Grzegorz Chojnacki ze Szczecina. W spotkaniu nie mógł wziąć udziału współprzewodniczący grupy kontaktowej biskup Bertram Meier z Augsburga, a jego wystąpienie zostało odczytane podczas obrad.

CZYTAJ DALEJ

Najpierw wołanie, później powołanie

2024-04-25 23:30

ks. Łukasz Romańczuk

Konferencja do młodzieży bpa Jacka Kicińskiego CMF

Konferencja do młodzieży bpa Jacka Kicińskiego CMF

Egzamin dojrzałości i ósmoklasisty coraz bliżej. O dary Ducha Świętego i pomyślność na czas pisania matur modlili się uczniowie szkół średnich i ci, kończący “podstawówkę”. Była to także okazja do wysłuchania konferencji o. bpa Jacka Kicińskiego CMF.

Z racji tego, że modlitwa ta odbywała się w czasie Tygodnia Modlitw o powołania kapłańskie i zakonne, konferencja dotyczyła rozeznawania powołania i swojej drogi życiowej. Przede wszystkim bp Jacek wskazał młodym, że w rozeznawaniu ważne jest słuchanie głosu Pana Boga.- Powołanie dzieje się w wołaniu. Najpierw słyszymy wołanie, a potem dokonuje się powołanie. Jezus woła każdego z nas po imieniu - mówił biskup, dodając, że to od człowieka zależy, czy ten Boży głos będzie słyszalny. Ta słyszalność dokonuje się w momencie, kiedy otworzy się uszy swojego serca. - Uczniowie przechodzili szkołę wiary. Mieli momenty zwątpienia. Na początku były wokół Niego tłumy, ale z czasem grupa ta zaczęła topnieć, bo zaczął wymagać. I zapytał Piotra: „Czy i wy chcecie odejść?”. Wszystko zaczyna się od słowa i w tym słowie się wzrasta - przekonywał bp Jacek.

CZYTAJ DALEJ

Prezydencka Rada: alienacja rodzicielska powoduje wzrost samobójstw dzieci i młodzieży

2024-04-26 17:30

[ TEMATY ]

rodzina

dzieci

prezydent

Adobe.Stock

Prezydencka Rada ds. Rodziny Edukacji i Wychowania zaapelowała o zmianę przepisów Kodeksu rodzinnego i opiekuńczego dotyczących orzeczenia o winie jednego z rodziców. Wpływają one na skalę zjawiska alienacji rodzicielskiej i przyczyniają się do wzrostu samobójstw wśród dzieci i młodzieży - dodała Rada.

W czasie piątkowego posiedzenia prezydenckiej Rady ds. Rodziny, Edukacji i Wychowania, która obradowała w KPRP, dyskutowano na temat zjawiska alienacji rodzicielskiej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję