Reklama

Historia

Wiktoria warszawska

Niedziela Ogólnopolska 32/2015, str. 16-17

[ TEMATY ]

historia

bitwa

Bożena Sztajner/Niedziela

Rycina w archikatedrze częstochowskiej, przedstawiająca Bitwę Warszawską

Rycina w archikatedrze częstochowskiej, przedstawiająca Bitwę Warszawską

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Stawka latem 1920 r. była wysoka. Nie chodziło tylko o Polskę. Ważył się los europejskiej cywilizacji. Nadwątlona w swych fundamentach straszliwą, światową wojną, Europa próbowała je odnawiać na konferencji pokojowej w Wersalu w roku 1919. Uznano na niej prawo do istnienia części nowych państw, które pojawiły się na gruzach trzech wschodnioeuropejskich imperiów. Niemcy pokój podpisały, ale się z nim zasadniczo nie zgadzały. Pragnęły go obalić przy pierwszej okazji. Niemiecka, nafaszerowana nacjonalistycznymi hasłami II Rzeszy i wojennej propagandy, opinia publiczna nie chciała pogodzić się z tym, że „jakaś Polska” sięga teraz po Poznań, po Pomorze, tym bardziej po Śląsk. Niemcy myśleli o jak najszybszym rewanżu kosztem Polski. Część mocarstw zachodnich, przede wszystkim Wielka Brytania, pod wodzą wyjątkowo nienawistnie i pogardliwie do Polski nastawionego premiera Davida Lloyda George’a, gotowa była dać Niemcom tego rodzaju satysfakcję i przywrócić zasadę, zgodnie z którą liczy się tylko siła, a mniejsze kraje mogą istnieć o tyle tylko, o ile podoba się to ich silniejszym, bardziej agresywnym sąsiadom.

Obalić „stary porządek”

Reklama

Jeszcze bardziej brutalne wyzwanie zasadom europejskiej cywilizacji rzucał nowy, bolszewicki system, który tworzył się na gruzach imperium Romanowów. Lenin, Trocki, Kamieniew i Stalin – czteroosobowe wówczas Biuro Polityczne partii bolszewickiej chciało przebić się jak najszybciej przez polskie „przepierzenie” (tak to określił Stalin już w roku 1918) do Niemiec, do centrum europejskiego przemysłu i proletariatu, żeby przez połączenie z nim siły rosyjskiej rewolucji obalić „stary porządek” w całej Europie. Na przeszkodzie do realizacji tych planów stała Polska. Po uporaniu się z „białymi” kontrrewolucjonistami w samej Rosji bolszewicy zaczęli od stycznia 1920 r. przygotowywać wielką ofensywę, która przez „trupa białej Polski” miała doprowadzić Armię Czerwoną do Berlina i rozpalić „pożar światowej rewolucji”.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Polska, z inicjatywy Józefa Piłsudskiego, próbowała uprzedzić ten cios kontrofensywą kijowską, która miała pomóc stworzyć niepodległą Ukrainę pod wodzą zaprzyjaźnionego Symona Petlury i odgrodzić nas w ten sposób od zagrożenia sowieckim imperializmem. Niestety, mocarstwa zachodnie tej akcji nie poparły. Nie poparli jej także w wystarczającym stopniu sami Ukraińcy. Ofensywa kijowska opóźniła tylko wielkie uderzenie Armii Czerwonej, które spadło na Polskę poprzez ziemie białoruskie.

Ruszyli w głąb Europy

Reklama

„Moskiewskie gazety z 29 lipca. Otwarcie II kongresu Kominternu, nareszcie urzeczywistnia się jedność ludów, wszystko jasne: są dwa światy i wojna jest wypowiedziana. Będziemy wojować w nieskończoność. Rosja rzuciła wyzwanie. Ruszamy w głąb Europy, aby zdobyć świat. Czerwona Armia stała się czynnikiem o znaczeniu światowym”. Tę notatkę wprowadził do swojego dziennika na początku sierpnia 1920 r. pisarz pułkowy w Armii Konnej Siemiona Budionnego – Izaak Babel („Dziennik 1920”, oprac. Jerzy Pomianowski, Warszawa 1998, s. 125-126). Zapisywał na gorąco swoje wrażenia z ofensywy, którą prowadziła jego armia – Armia Czerwona, idąca przez Polskę na starą Europę. Nad głowami Babla i setek tysięcy żołnierzy, zmagających się w tym momencie na ogromnym froncie wojny sowiecko-polskiej, krzyżowały się depesze dowódców. 21 lipca głównodowodzący Armią Czerwoną, Siergiej Kamieniew, wydał rozkaz kontynuowania ofensywy na polskim froncie, bez zatrzymywania się na linii Bugu. Dwa dni później w Moskwie Politbiuro partii bolszewickiej podjęło decyzję o utworzeniu sowieckiego rządu dla Polski: Tymczasowego Komitetu Rewolucyjnego Polski. Na jego czele postawiono Juliana Marchlewskiego, a obok niego m.in. szefa pierwszej sowieckiej policji politycznej Feliksa Dzierżyńskiego. Swój pierwszy manifest do Polaków, drukowany w zdobytym Wilnie, TKRP datował na 30 lipca: „Nadeszła godzina wyzwolenia...”. Zaczęto myśleć o utworzeniu „Polskiej Czerwonej Armii”, która miała owo „wyzwolenie” symbolicznie ponieść. Dokąd tylko sięgnęła sowiecka ofensywa, tam natychmiast niszczono polskie godła i symbole narodowe. Czeka (policja polityczna) błyskawicznie przystępowała do likwidacji „wrogów ludu”.

W momencie kiedy Front Zachodni pod wodzą Michaiła Tuchaczewskiego zaczynał bezpośrednio szturm na Warszawę, jego południowy sąsiad, Front Południowo-Zachodni, którego komisarzem politycznym był sam Józef Stalin, ruszał na Lwów. Stalin w swojej korespondencji z Leninem pisał wprost, że chodzi o sowietyzację nie tylko Polski, nie tylko nawet o dotarcie do Niemiec, ale również o otwarcie wrót na całe południe Europy. 23 lipca Lenin pisał do Stalina, iż Politbiuro uważa, że należałoby w tej chwili pobudzić rewolucję we Włoszech. Uważam osobiście, że należy w tym celu sowietyzować Węgry, a być może także Czechy i Rumunię”. Stalin, który obiecywał w ciągu tygodnia zająć Lwów, następnego dnia odpowiadał: „Teraz, kiedy mamy Komintern, pokonaną Polskę i mniej czy bardziej przyzwoitą Armię Czerwoną (...) byłoby grzechem nie pobudzić rewolucji we Włoszech. (...) Należy postawić kwestię organizacji powstania we Włoszech i w takich jeszcze nieokrzepłych państwach, jak Węgry, Czechy (Rumunię przyjdzie rozbić). Najkrócej mówiąc: trzeba podnieść kotwicę i puścić się w drogę, póki imperializm nie zdążył jako tako podreperować swojej rozwalającej się fury”.

Armia Ochotnicza

Reklama

Strona sowiecka liczyła na to, że długotrwały odwrót Polaków doprowadzi w końcu do ostatecznego złamania morale „burżuazyjnego” przeciwnika i uruchomi mechanizm społecznego rozkładu, który tak sprawnie torował drogę wcześniejszym skucesom bolszewików w samej Rosji czy na Ukrainie. Walka o utrzymanie ducha oporu, ducha narodowej wspólnoty w polskim społeczeństwie była nie mniej ważna od samej walki na froncie. Na apel polskiej Rady Obrony Państwa z 3 lipca odpowiedziały tysiące obywateli, zaciągając się do Armii Ochotniczej, której organizowanie powierzone zostało popularnemu gen. Józefowi Hallerowi. Od początku lipca do 20 sierpnia 1920 r. zaciągnęło się do Wojska Polskiego blisko 80 tys. ochotników, którzy stanęli do walki obok blisko 140 tys.powołanych w tym samym czasie poborowych. Samorządy masowo zbierały dla nowych żołnierzy buty, spodnie, koce, a nawet bieliznę. Na fundusz Armii Ochotniczej oddawano obrączki, biżuterię i inne osobiste precjoza, przekazywano dla żołnierzy broń myśliwską, konie, uprząż, żywność. Do pomocy wojsku zgłaszali się harcerze. Mobilizację ducha oporu powiększały listy pasterskie biskupów, począwszy od datowanej na 7 lipca dramatycznej serii listów Episkopatu do papieża Benedykta XV, do biskupów świata i wreszcie do narodu. Gorąco wspierał Polskę w tych najtrudniejszych momentach pierwszy nuncjusz po odrodzeniu państwa – abp Achille Ratti (który kilka lat później został papieżem jako Pius XI). Okazał się on jednym z bardzo nielicznej grupy tych członków korpusu dyplomatycznego, którzy nie opuścili zagrożonej bezpośrednio przez bolszewików Warszawy. Papież Benedykt XV dostrzegał znaczenie polskiego oporu i dał temu wyraz w publicznym liście z 5 sierpnia: „Obecnie jest w niebezpieczeństwie nie tylko istnienie narodowe Polski, lecz całej Europie grożą okropności nowej wojny”. Wizja Polski jako przedmurza chrześcijaństwa i Europy nabrała jak najbardziej rzeczywistych kształtów.

Decydujące godziny

W pierwszych dwóch tygodniach sierpnia 1920 r. na to przedmurze zwaliły się dwa potężne fronty sowieckiej armii. Stan Frontu Zachodniego pod dowództwem Tuchaczewskiego zwiększył się do blisko 600 tys. żołnierzy, w tym co najmniej 140 tys. „bagnetów” i „szabel”, czyli żołnierzy walczących na pierwszej linii. Dowództwo Armii Czerwonej, wraz z jej najwyższym zwierzchnikiem, przewodniczącym Rewwojensowietu – Trockim, uznawało, że Tuchaczewskiemu starczy własnych sił, by zdobyć Warszawę. Już 5 sierpnia przekazało ono Leninowi zapewnienie, że polska stolica zostanie zdobyta najpóźniej do 16 sierpnia. Stalin obiecywał w tym samym terminie zdobyć Lwów.

6 sierpnia swoją dyrektywę zwrotu zaczepnego, który miał zatrzymać Tuchaczewskiego i zniszczyć taran uderzeniowy Armii Czerwonej, podpisał marszałek Piłsudski. Tym razem kontruderzenie musiało się udać. Gdyby zakończyło się niepowodzeniem, Warszawa nieuchronnie musiałaby paść. Piłsudski postanowił skupić główne siły do niego na południową flankę i tyły wojsk Tuchaczewskiego nad dolnym Wieprzem, wokół Dęblina. Taka była jedna z dwóch propozycji przedłożonych Naczelnemu Wodzowi przez szefa Sztabu Generalnego, gen. Tadeusza Rozwadowskiego. Piłsudski wybrał właściwą.

Reklama

Do natarcia na przedmoście warszawskie – od Radzymina po Otwock i Karczew – ruszyły dwie armie Frontu Tuchaczewskiego. By odciążyć zagrożony, kluczowy dla obrony stolic odcinek, 5. Armia gen. Władysława Sikorskiego miała zaatakować nieprzyjaciela nad Wkrą, w kierunku Nasielska, zaś marszałek Piłsudski zgodził się przyspieszyć termin głównego natarcia znad Wieprza na ranek 16 sierpnia. Teraz decydowały godziny. Radzymin przechodził 14 sierpnia z rąk do rąk. Niezwykle zacięte walki rozgorzały kilkanaście kilometrów dalej na południe wokół Ossowa. Tu uczniów i harcerzy I Batalionu 236. Ochotniczego Pułku Piechoty im. Weteranów Powstania Styczniowego podrywał do boju ks. Ignacy Skorupka, 27-letni notariusz warszawskiej Kurii Metropolitalnej. Zginął, gdy udzielał ostatniego namaszczenia jednemu z rannych Polaków. Po bitwie stał się jednym z jej symboli, został uhonorowany prawdziwie hetmańskim pogrzebem.

Impet natarcia sowieckiego na Warszawę został zatrzymany 15 sierpnia. Bolszewicki sen o „trupie białej Polski” zaczął się rozwiewać. Uderzenie zgrupowania polskiego znad Wieprza pokrzyżowało wszystkie plany sowieckiego dowództwa. W ciągu dwóch dni udało się odbić Siedlce i Mińsk Mazowiecki. Niedoszły sowiecki rząd Polski uchodził w panice z Wyszkowa do Białegostoku. Do 25 sierpnia, który uznawany jest na ogół za datę zamykającą czas wielkiej operacji warszawskiej, straty Armii Czerwonej wyniosły nie mniej niż ok. 25 tys. poległych, a także ok. 66 tys. jeńców. Łącznie zatem z internowanymi w Prusach Wschodnich Front Tuchaczewskiego utracił ponad 130 tys. żołnierzy. Bohaterscy obrońcy Lwowa utrzymali to miasto i południową flankę Polski i Europy. To była katastrofa wielkich projektów politycznych bolszewickiego kierownictwa. Pochód Armii Czerwonej został zatrzymany. Tymczasowy Komitet Rewolucyjny Polski uciekł z Białegostoku, zatrzymując się aż w białoruskim Mińsku. Tam także kierowały się resztki formowanej na przedpolach Warszawy Polskiej Armii Czerwonej. Do Mińska zdołało dotrzeć zaledwie 35 jej żołnierzy...

Obronili Polskę i Europę

Reklama

„Przeklęta, ciemna Polska” – jak pisał 4 września Klimient Woroszyłow, towarzysz Stalina z walk pod Lwowem – wykazała „szowinizm i tępą nienawiść do «ruskich»”. Nie dla wszystkich była to w rzeczywistości nienawiść do „ruskich” – dla znakomitej większości polskiego społeczeństwa była to nienawiść do obcych, groźnych najeźdźców, a w każdym razie udokumentowana czynem gotowość do stawienia im czoła w walce o wolność własnego domu. O zwycięstwie w decydującym boju przesądził duch polskich żołnierzy. Nie dał się on złamać dwumiesięcznym odwrotem; nie dał się przyciągnąć hasłom zemsty klasowej, do której nawoływali bolszewiccy agitatorzy. Te setki tysięcy polskich chłopów, którzy zostali powołani pod broń w 1920 r., by bronić Ojczyzny, zdało egzamin z polskości. To nie byli już tylko „tutejsi” – to byli Polacy, świadomi wspólnoty losu z tymi, którzy ramię w ramię z nimi stali twardo pod Warszawą, Radzyminem, Nasielskiem czy Włocławkiem – z ochotnikami z szergów polskiej inteligencji, gimnazjalistami, studentami, robotnikami.

Obronili Polskę i Europę. Bez pomocy Zachodu, który (zwłaszcza Wielka Brytania) był gotów Polskę zostawić jej losowi. Zwycięstwo Polacy odnieśli sami – z Bożą pomocą.

To największe zwycięstwo oręża polskiego, na skalę Grunwaldu i odsieczy wiedeńskiej, czeka dziś na godne upamiętnienie. Na swój wielki łuk triumfalny – wotum wdzięczności wobec polskich obrońców Europy i wobec Boga. Wdzięczności za ten triumf w dniu święta Maryi – 15 sierpnia 1920 r.

* * *

Prof. Andrzej Nowak
Historyk (UJ, PAN), publicysta, w latach 1994 – 2012, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Arcana”

2015-08-05 08:56

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Wizyty króla Jana

Niedziela przemyska 40/2012

[ TEMATY ]

bitwa

Jan Sobieski

ARKADIUSZ BEDNARCZYK

W październiku na ekrany kin wchodzi film niezwykły - „Bitwa pod Wiedniem”, nad którym patronat medialny objęła m.in. „Niedziela”. Opowiada o wielkim zwycięstwie polskiego oręża odniesionym nad Turcją. Do zwycięstwa międzynarodową armię poprowadził wielki król Jan III Sobieski. Włoski producent „Bitwy pod Wiedniem” Allessandro Leone, mówił na jednym ze spotkań z dziennikarzami iż film pokazuje, że historia Polski to nie tylko martyrologia, ale i piękne zwycięstwa. Bezsprzecznie w 1683 r. Polska odegrała rolę „ratownika” Europy przed nawałą turecką. Osoba wielkiego tryumfatora spod Wiednia - króla Jana III Sobieskiego jest również związana z naszym regionem. Wiele kościołów stało się miejscem dziękczynnej modlitwy króla za „odsiecz pod Wiedniem”. Dobra, na których położone były podjarosławskie Chłopice, w XVII wieku weszły do majątku królowej Marii Kazimiery, najpierw żony wojewody sandomierskiego Jana Zamoyskiego, a następnie króla Jana. Para królewska często odwiedzała Chłopice modląc się przed ikoną Matki Bożej. Pani Chłopickiej składa podziękowania król Jan wracając właśnie spod Wiednia w 1683 r. Zapewne zniszczona zębem czasu kaplica z 1495 r. wymagała remontu. Sobieski zdecydował się wystawić nową kaplicę dla Cudownego Wizerunku około 1684. Przypomnę, iż w Jarosławiu znajduje się urokliwa kamieniczka królowej Marysieńki Sobieskiej - na jarosławskim Rynku i pochodzi z I połowy XVII stulecia. Posiada tzw. Wielką Izbę, w której odbywały się szlacheckie przyjęcia. Początkowo należała do niejakiego Olbrachta Rubinowskiego a następnie do Jana Zamoyskiego. Po jego śmierci kamienica dostała się w spadku jego żonie Marii d’Arquien. Małżeństwo to zaaranżowała królowa Ludwika Maria (żona Jana Kazimierza Wazy) Zamoyski miał być odpowiednim kandydatem ze względu na jego wierność wobec Jana Kazimierza oraz zamożność. Po śmierci Zamoyskiego Marysieńka z wielkiej miłości poślubiła w 1665 r. Jana III Sobieskiego, przyszłego króla. W tej kamienicy mieszkała królowa Marysieńka z królem odwiedzając Jarosław, m.in. kościół „na Polu” i dziękując u cudownej Piety za zwycięstwo pod Wiedniem. Dziś w klasztorze znajduje się obraz przedstawiający króla, który wyrusza konno na bitwę. Warto wspomnieć iż usilne starania o koronację jarosławskiej Madonny czynił w Rzymie królewicz Jakub Sobieski - syn wielkiego króla. Jan III przebywał również w Kalwarii Pacławskiej, tu modlił się przed cudownym obrazem Pani Kalwaryjskiej. Zakonnicy powzięli myśl uczczenia wizyty króla aranżując tzw. Aleję Sobieskiego. W 1687 r. król przebywał na czerwcowym odpuście św. Antoniego w kościele ojców Bernardynów w Przeworsku. Przy okazji odwiedził bazylikę Bożogrobców. Przy drodze do podłańcuckiej Żołyni po lewej stronie tejże drogi, jeszcze na terenie wsi Białobrzegi, za mostem na Wisłoku usytuowana jest bardzo stara kapliczka pochodząca z końca XVIII stulecia. Rozbudowano ją w 1855 r. Kapliczka, wybudowana z drewna znajduje się na niewielkim wzniesieniu w zagajniku. O jej starości świadczą też podpisy pod zachowanymi na deskach malowidłami. Na ścianie wewnętrznej znajduje się tryptyk ołtarzowy składający się z namalowanego na desce obrazu Madonny Leżajskiej oraz na skrzydłach Apostołowie: św. Piotr i św. Maciej (Macij - oryginalna pisownia). Kapliczka powstała - jak już wspomniano - przy drodze do Żołyni, przez którą wędrowano w dawnych czasach pieszo do Leżajska, do tamtejszego Sanktuarium, a także w niedziele i święta do pobliskiej Żołyni. W pobliżu tej kapliczki rośnie sosna pod którą jak opowiadano miał odpoczywać Sobieski wracając spod Wiednia. Wracając spod Wiednia król Jan III Sobieski w 1683 r. zatrzymał się na zamku łańcuckim, na którym podejmował go ówczesny pan miasta Stanisław Herakliusz Lubomirski. Król odwiedził również swojego przyjaciela Hieronima Augustyna Lubomirskiego w Rzeszowie, który walczył, z nim pod Wiedniem. Podczas słynnej odsieczy wiedeńskiej 1683 r. książę Hieronim walczył w wojskach koalicji; oddziały Lubomirskiego jako pierwsze wdarły się do obozu Turków. Sobieski odwiedził go w 1687 r. w Rzeszowie, gdzie trzymał do chrztu jego syna: Jerzego Ignacego. Pomógł również król Lubomirskiemu uzyskać zwolnienie od ślubów zakonnych (które jako kawaler maltański, joannita, złożył) tak, aby małżeństwo zawarte parę lat wcześniej z Konstancją Bokumówną było ważne w świetle prawa kościelnego. Bracia pijarzy wraz z uczniami rzeszowskiej szkoły wielokrotnie dawali dowody męstwa i patriotyzmu walcząc m.in. ze Szwedami w czasie potopu szwedzkiego w poł. XVII wieku w bitwie o Warszawę, w czasie wiktorii wiedeńskiej 1683 r., zaś jeden z wykładowców szkoły ks. Stanisław Papczyński był spowiednikiem króla Jana III Sobieskiego. Jego Królewska Wysokość osobiście zjawił się w rzeszowskim kościele, by podziękować profesorom i wychowankom konwentualnej szkoły za moralne i militarne wsparcie pod Wiedniem, a książę Lubomirski ufundował do głównego ołtarza kościoła Świętego Krzyża krucyfiks będący wotum za zwycięstwo wiedeńskie. W kościele w Nienadówce znajduje się obraz Matki Bożej, który miał być umieszczony w ołtarzyku, przed którym modlił się król Jan przed bitwą pod Wiedniem. Później miał on podarować tenże obraz miejscowej parafii. W przemyskim klasztorze Reformatów znajduje się ciekawy obraz przedstawiający wizytę Sobieskiego - jeszcze jako hetmana w klasztorze. Wedle legendy w 1672 r. Sobieski po rozbiciu Tatarów pod Narolem przyjechał do przemyskiego klasztoru, aby osobiście pogratulować dzielnemu gwardianowi - o. Krystynowi Szykowskiemu - zwycięstwa pod Kormanicami. O. Szykowski, na prośbę mieszkańców, zorganizował świetne oddziały samoobrony wśród mieszczan i szlachty. Kiedy modlił się przed klasztornym ołtarzem wezwano go do hetmana na co miał odpowiedzieć: „Ja teraz służę większemu panu niżeli hetman”.
CZYTAJ DALEJ

Wspomnienie św. Saby, opata

[ TEMATY ]

wspomnienie

pl.wikipedia.org

Św. Saba Jerozolimski

Św. Saba Jerozolimski

Saba urodził się w 439 r. Rodzice przeznaczyli go na służbę Bogu i umieścił w klasztorze, gdy miał 8 lat. Pragnął jednak życia pustelniczego, dlatego zamieszkał w grocie skalnej. Do klasztoru przychodził na wspólne modlitwy.

Po kilku latach wrócił do Jerozolimy i również zamieszkał w grocie skalnej. Zgromadził wokół siebie liczną wspólnotę uczniów. Dla nich założył Wielką Ławrę.
CZYTAJ DALEJ

KUL. Targi Wydawców Katolickich

2025-12-05 04:31

KUL

Katolicki Uniwersytet Lubelski znów wypełnił się książkami.

Wizyta na najstarszej lubelskiej uczelni to doskonała okazja do poznania wielu nowości wydawniczych. Na parterze Collegium Jana Pawła II KUL rozgościły się stoiska wystawców z całej Polski. Wydarzenie potrwa do soboty, 6 grudnia.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję