W jesieni życia...
Szanowni Państwo!
Ponownie serce moje obliguje mnie do sięgnięcia po pióro. Dwa lata temu, kiedy napisałam pierwszy list do Państwa, czułam się w miarę dobrze, ale jak to bywa w moim wieku (84 lata) – każdy dzień, miesiąc i rok powodują, że coś jeszcze bardziej dokucza i należy się leczyć u coraz to innych specjalistów.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Sprzedaż naszego ukochanego letniego domku (miejscowi nazwali go kempingiem) pozwala nam czasem na prywatne wizyty. Pani, która teraz jest jego właścicielką, przerobiła go od podstaw. Teraz, jak się ma środki finansowe, można zrobić cuda. Bardzo sympatyczna właścicielka – której życzymy samych szczęśliwych tam dni – obiecała, że kiedy wszystko będzie gotowe, to nas zaprosi. Marzę, żeby zdrowie pozwoliło mi tam pojechać.
Nawiązując do listów, muszę przyznać, że proboszcz naszej parafii (św. Floriana) jest cudownym, ciepłym człowiekiem, troszczącym się o dobro wiernych. Jest zapobiegliwym gospodarzem, opiekunem chorych i potrzebujących – tacy są wszyscy nasi księża. Idąc na Mszę św. do kościoła, czuję się szczęśliwa.
Przepraszam, że trochę zanudzam. Pozwalam sobie przesłać fotografię z ogródka przy naszej kamienicy, na której jesteśmy z mężem. Mamy tam ukochane kwiaty – ostróżki, malwy, róże, floksy, chryzantemy...