Reklama

Niedziela Łódzka

Ku Ewangelii Ubóstwa

List pasterski Arcybiskupa Metropolity Łódzkiego

Niedziela łódzka 47/2017, str. 6

[ TEMATY ]

list

Kl. Kamil Gregorczyk

Ubóstwo ma dziś niejedną postać: biedy i bezdomności, ale także samotności i choroby

Ubóstwo ma dziś niejedną postać: biedy i bezdomności, ale także samotności
 i choroby

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Drodzy Siostry i Bracia!

Mija tydzień, odkąd formalnie i uroczyście przyszedłem – z woli papieża Franciszka – do Archidiecezji Łódzkiej jako jej nowy pasterz. Dziś chcę stanąć pomiędzy Wami wszystkimi, pośrodku każdej Eucharystycznej Wspólnoty, i rozważyć zarówno SŁOWO, jakie w tym momencie kieruje ku nam Pan; jak i DZIAŁANIE/CZYN, do którego nas jako swój Kościół aktualnie wzywa.

Słowo dzisiejszej niedzieli niesie w sobie równie fundamentalny, co mocny przekaz. Zamyka je w Ewangelii Jezusowe zdanie: „AMEN (zaprawdę), nie znam Was!”. Przyznacie – to zdanie szokujące! Jak to: „nie znam Was!”? Bóg, który jest wszechwiedzący? Który wie i „zna” wszystko, i wszystkich! Przed którym nic nie jest zakryte! Jak może mówić: „nie znam Was”? Jak można zrozumieć tę niewiedzę Boga?!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Zanim spróbujemy poszukać odpowiedzi, zwróćmy wcześniej uwagę, w jaki sposób owo Jezusowe stwierdzenie ujmuje istotę wiary. Otóż rozstrzygające w wierze (i to na całą wieczność! ) okazuje się nie to, czy my „znamy” Boga, lecz to, czy „On nas zna”! Przecież 5 odrzuconych panien „zna” Boga. Są w gronie oczekujących na Jego przyjście; potrafią do Niego wołać: „Panie, Panie!”. Są więc na swój sposób pobożne – w każdym razie: modlą się… A jednak drzwi wiecznej uczty w niebie zostają przed nimi zamknięte! A Niebieski Gospodarz mówi do nich, uzasadniając swoją decyzję: „Nie znam Was!”.

Jako ludzie wierzący deklarujemy nieraz swoją znajomość Boga. Każdy z nas posiada o Nim jakąś wiedzę. Uczyliśmy się o Nim na katechezie, słuchamy kazań i konferencji, sami sięgamy po Biblię, czytamy czasami książki teologiczne i prasę religijną, nierzadko z pasją bierzemy udział w dyskusjach na temat religii i Kościoła. Wszystko to pozwala nam z pokorą, ale i z przekonaniem powiedzieć: „Wiem, o co chodzi we wierze”; „Znam Boga”! I to jest z pewnością ważne. Dzisiejsza Ewangelia mówi nam jednak, że ważniejsze jest zadać sobie pytanie: „Czy On mnie zna?”!

Reklama

By odpowiedzieć na to pytanie, trzeba wpierw odkryć, że „poznanie” w pojęciu Biblii nie jest jedynie sprawą intelektu. „Poznanie” nie sprowadza się jedynie do zdobycia wiedzy. Drogą i metodą poznania nie są wyłącznie studia, ale MIŁOŚĆ. Poznanie, a w szczególności poznanie drugiej osoby (!), dokonuje się dopiero w bliskiej relacji z nią, we wspólnocie życia, w pełnej zaufania intymnej bliskości. Księga Rodzaju mówi, że „Adam POZNAŁ swoją żonę Ewę, a ona poczęła i urodziła syna” (por. 4, 1). Każdy z nas potwierdzi tę biblijną intuicję – można kogoś poznać przeczytawszy o nim książkę; ale czymś zupełnie innym jest: zamieszkać z nim pod jednym dachem, razem żyć, pracować, odpoczywać, cieszyć się, cierpieć, razem się modlić. Taka bliskość przynosi nam zupełnie inny rodzaj „wiedzy” o człowieku. O kimś, kto stał się dla mnie bliską osobą. Znam go tak – i on mnie zna tak – jak nikt inny na świecie!

Kiedy więc pytam, czy Bóg mnie zna – nie pytam ostatecznie o zakres Jego wiedzy, ale o jakość mojej KOMUNII z Nim. Być może mnie „nie zna”, dlatego że to ja nie pozwalam Mu się do końca poznać. Nie wchodzę z Nim w relację miłości, pełną zaufania i otwartości. Nie odsłaniam Mu całego czy całej siebie. Owszem, może sam dużo o Nim wiem, ale Jemu nie pozwalam wejść do mego wnętrza. Są we mnie obszary, do których Go nie dopuszczam – nie chcę, by je poznał. Kryję się z nimi przed Nim. Kto wie, może w ogóle cały przed Nim się kryję – jak Adam w raju... Nie chcę przed Jego oczami stanąć w pełnej prawdzie. Chowam ją za fasadą zewnętrznej pobożności, recytując głośno: „Panie! Panie!”.

Tak oto pytanie – „Czy Bóg mnie zna?” – przekształca się w pytanie: „Czy pozwalam się Bogu kochać?”. W pełnym zaufaniu, że każdy z zakamarków mojej osoby i mojego życia, który otworzę przed Nim, zostanie oczyszczony i wzmocniony. Nie muszę niczego kryć przed Bogiem. On nie przychodzi, aby niszczyć czy kraść. Mogę dziś stanąć przed Nim, otworzyć swoje wnętrze i powiedzieć: „Panie, wejdź! Nie mam przed Tobą tajemnic. Poznaj mnie i rozgość się”.

Reklama

Przy czym przypowieść wyraźnie podkreśla, że nie chodzi tu o jednorazowe, nawet najbardziej intensywne doznanie czy doświadczenie. Chodzi o komunię, która wytrzyma próbę czasu. Oblubieniec z przypowieści odciąga bowiem czas swojego przyjścia – jakby chciał sprawdzić, czy starczy nam „oliwy” – czy nasze pragnienie bycia z Nim nie zgaśnie, ale przekształci się w TRWAŁĄ relację! Powtórzmy, od odpowiedzi na to pytanie zależy nasza wieczność.

„O północy rozległo się wołanie: „Oto Pan Młody idzie, wyjdźcie mu na spotkanie!”.

Najwyraźniej przyjście naszego Pana domaga się czujności; niesie w sobie pewien element zaskoczenia; dokonuje się jakby „nie w porę”; każe nam zerwać się ze snu; w pewnym sensie okazuje się niewygodne, naruszające nasz komfort. I tu się otwiera drugi ważny wymiar naszej refleksji – wyznaczony nie tylko Słowem Ewangelii, ale i kontekstem czasu, w którym go wysłuchujemy.

Otóż w przyszłą niedzielę (19 listopada), z ustanowienia papieża Franciszka, będziemy wraz z całym Kościołem przeżywać I Światowy Dzień Ubogich. Ojciec Święty ustanowił ten dzień, zamykając Nadzwyczajny Jubileusz Miłosierdzia. Światowy Dzień Ubogich ma być – w zamyśle Papieża – obchodzony zawsze na tydzień przed Uroczystością Chrystusa Króla. Ma stanowić jej niepomijalną bramę. Każdy, kto chce uwielbić królewski Majestat Chrystusa, musi najpierw przyjąć Go i zgiąć przed Nim kolano, gdy przychodzi w Osobie Ubogiego. Franciszek w swym Orędziu na I Dzień Ubogich kieruje do nas przejmujące słowa św. Jana Chryzostoma: „Jeśli chcecie uczcić Ciało Chrystusa, to nie lekceważcie Go dlatego, że jest nagie. Nie czcijcie Chrystusa jedwabnymi ozdobami, zapominając o Chrystusie, który za murami kościoła jest nagi i cierpi z zimna”. I dodaje od siebie: „Jeśli chcemy naprawdę spotkać Chrystusa, to konieczne jest, abyśmy dotknęli się Jego Ciała w ranach ubogich, w odpowiedzi na Komunię sakramentalną otrzymaną w Eucharystii”.

Reklama

Przyjście Chrystusa w ubogim jest nieraz takie, jak to opisane w dzisiejszej Ewangelii: jest „nie w porę”, burzy nasz komfort czy święty spokój, nie pasuje do naszych oczekiwań, wyobrażeń czy estetyki. Nieraz więc uciekamy przed nim, a czasami chcemy je zbyć szybkim datkiem wciśniętym w dłoń potrzebującemu, lub – jeszcze lepiej – wrzuconym do puszki. Bez lekceważenia nawet i takich gestów, Franciszek wzywa nas, byśmy przestali myśleć o biednych jako jedynie o „odbiorcach” naszej zapomogi, a odważyli się na „prawdziwe spotkanie z ubogimi”: popatrzenie w oczy, wyciągnięcie ręki, rozmowę. Ubóstwo ma dziś niejedną postać: biedy i bezdomności, ale także samotności (zwłaszcza pomnożonej przez starość), choroby, która rujnuje nie tylko czyjeś zdrowie, ale i jego zasoby materialne, wygnania z domu i imigracji. Ma twarz kobiet i mężczyzn wykorzystywanych do katorżniczej, a czasami także głęboko niemoralnej pracy, albo dzieci, które z racji na status materialny swych rodziców nie mogą w pełni rozwijać swych uzdolnień. Jezusa w ubogich można spotkać w szpitalach i w więzieniach, ale także we własnej klatce, bloku, za ścianą – w najbliższym sąsiedztwie. Wyobraźnia miłosierdzia – którą wzniecał w nas św. Jan Paweł II – łatwo nam pokaże, jak niekompletny jest zestawiony tu katalog ludzkiej biedy, w której Jezus szuka swoich kolejnych wcieleń. Wystarczy przypomnieć sobie przywoływane przecież wielokrotnie w czas Nadzwyczajnego Jubileuszu wszystkie uczynki miłosierdzia co do ciała i co do duszy. Byle tylko ich przypomnienie wyostrzyło nasz wzrok, uwrażliwiło serca i zaowocowało czynem: „Dzieci, nie miłujmy słowem i językiem, ale czynem i prawdą!” (1 J 3, 18).

Reklama

Usilnie namawiam wszystkich, aby włączyć się w każde działanie i inicjatywę, jakie zostaną podjęte z okazji I Światowego Dnia Ubogich – tak w Łodzi, jak i w całej Archidiecezji – w każdej Parafii i Wspólnocie. Proszę o modlitwę za ubogich i z ubogimi, a także za wszystkie nasze dzieła charytatywne i za wszystkich, którzy świadczą miłość potrzebującym. Caritas rozprowadziła do każdej z naszych Parafii dobrze znane Wam „Tytki” – napełnione żywnością czy środkami czystości staną się z pewnością realną pomocą w każdej lokalnej wspólnocie. Być może jednak można uczynić coś jeszcze? Zaprosić na obiad samotnego sąsiada? Albo wreszcie zjeść rzeczywiście obiad z najbliższymi? Może trzeba pójść odwiedzić kogoś w szpitalu? Albo iść pomodlić się z kimś, kto opłakuje dopiero co zmarłą bliską osobę. Pamiętajmy: to są wszystko spotkania z naszym Panem, który właśnie przychodzi.

Dodajmy jeszcze, że także i w tym wypadku – spotkania z Jezusem w ubogim – obowiązuje nas odkryta wcześniej logika miłości: nie chodzi o spotkanie jednorazowe – o chwilę, o „DZIEŃ” UBOGICH. Chodzi o spotkanie – o doświadczenie, które wytrzyma próbę czasu – o postawę konsekwentną – przemieniającą nas i nasze odniesienia w sposób trwały. Ostatecznie to Pan udziela nam „Oliwy miłosierdzia” – i udziela jej hojnie: nie na godzinę, i nie na jeden dzień w roku! Co więcej, każdy kto choć raz stał się jej szafarzem, musiał zobaczyć, jak jej przybywa (!), gdy ją rozdajemy! Jest niewyczerpalna – byle tylko człowiek zdecydował się nią dzielić!

Właśnie dlatego papież Franciszek namawia nas w swoim orędziu już nie na jeden Dzień Ubogich, ale na cały TYDZIEŃ – od dzisiejszej niedzieli począwszy, a za wzory zaangażowania charytatywnego stawia nam świętych, którzy nie tyle od czasu do czasu wspierali ubogich, co raczej zdecydowali się dzielić z nimi życie – zamieszkać z nimi pod jednym dachem, jak św. Franciszek czy św. Brat Albert, którego rok w Polsce przeżywamy.

Reklama

Siostry i Bracia! Cieszę się, że właśnie w takim momencie zaczynam swoje pasterzowanie w Łódzkim Kościele – w przededniu I Światowego Dnia Ubogich. Że na progu tej posługi dane mi jest z Wami spotkać Chrystusa, który „będąc bogatym, dla nas stał się ubogim, aby nas ubóstwem swoim ubogacić” (2 Kor 8, 9). Niech On nas dalej prowadzi do odkrycia Ewangelii Ubóstwa.

Proszę Was wszystkich o modlitwę za mnie, i serdecznie Wszystkim błogosławię:

W Imię + Ojca i + Syna i + Ducha Świętego. Amen

List został odczytany w kościołach archidiecezji w minioną niedzielę 12 listopada.

2017-11-15 11:25

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

List pasterski Episkopatu Polski na Dzień Życia Konsekrowanego

Jak co roku, 2 lutego obchodzony jest w Kościele katolickim Dzień Życia Konsekrowanego. Z tej okazji biskupi polscy wydali list, w którym kierują m.in. słowa zachęty do młodych ludzi, aby nie wahali się iść drogą powołania do kapłaństwa czy zakonu, gdy usłyszą głos Mistrza, który ich wzywa. Drukujemy fragmenty listu pasterskiego

(...) Światło Jezusa Chrystusa po raz pierwszy rozbłysło w każdym z nas w momencie naszego chrztu. Wtedy to staliśmy się dziećmi Światłości; wtedy Bóg, który „rozkazał ciemnościom, by zajaśniały światłem, zabłysnął w naszych sercach, by olśnić nas jasnością poznania chwały Bożej na obliczu Jezusa Chrystusa” (2 Kor 4, 6). Był to moment, w którym nasi rodzice i chrzestni przedstawili nas i ofiarowali Panu. Odtąd każdy z nas jest własnością Boga i posiada wyciśnięte niezatarte znamię przynależności do Chrystusa. Co więcej, przez obecność Ducha Świętego jest w nas Jego życie. W ten sposób zostaliśmy konsekrowani, to znaczy poświęceni i przeznaczeni dla Boga. On sam, poprzez posługę Kościoła, w sakramencie chrztu świętego wyrwał nas z ciemności i uczynił nas wybranym plemieniem, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem Bogu na własność przeznaczonym, abyśmy ogłaszali chwalebne dzieła Tego, który nas wezwał z ciemności do przedziwnego swojego światła (por. 1 P 2, 9). Tę podstawową prawdę często przypomina nam liturgia Kościoła, aby budzić w nas coraz większą świadomość naszej tożsamości – tego, kim jesteśmy, i by uczyć nas przeżywać własną konsekrację chrzcielną z dumą i radością. „... zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy!” (1 J 3, 1).

CZYTAJ DALEJ

Święty ostatniej godziny

Niedziela przemyska 15/2013, str. 8

[ TEMATY ]

święty

pl.wikipedia.org

Nawiedzając pewnego dnia przemyski kościół Ojców Franciszkanów byłem świadkiem niecodziennej sytuacji: przy jednym z bocznych ołtarzy, wśród rozłożonych książek, klęczy młoda dziewczyna. Spogląda w górę ołtarza, jednocześnie pilnie coś notując w swoim kajeciku. Pomyślałem, że to pewnie studentka jednej z artystycznych uczelni odbywa swoją praktykę w tutejszym kościele. Wszak franciszkański kościół, dzisiaj mocno już wiekowy i „nadgryziony” zębem czasu, to doskonałe miejsce dla kontemplowania piękna sztuki sakralnej; wymarzone miejsce dla przyszłych artystów, ale także i miłośników sztuki sakralnej. Kiedy podszedłem bliżej ołtarza zobaczyłem, że dziewczyna wpatruje się w jeden obraz górnej kondygnacji ołtarzowej, na którym przedstawiono rzymskiego żołnierza trzymającego w górze krucyfiks. Dziewczyna jednak, choć później dowiedziałem się, że istotnie była studentką (choć nie artystycznej uczelni) wbrew moim przypuszczeniom nie malowała tego obrazu, ona modliła się do świętego, który widniał na nim. Jednocześnie w przerwach modlitewnej kontemplacji zawzięcie wertowała kolejne stronice opasłego podręcznika. Zdziwiony nieco sytuacją spojrzałem w górę: to św. Ekspedyt - poinformowała mnie moja rozmówczyni; niewielki obraz przedstawia świętego, raczej rzadko spotykanego świętego, a dam głowę, że wśród większości młodych (i chyba nie tylko) ludzi zupełnie nieznanego... Popularność zdobywa w ostatnich stu latach wśród włoskich studentów, ale - jak widać - i w Polsce. Znany jest szczególnie w Ameryce Łacińskiej a i ponoć aktorzy wzywają jego pomocy, kiedy odczuwają tremę...

CZYTAJ DALEJ

Jasna Góra: Wystawa unikatowych pamiątek związanych z bitwami pod Mokrą i o Monte Cassino

2024-04-19 18:33

[ TEMATY ]

Jasna Góra

wystawa

BPJG

Unikatowe dokumenty jak np. listy oficera 12 Pułku Ułanów Podolskich z Kozielska czy oryginalną kurtkę mundurową typu battle-dress z kampanii włoskiej, a także prezentowane po raz pierwszy, pochodzące z jasnogórskich zbiorów, szczątki bombowca Vickers Wellington Dywizjonu 305 można zobaczyć na wystawie „Od Mokrej do Monte Cassino - szlakiem 12 Pułku Ułanów Podolskich”. Na wernisażu obecny był syn rotmistrza Antoniego Kropielnickiego uczestnika bitwy pod Mokrą. Ekspozycja znajduje się w pawilonie wystaw czasowych w Bastionie św. Rocha na Jasnej Górze.

Wystawa na Jasnej Górze wpisuje się w obchody 85. rocznicy bitwy pod Mokrą, jednej z najbardziej bohaterskich bitew polskiego żołnierza z przeważającymi siłami Niemców z 4 Dywizji Pancernej oraz 80. rocznicy bitwy o Monte Cassino, w której oddziały 2. Korpusu Polskiego pod dowództwem gen. Władysława Andersa zdobyły włoski klasztor.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję