Idąc osiedlowym trotuarem, Pan Jasny potknął się o wystającą płytkę, wysadzoną po wiosennych burzach przez korzeń szybko rosnącej brzozy. Mrucząc pod nosem ze zdenerwowania, przebiegł z rozpędu kilka kroków, aż zatrzymał się w ramionach Pana Niedzieli, który opatrznościowo stanął na jego drodze.
Co się stało, sąsiedzie? zapytał rozbawiony Niedziela, troskliwie klepiąc Jasnego po ramieniu.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Nic, zawadziłem o nierówny chodnik... Oj, boli! ostatni wyraz Jasny wymówił z grymasem na twarzy i dodał ze złością: Jakby odpowiedzialni za nasze osiedle zadbali o to miejsce, to nie byłoby takich wypadków.
Przykro mi, ale sprawa jest arcyboleśnie prosta, Panie Jasny. Trzeba patrzeć pod nogi, a nie doszukiwać się winy poza sobą mówiąc to, Niedziela podtrzymał kulejącego sąsiada, aby nie upadł.
Mówisz Pan jak nasz prezydent odparował Jasny.
Ach, mówi Pan o słowach prezydenta, nowego prezydenta, którymi skomentował powody katastrofy prezydenckiego samolotu... w głosie Niedzieli nie było już rozbawienia, kiedy pomagał sąsiadowi usiąść na przydrożnej ławeczce.
Pan dobrze wie, co Pan powiedział z irytacją zareagował Jasny.
Reklama
Pan Niedziela, życzliwie usposobiony tego dnia do świata, pełen chęci niesienia pomocy wszystkim, którzy jej potrzebują, słysząc ton Jasnego, dostał małego ataku prawdy.
Ja do Pana z życzliwością i humorem, a Pan do mnie z insynuacją? To powiem jeszcze Panu, że boleść, którą przeżywa prezydent, i o której mówił w związku z wejściem jednej z polskich partii do europarlamentu, wcale nie wzbudziła mojego współczucia, tak jak pański wypadek dobitnie powiedział Niedziela. I powiem Panu więcej: generała pochowali niezasłużenie z honorami wojskowymi, ale to akurat dla naszego przywódcy nie było bolesne. Tutaj nad tym nie bolał!
Pan Jasny jakby zupełnie zapomniał o swoim wypadku i o swoim bólu, tylko zdumiony wpatrywał się w Niedzielę, który wielkimi krokami oddalał się od siedzącego na ławeczce sąsiada.
Niedziela... Panie Niedziela, nie chciałem być przykry... To z powodu tego bólu... Chyba skręciłem kostkę tłumaczył się Jasny.
Niedziela odwrócił się do sąsiada i krzyknął: Każdego boli coś innego. A mnie zabolały Pana insynuacje!
Może prezydenta rzeczywiście autentycznie coś boli! pojednawczo odkrzyknął Jasny.
Też bym wolał, aby tak było odpowiedział Niedziela i zniknął za feralną brzozą.