Na misję udałem się razem z drugim wolontariuszem - Andrzejem. W drugiej połowie lipca kontynuowaliśmy naszą pracę w ramach wolontariatu misyjnego w Tanzanii, w miejscowości Wasso, w regionie Ngorongoro, zamieszkały przez społeczność Masajów. Zorganizowany przez Pallotyńską Fundację Misyjną Salvatti.pl wyjazd jest nie tylko czasem pracy, ale przede wszystkim lekcją pokory, wdzięczności i odkrywania piękna prostego życia, głęboko zakorzenionego w wierze - zaznacza Paweł Napora.
Zanim misjonarze świeccy dotarli do Tanzanii odbyli długą podróż. -Było to ogromne doświadczenie – wyjazd o świcie z Chekereni do Arushy, a następnie wyprawa autobusem do Wasso, który – jak to w Afryce – ruszył dopiero wtedy, gdy się zapełnił. Przepełniony, duszny pojazd, przeciągi, miejscowa muzyka Tanzanian Disco – to wprowadzenie do innego świata, w którym czas płynie wolniej, a wszystko dzieje się „pole pole”, czyli powoli. Zazwyczaj pokonanie trasy ok 400 km pomiędzy miejscowościami zajmuje kilka godzin ale niestety nie tym razem. Trzykrotne przymusowe postoje na naprawę zdezelowanego autobusu wydłużyły naszą podróż do 13 godzin - wspomina misjonarz.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Szkoła, która tętni życiem
Reklama
Działania misjonarzy z Polski związane są z prowadzoną przez siostry oblatki szkołą katolicką. - Nasz pobyt w Wasso związany jest ze społecznością szkolną. Już pierwsze spotkanie z uczniami zrobiło na nas ogromne wrażenie – ich radość, dyscyplina, wzajemna serdeczność. Dzieci, których w szkole jest ponad 300, w wieku od 3 do 14 lat, ubrane w mundurki, z wielką determinacją uczestniczą w zajęciach, które odbywają się w języku angielskim – co jest nie lada wyzwaniem dla dzieci wychowujących się w domach, gdzie mówi się po suahili a także narzeczach masajskich - wskazuje Paweł, dodając: - Internat na ponad 100 dzieci to schronienie dla wielu uczniów – niektóre dzieci, nawet trzyletnie, mieszkają w szkole, bo domy rodzinne są oddalone o wiele kilometrów. To trudny teren, pełen wyschniętej sawanny, z brakami wody, zamieszkały przez ludność Masajską, która, żyje tu zgodnie ze swoją kulturą i zwyczajami. Posyłanie do dzieci do szkoły to dla nich ogromny wysiłek i łamanie tradycyjnej kultury, gdyż dzieci muszą zajmować się opieką nad zwierzętami, a już kilkunastoletnie dziewczęta wychodzą za mąż i zostają matkami. Jednak działania sióstr i różnych organów państwa zachęcają Masajów aby, wysłali dzieci do szkół, aby otworzyć im drogę do lepszej przyszłości.
Nasza misja – obecność, relacje, pomoc
Każdy dzień na misjach w Wasso niesie nowe wyzwania i doświadczenia. - Pomagamy w szkole, uczestniczymy w lekcjach, prowadzimy zajęcia muzyczne i sportowe, sprzątamy, a jak jest potrzeba to próbujemy poprawić stan dziecięcych ubrań. Jest też czas na wspólne modlitwy, rozmowy z nauczycielami, dzielenie się naszą kulturą i codziennością z Polski. Udało się zorganizować m.in. zabawy z chustą animacyjną i zajęcia z robotyki. Dzieci były zafascynowane nowościami, ale też chłonne kontaktu, czułości, rozmowy. Wielką radość sprawiło im przekazanie kartek od dzieci z parafii pw. św. Jana Apostoła we Wrocławiu - Zakrzowie i książeczek w języku angielskim z Polski – to były prawdziwe „mosty” międzyludzkiej serdeczności - zaznacza misjonarz świecki.
Spojrzeć na świat oczami innych
Reklama
Pobyt na misjach w Tanzanii, to nie tylko czas przepełniony pracą. Jest także okazja do poznania ciekawych miejsc. - W czasie pobytu mieliśmy również możliwość odwiedzenia wioski Masajów, poznania ich codziennego życia, zwyczajów, trudnych warunków bytowych. Domy z gliny i gałęzi, brak bieżącej wody i toalet, dzieci wychowujące się od najmłodszych lat w surowych warunkach. Spotkaliśmy młode mamy mające po kilkanaścioro dzieci, a także dzieci pokonujące pieszo kilkanaście kilometrów, aby dotrzeć do szkoły. Te doświadczenia zmieniają perspektywę. Uświadamiają, jak wiele posiadamy i jak mało z tego doceniamy. Uczą, że bogactwo nie mierzy się pieniędzmi, lecz sercem gotowym do dzielenia się z innymi - mówi Paweł.
Siostry – cichy filar misji
Praca przy szkole katolickiej w Wasso, to także czas wpatrywania się i angażowania w misyjną działalność sióstr oblatek. - Trudno opisać, jak wielkie wrażenie robi na nas postawa sióstr oblatek. Po całym dniu ciężkiej pracy – w szkole, w ogrodzie, przy zwierzętach – potrafią jeszcze mieć czas na modlitwę, uśmiech, troskę o nas, wolontariuszy. Ich radość życia, serdeczność i duchowa siła to najpiękniejsze świadectwo wiary. Codzienna modlitwa w ich małej kaplicy daje siłę, wyciszenie i przypomnienie, że centrum wszystkiego jest Chrystus – niezależnie od szerokości geograficznej - podkreśla Paweł Napora, dodając: - Niedzielne Msze św. to wydarzenia pełne kolorów, śpiewów (chór), modlitwy i… czasu – od dwóch do cztery godziny wspólnego trwania na modlitwie, homilie pełne dynamiki i zaangażowania, choć niezrozumiałe, gdyż głoszone w języku suahili. Dla nas – Europejczyków – to zupełnie inna dynamika, ale i przypomnienie, że Eucharystia to nie obowiązek, lecz świętość, która w Afryce przeżywana jest z niezwykłą intensywnością.
Wolontariat, który przemienia
Z jednej strony misjonarze z Polski udali się, aby dać coś z siebie mieszkańcom Tanzanii. Jednak to doświadczenie spotkania z drugim człowiekiem daje obustronne korzyści. - Jestem przekonany, że wyjazd do Wasso jest nie tylko okazją do pomocy – to też szansa na wewnętrzną przemianę. Bycie pośród ludzi, którzy mimo ubóstwa i codziennych trudów żyją z otwartym sercem, uczą, jak cieszyć się małymi rzeczami. Jak dzieci (ale dorośli też) widząc nas wołają z zaskoczeniem ale też z życzliwością Mzungu (biały człowiek). Ten czas, spędzony z dziećmi, nauczycielami i siostrami, jest dla nas duchową pielgrzymką – doświadczeniem Kościoła żywego, radosnego i zaangażowanego. Wyjechałem, aby dawać, a już widzę, że wrócimy pełni wdzięczności za to, co otrzymaliśmy - podkreśla nasz rozmówca, dodając:- Chciałbym, aby to moje świadectwo było zaproszeniem dla innych – aby nie bali się odpowiedzieć na Boże wezwanie do służby. Bo jak mówił św. Wincenty Pallotti – „Miłość Chrystusa przynagla nas”.