Reklama

Wiadomości

Smutek to nie jest choroba

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

SMUTEK

Ks. Rafał Kowalski

Chwiejnym, słabym, niepewnym wyznaczona praca:
Wznieść się dwa centymetry nad swoją głową
I móc powiedzieć komuś, kto rozpacza:
„Ja też tak samo płakałem nad sobą”.
(Czesław Miłosz, „To jasne”)

Chandra jesienna

Smutkowi sprzyja jesień. Około 20 proc. z nas może dotknąć umiarkowana jesienno-zimowa melancholia. Towarzyszy jej często nieznaczny przyrost wagi, większe niż zwykle zmęczenie, trudności z porannym wstawaniem i właśnie – częstszy smutek. Opadające liście, chłodny wiatr i szyby w deszczu psują nastrój, kluczem jednak jest brak słońca. Sami czujemy, że obecność światła daje nam energię, dodatkową porcję siły, wewnętrznej pogody… Światło sprawia, że zmniejsza się aktywność szyszynki, czyli gruczołu mózgowego, który wydziela melatoninę, tzw. hormon snu. Jeśli więc szyszynka wydziela jej więcej (właśnie w ciemności nie docierają sygnały z siatkówki oka, które hamują jej aktywność), jesteśmy senni i bardziej apatyczni. Jesienią i zimą jest mniej światła, a zatem mamy wyższy poziom melatoniny i przez to stajemy się bardziej senni i apatyczni. Warto o tym pamiętać, choćby po to, żeby do jesiennego spadku nastroju zachować zdrowy dystans, a braku światła słonecznego nie mylić z brakiem sensu życia. Jesienną melancholię można rozjaśnić dobrą herbatą, regularnym snem, ale przede wszystkim dbaniem o kontakty z życzliwymi ludźmi. Oni są jak światło.

Cała psychologia

Nie każdy smutek da się jednak wyjaśnić zachmurzonym niebem. Sceptyczny Kohelet pisał z niebywałą akceptacją, że „wszystko ma swój czas, jest czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów” (por. 3, 1-4). Współczesne podręczniki traktują smutek jako emocję podstawową, obok gniewu, zaskoczenia, radości czy strachu. A jednak, kiedy ktoś w towarzystwie wydaje się smutny, szybko usłyszy: „Coś taki skwaszony? Uśmiechnij się!”. Albo kościelną wersję tego samego braku cierpliwości: „Smutny święty to żaden święty”. Presja, żeby być zadowolonym, sprawia, że wielu ludzi chowa się za pogodną maską i nie potrafi powiedzieć wprost, że czuje się gorzej albo zwyczajnie ma chandrę. Wydawałoby się, że większe przyzwolenie na przeżywanie smutku mają dziewczynki. To w końcu chłopców częściej nazywa się beksami i oczekuje się od nich zaradności, a przejawy wrażliwości bywają traktowane nieufnie. Jednak kobiecy smutek również krępuje otoczenie i bywa, że kończy się dyskretną radą: „A może to depresja? Byłaś u psychologa? Tego nie trzeba się już wstydzić”. Oczywiście, nie ma powodu do wstydu, ale bywa, że jedyną potrzebną w takiej sytuacji „psychologią” jest: wziąć za rękę, usiąść i uważnie posłuchać.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Łaska zatrzymania

Na szczęście emocji nie traktuje się już jako nieokiełznanych odruchów, które dopiero szlachetny rozum może opanować. Emocje są cenną informacją o tym, co dzieje się w ludzkim wnętrzu, a rozumne panowanie nad nimi oznacza, że trzeba tę informację odczytać. Smutek od gniewu różni się tym, że nie ma w nim obwiniania innych, a od poczucia winy – że nie obwiniamy samych siebie. W smutku nikt nie jest winny. To ważne dla tych, którzy nie wiedzą, jak podejść do czyjegoś smutku: nie musimy się obawiać, że dotknie nas jakieś oskarżenie. Tu nie ma winnych, trzeba po prostu podejść. Inna różnica: w poczuciu winy chcemy naprawić krzywdę, a w gniewie usunąć jakąś irytującą przeszkodę. Smutek jest bardziej bezradny, tu nie ma chęci do usuwania czegokolwiek. Smutek mówi, że coś zostało stracone. Ktoś odszedł, coś się skończyło, brakło nadziei. Żałobę albo utratę pracy ludzie zauważą, mogą jednak przeoczyć inne subtelne i ukryte straty. Ciche powody czyjegoś milczenia, zapatrzenia w okno, nieodbierania telefonu. Smutek jest wreszcie informacją o tym, że brakuje nam zasobów, sił i że potrzebujemy czyjejś pomocy. Usuwa nas na bok, nie ciekawią nas wiadomości w telewizji, nie śmieszą żarty o niczym, nie wciąga udział w kolejnym wyścigu, zajmują nas jedynie sprawy ważne. Widocznie któraś z tych spraw wymaga czasu. I zatrzymania.

Reklama

TO NIE JEST

Agnieszka Chadzińska

„Nic nie jest ważne” –
kiedy ta myśl staje się uporczywa,
wszystko wydaje się ją potwierdzać.
Stopniowo przeobraża się w stan ducha.
Najdotkliwsza jest po przebudzeniu.
Tak trudno jest przekonać siebie,
że TRZEBA wstać,
kiedy „nic nie jest ważne”.
Ostatnia jeszcze działa odpowiedzialność; dom, praca...
MUSZĘ – które ciąży jak garb, ale działa.

„Co pani taka smutna?” –
poranne pytania w pracy zamiast kawy.
Smutna? Smutek też trzeba czuć…

*

Wiem, co będzie dalej.
Za chwilę braknie argumentu, by wstać.
ŚCIANA: bez kształtu, bez koloru,
bez tego, co JESZCZE dziś za nią ISTNIEJE.
Pomóż mi...

CHOROBA

Ewa Wesołowska

Smutek czy depresja?

Przeżywanie smutku, żałoby, bólu po stracie, jest naturalną i potrzebną reakcją na trudne wydarzenia w naszym życiu. Nagła zmiana nastroju, intensywnie wyrażany smutek sprawiają, że otoczenie reaguje zazwyczaj współczuciem, deklaruje wsparcie, pociesza. Jeśli jednak przygnębienie i smutek nie znikają przez wiele tygodni czy miesięcy, warto zastanowić się, czy nie mamy już do czynienia z depresją. Niestety, niepokojące objawy tej choroby często bywają niedostrzegane lub bagatelizowane przez najbliższe otoczenie.

Nieme wołanie o pomoc

Większa część osób cierpiących na depresję (69 proc.) skarży się na dolegliwości somatyczne: ból głowy, kręgosłupa. Mniejszość (31 proc.) mówi o obniżeniu nastroju, przygnębieniu. Ze szczególną troską trzeba spojrzeć na dzieci i osoby starsze, u których często na plan pierwszy wysuwają się różne dolegliwości, które jednak nie zawsze są oznaką cierpienia fizycznego; mogą wskazywać na głęboko ukryte cierpienie psychiczne. Czasami te ciche, niepozorne sygnały są głośnym wołaniem o pomoc...

Osoby cierpiące na depresję zazwyczaj swój ciężar dźwigają w samotności i skrytości, choć najczęściej podejmowały już wcześniej próby szukania pomocy. Wychodzą z założenia, że otoczenie łatwiej przyjmie uskarżanie się na dolegliwości somatyczne niż na niedający się ukoić wewnętrzny ból, wynikający z samotności, lęku, braku sensu życia, poczucia winy i braku własnej wartości, które często przeżywają. Jeśli już zdobywają się na szczerość, słyszą: „zobaczysz, wszystko będzie dobrze”; „czas goi rany”; „wszystko się jakoś ułoży”; „weź się w garść!”… Większości wystarczy taka reakcja, żeby nie mówić już więcej o trudnych sprawach.

Izolacja i samotność

Rzeczywiście bardzo trudno „rozumieć” osobę dotkniętą depresją. To, jak czuje i myśli, jest w dużym stopniu uwarunkowane utrwalanymi przez lata negatywnymi schematami myślenia, jednak głównie odpowiedzialne są za to zmiany na poziomie biologicznym. Wiąże się to z zakłóceniami w procesach neuroprzekaźnictwa, czyli z niedoborem pewnych substancji w mózgu, takich jak: dopamina, serotonina, noradrenalina, co powoduje wiele zakłóceń związanych m.in. z odczuwaniem przyjemności, radości, z zachwianiem rytmów biologicznych dotyczących snu, zmniejszenia potrzeb seksualnych, spadku łaknienia. Chory zazwyczaj przestaje się interesować jakąkolwiek aktywnością, unika kontaktów z otoczeniem, rezygnuje z tego, co wcześniej było źródłem przyjemności i radości w jego życiu. Utrata kontaktów towarzyskich pogłębia poczucie samotności i powoduje coraz większą izolację społeczną. Osoby pogrążone w depresji utwierdzają się w przekonaniach typu: „do niczego się nie nadaję”, „nic mi nie wychodzi”, „wszyscy mają mnie dość”. To, niczym w „błędnym kole” – tylko wzmaga cierpienie i nasila objawy depresji.

Z tego jest wyjście

Antoni Kępiński powiedział, że „smutek jest dolą człowieka” („Melancholia”). I pewnie tak jest, ale depresja już „dolą” nie jest. Tym bardziej że leczenie farmakologiczne i psychoterapia mogą skutecznie wpłynąć na zmniejszenie czy wręcz ustąpienie objawów choroby. Podpowiedzenie, a nawet wsparcie w decyzji o wizycie u specjalisty może być pierwszym krokiem, by pomóc tym, którzy często sami sobie pomóc nie potrafią...


2014-10-29 07:56

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Psycholog: pracoholik nie jest idealnym pracownikiem - potrzebuje pomocy i wsparcia

[ TEMATY ]

psychologia

Adobe.Stock

Pracoholik to nie pracownik idealny, ale osoba potrzebująca pomocy i wsparcia - wskazuje psycholog ze Szpitala Miejskiego nr 4 w Gliwicach Justyna Soroka. W ocenie ekspertki, obchodzony w środę Dzień Pracoholika może być okazją do zastanowienia nad rolą, jaką w naszym życiu odgrywa praca.

Pracoholizm to zaburzenie równowagi między pracą a innymi sferami życia. Specjaliści wskazują, że granica między profesjonalizmem i zaangażowaniem w pracę a pracoholizmem jest cienka i często niezauważalna dla osoby pochłoniętej swoją pracą.

CZYTAJ DALEJ

Fatima - główne treści orędzia Matki Bożej

[ TEMATY ]

Fatima

100‑lecie objawień fatimskich

Fatima – wizerunki Dzieci Fatimskich/Fot. Graziako/Niedziela

Od maja do października 1917 roku - gdy toczyła się pierwsza wojna światowa, kiedy w Portugalii sprawował rządy ostro antykościelny reżim, a w Rosji zaczynała szaleć rewolucja - na obrzeżach miasteczka Fatima, w miejscu zwanym Cova da Iria, Matka Boża ukazywała się trojgu wiejskim dzieciom nie umiejącym jeszcze czytać. Byli to Łucja dos Santos (10 lat), Hiacynta Marto (7 lat) i Franciszek Marto (9 lat). Łucja była cioteczną siostrą rodzeństwa Marto. Pochodzili z podfatimskiej wioski Aljustrel, której mieszkańcy trudnili się hodowlą owiec i uprawą winorośli.

Wcześniej, zanim pastuszkom objawi się Matka Boża, przez ponad rok, od marca 1916 roku, przygotowuje ich na to Anioł. Na wzgórzu Loca do Cabeco dzieci odmawiają różaniec i zaczynają zabawę. Raptem, gdy słyszą silny podmuch wiatru widzą przed sobą młodzieńca. Przybysz mówi: Nie bójcie się, jestem Aniołem Pokoju, módlcie się razem ze mną". Następnie uczy ich jak mają się modlić, słowami: "O mój Boże, wierzę w Ciebie, uwielbiam Cię, ufam Tobie i kocham Cię. Proszę, byś przebaczył tym, którzy nie wierzą, Ciebie nie uwielbiają, nie ufają Tobie i nie kochają Ciebie". Nakazuje im modlić się w ten sposób, zapewniając, że serca Jezusa i Maryi słuchają uważnie ich słów i próśb.

CZYTAJ DALEJ

Weigel o 1. pielgrzymce Jana Pawła II do Polski: 9 dni, które popchnęły XX w. na nowe tory

2024-05-13 18:50

[ TEMATY ]

George Weigel

Ks. Tomasz Podlewski

Pielgrzymka Jana Pawła II do Polski w czerwcu 1979 r. to było 9 dni, które popchnęły XX w. na nowe tory - mówił w poniedziałek biograf Jana Pawła II George Weigel. Dodał, że była to rewolucja sumienia, która zapoczątkowała rewolucję polityczną.

Weigel, który napisał m.in. biografię polskiego papieża zatytułowaną "Świadek nadziei", wziął w poniedziałek udział w dyskusji w Centralnym Przystanku Historia im. Prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Warszawie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję