Reklama

Świat

„Cud misyjny” – większe zaangażowanie Polaków w misje

Nie możemy popadać w euforię, ale w ciągu minionych 50 lat w Polsce dokonał się „cud misyjny”. Obecnie 2065 polskich misjonarzy pracuje w różnych krajach świata – są wśród nich zarówno księża, siostry zakonne jak i świeccy. Wprawdzie jak na duży, katolicki kraj mogłoby być ich więcej, ale wzrasta świadomość, że Kościół jest ze swej natury misyjny a za misje są odpowiedzialni wszyscy. Co zmieniło się na przestrzeni 50 lat od dekretu soborowego „Ad gentes” do adhortacji „Evangelii Gaudium” – misjologowie ale także przygotowujący się do wyjazdów na misje zastanawiali się 17 października podczas sympozjum na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego w Warszawie. Już teraz szykują się do IV Krajowego Kongresu Misyjnego, który odbędzie się w przyszłym roku w czerwcu.

[ TEMATY ]

misje

PKWP.ORG

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Rok 1965

Przełomowy był rok 1965. Z dwóch powodów. Na dzień przed zakończeniem Soboru Watykańskiego II – 7 grudnia 1965 r. zatwierdzono soborowy dekret „Ad gentes” o misyjnej działalności Kościoła. I również w 1965 r. rząd PRL zgodził się, po raz pierwszy po II wojnie światowej, na wyjazd Polaków na misje – przypomina o. prof. Wojciech Kluj OMI. Zaproszenie przyszło nie tylko ze strony Kościoła, ale zostało skierowane również ze strony tamtejszego MSZ do władz PRL. W efekcie 20 werbistów wyjechało do Indonezji, a ośmiu z nich pracuje tam do dzisiaj. Obecnie ośmiu Indonezyjczyków - werbistów, wychowanków tych pierwszych misjonarzy posługuje w Polsce – więc jak żartuje o. Andrzej Danilewicz SVD liczbowo się wyrównało.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Rok 1965 r. to rzeczywiście był początek „cudu” odnowy zaangażowania misyjnego – uważa również ks. Tomasz Atłas, dyrektor krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych. Mówi, że Duch Święty przeniknął za żelazną kurtynę i dokonał „cudu misyjnej odnowy”. Tuż po pierwszych werbistach do Brazylii wyruszyli pierwsi chrystusowcy, misjonarze św. Rodziny, siostry św. Rodziny oraz pierwsi marianie. Kolejny rok – 1966, to kolejne, jak na ówczesną sytuację społeczno-polityczną, liczne wyjazdy: 36 osób wyjechało do Brazylii, Argentyny, Paragwaju oraz po ośmiu do krajów Azji i krajów Afryki.

Pierwsi wyjechali, ale potrzebne strukturalne wsparcie

Reklama

Te pierwsze wyjazdy misjonarzy w latach 60. domagały się koordynacji i systematycznej pomocy. Misjonarze wyjeżdżając „zmusili” pozostających w kraju do stworzenia struktur – zauważa ks. Atłas. W rezultacie powstała pierwsza „komórka” misyjna u werbistów, potem kolejne sekretariaty misyjne a w 1967 r. zaczęła powstawać Komisja Episkopatu ds. Misji, która miała czuwać nad całością misyjnego zaangażowania. Natomiast w 1970 r. przywrócono w Polsce Papieskie Dzieła Misyjne.

Ważnym krokiem było też utworzenie na ATK specjalizacji z misjologii, która miała zapewnić kształcenie nie tylko wykładowców ale też specjalistów ds. misji. Jak zauważa ks. Atłas, „wyjazdy owocowały strukturami, a struktury – kolejnymi wyjazdami”. Ze względu na sytuację polityczną wiele misjonarzy i misjonarek wyjeżdżając na staż językowy do krajów Europy Zachodniej już nie wracało do Polski, ale prosto jechało na misję. Chociaż początkowo wyjeżdżali do krajów Ameryki Południowej i Azji, to w latach 1965-79 najwięcej misjonarzy udało się na Czarny Ląd.

Coraz więcej misjonarzy

W 1970 r. 534 osoby z Polski pracowały na misjach – w gronie tym byli też zakonnicy i siostry zakonne, którzy wyjechali do Ameryki Południowej, by pracować wśród tamtejszej Polonii, a później zajęli się posługą misyjną. Dziesięć lat później, w 1980 r. na misjach było już 976 osób, w tym 121 księży, 9 świeckich, 263 siostry zakonne i 584 zakonników.

Reklama

Natomiast lata 1980-89 to jak wskazuje dyrektor krajowy Papieskich Dzieł Misyjnych, okres kiedy gwałtownie wzrosła liczba misjonarzy z Polski. Jego zdaniem, było to odzwierciedleniem wzrostu liczby powołań kapłańskich, ponadto Kościół w Polsce mógł działać z większą swobodą, ale wpływ miał też wybór Polaka na papieża. Poza tym od 1983 r. ówczesne władze państwowe zezwoliły na wydawanie pierwszych ogólnopolskich czasopism misyjnych, więc o wiele łatwiej można było dotrzeć z informacją o misjach do szerszego kręgu odbiorców. W roku 1984 powstało Centrum Formacji Misyjnej, które do dziś bezpośrednio przygotowuje kandydatów do wyjazdu na misje. Podczas III pielgrzymki Jana Pawła II do ojczyzny miało miejsce największe jak dotąd w Polsce posłanie misyjne. Papież nałożył wówczas krzyże misyjne 194 nowym misjonarzom.

W ciągu następnej dekady liczba misjonarzy niemal się podwoiła i w 1990 r. na misjach było już 1704 osób – w tym ponad tysiąc to bracia i kapłani zakonni. Mimo oczekiwań, by na Rok Jubileuszowy w 2000 r. liczba polskich misjonarzy również przekroczyła 2 tys. było to możliwe dopiero kilka lat później. W roku 2000 Polska mogła poszczycić się 1983 osobami na misjach. Natomiast w 2010 r. polskich misjonarzy było 2095 – w tym 296 księży diecezjalnych – fideidonistów, 45 świeckich, 642 siostry i 1112 zakonników. Od tego momentu – jak zauważa ks. Atłas – liczba polskich misjonarzy nieznacznie spada, w 2014 r. na misjach pracuje 2065 osób. Zwraca on uwagę, iż na przestrzeni ostatnich 14 lat zmalała też liczba kapłanów zakonnych na misjach, a po roku 2010 do Polski powróciło bardzo wielu misjonarzy, którzy na misje wyjechali w czasach boomu w latach 90. Po 20 latach wielu z nich powróciło, czy to z racji wieku czy z powodów zdrowotnych.

Są też problemy

Reklama

Dyrektor Papieskich Dzieł Misyjnych zauważa, że w ostatnich latach, wyjeżdżający na misje, pracują tam znacznie krócej niż ich poprzednicy. – Wielu księży diecezjalnych po 6 latach, po wypełnieniu kontraktu, wraca do Polski. Rzadko zdarza się, że ktoś pracuje jak ci pierwsi wyjeżdżający na misje w latach 70. po 20 czy 25 lat. Nie inaczej jest też w przypadku sióstr zakonnych – dodaje ks. Atłas. Młode misjonarki wyjeżdżają zaledwie na kilka lat i najczęściej z powodów zdrowotnych wracają do Polski, szybciej niż w latach poprzednich.

Po raz pierwszy w tym roku na UKSW nie było naboru na misjologię. – Mamy „mały kryzys” – mówi o. prof. Wojciech Kluj, chociaż jeśli chodzi o studia doktoranckie, to obecnie na specjalności misjologicznej jest najwięcej doktorantów w porównaniu do innych teologicznych specjalności. Do tej pory misjologię na ATK/UKSW ukończyło 400 magistrów, wypromowano 50 doktorów i przeprowadzono 6 habilitacji.

Trzeba szukać nowych sposobów służenia misjom – podkreśla bp Jerzy Mazur, przewodniczący Komisji KEP ds. Misji, aby być ich zapleczem duchowym i materialnym. - Misje potrzebują naszej miłości i naszego zaangażowania – dodaje.

„Cud misyjny” – faktem

Statystyki oddają ogrom misyjnego zaangażowania Kościoła w Polsce, choć zdaniem ks. Atłasa nie należy popadać w euforię a w stosunku do liczby katolików w Polsce – ogólna liczba misjonarzy powinna być większa. Ale w minionych latach nie brakło też takich misjonarzy, którzy w czasie swej posługi oddali życie. W gronie tym są m.in. o. Zbigniew Strzałkowski i o. Michał Tomaszek, którzy zginęli w Peru, kleryk Robert Gucwa w Republice Środkowoafrykańskiej, ks. Jan Czuba w Republice Konga, o. Henryk Dejneka w Kamerunie, s. Czesława Lorek w Demokratycznej Republice Konga oraz o. Mirosław Karczewski w Ekwadorze i salezjanin ks. Marek Rybiński w Tunezji.

Reklama

Faktem jest, że polscy misjonarze pracują w bardzo różnych krajach i środowiskach na całym świecie. - My nie przebieramy – mówi werbista ks. dr Tomasz Szyszka, były misjonarz w Boliwii.

Na przestrzeni 50 lat zwiększyła się też świadomość misyjna polskich katolików – świeckich i duchownych. Dzięki grupie pierwszych misjologów w Polsce spopularyzowano soborowe rozumienie misji. Dekret „Ad gentes” sprzed 50 lat - jak podkreśla ks. Adam Parszywka, odpowiedzialny za misje salezjanów, dostarczył nowych treści doktrynalnych, podkreślając, że Kościół jest ze swej natury misyjny. Do Soboru misyjna działalność Kościoła była domeną wąskiego grona osób wyspecjalizowanych. Po Soborze dzieło ewangelizacji stało się podstawowym zadaniem ludu Bożego – zwraca uwagę o. prof. Kluj podkreślając, że są to „kamienie milowe” i nic nie straciły na aktualności, choć potem pojawiły się kolejne dokumenty papieskie.

Adhortacja „Evangelii nuntiandi” zwróciła uwagę, że ewangelizacja nie może być utożsamiana z jedną kulturą, encyklika Jana Pawła II „Redemptoris missio” wprowadziła rozróżnienie na misje „ad gentes”, duszpasterstwo i ewangelizację, co roku kolejni papieży ogłaszają specjalne orędzia na Niedzielę Misyjną. Benedykt XVI stwierdził, że „Kościół nie może się ograniczyć do duszpasterstwa zachowawczego” a „inkulturacja to najsłuszniejsza dziś metoda działalności misyjnej”. Natomiast papież Franciszek zwraca uwagę, że misja to przede wszystkich dzieło Boga a nie osobistego heroizmu człowieka. Misje są sprawą bardzo pilną – przypomina.

Reklama

Odpowiadając na pytanie „jak” dziś głosić Ewangelię o. dr Szyszka mówi, że kluczowe jest uwzględnienie przemian zachodzących w świecie. Nowe metody, nowe środki i nowe sposoby głoszenia Ewangelii mają być odpowiedzią na zachodzące transformacje. Ważne jest też dostrzeżenie i uwzględnienie wymiaru kulturowego – odwoływanie się do biblijnych wzorców oraz świadectwo.

W soborowym dekrecie sprzed 50 lat realistycznie napisano, iż „Kościół usiłuje głosić Ewangelię”. Podejmujemy się tego zadania – mówią misjonarze i misjologowie, ale wciąż jeszcze różnie nam to wychodzi. Obecny papież przypomina: „wszyscy mają prawo przyjąć Ewangelię”.

Anna Wojtas

2014-10-18 09:17

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pokłosie HIV. Osierocone dzieci potrzebują pomocy

[ TEMATY ]

misje

pomoc

Monika Jaworska

Romana Caputa prezentuje zdjęcia z misji swojego brata.

Romana Caputa prezentuje zdjęcia z misji swojego brata.

Na misjach w Shirati najwięcej pomocy potrzebują ubogie osierocone dzieci.

Ks. Konrad Caputa – misjonarz pochodzący z parafii św. Floriana w Żywcu – posługuje na misjach w Shirati w Tanzanii. Przyjął święcenia kapłańskie w Rzymie 2 czerwca 1985 r. z rąk papieża Jana Pawła II, a w styczniu 1986 roku wyjechał do Tanzanii. Prowadzi tam parafię, w której mieszka kilka tysięcy ochrzczonych, z czego na niedzielnej Mszy św. jest około 400 osób. Za jego sprawą zbudowano tam sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej Królowej Różańca św., które jest zarazem konkatedrą diecezji Musoma. Kościół jest prawie na ukończeniu. Obecnie ksiądz zakłada panele słoneczne, by mieć stały prąd, gdyż państwowego często brakuje. Są już zamontowane dzwony głośnikowe, ale nagłośnienia jeszcze nie ma w świątyni. Znajdują się tam obrazy świętych i droga krzyżowa przywiezione z Polski, a balaski, szerokie na 17 m, wykonano w Żywcu. Oprócz tego w Shirati znajduje się 7 kaplic dojazdowych, w których Msze św. są sprawowane co 5-6 tygodni, w zależności od tego, czy jest na parafii dodatkowy ksiądz w ramach praktyki. Tu w modlitwie uczestniczy od 50-150 osób.
CZYTAJ DALEJ

Św. Teresa od Dzieciątka Jezus - "Moim powołaniem jest miłość"

Niedziela łódzka 22/2003

[ TEMATY ]

św. Teresa z Lisieux

Adobe Stock

Św. Teresa z Lisieux

Św. Teresa z Lisieux

O św. Teresie od Dzieciątka Jezus i Najświętszego Oblicza, karmelitance z Lisieux we Francji, powstały już opasłe tomy rozpraw teologicznych. W tym skromnym artykule pragnę zachęcić czytelników do przyjaźni z tą wielką świętą końca XIX w., która także dziś może stać się dla wielu ludzi przewodniczką na krętych drogach życia. Może także pomóc w zweryfikowaniu własnego stosunku do Pana Boga, relacji z Nim, Jego obrazu, który nosimy w sobie.

Życie św. Teresy daje się streścić w jednym słowie: miłość. Miłość była jej głównym posłannictwem, treścią i celem jej życia. Według św. Teresy, najważniejsze to wiedzieć, że jest się kochanym, i kochać. Prawda to, jak może się wydawać, banalna, ale aby dojść do takiego wniosku, trzeba w pełni zaakceptować siebie. Św. Teresie wcale nie było łatwo tego dokonać. Miała niesforny charakter. Była bardzo uparta, przewrażliwiona na swoim punkcie i spragniona uznania, łatwo ulegała emocjom. Wiedziała jednak, że tylko Bóg może dokonać w niej uzdrowienia, bo tylko On kocha miłością bez warunków. Dlatego zaufała Mu i pozwoliła się prowadzić, a to zaowocowało wyzwoleniem się od wszelkich trosk o samą siebie i uwierzeniem, że jest kochana taką, jaka jest. Miłość to dla św. Teresy "mała droga", jak zwykło się nazywać jej duchowy system przekonań, "droga zaufania małego dziecka, które bez obawy zasypia w ramionach Ojca". Św. Teresa ufała bowiem w miłość Boga i zdała się całkowicie na Niego. Chciała się stawać "mała" i wiedziała, że Bogu to się podoba, że On kocha jej słabości. Ona wskazała, na przekór panującemu długo i obecnemu często i dziś przekonaniu, że świętość nie jest dostępna jedynie dla wybranych, dla tych, którzy dokonują heroicznych czynów, ale jest w zasięgu wszystkich, nawet najmniejszych dusz kochających Boga i pragnących spełniać Jego wolę. Św. Teresa była przekonana, że to miłosierdzie Boga, a nie religijne zasługi, zaprowadzi ją do nieba. Św. Teresa chciała być aktywna nie w ćwiczeniu się w doskonałości, ale w sprawianiu Bogu przyjemności. Pragnęła robić wszystko nie dla zasług, ale po to, by Jemu było miło i dlatego mówiła: "Dzieci nie pracują, by zdobyć stanowisko, a jeżeli są grzeczne, to dla rozradowania rodziców; również nie trzeba pracować po to, by zostać świętym, ale aby sprawiać radość Panu Bogu". Św. Teresa przekonuje w ten sposób, że najważniejsze to wykonywać wszystko z miłości do Pana Boga. Taki stosunek trzeba mieć przede wszystkim do swoich codziennych obowiązków, które często są trudne, niepozorne i przesiąknięte rutyną. Nie jest jednak ważne, co robimy, ale czy wykonujemy to z miłością. Teresa mówiła, że "Jezus nie interesuje się wielkością naszych czynów ani nawet stopniem ich trudności, co miłością, która nas do nich przynagla". Przykład św. Teresy wskazuje na to, że usilne dążenie do doskonałości i przekonywanie innych, a zwłaszcza samego siebie, o swoich zasługach jest bezcelowe. Nigdy bowiem nie uda się nam dokonać takich czynów, które sprawią, że będziemy w pełni z siebie zadowoleni, jeśli nie przekonamy się, że Bóg nas kocha i akceptuje nasze słabości. Trzeba zgodzić się na swoją małość, bo to pozwoli Bogu działać w nas i przemieniać nasze życie. Św. Teresa chciała być słaba, bo wiedziała, że "moc w słabości się doskonali". Ta wielka święta, Doktor Kościoła, udowodniła, że można patrzeć na Boga jak na czułego, kochającego Ojca. Jednak trwanie w takim przekonaniu nie przyszło jej łatwo. Przeżywała wiele trudności w wierze, nieobce były jej niepokoje i wątpliwości, znała poczucie oddalenia od Boga. Dzięki temu może być nam, ludziom słabym, bardzo bliska. Jest także dowodem na to, że niepowodzenia i trudności są wpisane w życie każdego człowieka, nikt bowiem nie rodzi się święty, ale świętość wypracowuje się przez walkę z samym sobą, współpracę z łaską Bożą, wypełnianie woli Stwórcy. Teresa zrozumiała najgłębszą prawdę o Bogu zawartą w Biblii - że jest On miłością - i dlatego spośród licznych powołań, które odczuwała, wybrała jedno, mówiąc: "Moim powołaniem jest miłość", a w innym miejscu: "W sercu Kościoła, mojej Matki, będę miłością".
CZYTAJ DALEJ

Kult Aniołów Stróżów upowszechniony w Polsce dzięki paulinom

2025-10-02 12:21

[ TEMATY ]

Polska

Paulini

kult Aniołów Stróżów

Adobe Stock

Anioł

Anioł

Ich liczne przedstawienia, specjalna kaplica im dedykowana czy dzieła duchowe spisywane na ich temat przez paulinów to tylko materialne i liczne dowody na żywy kult Aniołów Stróżów na Jasnej Górze i w paulińskim zakonie. To ważny element duchowości paulinów. W XVII w. powstało pierwsze Bractwo Aniołów Stróżów na Jasnej Górze. A wpisali się do niego m.in. Jan Matejko czy Bolesław Prus. To właśnie wówczas dzięki paulinom i bractwu kult Bożych Posłańców rozpowszechnił się w Polsce.

Z kolei w 2026 r. obchodzone będzie 400-lecie powstania Bractwa Aniołów Stróżów na Skałce w Krakowie. Zostało ono reaktywowane 20 lat temu. Od maja tego roku trwa nowenna przygotowująca do obchodów jubileuszowych, modlitwa dziękczynno-błagalna odbywa się w pierwsze wtorki miesiąca, bo to właśnie każdy wtorek jest w Zakonie Paulinów czasem szczególnie poświęconym Aniołom Stróżom.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję