Co nowego można znaleźć w starych zbiorach, o których, wydawałoby się, już dużo wiemy? Na przykład książki należące niegdyś do... króla. Skąd znamy właściciela? Na skórzanych grzbietach opraw wyryty jest superekslibris.
Czy królowie pożyczali książki? pytam ks. Wacława Umińskiego, kustosza krakowskiego Muzeum Historyczno-Misyjnego Księży Misjonarzy (przy ul. Stradomskiej 4). Trudno stwierdzić, czy pożyczali. Na pewno każdy władca tworzył zbiory. Przykładem tego mogą być dwa woluminy z biblioteki króla Zygmunta Augusta. Te starodruki zostały odkryte stosunkowo niedawno, w ramach prac, które prowadziła Katarzyna Płaszczyńska-Herman, badając oprawy w naszym księgozbiorze. Wśród różnych okładek znalazła i te. Prezentujemy je na nowej wystawie i niewątpliwie warto, choćby z tego względu, ją obejrzeć! zachęca Kustosz Muzeum.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Książki na łańcuchu
Współcześnie książki znakuje się po to, by wróciły do właściciela... drążę temat „pożyczania”. Można zakładać, że zaufanym osobom król mógł udostępniać zbiory, ale czy zachowały się ślady takiej praktyki? Kiedy umierał, księgozbiór przechodził na jego potomstwo, a gdy go nie miał na kogoś z rodziny. W ten sposób np. książki Zygmunta Augusta trafiły do różnych rąk.
Reklama
To czemu właściwie służyły ekslibrisy? Miały wskazać na właściciela. Natomiast, myśląc o pożyczaniu, należałoby zejść do mniej ważnych osób w państwie, choć mających odpowiednie fundusze, by wydawnictwa kupić. Bo w dawnych czasach trzeba było za nie sporo zapłacić w złocie czy w srebrze. A w XV czy XVI wieku były czymś bezcennym! W niektórych bibliotekach księgi mocowano specjalnym łańcuchem, w obawie przed ewentualnym złodziejem. Znak własnościowy miał więc zabezpieczać, ale była to też oznaka zamożności. Chodziło o to, by podkreślić, że właściciel ziem posiadał nie tylko dobytek, ale też książki. I dawniej, i dzisiaj można się było książkami pochwalić. Bo i współcześnie zdarzają się osoby, które zwracają uwagę na ładne oprawy. Ale czy znają ich zawartość? uśmiecha się ks. Umiński.
Niektóre z prezentowanych na wystawie dzieł, mimo upływu paru stuleci, wciąż wyglądają całkiem atrakcyjnie... Mój rozmówca broni dawnych właścicieli: Używalność tych ksiąg była wtedy inna niż dzisiaj. Można jednak podać wiele przykładów, gdzie jest ona znacząca. W efekcie brakuje np. strony tytułowej, są zadarcia, dopiski. Choć niektóre woluminy faktycznie wyglądają na rzadko używane...
Super i nie super
Uchylmy rąbka tajemnicy, jaka jest różnica pomiędzy superekslibrisem a tym nie super? Ks. Wacław: Superekslibris z łaciny oznacza, że coś jest umieszczone na zewnątrz. Znak własnościowy był wytłaczany najczęściej na skórze. Były superekslibrisy właściwe, które wskazywały na użytkownika, np. poprzez jego herb, ale także introligatorskie. Introligator, obok herbu właściciela, wybijał litery, które w skrócie zawierały informację o nim, w nawiązaniu do dedykacji książki. Z czasem superekslibris został wyparty przez ekslibris, który praktycznie jest używany do dzisiaj. To znak umieszczany w środku, na wyklejce książki. Mógł zawierać herb właściciela, inicjały czy charakterystyczną sentencję. Od XVII wieku stosowany był zarówno przez właścicieli prywatnych, jak i przez instytucje. Dziś jednak w bibliotekach najczęściej używane są pieczątki. Ich przykłady również można obejrzeć na naszej wystawie ks. Wacław wskazuje na kolejną gablotę.
Znak własności nie zawsze uchroni dzieło przed „podróżą”, czego przykładem są zbiory misjonarskie... Spadkobiercy władców, spełniając wolę zmarłych, mogli przekazać te książki dalej. Z czasem wianuszek obdarowanych osób rozszerzał się. Na niektórych woluminach można zauważyć kilka wpisów proweniencyjnych. To kolejny sposób oznakowania książek. Był najprostszym, odręcznym wskazaniem, do kogo dane wydawnictwo należy.
Na koniec pora zadać mojemu rozmówcy fundamentalne pytanie o cel, jaki przyświecał twórcom wystawy. Oglądając różne znaki własnościowe, możemy się zastanowić, czy je na co dzień dostrzegamy. Ale również, jeśli książka nie jest nasza, tylko np. z biblioteki, to czy o nią dbamy, zwracamy ją? To cel edukacyjny ekspozycji. Przede wszystkim jednak chodziło o to, by ukazać piękno znaków własnościowych. To dziedzina bardzo interesująca! Wiele bibliotek, zwłaszcza kościelnych, kryje skarby, które warto wydobyć na światło dzienne...
Wystawę „Znaki własnościowe w Bibliotece Księży Misjonarzy na Stradomiu w Krakowie” można oglądać do 15 grudnia w następujących godzinach: w poniedziałki, wtorki i środy: 14-17, natomiast w niedziele 15-17. Wstęp wolny!