Reklama

Telewizja? Nie używam...

W dyskusji o telewizji słyszymy różne opinie. Autorzy niektórych wyrażają nadzieję, że bestia zostanie oswojona i będzie służyć człowiekowi dla jego pożytku i przyjemności. Inni raczej nie mają tej nadziei, jednak pozostają w kręgu osób oglądających. Moja propozycja jest inna.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Oswajać bestię?

Chciałbym zaproponować inne rozwiązanie - odrzucenie. Telewizja, także oswojona, nie będzie źródłem, z którego warto czerpać. Zawsze będzie prezentować "kulturę niską", nawet, jeśli usunie się z niej brutalność. Zawsze będzie podążać za sensacją - zniekształcając prawdę. Zawsze będzie czyjąś tubą, bowiem ktoś będzie na nią łożył pieniądze. Zawsze będzie miała problem "oglądalności".
Zdaję sobie sprawę, że odrzucenie telewizji nie jest programem dla wszystkich. Część społeczeństwa żąda rozrywki, sensacyjnych wiadomości i wypełnienia czasu, z którym sobie nie radzi. Wielu ludzi nie chce "kultury wysokiej" w telewizji, bo jej nie rozumie, a nie sądzę, by telewizja kiedykolwiek podjęła starania wychowawcze w tym względzie. Dla niektórych mniej ważne są fakty niż polityczne popisy oratorskie odbywające się na antenie. Nie można zapominać o tych, którzy po prostu nie chcą innej telewizji - obecna im się podoba. Analiza oglądalności programów świadczy, że są oni - zapewne - większością.

Awaria telewizora

Tymczasem telewizję, jak każdy nałóg, można rzucić. Moi rodzice palili dziesiątki lat, nie podejmując prób rzucenia nałogu Kiedy okazało się, że dla ojca dalsze palenie tytoniu jest śmiertelnym zagrożeniem, rzucił je z dnia na dzień, a mama razem z nim - dla towarzystwa. Obawiałem się trudnej walki rodziców z uzależnieniem, ale to nie nastąpiło. Po prostu - nałóg minął jak sen. Od tego czasu nie wierzę w monstrualne trudności i heroiczne walki palaczy. Twierdzę, że wystarczy chcieć (może dojrzeć). Podobnie było ze mną i telewizją. Walka nie była trudna, ale uciążliwa.
Pewnego dnia telewizor się zepsuł. Oddałem go do serwisu, ale usunięcie usterki okazało się nieopłacalne. Po rozmowie z żoną zrezygnowałem z naprawy. Zapakowałem telewizor do pudełka i postawiłem na szafie. Początkowo czegoś mi brakowało. Śpieszyłem się do domu, by wieczorem obejrzeć wiadomości - których nie było. Nie było programów informacyjnych, publicystycznych, sportowych i filmów. Sądziłem, że tyle ważnych spraw mnie omija... Myliłem się.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Wiedza o świecie

Wiadomości potrzebne do życia zdobywam słuchając radia, czytając gazety i przeglądając Internet. Po odstawieniu telewizji obawiałem się, że ominą mnie ważne wiadomości, że stanę się niepełnowartościowym obywatelem. Okazało się, że ważne informacje docierają do mnie bez trudności. Za ważne uznaję przede wszystkim informacje ekonomiczne oraz te polityczne, które mają wpływ na moje życie jako obywatela i funkcjonowanie Polski w świecie. Bardzo istotne są także informacje lokalne, związane z gminą, powiatem i województwem. Wszystko to znajduję poza telewizją.
Unikam natomiast telewizyjnej brutalności. Te smakowite katastrofy, zamachy bombowe, wojny, przestępczość, pożywka współczesnej telewizji. Wiem o faktach, ale nie uczestniczę we wzrokowych igrzyskach. Informacja usłyszana, uboższa w środki wyrazu, zwraca uwagę na fakt, na to, czy może powinienem coś zrobić, by pomóc. W ogóle nie oglądając telewizji unikam igrzysk. Kolorowe obrazy migają w oczach, a umysł otrzymuje proste, podstawowe informacje: "jest dobrze", "jesteś miły", "baw się", "kup to".

Przeglądając program

W dobie telewizji satelitarnej program telewizyjny to wielostronicowa książeczka zapisana drobnym drukiem. Kilkudziesięciu nadawców oferuje audycje nęcąc znanymi nazwiskami i tytułami, sensacjami, wydarzeniami sportowymi. Przeglądam książeczkę i odnoszę wrażenie, że większość oferty już widziałem, względnie - nie mam ochoty oglądać. Biorę flamaster i wykreślam. Na początek teleturnieje i seriale (wszystkie). Wykreślam filmy, które już znam (większość). Usuwam programy publicystyczne pełne gadających głów (wszystkie - fakty znam, opinię wyrabiam sobie sam). Wykreślam także tych kilka programów kulturalnych, które udało mi się znaleźć, ponieważ nadawane są w czasie, gdy jestem w pracy lub już śpię. Zostawiam jeden program informacyjny (liczby pojedynczej użyłem świadomie). Okazuje się, że tego, co zostało starczy na godzinę dziennie. Nie warto kruszyć kopii - telewizor zostanie na szafie.
Odwiedzając znajomych spędzających sporo czasu przy telewizorze, siłą rzeczy razem z nimi oglądam telewizję. Osoby te nie mają siły, by wyłączyć telewizor i stanąć wobec ciszy, którą trzeba wypełnić rozmową; z drugiej strony nie oglądają prezentowanych programów, bo to jednak nieładnie przy gościach. Patrzę wtedy bezmyślnie na ekran i próbuję zdobyć się na propozycję: "może wyłączymy". Niestety, samokrytycznie muszę przyznać, że przeważnie gapimy się dalej, a ja już wiem, że nie jestem wyleczony z telewizji, tylko zaleczony.

Reklama

Zyskałem uczestnictwo

Po rezygnacji z oglądania telewizji przestałem być widzem cudzego życia, a ponownie stałem się uczestnikiem własnego. Zamiast oglądać transmisje sportowe, uprawiam sport. Zamiast oglądać programy przyrodnicze, podglądam naturę na łące w pobliżu domu. Zamiast oglądać książki, czytam je. Filmy oglądam w kinie. Kino to zupełnie inna jakość, telewizja go nie zastąpi. Nie oglądam programów o niesieniu pomocy. Zamiast tego uczestniczę w organizacji pomocy. Więcej teraz rozmawiamy z żoną. Więcej razem pracujemy.
Czy nie mógłbym tego robić nie rezygnując z telewizji? Mógłbym próbować, ale zapewne zabrakłoby czasu... Telewizja kradnie cały czas, jaki mamy. A oddajemy wszystko, bo nie włączamy telewizora, by obejrzeć wybraną audycję, lecz traktujemy go jak domownika, który ma prawo do części naszego życia. Zaborczy to domownik, kierujący wszystkie nasze myśli ku sobie.
Chciałbym jeszcze wytłumaczyć, skąd moje poglądy na telewizję. Czy jestem tylko nawróconym, radykalnym anty-telewidzem? Uzależnienie od telewizji wykształciło się we mnie przez wiele lat używania. Nadszedł jednak dzień, kiedy dostrzegłem pierwsze rysy na gładkim ekranie. Fakty już nie były prawdziwymi faktami, świat nie był światem realnym. Rozrywka była tania, prezentowane uczucia - chłodne. Wiedziałem już, że karmię się fikcją, ale nie potrafiłem zerwać. Przypadek - opisana awaria - była przyczyną decyzji. Sądzę, że gdyby nie uzyskana świadomość, podjęcie decyzji o odrzuceniu nie byłoby możliwe.

Wybór

Rozumiem, że odrzucenie telewizji jest rozwiązaniem radykalnym. Zwróciłem jednak uwagę, że obecnie w niektórych kręgach modne staje się powiedzenie: nie oglądam. Nie wiem, czy to prawda? Faktem jednak jest, że pytam czasem znajomych: jak przedstawiono w telewizji szczególnie ważne wydarzenie, o którym wiem z radia lub Internetu? Nie potrafią odpowiedzieć. Nie oglądaliśmy, nie wiemy... - mówią. Ale nie wyglądają na uboższych z tego powodu. Może to jednak dobry wybór?

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Świętość na wyciągnięcie ręki

Niedziela Ogólnopolska 48/2022, str. 8-11

[ TEMATY ]

Carlo Acutis

bł. Carlo Acutis

bł Carlo Acutis

Fot. z publikacji abp Domenico Sorrentino

O fenomenie „świętego w trampkach”, który skradł serca współczesnej młodzieży i stał się dowodem na to, że świętość jest osiągalna dla każdego, z abp. Domenico Sorrentino z Asyżu, autorem książki Oryginały, nie fotokopie. Karol Acutis i Franciszek z Asyżu, rozmawia ks. Jarosław Grabowski.

Ks. Jarosław Grabowski: Błogosławionego Carla Acutisa pochowano w Asyżu, mieście św. Franciszka. Święty Biedaczyna i „święty w trampkach” to dość oryginalne zestawienie. Czterdziestopięcioletni Franciszek zmarł w 1226 r., a zaledwie 15-letni Carlo – w 2006 r. Ksiądz Arcybiskup napisał książkę na ten temat. Wiemy, że te osoby dzieli wiele, nie tylko czas, a co je łączy?

Abp Domenico Sorrentino: Jest wiele elementów wspólnych. Obydwaj byli zakochani w Stwórcy i stworzeniu. U Franciszka natura lśni blaskiem w sposób bardzo poetycki jak w Pieśni słonecznej. Carlo, który żył w naszych czasach, kochał przyrodę, ale także sport, muzykę, a przede wszystkim internet – to współczesne medium komunikacji. Obydwaj wiedli głębokie życie duchowe. I choć żyli w jakże różnych epokach, to obydwaj uznawali, że cały wszechświat – w tym także technologie – jest wielkim darem Boga.

CZYTAJ DALEJ

Abp Wojda na Jasnej Górze: chrześcijańska tożsamość jest nam potrzebna

2024-05-03 13:28

[ TEMATY ]

Jasna Góra

abp Wacław Depo

abp Tadeusz Wojda SAC

Karol Porwich/Niedziela

O tym, że chrześcijańska tożsamość jest nam potrzebna mówił na Jasnej Górze abp Tadeusz Wojda. Przewodniczący Episkopatu Polski, który przewodniczył Sumie odpustowej ku czci Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski apelował, by stawać w obronie „suwerenności naszego sumienia, naszego myślenia oraz wolności w wyznawaniu wiary, w obronie wartości płynących z Ewangelii i naszej chrześcijańskiej tradycji”. Przypomniał, że „życie ludzkie ma niepowtarzalną wartość i że nikomu nie wolno go unicestwiać, nawet jeśli jest ono niedoskonałe”.

W kazaniu abp Wojda, przywołując obranie Matki Chrystusa za Królową narodu polskiego na przestrzeni naszej historii, od króla Jana Kazimierza do św. Jana Pawła II i nas współczesnych, podkreślił że nasze wielowiekowe złączenie z Maryją nie ogranicza się jedynie do wymiaru historycznego a jego wymowa jest znacznie głębsza i „mówi o więzi miedzy Królową i Jej poddanymi, miedzy Matką a Jej dziećmi”. Wskazał, że dla nas „doświadczających słabości, niemocy, kryzysów duchowych i ludzkich, Maryja jest prawdziwym wzorem wiary, mamy więc prawo i potrzebę przybywania do Niej”.

CZYTAJ DALEJ

Nosić obraz Maryi w oczach i sercu

2024-05-03 21:22

ks. Tomasz Gospodaryk

Kościół w Zwanowicach

Kościół w Zwanowicach

Mieszkańcy Zwanowic obchodzili dziś coroczny odpust ku czci Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Sumie odpustowej przewodniczył ks. Łukasz Romańczuk, odpowiedzialny za edycję wrocławską TK “Niedziela”.

Licznie zgromadzeni wierni mieli okazję wysłuchać homilii poświęconą polskiej pobożności maryjnej. Podkreślone zostały ważne wydarzenia z historii Polski, które miały wpływ na świadomość religijną Polaków i przyczyniły się do wzrostu maryjnej pobożności. Przywołane zostały m.in. ślubu króla Jana Kazimierza z 1 kwietnia 1656 roku, czy 8 grudnia 1953, czyli data wprowadzenia codziennych Apeli Jasnogórskich. I to właśnie do słów apelowych: Jestem, Pamiętam, Czuwam nawiązywał kapłan przywołując słowa papieża św. Jana Pawła II z 18 czerwca 1983 roku. - Wypowiadając swoje “Jestem” podkreślam, że jestem przy osobie, którą miłuję. Słowo “Pamiętam” określa nas, jako tych, którzy noszą obraz osoby umiłowanej w oczach i sercu, a “Czuwam” wskazuję, że troszczę się o swoje sumienie i jestem człowiekiem sumienia, formuje je, nie zniekształcam ani zagłuszam, nazywam po imieniu dobro i zło, stawiam sobie wymagania, dostrzegam drugiego człowieka i staram się czynić względem niego dobro - wskazał kapłan.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję