Ewangelia J 13, 31-33a. 34-35
Po wyjściu Judasza z wieczernika Jezus powiedział: «Syn Człowieczy został teraz otoczony chwałą, a w Nim Bóg został chwałą otoczony. Jeżeli Bóg został w Nim otoczony chwałą, to i Bóg Go otoczy chwałą w sobie samym, i to zaraz Go chwałą otoczy. Dzieci, jeszcze krótko jestem z wami. Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali, tak jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie. Po tym wszyscy poznają, że jesteście uczniami moimi, jeśli będziecie się wzajemnie miłowali».
Drodzy!
1. Z wielkoczwartkowej mowy pożegnalnej Jezusa w dzisiejszą niedzielę czytamy tylko wstęp. Jezus w swojej mowie do uczniów skupia się na tym, co było w danej chwili najbardziej dla nich istotne. Mówi im więc o dwóch ważnych sprawach: ku czemu sam zmierza, co się z Nim stanie, dokąd zaprowadzi Go posłuszeństwo Ojcu i – sprawa druga –co jest dla uczniów najważniejsze w obliczu bliskiej rozłąki. I Jezus przekazuje im coś szczególnego, coś dla nas zaskakującego. Oto informuje ich, że Jego śmierć na krzyżu – która uchodziła wówczas za najbardziej hańbiącą – a którą Chrystus poniesie – jest w istocie Jego drogą do chwały, do wspólnoty z Ojcem (idea własna Czwartego Ewangelisty: por. J 3,14n; 8,28; 12,32–34).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Co to oznacza? W praktyce sugeruje to wyraźnie, że Jezus patrzy i ocenia rzeczy, sytuacje, doświadczenia itd. zupełnie inaczej od nas. To, co dla człowieka może posiadać wartość, co wydawać mu się może cenne lub – przeciwnie – niepotrzebne, hańbiące lub wręcz uwłaczające jego godności itd., dla Chrystusa może takiej wartości nie posiadać. Powie bowiem przez usta proroka Izajasza: „Bo myśli Moje nie są myślami waszymi ani wasze drogi Moimi drogami – wyrocznia Pana. Bo jak niebiosa górują nad ziemią, tak drogi Moje – nad waszymi drogami i myśli Moje – nad myślami waszymi” (Iz 55, 8–9).
To ważna uwaga. Człowiek jest bowiem kuszony nieprzerwanie, aby przedstawiać sobie obraz Boga, Jego działanie, odczucia Boga, Jego miłość czy cierpliwość itd. na miarę swoich wyobrażeń. Kiedy więc brak mu cierpliwości do kogoś, sądzi, że również Bóg ją stracił, że przestał być Bogiem pełnym cierpliwości i miłości. Kiedy też człowiek – jak sądzi – wyczerpał limit wybaczania komuś jego upadków, potknięć, grzechów, żyje przekonaniem, że w analogiczny sposób zachowuje się też Bóg i że On również posiada limitowany zakres przebaczania, darowania grzechów. Takiej postawie dał przykład Piotr, który pytał Jezusa: „»Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat zawini względem mnie? Czy aż siedem razy?« Jezus mu odrzekł: »Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy«” (Mt 18,21–22).
Jednym słowem – sugeruje wyraźnie Jezus – miara Boga jest zupełnie inna od miary, której używa człowiek. I to jest piękne! To rodzi nadzieję! To jest gwarancją naszego pozytywnego myślenia i przyszłości, i o bliźnim. Ponieważ Pan Bóg kocha i świat, i człowieka, stąd zarówno świat, jak i człowiek mają przyszłość w Bogu. Mają ją także wtedy, kiedy nam wydaje się, jakoby jej już nie posiadali, bo – jak sądzimy – wyczerpały się wszelkie limity nadziei w myśleniu o nich.
Reklama
2. Jezus mówi coś jeszcze ważniejszego swoim uczniom przed powrotem do Ojca. Tłumaczy im – w sposób wolny i wyraźny, bez pośpiechu i bez nadmiaru słów – że przyszłość jest w Jego rękach tylko dlatego, że jest posłuszny Ojcu. Lecz od razu trzeba nam dodać, że Jego posłuszeństwo nie bierze się z lęku. Nic podobnego! Jest to posłuszeństwo wypływające z miłości. Ponieważ kocha, Jezus jest wolny od lęku. To miłość czyni Go odważnym, gotowym do poświęcenia. Miłość daje Mu odwagę, której brak tym wszystkim, którzy nie kochają. Ponieważ Jezus miłuje swojego Ojca, dlatego jest Mu posłuszny i stąd nie boi się niczego i nikogo. Powie św. Jan: „W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości” (1 J 4,18).
Dlaczego Jezus mówi o tym? Chce odkryć przed uczniami tajemnicę swojej mocy, swojej siły, nadziei, radości. Jakby chciał im powiedzieć: jeśli wy również pokochacie na serio, na poważnie, jeśli z miłości uczynicie swoją siłę, wy także będziecie niezwyciężeni. Odtąd nikt i nic was nie pokona. Może – oczywiście – zadać cios waszemu ciału, ale ducha waszego nie przezwycięży. Wiara uczy, że takie zwycięstwo odnieśli męczennicy, którzy radują się teraz w niebie.
Lecz co znaczy „miłować”? Z pewnością, co należy wykluczyć, miłość nie jest tym samym, co uśmiechanie się do wszystkich, zamykając oczy na to, kim są i co robią. Miłość nie jest też dobrotliwą naiwnością. Nie jest ona też zabieganiem o dobrą atmosferę za wszelką cenę. Ponieważ miłość związana jest intymnie z prawdą, jest ona od prawdy zależna. A co jest największą prawdą? Przyjąć trzeba, że największą prawdą jest wewnętrzne piękno człowieka, prawda o jego pochodzeniu, że pochodzi od Boga i do Boga ma wrócić. Miłowanie zatem człowieka nie sprowadza się wyłącznie do zachwytu nad jego pięknem zewnętrznym, pięknem ciała, spojrzenia, materialnych rekwizytów, inteligencji czy fizycznej sprawności. To jest ważne, ale zewnętrzne. Jezus miłuje prawdę o człowieku, jego Boskie pochodzenie, i do tego samego zachęca swoich naśladowców – aby miłowali człowieka, ponieważ Bóg pierwszy go ukochał. Mają go kochać przede wszystkim z tego powodu, że pochodzi od Boga i do Boga powraca.
Reklama
3. Z tej prawdy wypływa trzecie polecenie, jakiego udziela nam Chrystus. Mówi On, że prawdziwa miłość człowieka zobowiązuje do mówienia i obrony prawdy o nim, nawet jeśli innym by się ona nie podobała. Nie jest to zatem jakiś rodzaj miłości, która redukowałaby się do uczuć, pustych obietnic, pięknych słów, lecz bez pokrycia w czynach. Chodzi w rzeczywistości o miłość gotową do ofiary. Taki jest znak rozpoznawczy prawdziwych Jego uczniów. Jezus uczy, że miarą tego miłowania nie ma już być dawny nakaz, aby kochać bliźniego „jak siebie samego”. Tak było dawniej, przed przyjściem Chrystusa do nas. Po Jego przyjściu, po tym, co On dla nas uczynił i jak On nas ukochał, to nowe przykazanie miłości bliźniego uległo zmianie. Mamy go kochać w taki sam sposób, w jaki Chrystus „nas ukochał”. „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali tak, jak Ja was umiłowałem; żebyście i wy tak się miłowali wzajemnie”.
Kiedy kocham bliźniego, kiedy stać mnie nawet na ofiarę w tej miłości, to żywe są wówczas we mnie owoce odkupienia, że ofiara paschalna Jezusa Chrystusa trwa we mnie. Oczywiście, doznawać będę wiele ucisków, jednakże przed lękliwym cierpiętnictwem chroni mnie myśl o chwale Chrystusa, która jest także moim przeznaczeniem (por. J 17,24). Pisze bowiem św. Paweł: „Jeżeli Bóg z nami, któż przeciwko nam? On, który nawet własnego Syna nie oszczędził, ale Go za nas wszystkich wydał, jakże miałby wraz z Nim i wszystkiego nam nie darować?
Któż może wystąpić z oskarżeniem przeciw tym, których Bóg wybrał? Czyż Bóg, który usprawiedliwia? Któż może wydać wyrok potępienia? Czy Chrystus Jezus, który poniósł za nas śmierć, co więcej: zmartwychwstał, siedzi po prawicy Boga i przyczynia się za nami? Któż nas może odłączyć od miłości Chrystusowej? Utrapienia, ucisk czy prześladowanie, głód czy nagość, niebezpieczeństwo czy miecz? Ale we wszystkim tym odnosimy pełne zwycięstwo dzięki temu, który nas umiłował” (Rz 8, 31b–37).
Panie! Spraw, aby moja wiara przynosiła obfite owoce! Amen!
Więcej książek, artykułów, tekstów oraz nagrania audio homilii znajdziesz na stronie internetowej ojca prof. Zdzisława Kijasa: zkijas.com
Redakcja tekstu: dr Monika Gajdecka-Majka
Homilie pochodzą z książki "U źródła Życia. Rozważania na niedziele czasu Adwentu, Bożego Narodzenia, Wielkiego Postu i Wielkanocy, Rok A,B,C", wydanej przez wydawnictwo Homo Dei.
