Reklama

Niedziela Łódzka

Bóg był niezwyczajny w nim

O. Józef miał wystawiony radar na Ducha Świętego i całym sobą był oddany Bogu. Nie było w tym fałszu, bo był przy tym zwyczajnym człowiekiem. Bóg był bardzo mocno obecny w jego osobie

Niedziela łódzka 25/2018, str. IV

[ TEMATY ]

wywiad

Archiwum

O. Józef Kozłowski

O. Józef Kozłowski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Anna Skopińska: – Mówi się o was „dzieci o. Józefa”. Czy to jest tak, jak z pokoleniem JP II?

Inga Pozorska: – To może być widziane podobnie. O. Józef Kozłowski miał niezwykły charyzmat. Niepowtarzalny i bardzo pociągający. Wiele darów składało się na niego. Za życia pociągnął wiele osób do Chrystusa i teraz, choć już 15 lat go nie ma z nami na ziemi, dalej pociąga do życia w wierze.
Są osoby, które znają go tylko z książek lub z odsłuchiwanych konferencji. Mam takie koleżanki, które po prostu tutaj przyszły, mówiąc, że mają wrażenie, że o. Kozłowski im pomaga. Przychodzi im z pomocą w sensie duchowym – dodaje odwagi, umacnia. Jest nawet tak, że choć ci nowi ludzie go nie szukają, to on sam daje im się znaleźć.

– To on rozpoczął to dzieło u jezuitów. Obecnie jest tu dużo osób z tej jego pierwszej szkoły?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Sporo. Jest też tak, że niektóre osoby, które tu były, a potem odeszły, teraz wracają. Ostatnio spotkałam dwie kobiety, które były nawet wcześniej niż ja tutaj, potem jakby zazębiły się ze mną w czasie, ale już za mojej bytności odeszły do innych miejsc. I teraz wracają. Jest tu taka moc duchowa, że ludzie tęsknią.

– Powiedziałaś, że on sam daje się teraz znaleźć. Co miał takiego w sobie, że był takim magnesem przyciągającym tu ludzi?

Reklama


– Był po prostu świętym człowiekiem. I to się wyrażało w jego kapłaństwie, które było niezwykłe. To po prostu był człowiek, który był księdzem wszędzie tam, gdzie Bóg go postawił.
Był bardzo dobrym sportowcem, świetnie pływał, grał w ping-ponga, najlepiej z nas w siatkówkę. I we wszystkich miejscach, nawet tych nieoficjalnych, był bardzo czujny duchowo. Zdarzało się, że bardzo ważne rozmowy duchowe odbywały się w miejscach zupełnie zaskakujących i w sytuacjach, których myśmy się nie spodziewali. Ale to dlatego, że Duch Boży miał szansę poruszyć go wszędzie. I to było wspaniałe. O. Józef miał wystawiony radar na Ducha Świętego i całym sobą był oddany Bogu. Nie było w tym fałszu, bo był przy tym zwyczajnym człowiekiem. Bóg, bardzo mocno obecny w jego osobie, był niezwyczajny w nim.

– Wszystko, co zapoczątkował, trwa?

– I rozwija się. Nawet na ogromną skalę. Trudno mi porównywać Łódź do innych ośrodków, ale wydaje mi się, że jesteśmy największym ośrodkiem Odnowy w Duchu Świętym nawet przez liczbę osób uczestniczących we wspólnotach modlitewnych. Jest pięć wspólnot w jednym miejscu, a to się nie zdarza gdzie indziej.

– Pamiętasz sytuacje, które, teraz przypominane, wzruszają, wywołują uśmiech?

Reklama


– Dużo mam takich wspomnień. Na pewno żywo mam w pamięci jego poczucie humoru. Było niespotykane. Bardzo lubił opowiadać dowcipy, takie naprawdę fajne, śmieszne i proste, a przy tym sam się śmiał do łez, więc nawet gdybyśmy nie zrozumieli, co powiedział, to wszyscy do bólu brzucha śmiali się razem z nim. I to było tak wspaniałe, rozluźniające, taki był śmieszny też w tym swoim śmiechu.
Miał sporą przerwę między jedynkami, więc jego śmiech podwójnie nas rozbawiał. W stresujących momentach potrafił przez humor rozładować bardzo trudne sytuacje. Gdy jechaliśmy do jakiejś parafii i tam atmosfera była trudna, spięta, to mówił jak św. Ignacy, by wchodzić ich drzwiami, a wychodzić swoimi, o. Józef wchodził drzwiami humoru i potrafił wszystko wspaniale rozładować. Pamiętam to i często z tego korzystam – staram się podchodzić do trudnych sytuacji z humorem. To bardzo pomaga.
Pamiętam też jego ogromną dbałość o równowagę – czyli gdy było dużo modlitwy, to prawie że przymuszał nas do długiego spaceru. Pragnął, by nie tylko duch się rozwijał, ale też ciało. Był pomiędzy nami takim motorem do zdrowej równowagi. Nie raz, kiedy byliśmy naprawdę zmęczeni, mówił: „Idziemy, ubierajcie się, wychodzimy”. I potem zawsze okazywało się, że ten spacer ściągnął z nas stres i zmęczenie, i że był nam potrzebny. Cudowne było w nim to, że takie proste rozwiązania znajdował w codzienności. A życie składa się przecież z wydarzeń codzienności.

– Możesz powiedzieć, że był – jest niezastąpiony?


– Nie. On wypychał ludzi. Dodawał odwagi i brał odpowiedzialność za naszą działalność. Byliśmy bardzo niedoświadczeni, a on nas stawiał w różnych sytuacjach, np. powiedzenia świadectwa w trudnym gronie.
Kiedyś mieliśmy koncert w kinoteatrze w Bydgoszczy dla żołnierzy. Dla nas, młodych dziewczyn, było to bardzo trudne i krępujące, nie wiedziałyśmy, co mamy mówić tym wojskowym o Jezusie. A on odważnie nas wypychał i miał taki charakterystyczny sposób, że stawał za osobą mówiącą świadectwo. I się modlił.
Kiedyś zdarzyło się, że chłopak wyszedł do świadectwa, ojciec za nim stanął jak zwykle i chłopak się zaciął. Nie wiedział, co powiedzieć, cały kościół ludzi, więc ojciec od tyłu mu podpowiedział: „Powiedz o...” – znał przecież nasze świadectwa, ale chłopak znowu przerwał i tak kilka razy. W końcu ojciec wyszedł i poprowadził z nim dialog. Potrafił być czujny zawsze i ratować sytuacje. Kiedy nam nie wychodziło – on się pojawiał.

– Teraz też jest ktoś taki, kto za wami stoi. Czy jesteście może gotowi już na te trudne sytuacje?

Reklama

– Jest wśród nas kilka takich osób. Tych, które najdłużej z ojcem były i które chcą się tak formować, jak on uczył. I trochę ten dar przejęliśmy. Kiedy młodsi od nas wychodzą, my też za nimi stoimy. Więc rozłożyło się to na więcej osób, bo nas wszystkich jest teraz więcej. Bóg nas obdarza tak pięknie i hojnie, że mamy bardzo dobrych ojców jezuitów, którzy nas prowadzą. Każdy z nich jest inny, ale każdy z nich na swój własny sposób staje murem za nami.

– To wymodlone tam na górze przez o. Józefa?

– Powiedziałabym, że to dzieło Bóg bardzo kocha. Tutaj jest tyle znaków, chociażby wspólnota 80 młodych ludzi z gimnazjum i liceum. W innych miejscach w Polsce to niemożliwe, by tylu młodych zebrać w grupie modlitewnej.

– A jak młodych przyciągnąć? I czym?


– Zaczęło się od mocnej troski i niepokoju serca, że jest luka. Robimy warsztaty dla dzieci, spotkania dla dorosłych, a młodzież? To był Boży niepokój, bo potem zobaczyliśmy, że mamy potężne narzędzia, którymi są muzyka, taniec i światła. Czyli coś, na co ludzie w świecie chodzą – na koncerty. Więc zróbmy im u nas coś takiego, przy Jezusie.
Tak powstały warsztaty muzyczne dla młodzieży, które zatytułowaliśmy: „Młodość. Lubię to!”.
Po tych warsztatach zawiązała się wspólnota. Najpierw było to kilka osób, którym na pierwszych spotkaniach towarzyszyliśmy. Teraz sami sobie świetnie radzą. I tak naprawdę przy ich pomocy ewangelizujemy ich kolegów. Bo najsilniejszym i pierwszym zapalnikiem teraz są oni – w swoich środowiskach są świadectwem, tymi, którzy docierają tam, gdzie ja nie dotrę, bo nie znam tych dzieciaków w klasach, a oni ich znają. My tylko staramy się tu na miejscu dać najlepszą muzykę, światła, modlitwę i troskę.

– I to działa?

– Widać, że tak.

– Wyobrażasz sobie Pani swoje życie bez Mocnych w Duchu, bez tego miejsca?

– Nie wyobrażam sobie. Jeszcze za życia ojca, gdy zupełnie dobrze się miewał, miałam kiedyś taką myśl, że to jest mój dom. I bardzo mocno tego doświadczałam, i dalej coraz bardziej doświadczam. Na pewno jest to miejsce na ziemi, które na dotychczasowe lata Bóg dla mnie wybrał. Nie wiem, jak będzie dalej – gdzie i czy da mi tu do końca spędzić życie, ale na pewno wspaniale się tutaj czuję, kocham to miejsce i to dzieło.

2018-06-20 08:09

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Pomagamy Ukrainie

Niedziela przemyska 16/2022, str. IV

[ TEMATY ]

wywiad

abp Adam Szal

pomoc dla Ukrainy

Ks. Maciej Flader

Abp Adam Szal z kard. Konradem Krajewskim na Dworcu Głównym w Przemyślu

Abp Adam Szal z kard. Konradem Krajewskim na Dworcu Głównym w Przemyślu

W świątecznej atmosferze, z abp. Adamem Szalem rozmawia ks. Zbigniew Suchy.

Ks. Zbigniew Suchy: W ramach naszych rozważań na temat drogi pokoju, chciałbym na ten świąteczny czas poprosić o podzielenie się wrażeniami. Pierwsze moje pytanie dotyczy wizyt Księdza Arcybiskupa u uchodźców; jakie wrażenia, jakie przeżycia temu towarzyszyły? Abp Adam Szal: Normalny tok pracy duszpasterskiej, związany z wizytacją, którą przeprowadziłem w dekanacie brzozowskim, został jakby powiększony o te niezwykłe wydarzenia związane z wojną, która ma miejsce na Ukrainie. Cała nasza Ojczyzna, także i nasze Podkarpacie stanęło przed trudnym wyzwaniem, jakim jest pojawienie się tych, którzy uciekają ratując swoje życie. Na terenie naszej archidiecezji są trzy przejścia graniczne, gdzie przyjmujemy uchodźców i przekierowujemy w większości w głąb Polski czy na Zachód, do innych państw. Od samego początku władze lokalne korzystały z pomocy wolontariuszy, tych, którzy są wolontariuszami niejako z urzędu, to znaczy straż pożarna, ratownicy, ale także wolontariuszy, którzy z dobrego serca przyjechali nie tylko z terenu archidiecezji przemyskiej, ale i z całej Ojczyzny, a nawet i spoza Polski. Chciałbym podkreślić, że Kościół stara się być obecny na szlaku tych udręczonych ludzi. Szczególną rolę odgrywa tu Caritas Archidiecezji Przemyskiej, jak i Caritas Polska, bo żeby taka działalność była sensowna, musi być skoordynowana. Kilkakrotnie byłem na przejściu granicznym czy też na dworcu kolejowym. Często odbywało się to w takich ważnych okolicznościach, na przykład przy obecności kard. Konrada Krajewskiego czy też kard. Gerharda Müllera. Obaj byli otwarci na tę wizytę i taki był też cel ich przyjazdu do Przemyśla. Byłem także wtedy, kiedy trzeba było zobaczyć jak wygląda przejście w Korczowej, w noclegowni w Młynach, czy też w miejscach, gdzie zatrzymywali się uciekinierzy w parafii w Korczowej. Byłem także w Medyce na przejściu granicznym już w tym okresie późniejszym, kiedy ta główna fala uchodźców minęła. Jakie jest moje wrażenie? Jest oczywiście przejmujące, choćby dlatego, że w więcej niż w 90% są to matki z dziećmi, jak to fachowcy oszacowali – połowa z nich to bezbronne dzieci. To wielkie wyzwanie także dla służb publicznych, dla szkół, dla szpitali, dla tych, którzy się opiekują uciekinierami. Drugie spostrzeżenie to jest piękny odzew ludzi, którzy pospieszyli z pomocą potrzebującym. Chciałbym przy tej okazji podziękować tym wszystkim, którzy pospieszyli z pomocą, a więc rodzinom, bo wiele rodzin, nawet z własnej inicjatywy szukało tych uchodźców, żeby ich przyjąć. W jednej z parafii wizytowanej przeze mnie okazało się, że uczennica ze szkoły podstawowej niejako wymogła na rodzicach, żeby poszukali kogoś, kto potrzebuje pomocy i przyprowadzili do domu, bo jak mówiła: „u nas jest tyle pomieszczeń i można kogoś przyjąć”. Bardzo też dziękuję tym wolontariuszom, którzy pełnią służbę na dworcu czy na przejściach granicznych. Dziękuje także tym wszystkim, którzy przygotowują posiłki. To są wzruszające sytuacje, jak choćby dowiedziałem się od duszpasterza w Medyce, że połowa parafii robi kanapki. To było takie budujące, że ludzie nie odwrócili się od tych, którzy przybywają. Wiemy też, że jest wiele darów, które są przekazywane przez Caritas na Ukrainę przy pomocy zorganizowanego transportu z Leżajska czy z Przemyśla do Lwowa. Caritas zorganizowała przejazd ponad dwustu tirów. Oczywiście to są różne rzeczy docierające do nas z głębi Polski, ale trzeba je odpowiednio przepakować i przesłać. Trzeba też wspomnieć o takiej inicjatywie, że Caritas funduje paliwo do tirów, które jadą z Leżajska do Lwowa i tam są przez Caritas Lwowską przejmowane. Należy też wspomnieć o wrażliwości Ojca Świętego, który przekazał pewne środki na Ukrainę. Z tych środków zostały zakupione agregaty prądotwórcze. Te środki zostały przekazane przez pośrednictwo kard. Konrada Krajewskiego. Także kard. Gerhard Müller przekazał darowiznę dla Caritas po to, żeby wesprzeć tych, którzy tej pomocy potrzebują. Cieszę się też z otwartości poszczególnych parafii, ale też naszego Seminarium. Jeszcze raz podkreślam wielką życzliwość sióstr zakonnych, które przyjmowały uchodźców. Przykładowo wspomnę choćby te w Przemyślu Siostry Służebniczki czy Siostry Sługi Jezusa. Te ostatnie pomogły studentom z Ekwadoru, którzy uciekali z tą pierwszą falą. Pomogły tak, że przyjmowały do swojego domu, ale także dopomogły dostać się do Warszawy, skąd studenci odlecieli do swojej ojczyzny. Takich sposobów pomocy jest dużo, warto o tym pisać i mówić, żeby pokazać to otwarte serce dla potrzebujących. To doświadczenie pokazuje wielką solidarność mieszkańców Podkarpacia z tymi, którzy uciekają przed wojną.
CZYTAJ DALEJ

Nigeria: Bandyci porwali 13 wiernych z kościoła w środkowej części kraju

2025-12-18 08:18

[ TEMATY ]

Nigeria

Adobe Stock

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

Co najmniej 13 wiernych zostało porwanych przez uzbrojonych bandytów, którzy zaatakowali kościół w stanie Kogi w środkowej Nigerii, poinformował w środę Kingsley Fanwo, stanowy komisarz ds. informacji.

Atak przeprowadzono w niedzielę w Ayetoro-Kiri, miejscowości położonej w trudnodostępnej, porośniętej lasem deszczowym części kraju.
CZYTAJ DALEJ

Świdnica. Muzyczny sukces młodego organisty

2025-12-18 23:28

[ TEMATY ]

Świdnica

świdnickie studium organistowskie

Archiwum prywatne

Uczniowie Diecezjalnego Studium Organistowskiego w Świdnicy. Z dyplomami od lewej siedzą: Filip Zabrzewski i Paweł Krawczyk, wraz pedagogami

Uczniowie Diecezjalnego Studium Organistowskiego w Świdnicy. Z dyplomami od lewej siedzą: Filip Zabrzewski i Paweł Krawczyk, wraz pedagogami

Środowisko muzyki kościelnej diecezji świdnickiej ma powód do dumy.

Paweł Krawczyk, uczeń Diecezjalnego Studium Organistowskiego w Świdnicy, zdobył II miejsce ex aequo w XIII Ogólnopolskim Konkursie Organowym Uczniów Diecezjalnych Studium Organistowskich, który odbył się w Tarnowie pod koniec listopada.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję