Reklama

Wiadomości

Odkrywanie talentów

Bóg nie stwarza nikogo jako człowieka drugiej czy trzeciej kategorii. Wszystkich nas obdarzył jakimiś umiejętnościami i pasjami, które są dobre. Nie ma ludzi bez talentów, podobnie jak nie ma ludzi niekochanych przez Boga

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Talent to szczególna predyspozycja, uzdolnienie. Sprawia, że pewne rzeczy przychodzą nam bez wysiłku. Proszę zwrócić uwagę, że często, gdy opisujemy nasze dzieci, w naturalny sposób opowiadamy o ich talentach: Ona jest bardzo dobrze zorganizowana (talent organizacji). O niczym nie trzeba jej przypominać (talent dyscypliny). Ma świetne pomysły, nie boi się wyzwań. Byłaby świetną przełożoną zakonu, bo potrafi skutecznie rozwiązywać spory (talent integratora). Jedne z dzieci mają talent do wyjątkowej empatii, inne pasjonują się sportem czy mają szczególne predyspozycje do troski o zwierzęta.

Każdy jest wyjątkowy

Problem polega na tym, że często nasze talenty są w nas głęboko ukryte, bo ktoś przez lata wmawiał nam albo sami skutecznie przekonywaliśmy siebie, że jesteśmy nieudacznikami, i nie dawaliśmy sobie szansy na ich odkrycie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Jak często w życiu zadawaliśmy sobie pytania: Jakie są moje talenty? W czym jestem dobry? Jak często zastanawiamy się razem z dziećmi nad ich talentami? Jestem pewna, że zdecydowanie łatwiej określić nam – a więc niestety i dzieciom przekazać taką wersję patrzenia na rzeczywistość – nasze słabe strony, a nie cieszyć się mocnymi stronami i je rozwijać.

Wszyscy mamy zalety oraz umiejętności, które wyróżniają nas na tle innych osób. Dzięki nim możemy realizować swoje pasje, sprawdzać się w konkretnych dziedzinach, rozwijać się w poczuciu wyboru właściwej drogi. Im wcześniej to nastąpi, tym szybciej wejdziemy – my albo nasi bliscy – na ścieżkę, która da nam radość i spokój właściwie wybranego powołania.

Nie każdy o tym wie

Proszę zwrócić uwagę, że w tradycyjnym modelu wychowania i kształcenia czas i uwagę koncentruje się przede wszystkim na tym, czego dziecko nie umie, i w panice podejmuje się wszelkie kroki zaradcze, polegające głównie na niwelowaniu deficytów. Jeśli dziecko w czymś jest dobre? Super! Tym nie musimy się zajmować. Skupmy się na tym, w czym nasze dziecko jeszcze dobre albo doskonałe nie jest. Wyciśnijmy, przymuśmy, wtłoczmy do głowy. Taka postawa to cierpienie i męczarnia dla nas i dla dziecka. Dlaczego nie skupiamy się na rozpoznaniu i rozwijaniu talentów, tylko na pogłębianiu deficytów?

Reklama

W edukacji szkolnej istnieje pewna naturalna hierarchia przedmiotów. Wiem to z doświadczenia. Najwyżej oceniana jest sprawność w przedmiotach ścisłych, potem w kolejności ważne są języki obce, przedmioty humanistyczne. Najmniejsze znaczenie mają, niestety, zajęcia ruchowe, nie mówiąc o plastycznych. A co jeśli dziecko nie „wpasowuje się” w tę szczególną kolejność ze swoimi talentami? Odpowiedź jest krótka: ma „przechlapane”.

My, rodzice, nie tylko tych dzieci, które mają „przechlapane”, ale generalnie wszystkich, jako priorytet powinniśmy uznać umacanianie w nich poczucia własnej wartości, które da im siłę w każdych warunkach. Warto z nimi często rozmawiać, przekonywać, że każdy z nas jest wyjątkowy, że każdy nosi w sobie talenty, które czynią go niepowtarzalnym. To ważne, by dokładnie i w szczegółach wymieniać dziecku talenty, które w nim zaobserwowaliśmy.

Gdy widzę, że moje dzieci są przygnębione i wątpią we własne możliwości, zaczynam po kolei wymieniać, co potrafią bardzo dobrze robić, jakich umiejętności im zazdroszczę, czego sama mogłabym się od nich nauczyć. Gdy smutek znika z ich twarzy i same proszą, żebym już skończyła tę „litanię” zalet, jakby nasycone tym, co mówię, przerywam. To nie muszą być wielkie rzeczy, nawet dobrze, kiedy nie są. Liczy się każdy drobiazg. Warto zaproponować dziecku dobrane w duchu jego zdolności i predyspozycji zajęcia pozalekcyjne, a co równie ważne, o ile nie najważniejsze – trzeba mieć w sobie determinację i zgodę na ofiarowanie dzieciom swojego czasu, który pozwoli zaangażować się we wspieranie rozwoju ich talentów. Czy ta determinacja, poświęcenie mają sens? Czy przyniosą dobre owoce? Jestem pewna, że tak. Czy poczucie własnej wartości, szansa wyboru właściwej drogi życiowej, a w efekcie to, co najważniejsze, czyli szczęście naszych dzieci, nie są warte ofiary?

Reklama

Skuteczna pomoc

Naukowcy ze Stanów Zjednoczonych, z najstarszego instytutu badania opinii społecznej na świecie, zwanego Instytutem Gallupa, po 25 latach badań stworzyli teorię 34 talentów, według której każda osoba ma 5 dominujących talentów, a ich rozpoznanie stanowi podstawę do zrozumienia siebie i swoich naturalnych predyspozycji. Od jakiegoś czasu test Gallupa można wykonać także w Polsce w języku polskim.

Test ten jest wyjątkowy m.in. dlatego, że pozwala wychwycić indywidualność osoby. Pozwala uświadomić sobie, w jaki sposób dany człowiek myśli, działa i odczuwa. Daje szansę uwolnić się od kompleksów. Dzięki testowi można się przekonać, że pewne cechy, które do tej pory uważaliśmy za wady, w rzeczywistości wynikają z talentów. Test Gallupa to świetne narzędzie zarówno dla dorosłych, którzy nie są świadomi swoich mocnych stron, którzy męczą się z tym, co robią zawodowo, mają poczucie bycia nie na swoim miejscu, jak i dla dzieci, którym trzeba pomóc odkryć talenty i bez marnowania czasu zacząć je rozwijać. Trzeba pamiętać, że zrobienie testu i wnioski, które z niego wynikają, to dopiero początek. Wspaniale jest odkryć swoją wyjątkowość, ale to połowa sukcesu. Druga połowa to pracowitość, wytrwałość, cierpliwość w jej szlifowaniu, bo geniusz to owoc wytrwałości w rozwijaniu talentu.

Agnieszka Porzezińska, Dziennikarka, scenarzystka, w TVP ABC prowadzi program „Moda na rodzinę”

2017-09-19 14:55

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

U boku Matki Teresy z Kalkuty

Niedziela Ogólnopolska 28/2014, str. 22-23

[ TEMATY ]

ludzie

sylwetka

Archiwum

To oczywiste, że wszyscy dążymy w życiu do szczęścia. Każdy definiuje je jednak inaczej. W obecnych czasach najczęściej kojarzy nam się ono za słowem „mieć”. Mieć najnowszego mercedesa, mieć kochającą rodzinę, mieć tytuł magistra, mieć święty spokój... Ale czy można być absolutnie szczęśliwym, nie posiadając żadnych dóbr materialnych?

Taką osobą jest niewątpliwie siostra Regina, która po 10 latach odwiedziła swoją ojczyznę i rodzinę, a w najbliższych dniach odwiedzi Barlinek. Bożena Steckiewicz urodziła się w Barlinku 13 marca 1958 r. jako czwarte z ośmiorga dzieci w rodzinie Reginy i Zygmunta Steckiewiczów, która niespełna dwa lata wcześniej przyjechała w ramach repatriacji z Grodna do Polski.

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech

Niedziela Ogólnopolska 17/2019, str. 30

[ TEMATY ]

św. Wojciech

T.D.

Św. Wojciech, patron w ołtarzu bocznym

Św. Wojciech, patron w ołtarzu bocznym

29 kwietnia 2019 r. – uroczystość św. Wojciecha, biskupa i męczennika, głównego patrona Polski

W tym tygodniu oddajemy cześć św. Wojciechowi (956-997), biskupowi i męczennikowi. Pochodził z książęcego rodu Sławnikowiców, panującego w Czechach. Od 16. roku życia przebywał na dworze metropolity magdeburskiego Adalberta. Przez 10 lat (972-981) kształcił się w tamtejszej szkole katedralnej. Po śmierci arcybiskupa powrócił do Pragi, by przyjąć święcenia kapłańskie. W 983 r. objął biskupstwo w Pradze. Pod koniec X wieku był misjonarzem na Węgrzech i w Polsce. Swoim przepowiadaniem Ewangelii przyczynił się do wzrostu wiary w narodzie polskim. Na początku 997 r. w towarzystwie swego brata Radzima Gaudentego udał się Wisłą do Gdańska, skąd drogą morską skierował się do Prus, w okolice Elbląga. Tu właśnie, na prośbę Bolesława Chrobrego, prowadził misję chrystianizacyjną. 23 kwietnia 997 r. poniósł śmierć męczeńską. Jego kult szybko ogarnął Polskę, a także Węgry, Czechy oraz inne kraje Europy.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję