Reklama

Życzenie Trzech Króli

Niedziela Ogólnopolska 2/2017, str. 44-45

Rys. Aleksandra Polewska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wieczorem 5 stycznia 1908 r. na jednym z niebiańskich tarasów, z którego chętnie obserwowali niebo mieszkający w Królestwie Niebieskim astronomowie, rozgorzała prawdziwa burza mózgów. Obecni na tarasie Trzej Królowie, św. Dominik Guzmán – patron astronomów, a także przyszły patron astronautów św. Józef z Kupertynu głośno zastanawiali się, jak pomóc ludziom na Ziemi odkryć tajemnicę Gwiazdy Betlejemskiej. Wielu Ziemian mniemało, że światłem, które prowadziło Mędrców ze Wschodu do nowo narodzonego Jezusa, była kometa. Dlatego też wielu wspaniałych artystów, malując scenę pokłonu Trzech Króli, umieszczało na swych obrazach gwiazdę z ogonem. Byli i tacy, którzy uważali, że Gwiazda Betlejemska była specjalnym ciałem niebieskim, które Bóg stworzył tylko po to, by stało się swoistym GPS-em dla Mędrców ze Wschodu. Teorii na ten temat było niemało, tyle tylko, że wszystkie kompletnie nietrafione. Więc owego 5 stycznia 1908 r., czyli w wigilię święta Trzech Króli, zebrani na niebiańskim tarasie pasjonaci astronomii postanowili, że będą obradować tak długo, póki nie wymyślą, jak pomóc ludziom odkryć prawdę o tajemniczym świetlistym przewodniku. Wszyscy doskonale pamiętali, jak kilka wieków wcześniej obywatele nieba chcieli pomóc Ziemianom odkryć, że to ich planeta wraz ze swoją siostrą Wenus i braćmi: Merkurym, Marsem, Jowiszem, Saturnem, Uranem i Neptunem obraca się wokół Słońca, a nie Słońce wokół Ziemi i ile zamieszania z tego wyniknęło. Postanowiono wtedy ulepić bryłkę z gwiezdnego pyłu i rzucić ją na Ziemię, a osoba, która posiadłaby ją na zawsze, miała odkryć, że to Słońce jest szefem układu planetarnego. Plan okazał się jednak niedopracowany, bo bryłka zmieniała właścicieli, kusiła złodziejaszków i rozmaitych oszustów. I choć ostatecznie wszystko dobrze się skończyło, gdy trafiła na dobre do Mikołaja Kopernika, obecni na tarasie niebiańscy astronomowie przysięgli sobie, że nim przystąpią do działania, opracują perfekcyjny plan realizacji swego wiekopomnego przedsięwzięcia. I trzeba przyznać, że był to bardzo dobry pomysł. Niestety, poza nim niebiańscy znawcy nieba nie mieli żadnego. To znaczy nie mieli pojęcia, co konkretnie powinni zrobić. I być może do dziś niczego by nie wymyślili, gdyby na tarasie nie pojawił się św. Wawrzyniec, który lubił z okna swojej niebiańskiej komnaty patrzeć na deszcze perseidów. (Musicie wiedzieć, że św. Wawrzyniec zginął pewnej sierpniowej nocy śmiercią męczeńską. Tamtej nocy na niebie widać było spadające perseidy i tak narodziła się legenda, że kiedy Wawrzyńca mordowano, niebo płakało gwiezdnymi łzami). Ponieważ okno pokoju świętego znajdowało się tuż nad tarasem, Wawrzyniec bez trudu usłyszał, o czym na nim debatowano. – Ja mam świetny pomysł! – oświadczył głośno, a Trzej Królowie, Józef z Kupertynu i Dominik Guzmán momentalnie nadstawili uszu. – Jak wiecie, lubię przyglądać się z mojego okna nie tylko deszczom perseidów, ale też ludziom na Ziemi. Od pewnego czasu obserwuję pewną młodą mamę z austriackiego miasteczka Leibnitz. Ma na imię Emma i do nie dawna nosiła też w sercu pewne marzenie. Pragnęła urodzić trzech chłopców i nazwać ich imionami Mędrców ze Wschodu, którzy są jej ulubionymi postaciami z Biblii. W grudniu przyszedł na świat jej pierwszy synek, ale mąż Emmy, hrabia Marquard d’Occhieppo, znany w miasteczku prawnik, nie zgodził się na to, by dać chłopcu imię Kacper. Trzej Królowie niemal jednogłośnie wydali z siebie głośny jęk zawodu. – Mały dostał kilka imion – kontynuował Wawrzyniec – a ściślej rzecz ujmując, osiem. Ale w arystokratycznych rodzinach tak się robi. Mędrzec Kacper spojrzał na Wawrzyńca i zapytał, czy święty mógłby te imiona wymienić. – Oczywiście – odparł Wawrzyniec. – Na pierwsze ma Konradin, a następne to Konstantin Hubert Marquard, po ojcu rzecz jasna, Eugen Josef Maria Georg. Mędrzec Melchior pokręcił z niesmakiem głową. – Skoro tyle imion dali chłopcu, to zmieściliby w nich nasze trzy, a jedno to już bez problemu! A Baltazar dodał, że to zwykły brak dobrej woli. – Posłuchajcie jednak dalej – polecił znawcom nieba Wawrzyniec. – Emma zawiesiła nad kołyską Konradina Gwiazdkę Betlejemską, którą sama wykonała przed świętami z błyszczącego papieru i kolorowej bibuły. Ta Gwiazdka wisi nad maleństwem niczym niegdyś nad żłóbkiem w Betlejem! – obwieścił Wawrzyniec. Gdy św. Dominik Guzmán usłyszał te słowa, uśmiechnął się wzruszony. Przypomniał sobie bowiem, jak w dniu jego chrztu jego matka chrzestna zobaczyła nad jego małą główką świecącą gwiazdę. Kacper podrapał się po przypominającej Drogę Mleczną długiej brodzie i spojrzał Wawrzyńcowi głęboko w oczy. – Sugerujesz, mój drogi, że maleńki Konradin byłby dobrym kandydatem na odkrywcę tajemnicy Gwiazdy Betlejemskiej? – Czytasz mi w myślach, Kacprze! – zawołał Wawrzyniec. Wieczorem 6 stycznia 1908 r., kiedy mały Konradin już zasypiał pod wykonaną przez jego śliczną mamę Betlejemską Gwiazdką, przy jego kołysce, niemal jak niegdyś przy betlejemskim żłóbku, stanęli Trzej Królowie, którzy chwilę wcześniej spłynęli miękko z niebios na austriacką ziemię. Mimo że pojawili się w pokoju chłopca zupełnie bezszelestnie, malec wyczuł ich obecność i szeroko otworzył oczy. A ponieważ jego niezwykli goście byli przybyszami z Królestwa Niebieskiego i roztaczali wokół siebie łagodne światło, Konradin ujrzał ich bardzo wyraźnie. – Wyjawimy ci teraz tajemnicę, a ty, kiedy dorośniesz, zostaniesz uczonym i przekażesz ją całemu światu, dobrze? – zagadnął chłopca z uśmiechem Kacper. – Byli sobie dwaj bracia, a właściwie to wciąż istnieją i są braćmi naszej planety Ziemi – zaczął opowieść Melchior. – Większy miał na imię Jowisz, a mniejszy Saturn. Każdy z braci chodził swoją drogą, a obie drogi wiodły wokół Słońca. – Jowisz był w dawnych czasach symbolem kraju o nazwie Persja – włączył się Baltazar – a Saturn symbolem narodu żydowskiego. A ponieważ Jowisz jest największą z planet, uważaliśmy go, dodatkowo, za ich króla. Pewnego razu Jowisz, Saturn i Słońce spotkali się ze sobą, a ich spotkanie sprawiło, że na niebie rozbłysło niezwykłe światło. – Wszyscy trzej żyliśmy wtedy na Ziemi i byliśmy astrologami w Babilonie – wyjawił Konradinowi Kacper. – Zobaczyliśmy to niezwykłe światło na niebie, uznaliśmy, że to znak, i odczytaliśmy jego treść. – Chcesz wiedzieć, w jaki sposób odczytaliśmy, mój malutki? – zaszczebiotał czule Melchior. – Mieliśmy na niebie symbol króla i symbol narodu żydowskiego – kontynuował Kacper. – Stało się dla nas jasne, że jeśli oba te symbole spotkały się w jednym miejscu, to w narodzie żydowskim musiał pojawić się wielki król. Pojawić się, a więc albo objąć właśnie tron, albo po prostu się narodzić. Postanowiliśmy czym prędzej wyruszyć do niego i złożyć mu pokłon. – I dary – dorzucił Melchior. – A niezwykłe światło wskazywało nam drogę do wielkiego króla. I tak dojechaliśmy do Betlejem – zakończył historię Kacper. – Teraz trzeba, by ludzie wreszcie się dowiedzieli, że to światło nie było żadną kometą ani specjalnie stworzonym przez Boga ciałem niebieskim – podkreślił Baltazar. – Pamiętaj, mój mały, że w jednym z muzeów starożytności znajdziesz małe gliniane tabliczki, na których opisano to spotkanie Jowisza z Saturnem. Te tabliczki wyglądają niemal zupełnie jak prostokątne pierniczki, które zostawiła tu twoja mama – dodał i sięgnął po dwa z nich do porcelanowej miseczki. – Popatrz, Konradinie – ustawił obydwa przed oczami chłopca – są prawie takie same, tylko wyryto na nich rylcem takie... hmm, wzorki, powiedzmy. Te wzorki to pradawne litery. Zapamiętaj!

Konradin Ferrari d’Occhieppo został w przyszłości uczonym i zajmował się bardzo ciekawą dziedziną nauki, jaką jest archeologia nieba. Po latach odkrył starożytne gliniane tabliczki wschodnich astrologów z opisami niezwykłego światła na niebie i z czasem zrozumiał, czym było światło, które doprowadziło Trzech Króli do Betlejem, i rzeczywiście ogłosił to światu. O jego odkryciach napisał też w jednej ze swoich książek papież Benedykt XVI.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2017-01-04 10:28

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Aktywista okupuje pomnik katastrofy smoleńskiej. Oblał postument farbą

2025-04-09 11:21

[ TEMATY ]

aktywista

pomnik katastrofy smoleńskiej

Telewizja Republika

Aktywista na pomniku smoleńskim

Aktywista na pomniku smoleńskim

W przeddzień 15. rocznicy katastrofy smoleńskiej aktywista klimatyczny wszedł na pomnik jej ofiar na placu Piłsudskiego. Wcześniej oblał monument farbą.

Rzecznik śródmiejskiej policji mł. asp. Jakub Pacyniak powiedział PAP, że około godz. 10.30 mężczyzna wszedł na pomnik ofiar katastrofy smoleński na placu Piłsudskiego. "Oblał go nieznana substancją" - dodał.
CZYTAJ DALEJ

Św. Mario - żono Kleofasa! Czemu jesteś taka tajemnicza?

Niedziela Ogólnopolska 15/2006, str. 16

pl.wikipedia.org

"Trzy Marie u grobu" Mikołaj Haberschrack

Trzy Marie u grobu Mikołaj Haberschrack
Sądzę, że każda kobieta ma w sobie coś, co sprawia, że jest tajemnicza. Być może w moim przypadku owa tajemniczość bardziej rzuca się w oczy. Pewnie jest tak dlatego, że przez długi czas żyłam niejako w cieniu odwiecznej Tajemnicy, czyli Jezusa z Nazaretu. Według tradycji kościelnej, sięgającej II wieku, mój mąż Kleofas był bratem św. Józefa. Dlatego też od samego początku byłam bardzo blisko Świętej Rodziny, z którą się przyjaźniłam. Urodziłam trzech synów (Jakuba, Józefa i Judę Tadeusza - por. Mt 27,56; Mk 15,40; 16,1; Jud 1). Jestem jedną z licznych uczennic Jezusa. Wraz z innymi kobietami zajmowałam się różnymi sprawami mojego Mistrza (np. przygotowywaniem posiłków czy też praniem). Osobiście nie znoszę bylejakości i tzw. prowizorki. Zawsze potrafiłam się wznieść ponad to, co zwykłe i pospolite. Stąd też lubię, kiedy znaczenie mojego imienia wywodzą z języka hebrajskiego. W przenośni oznacza ono „być pięknym”, „doskonałym”, „umiłowanym przez Boga”. Nie chciałabym się przechwalać, ale cechuje mnie spokój, rozsądek, prostolinijność, subtelność i sprawiedliwość. Zawsze dotrzymuję danego słowa. Bardzo serio traktuję rodzinę i wszystkie sprawy, które są z nią związane. Wytrwałam przy Panu aż do Jego zgonu na drzewie krzyża (por. J 19, 25). Wiedziałam jednak, że Jego życie nie może się tak zakończyć! Byłam tego wręcz pewna! I nie myliłam się, gdyż za parę dni m.in. właśnie mnie ukazał się Zmartwychwstały - Władca życia i śmierci! Wpatrywałam się w Jego oblicze i wsłuchiwałam w Jego słowa (por. Mt 28,1-10; Mk 16,1-8). Poczułam wtedy radość nie do opisania. Chciałam całemu światu wykrzyczeć, że Jezus żyje! Czyż nadal jestem tajemnicza? Jestem raczej świadkiem tajemniczych wydarzeń związanych z życiem, śmiercią i zmartwychwstaniem Jezusa Chrystusa. One całkowicie zmieniły moje życie. Głęboko wierzę, że mogą one również zmienić i Twoje życie. Wystarczy tylko - tak jak ja - otworzyć się na dar łaski Pana i z Nim być.
CZYTAJ DALEJ

Ks. Okołotowicz z więzienia w Mińsku: chcą uciszyć Kościół

2025-04-09 16:21

[ TEMATY ]

Białoruś

prześladowania

Centrum Obrony Praw Człowieka „Wiasna”

Ks. Henryk Okołotowicz, duchowny Kościoła katolickiego na Białorusi, skazany na 11 lat więzienia pod zarzutem „zdrady stanu”, wysłał wiadomość do wiernych „zza krat”. Stało się to w przeddzień jego 65. urodzin, które ksiądz obchodził 8 kwietnia w areszcie śledczym w Mińsku, donosi portal katolik.life. Jak poinformowano, proces odbywał się przy drzwiach zamkniętych i nie ma żadnych informacji na temat sprawy księdza z Wołczyna.

Podziel się cytatem Odnosząc się do słów kard. Kazimierza Świątka, który również był przetrzymywany w areszcie śledczym sowieckich służb KGB, duchowny zauważył, że „księża są prześladowani, aby nas uciszyć, aby uniemożliwić Kościołowi katolickiemu mówienie prawdy”.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję