Decyzją formatorów seminarium klerycy IV roku w wybrane niedziele tego roku akademickiego udają się do Zakładu Karnego nr 1 przy ul. Beskidzkiej w Łodzi. Pierwsza wizyta już za nami. Jest to z pewnością doświadczenie inne, niecodzienne, bo każdy z nas w więzieniu był po raz pierwszy.
Ja osobiście dzień wizyty w więzieniu bardzo mocno przeżyłem. Już przekraczając bramę zakładu karnego, miałem w głowie fragment Ewangelii według św. Mateusza: „Byłem w więzieniu, a odwiedziliście Mnie”. Zastanawiałem się, czy uda mi się spotkać Jezusa za kratkami? Bo czy Jezusa można znaleźć w takim miejscu jak więzienie?!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Namalowane
W zakładzie karnym kaplica ulokowana jest w jednym z kilku budynków na końcu tzw. spacerniaka, więc pierwszym doświadczeniem było przejście przez miejsce relaksu więźniów. Maszerując naszą kilkuosobową grupką, wzbudziliśmy zaciekawienie; i nie ma się czemu dziwić, bo też i niecodziennie widać tam tylu chłopaków w sutannach. I tu pierwsze miłe zaskoczenie – nie było żadnych wyzwisk, przytyków, zaczepek… Wreszcie dotarliśmy do kaplicy. W niej zaś moją uwagę przykuła Droga Krzyżowa, namalowana na ścianach przez jednego z osadzonych; według mnie jest naprawdę piękna i przejmująca.
Rozgrzeszone
Reklama
Nasza posługa polega głównie na modlitwie w dwóch grupach: kobiet i mężczyzn. Pierwsza uczestniczy w Mszy św., druga w nabożeństwie Słowa połączonym z Komunią św. Pamiętam emocje i mocniejsze bicie serca, gdy czekałem na przyjście pierwszej grupy. Po mniej więcej 10 minutach pojawiło się 16 kobiet. Wraz z ich przyjściem – kolejne miłe zaskoczenie, były to bowiem kobiety w różnym wieku i naprawdę niewyglądające na więźniarki niczym z filmów kryminalnych. Ponieważ byliśmy tam w Dzień Kobiet, każda z pań otrzymała od nas białą różę. Wtedy zdarzyło się następne niespodziewane, ale przyjemne zaskoczenie – na niejednej twarzy pojawiły się łzy. Idąc, zastanawiałem się, czy uda mi się spotkać Jezusa za kratkami... I udało się: Jezus rozgrzeszał w sakramencie pokuty, dał swoje Ciało na pokarm i był w sercach osób, które Go przyjęły; poszedł do cel, na spacerniak, w szarą więzienną rzeczywistość... Wiem, że czasem zdarza się, że niektóre z osadzonych w więzieniu osób po nawróceniu są „misjonarzami”, czytają prasę katolicką, proszą o różaniec do modlitwy; czy będzie i tak w przypadku więźniów z „naszego” zakładu karnego?
Wymodlone
W drugiej grupie byli mężczyźni, z którymi odprawiliśmy Drogę Krzyżową. Niezapomnianym momentem było dla mnie to, gdy jeden z osadzonych pochwalił się, że mógł odbyć rekolekcje za murami więzienia i widać było, że cenił sobie ten czas.
Po tym czasie tam, w więzieniu, wiem już, że jest to miejsce potrzebujące modlitwy. Są tam ludzie z różną przeszłością. Są ludzie, którzy żałują, ale i ci, których na żal po prostu jeszcze nie stać. Zrodziła się też we mnie taka myśl: Dziękuję Ci, Jezu, że posyłasz nas tam, gdzie miłość po błocie chodzi!
Na obraz Boży
Mogą pojawić się pytania i stwierdzenia: Po co tam chodzicie? Czy tym ludziom, nierzadko mającym krew na rękach, jest to w ogóle potrzebne? Przecież w gruncie rzeczy sami zapracowali na bycie na życiowym marginesie, sami sobie zgotowali taki los. „Nie zasługują na waszą uwagę” – mógłby ktoś powiedzieć. Na takie głosy chcę odpowiedzieć słowami św. Jana Pawła II wypowiedzianymi do więźniów w Płocku w 1991 r.: „Moją misją jest budzić w ludziach – zwłaszcza w ludziach, którzy tego najbardziej potrzebują – pamięć o tym, że zostali stworzeni na obraz Boży. Moją misją jest głosić ludziom, nawet największym grzesznikom, że Bóg jest bogaty w miłosierdzie i że Jezus Chrystus najwięcej serca okazywał celnikom i jawnogrzesznicom. Jak dobrze wiemy, w odpowiedzi na miłość Jezusa celnicy i jawnogrzesznice zawierzali Mu samych siebie i odnajdywali nadzieję, nawet jeśli przedtem byli ogarnięci rozpaczą”.
Wierzę, że te niedzielne spotkania wpłyną na zmianę zarówno w nas, jak i w naszych podopiecznych z Zakładu Karnego nr 1 w Łodzi.