Reklama

Towarzyszyć, rozeznawać, integrować

Owocem zakończonego 25 października 2015 r. Zwyczajnego Zgromadzenia Ogólnego Synodu Biskupów jest Relacja końcowa, stanowiąca rodzaj syntezy ożywionej debaty uczestników tego forum, która toczyła się przez 3 tygodnie na temat rodziny. Ten obszerny dokument, przygotowany przez komitet redakcyjny złożony z 10 osób, budzi wiele emocji, gdy chodzi o wątek dotyczący sytuacji małżonków, którzy rozwiedli się, a następnie zawarli nowe związki. Relacja końcowa posłuży Ojcu Świętemu w przygotowaniu własnej, tym razem już wiążącej enuncjacji

Niedziela Ogólnopolska 46/2015, str. 8-9

Grzegorz Gałązka

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Relacja, ujęta w 94 punktach, składa się z Wprowadzenia oraz trzech części: Pierwsza – „Kościół przysłuchujący się rodzinie” to analiza socjologiczna współczesnej rodziny (ukazanej w różnych kontekstach). Druga – „Rodzina w planie Bożym” stanowi rodzaj pogłębionej katechezy na temat rodziny. Trzecia – „Misja rodziny” ma wymiar praktyczno-duszpasterski. Generalnie rodzina jawi się w dokumencie synodalnym jako powstająca z woli wzajemnego oddania się i przyjęcia mężczyzny i kobiety wspólnota życia i miłości, otwarta na dobro małżonków i dobro potomstwa, szczególny dar Boga, szkoła ludzkości, nadprzyrodzony środek (sakrament) umacniający małżonków w ich nierozerwalnej więzi.

Zapytajmy jednak, co mówi dokument o małżonkach, którzy po rozpadzie ich małżeństwa kanonicznego zawarli nowe związki (tzw. nieregularne).

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Towarzyszyć, okazując miłosierdzie

Reklama

W rozdziale IV części drugiej dokumentu – „Ku pełni kościelnej rodziny” jego autorzy przypominają w p. 53, że Kościół czuje się zobowiązany towarzyszyć małżonkom, którym wspólne życie się nie powiodło. Spojrzenie Chrystusa, którego światło rozjaśnia każdego człowieka, inspiruje do troski duszpasterskiej o nich oraz o wszystkich, którzy prowadzą wspólne życie bez żadnej formalizacji związku lub zawarli małżeństwo jedynie cywilne albo się rozwiedli i zawarli nowe związki, co sprawia, że w życiu Kościoła uczestniczą w sposób niedoskonały. Kościół wyprasza wraz z nimi łaskę nawrócenia, dodaje im odwagi do czynienia dobra, do wzajemnego okazywania sobie z miłością troski i do podjęcia posługiwania wspólnocie, w której żyją i pracują. Ojcowie synodalni wyrażają jednocześnie życzenie, by w diecezjach powstawały „drogi” rozeznania i integrowania takich osób w celu niesienia im pomocy w dojrzewaniu do świadomego i konsekwentnego wyboru. Pary pozostające w nowych związkach powinny być ponadto informowane o możliwości zwrócenia się do sądu kościelnego o stwierdzenie nieważności ich małżeństwa kanonicznego.

Mając na uwadze wspomniane rozeznanie sytuacji, w p. 54 dokumentu zaznacza się, że jeśli dany związek osiąga znaczny stopień stałości (poprzez jakiś węzeł publiczny) i głębszego uczucia, a jednocześnie wykazuje się odpowiedzialnością w stosunku do dzieci i zdolnością do pokonywania przeciwności, można wówczas osobom żyjącym w takim związku towarzyszyć w dążeniu do przyjęcia sakramentu małżeństwa, gdy jest to możliwe. Inny natomiast jest przypadek, gdy wspólne życie nie odznacza się stałością w perspektywie możliwego w przyszłości małżeństwa, gdyż stronom brak jest zamiaru ustanowienia relacji instytucjonalnej. Rzeczywistość małżeństw cywilnych, małżeństw tradycyjnych i – w innej mierze – także zwykłego życia wspólnego jest, zauważają ojcowie synodalni, zjawiskiem występującym w wielu krajach. Ponadto stwierdzają oni, że specjalnej troski duszpasterskiej wymagają wierni, którzy zawarli powtórnie związki małżeńskie. W ostatnich dziesiątkach lat, jak to stwierdził papież Franciszek podczas audiencji generalnej 5 sierpnia 2015 r., znacznie wzrosła świadomość konieczności braterskiego i bacznego przygarnięcia, w miłości i w prawdzie, ochrzczonych, którzy – po zerwaniu małżeństwa sakramentalnego – ustanowili nowe życie wspólne; osoby te bynajmniej nie są jednak ekskomunikowane.

Reklama

Z kolei w p. 55 akcentuje się potrzebę okazywania miłosierdzia rodzinom, poczynając od tych najbardziej cierpiących. Z miłosiernym Sercem Jezusa, czytamy w Relacji, Kościół powinien towarzyszyć swoim słabszym synom, naznaczonym miłością zranioną i zagubioną, wzbudzać w nich zaufanie i nadzieję, jak światło latarni morskiej. Szczególnego wyrazu nabiera tutaj stwierdzenie: „Głosić prawdę z miłością jest samym aktem miłosierdzia”. To ostatnie nie jest jednak przeciwne sprawiedliwości, lecz wyraża postawę Boga wobec grzesznika.

Rozeznawać i integrować

Znaczące treści Relacji zawarte są również w części trzeciej rozdziału III – „Rodzina i towarzyszenie duszpasterskie”. Tak więc w p. 84 synod wyraża przekonanie, że małżonkowie rozwiedzeni i związani nowym związkiem (cywilnym) powinni być bardziej zintegrowani we wspólnotach kościelnych, na różne możliwe sposoby, z uniknięciem wszelkiej okazji do zgorszenia. Logika integracji jest kluczem do duszpasterskiego towarzyszenia im, tak by nie tylko wiedzieli, że należą do Ciała Chrystusowego, którym jest Kościół, lecz także by mogli tego radośnie i bogato doświadczać. Wszak są ochrzczeni, są braćmi i siostrami, a Duch Święty wylewa na nich dary i charyzmaty dla dobra wszystkich. Ich udział w życiu Kościoła może się wyrazić w różnych posługach kościelnych, należy więc rozeznać, które z obecnie stosowanych form wykluczenia, w zakresie liturgicznym, pastoralnym, wychowawczym i instytucjonalnym, mogą być przezwyciężone.

Reklama

Ojcowie synodalni przypominają następnie, że małżonkowie ci nie tylko nie powinni czuć się ekskomunikowani, lecz także mogą żyć i dojrzewać jako żywe członki Kościoła, w poczuciu, iż jest on matką, która zawsze ich przyjmuje, troszczy się o nich z czułością i dodaje im odwagi na drodze życia i Ewangelii. Integracja ta jest konieczna również z uwagi na troskę o wychowanie chrześcijańskie ich dzieci. Piecza wspólnoty chrześcijańskiej roztoczona nad owymi osobami – podkreślono w dokumencie – nie jest wyrazem osłabienia jej własnej wiary i świadectwa o nierozerwalności małżeństwa, przeciwnie: w trosce tej Kościół wyraża w rzeczywistości swoją miłość.

Bardzo ważne sformułowania padają w p. 85 Relacji. W odniesieniu do oceny różnych sytuacji, o których mowa, przywołano całościowe kryterium wskazane przez Jana Pawła II w p. 84 adhortacji apostolskiej „Familiaris consortio” z 1981 r. Fragment ten brzmi następująco: „Niech wiedzą duszpasterze, że dla miłości prawdy mają obowiązek właściwego rozeznania sytuacji (podkr. – W. G.). Zachodzi bowiem różnica pomiędzy tymi, którzy szczerze usiłowali ocalić pierwsze małżeństwo i zostali całkiem niesprawiedliwie porzuceni, a tymi, którzy z własnej, ciężkiej winy zniszczyli ważne kanonicznie małżeństwo. Są wreszcie tacy, którzy zawarli nowy związek ze względu na wychowanie dzieci, często w sumieniu subiektywnie pewni, że poprzednie małżeństwo, zniszczone w sposób nieodwracalny, nigdy nie było ważne”.

Pozostając jeszcze na moment przy adhortacji Jana Pawła II, wypada „dopowiedzieć”, że w kolejnych trzech zdaniach tej znaczącej enuncjacji Magisterium papieskiego wzywa się duszpasterzy do niesienia pomocy rozwiedzionym, po czym pada istotne stwierdzenie: „Kościół jednak na nowo potwierdza swoją naukę, opartą na Piśmie Świętym, niedopuszczania do Komunii eucharystycznej rozwiedzionych, którzy zawarli ponowny związek małżeński”, a następnie wskazuje się warunki, pod którymi osoby te mogą być dopuszczone do Komunii św.

Reklama

Polecono prezbiterom towarzyszenie osobom zainteresowanym na drodze rozeznania, zgodnie z nauczaniem Kościoła i wytycznymi biskupa. Relacja wspomina także, że w owym procesie towarzyszenia czymś pożytecznym będzie podjęcie rachunku sumienia i refleksji (nad dawnym i aktualnym życiem małżeńskim) oraz okazanie skruchy, co może umocnić ufność w Boże miłosierdzie, którego nikomu się nie odmawia.

Odwołując się do Katechizmu Kościoła Katolickiego (n. 1735), ojcowie synodalni zauważają, że w niektórych okolicznościach „poczytalność i odpowiedzialność (...) mogą zostać zmniejszone, a nawet zniesione”. Odpowiedzialność względem określonych działań lub decyzji nie jest więc we wszystkich przypadkach taka sama. W rozeznaniu duszpasterskim, choć ma się na uwadze sumienie właściwie ukształtowane, trzeba jednak mieć na względzie tego rodzaju sytuacje i to, że konsekwencje tych samych dokonanych aktów niekoniecznie są takie same we wszystkich przypadkach.

Gdy chodzi o owo towarzyszenie duszpasterskie osobom rozwiedzionym i żyjącym w nowych związkach oraz rozeznanie ich sytuacji, to z kolei w p. 86 Relacji końcowej zauważono, że proces ten kieruje te osoby do uświadomienia sobie ich sytuacji przed Bogiem. Rozmowa z kapłanem, na forum wewnętrznym, sprzyja formowaniu prawidłowej oceny co do tego, co utrudnia możliwość pełniejszego uczestniczenia w życiu Kościoła, oraz co do kroków, które mogą sprzyjać wzrostowi w tymże uczestnictwie. Aby to się dokonało, niezbędne są warunki: pokora, powściągliwość, miłość Kościoła i jego nauczania, szczere poszukiwanie woli Bożej, w pragnieniu uzyskania doskonalszej odpowiedzi.

Jak oceniać Relację?

Reklama

Relacja końcowa synodu biskupów, nieporównywalnie doskonalsza od „Instrumentum laboris” (dokumentu roboczego), stanowiącego podstawę prac synodalnych, jest niewątpliwie pogłębionym i wielostronnym spojrzeniem na rodzinę. Potwierdzono tu całkowicie niezmienną doktrynę Kościoła w stosunku do instytucji pochodzącej z prawa Bożego, ukazano jej wizję biblijną, wskazano na nierozerwalność i charakter sakramentalny małżeństwa. Nakreślony przez synod obraz tego związku i wyrastającej zeń rodziny całkowicie odpowiada zamysłowi Stwórcy i wyraźnie sprzeciwia się kreowanym współcześnie modelom zniekształcającym pierwowzór.

Zdecydowanie korzystniejsza jest narracja Relacji – w stosunku do wcześniejszego „Instrumentum laboris” – w kwestii statusu kościelnego małżonków rozwiedzionych i trwających w nowych związkach. Podczas gdy w tym drugim dokumencie znajdowało się wiele dwuznaczności, głównie w sferze relacji: troska duszpasterska o wymienioną kategorię osób – nauczanie Kościoła, to w Relacji końcowej skutecznie udało się tego uniknąć.

Reklama

Jakkolwiek w pp. 84 i 85 wymienionego dokumentu końcowego mówi się o „rozeznawaniu” różnych sytuacji małżonków, to jednak – jasno należy powiedzieć – absolutnie nie dotyczy to „rozeznania”, zarówno na forum zewnętrznym, jak i wewnętrznym, które mogłoby skutkować dopuszczeniem danego małżonka do Komunii św. O „rozeznawaniu” sytuacji, jak wyżej powiedziano, traktuje już adhortacja Jana Pawła II „Familiaris consortio” (p. 84), a przecież, mimo wszystko, kilka zdań później pada dyspozycja o niedopuszczaniu osób, o których mowa, do Komunii św., po czym wymienia się warunki (sine qua non), pod którymi jest to możliwe, jak to już wyżej powiedziano. W „rozeznawaniu” sytuacji danego małżonka w Relacji chodzi wyłącznie o wybór – przez duszpasterza – właściwej, adekwatnej drogi „duszpasterskiego towarzyszenia” małżonkowi. Poza tym nieprzypadkowo ojcowie synodalni mówią w Relacji o „niedoskonałym” uczestniczeniu owej kategorii małżonków w życiu Kościoła (p. 53). Gdy zaś nadmieniają (w p. 85) o ewentualnym „pełniejszym” uczestnictwie, to zaznaczają, że ma się ono dokonać „zgodnie z nauczaniem Kościoła”. Ponadto w Relacji nie bez powodu nie uczyniono wzmianki (w p. 84) o zakresie sakramentalnym, gdy wymienia się formy wykluczenia obecnie stosowane, które można pokonać (wskazano jedynie zakresy: liturgiczny, pastoralny, wychowawczy i instytucjonalny).

Należy zatem stwierdzić, że tekst Relacji w żaden sposób nie pozwala przyjąć, iż małżonka pozostającego w związku nieregularnym, niespełniającego warunków, o których mowa w adhortacji apostolskiej „Familiaris consortio” (p. 84), można dopuścić do Komunii św.

Jednocześnie jednak trzeba przyjąć, że niektóre sformułowania tejże Relacji w kilku miejscach (szczególnie w pp. 53 i 85) są nieco dwuznaczne i mogą dać asumpt do nadinterpretacji. Zabrakło w dokumencie jasnego stwierdzenia (wyrażonego w sposób właściwy) na temat niemożliwości dopuszczania do Komunii św. wyżej wymienionej kategorii osób. Szkoda, że nie odwołano się tutaj do odnośnego (przytoczonego wyżej) fragmentu p. 84 „Familiaris consortio”.

Wypada wyrazić nadzieję, że oczekiwany posynodalny dokument papieski, ukazując – podobnie jak to czyni Relacja – piękno małżeństwa i rodziny oraz wyrażając pasterską miłość tym, którym nie powiodło się w małżeństwie kanonicznym, jednocześnie uzupełni to, czego w Relacji zabrakło.

2015-11-09 12:16

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty Albert Wielki

Niedziela Ogólnopolska 14/2010, str. 4-5

[ TEMATY ]

św. Albert Wielki

Kempf EK/pl.wikipedia.org

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii

Grobowiec mieszczący relikwie Alberta Wielkiego w krypcie St. Andreas Kirche w Kolonii
Drodzy Bracia i Siostry, Jednym z największych mistrzów średniowiecznej teologii jest św. Albert Wielki. Tytuł „wielki” („magnus”), z jakim przeszedł on do historii, wskazuje na bogactwo i głębię jego nauczania, które połączył ze świętością życia. Już jemu współcześni nie wahali się przyznawać mu wspaniałych tytułów; jeden z jego uczniów, Ulryk ze Strasburga, nazwał go „zdumieniem i cudem naszej epoki”. Urodził się w Niemczech na początku XIII wieku i w bardzo młodym wieku udał się do Włoch, do Padwy, gdzie mieścił się jeden z najsłynniejszych uniwersytetów w średniowieczu. Poświęcił się studiom „sztuk wyzwolonych”: gramatyki, retoryki, dialektyki, arytmetyki, geometrii, astronomii i muzyki, tj. ogólnej kultury, przejawiając swoje typowe zainteresowanie naukami przyrodniczymi, które miały się stać niebawem ulubionym polem jego specjalizacji. Podczas pobytu w Padwie uczęszczał do kościoła Dominikanów, do których dołączył później, składając tam śluby zakonne. Źródła hagiograficzne pozwalają się domyślać, że Albert stopniowo dojrzewał do tej decyzji. Mocna relacja z Bogiem, przykład świętości braci dominikanów, słuchanie kazań bł. Jordana z Saksonii, następcy św. Dominika w przewodzeniu Zakonowi Kaznodziejskiemu, to czynniki decydujące o rozwianiu wszelkich wątpliwości i przezwyciężeniu także oporu rodziny. Często w latach młodości Bóg mówi do nas i wskazuje plan naszego życia. Jak dla Alberta, także dla nas wszystkich modlitwa osobista, ożywiana słowem Bożym, przystępowanie do sakramentów i kierownictwo duchowe oświeconych mężów są narzędziami służącymi odkryciu głosu Boga i pójściu za nim. Habit zakonny otrzymał z rąk bł. Jordana z Saksonii. Po święceniach kapłańskich przełożeni skierowali go do nauczania w różnych ośrodkach studiów teologicznych przy klasztorach Ojców Dominikanów. Błyskotliwość intelektualna pozwoliła mu doskonalić studium teologii na najsłynniejszym uniwersytecie tamtych czasów - w Paryżu. Św. Albert rozpoczął wówczas tę niezwykłą działalność pisarską, którą miał odtąd prowadzić przez całe życie. Powierzano mu ważne zadania. W 1248 r. został oddelegowany do zorganizowania studium teologii w Kolonii - jednym z najważniejszych ośrodków Niemiec, gdzie wielokrotnie mieszkał i która stała się jego przybranym miastem. Z Paryża przywiózł ze sobą do Kolonii swego wyjątkowego ucznia, Tomasza z Akwinu. Już sam fakt, że był nauczycielem św. Tomasza, byłby zasługą wystarczającą, aby żywić głęboki podziw dla św. Alberta. Między obu tymi wielkimi teologami zawiązały się stosunki oparte na wzajemnym szacunki i przyjaźni - zaletach ludzkich bardzo przydatnych w rozwoju nauki. W 1254 r. Albert został wybrany na przełożonego „Prowincji Teutońskiej”, czyli niemieckiej, dominikanów, która obejmowała wspólnoty rozsiane na rozległym obszarze Europy Środkowej i Północnej. Wyróżniał się gorliwością, z jaką pełnił tę posługę, odwiedzając wspólnoty i wzywając nieustannie braci do wierności św. Dominikowi, jego nauczaniu i przykładom. Jego przymioty i zdolności nie uszły uwadze ówczesnego papieża Aleksandra IV, który zapragnął, by Albert towarzyszył mu przez jakiś czas w Anagni - dokąd papieże udawali się często - w samym Rzymie i w Viterbo, aby zasięgać jego rad w sprawach teologii. Tenże papież mianował go biskupem Ratyzbony - wielkiej i sławnej diecezji, która jednak przeżywała trudne chwile. Od 1260 do 1262 r. Albert pełnił tę posługę z niestrudzonym oddaniem, przywracając pokój i zgodę w mieście, reorganizując parafie i klasztory oraz nadając nowy bodziec działalności charytatywnej. W latach 1263-64 Albert głosił kazania w Niemczech i Czechach na życzenie Urbana IV, po czym wrócił do Kolonii, aby podjąć na nowo swoją misję nauczyciela, uczonego i pisarza. Będąc człowiekiem modlitwy, nauki i miłości, cieszył się wielkim autorytetem, gdy wypowiadał się z okazji różnych wydarzeń w Kościele i społeczeństwie swoich czasów: był przede wszystkim mężem pojednania i pokoju w Kolonii, gdzie doszło do poważnego konfliktu arcybiskupa z instytucjami miasta; nie oszczędzał się podczas II Soboru Lyońskiego, zwołanego w 1274 r. przez Grzegorza X, by doprowadzić do unii Kościołów łacińskiego i greckiego po podziale w wyniku wielkiej schizmy wschodniej z 1054 r.; wyjaśnił myśl Tomasza z Akwinu, która stała się przedmiotem całkowicie nieuzasadnionych zastrzeżeń, a nawet oskarżeń. Zmarł w swej celi w klasztorze Świętego Krzyża w Kolonii w 1280 r. i bardzo szybko czczony był przez swoich współbraci. Kościół beatyfikował go w 1622 r., zaś kanonizacja miała miejsce w 1931 r., gdy papież Pius XI ogłosił go doktorem Kościoła. Było to uznanie dla tego wielkiego męża Bożego i wybitnego uczonego nie tylko w dziedzinie prawd wiary, ale i w wielu innych dziedzinach wiedzy; patrząc na tytuły jego licznych dzieł, zdajemy sobie sprawę z tego, że jego kultura miała w sobie coś z cudu, i że jego encyklopedyczne zainteresowania skłoniły go do zajęcia się nie tylko filozofią i teologią, jak wielu mu współczesnych, ale także wszelkimi innymi, znanymi wówczas dyscyplinami, od fizyki po chemię, od astronomii po mineralogię, od botaniki po zoologię. Z tego też powodu Pius XII ogłosił go patronem uczonych w zakresie nauk przyrodniczych i jest on też nazywany „Doctor universalis” - właśnie ze względu na rozległość swoich zainteresowań i swojej wiedzy. Niewątpliwie metody naukowe stosowane przez św. Alberta Wielkiego nie są takie jak te, które miały się przyjąć w późniejszych stuleciach. Polegały po prostu na obserwacji, opisie i klasyfikacji badanych zjawisk, w ten sposób jednak otworzył on drzwi dla przyszłych prac. Św. Albert może nas wiele jeszcze nauczyć. Przede wszystkim pokazuje, że między wiarą a nauką nie ma sprzeczności, mimo pewnych epizodów, świadczących o nieporozumieniach, jakie odnotowano w historii. Człowiek wiary i modlitwy, jakim był św. Albert Wielki, może spokojnie uprawiać nauki przyrodnicze i czynić postępy w poznawaniu mikro- i makrokosmosu, odkrywając prawa właściwe materii, gdyż wszystko to przyczynia się do podsycania pragnienia i miłości do Boga. Biblia mówi nam o stworzeniu jako pierwszym języku, w którym Bóg, będący najwyższą inteligencją i Logosem, objawia nam coś o sobie. Księga Mądrości np. stwierdza, że zjawiska przyrody, obdarzone wielkością i pięknem, są niczym dzieła artysty, przez które, w podobny sposób, możemy poznać Autora stworzenia (por. Mdr 13, 5). Uciekając się do porównania klasycznego w średniowieczu i odrodzeniu, można porównać świat przyrody do księgi napisanej przez Boga, którą czytamy, opierając się na różnych sposobach postrzegania nauk (por. Przemówienie do uczestników plenarnego posiedzenia Papieskiej Akademii Nauk, 31 października 2008 r.). Iluż bowiem uczonych, krocząc śladami św. Alberta Wielkiego, prowadziło swe badania, czerpiąc natchnienie ze zdumienia i wdzięczności w obliczu świata, który ich oczom - naukowców i wierzących - jawił się i jawi jako dobre dzieło mądrego i miłującego Stwórcy! Badanie naukowe przekształca się wówczas w hymn chwały. Zrozumiał to doskonale wielki astrofizyk naszych czasów, którego proces beatyfikacyjny się rozpoczął, Enrico Medi, gdy napisał: „O, wy, tajemnicze galaktyki... widzę was, obliczam was, poznaję i odkrywam was, zgłębiam was i gromadzę. Z was czerpię światło i czynię zeń naukę, wykonuję ruch i czynię zeń mądrość, biorę iskrzenie się kolorów i czynię zeń poezję; biorę was, gwiazdy, w swe ręce i drżąc w jedności mego jestestwa, unoszę was ponad was same, i w modlitwie składam was Stwórcy, którego tylko za moją sprawą wy, gwiazdy, możecie wielbić” („Dzieła”. „Hymn ku czci dzieła stworzenia”). Św. Albert Wielki przypomina nam, że między nauką a wiarą istnieje przyjaźń, i że ludzie nauki mogą przebyć, dzięki swemu powołaniu do poznawania przyrody, prawdziwą i fascynującą drogę świętości. Jego niezwykłe otwarcie umysłu przejawia się także w działalności kulturalnej, którą podjął z powodzeniem, a mianowicie w przyjęciu i dowartościowaniu myśli Arystotelesa. W czasach św. Alberta szerzyła się bowiem znajomość licznych dzieł tego filozofa greckiego, żyjącego w IV wieku przed Chrystusem, zwłaszcza w dziedzinie etyki i metafizyki. Ukazywały one siłę rozumu, wyjaśniały w sposób jasny i przejrzysty sens i strukturę rzeczywistości, jej zrozumiałość, wartość i cel ludzkich czynów. Św. Albert Wielki otworzył drzwi pełnej recepcji filozofii Arystotelesa w średniowiecznej filozofii i teologii, recepcji opracowanej potem w sposób ostateczny przez św. Tomasza. Owa recepcja filozofii, powiedzmy pogańskiej i przedchrześcijańskiej, oznaczała prawdziwą rewolucję kulturalną w tamtych czasach. Wielu myślicieli chrześcijańskich lękało się bowiem filozofii Arystotelesa, filozofii niechrześcijańskiej, przede wszystkim dlatego, że prezentowana przez swych komentatorów arabskich, interpretowana była tak, by wydać się, przynajmniej w niektórych punktach, jako całkowicie nie do pogodzenia z wiarą chrześcijańską. Pojawiał się zatem dylemat: czy wiara i rozum są w sprzeczności z sobą, czy nie? Na tym polega jedna z wielkich zasług św. Alberta: zgodnie z wymogami naukowymi poznawał dzieła Arystotelesa, przekonany, że wszystko to, co jest rzeczywiście racjonalne, jest do pogodzenia z wiarą objawioną w Piśmie Świętym. Innymi słowy, św. Albert Wielki przyczynił się w ten sposób do stworzenia filozofii samodzielnej, różnej od teologii i połączonej z nią wyłącznie przez jedność prawdy. Tak narodziło się w XIII wieku wyraźne rozróżnienie między tymi dwiema gałęziami wiedzy - filozofią a teologią - które we wzajemnym dialogu współpracują zgodnie w odkrywaniu prawdziwego powołania człowieka, spragnionego prawdy i błogosławieństwa: i to przede wszystkim teologia, określona przez św. Alberta jako „nauka afektywna”, jest tą, która wskazuje człowiekowi jego powołanie do wiecznej radości, radości, która wypływa z pełnego przylgnięcia do prawdy. Św. Albert Wielki potrafił przekazać te pojęcia w sposób prosty i zrozumiały. Prawdziwy syn św. Dominika głosił chętnie kazania ludowi Bożemu, który zdobywał swym słowem i przykładem swego życia. Drodzy Bracia i Siostry, prośmy Pana, aby nie zabrakło nigdy w Kościele świętym uczonych, pobożnych i mądrych teologów jak św. Albert Wielki, i aby pomógł on każdemu z nas utożsamiać się z „formułą świętości”, którą realizował w swoim życiu: „Chcieć tego wszystkiego, czego ja chcę dla chwały Boga, jak Bóg chce dla swej chwały tego wszystkiego, czego On chce”, tzn. aby upodabniać się coraz bardziej do woli Boga, aby chcieć i czynić jedynie i zawsze to wszystko dla Jego chwały.
CZYTAJ DALEJ

Asyż: ponad 150 tys. rezerwacji na wystawienie doczesnych szczątków św. Franciszka

2025-11-14 21:41

Ks. Mariusz Bakalarz

Asyż - bazylika św. Klary

Asyż - bazylika św. Klary

Od 22 lutego do 22 marca 2026 roku odbędzie się pierwsze w historii wystawienie doczesnych szczątków św. Franciszka z Asyżu. Okazją jest 800. rocznica śmierci założyciela franciszkanów. Odnotowano już ponad 150 tys. rezerwacji od pielgrzymów z całego świata.

„Zawsze zdumiewa mnie, jak bardzo ludzie kochają Franciszka. Prawdą jest, że jest on naszym bratem powszechnym i dla nas, jego uczniów i synów, jest wielkim zaszczytem, że możemy poprzez nasze zaangażowanie i pracę ułatwić spotkanie z nim, który ma jeszcze tak wiele do przekazania i podzielnia się z mężczyznami i kobietami naszych czasów” - powiedział o. Giulio Cesareo, dyrektor biura ds. komunikacji asyskiego klasztoru franciszkanów (tzw. Sacro Convento).
CZYTAJ DALEJ

Papieże i kino – piękno, które ocala

2025-11-15 18:36

[ TEMATY ]

Jan Paweł II

Benedykt XVI

kino

papieże

Leon XIV

Vatican Media

Jan Paweł II podczas spotkania z aktorem i reżyserem Roberto Benignim

Jan Paweł II podczas spotkania z aktorem i reżyserem Roberto Benignim

Z okazji spotkania Leona XIV z przedstawicielami świata sztuki filmowej przypominamy kilka refleksji papieży na temat „siódmej sztuki”. Według papieży może ona rodzić harmonię, budzić na nowo zachwyt, ożywiać karty historii, promować humanizm zakorzeniony w wartościach Ewangelii. „Kino może pojednywać wrogów” – mówił Jan Paweł II.

Audiencja papieża Leona XIV z przedstawicielami „siódmej sztuki” 15 listopada w Pałacu Apostolskim w Watykanie wpisuje się w ciąg spotkań papieży ze światem filmu. Prześledzenie niektórych z tych refleksji pozwala zbudować pewien paradygmat dotyczący tego, co — według papieży — ten potężny język, narodzony pod koniec XIX wieku, może wywołać w umysłach, a przede wszystkim w sercach ludzi.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję