Zmarły 7 lat temu – jak ten czas leci – Maciej Zembaty, człowiek orkiestra: poeta, satyryk, scenarzysta, a także tłumacz i wykonawca poezji Leonarda Cohena, wielu będzie się kojarzyć przede wszystkim z „Rodziną Poszepszyńskich”. To humorystyczne słuchowisko radiowe, z wybitnymi rolami m.in. Piotra Fronczewskiego i Jana Kobuszewskiego, będące parodią nie tylko mieszczańskich wartości promowanych w radiowych „Matysiakach”, przez lata wywoływało salwy śmiechu słuchaczy Programu Trzeciego Polskiego Radia. Humor Zembatego był trudny do podrobienia. Książka „Szalone życie Macieja Z” Henryka Wańka, malarza i publicysty, bardziej kolegi, znajomego niż przyjaciela Macieja, nie jest poważną ani niepoważną biografią, choć sporo tam wieści, które dadzą się złożyć na opis postaci „ojca Poszepszyńskich”. To ciekawe, osobiste, szczere wspomnienie o nim. Waniek pomnika Zembatemu nie buduje. Pokazuje – na ile się da – człowieka z krwi i kości, z wieloma przywarami, artystę oryginalnego i niezależnego.
Pomóż w rozwoju naszego portalu