Reklama

Niedziela na Podbeskidziu

Z Chrystusem po ulicach

Nie można zrozumieć, ani tym bardziej owocnie uczestniczyć w Eucharystii, gdyby nie było słowa Bożego – powiedział bp Roman Pindel podczas Uroczystości Najświętszego Ciała i Krwi Chrystusa

Niedziela bielsko-żywiecka 26/2019, str. 1

[ TEMATY ]

Boże Ciało

Ks. Piotr Bączek

Procesja Bożego Ciała

Procesja Bożego Ciała

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Tradycyjna procesja Bożego Ciała w stolicy Podbeskidzia przeszła z katedralnego kościoła św. Mikołaja do Kościoła Opatrzności Bożej w Białej. Modlitwę zainaugurowała Msza św. celebrowana w katedrze przez pasterzy diecezji. Razem z biskupami przy ołtarzu stanęli duszpasterze bielskich parafii i wychowawcy seminaryjni. Modlili się klerycy, siostry zakonne, przedstawiciele różnych środowisk życia religijnego i społecznego.

W homilii bielsko-żywiecki ordynariusz podkreślił doniosłość słowa Bożego, które objaśnia znaki obecne w liturgii i życiu wierzących. – We wnętrzu każdego kościoła winniśmy dostrzec dwa stoły: słowa Bożego i ołtarz. Z jednego zgromadzeni w Kościele biorą słowo, jakie w tym dniu jest czytane, z drugiego spożywają pokarm, którym jest Ciało Pana. To równocześnie zasada nauczania w Kościele, w którym znaki z dziejów zbawienia i znaki sakramentalne, ale i znaki czasu, i znaki, jakie daje Bóg na naszych drogach, to wszystko ma być objaśniane przez słowo Boże – mówił w homilii biskup. Homilia odwoływała słuchaczy do tegorocznej pieszej pielgrzymki do Łagiewnik, której hasło „Ona da ci moc” zaczerpnięte z „Dzienniczka” św. Faustyny Kowalskiej nawiązywało do Eucharystii. Wtedy to pątnicy w poszczególnych grupach nieśli 13-kilogramową monstrancję z Najświętszym Sakramentem, ewangeliarz i krzyż

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Po Mszy św. wierni w procesji teoforycznej wyruszyli z katedry. Przed niesioną przez biskupa monstrancją szły m.in. poczty sztandarowe oraz dzieci sypiące kwiaty. O oprawę muzyczną zadbała m.in. wojskowa orkiestra 18. Batalionu Powietrznodesantowego. Eucharystyczne pieśni śpiewały także połączone chóry parafii katedralnej i kościoła Opatrzności Bożej. Ołtarze, przy których odczytywano przepisane liturgią fragmenty Ewangelii i błogosławiono wiernych Najświętszym Sakramentem, wyznaczone były wzdłuż trasy dzielącej wspomniane parafie, m.in. przy kościele Świętej Trójcy czy na wzgórzu zamku Sułkowskich.

Podobne procesje przeszły w prawie wszystkich parafiach naszej diecezji.

2019-06-25 14:10

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Głogów: Wieczór Chwały

[ TEMATY ]

Boże Ciało

Emilia Walczak

W Boże Ciało po raz trzeci na głogowskim rynku odbył się Wieczór Chwały organizowany przez parafię św. Mikołaja i Miejski Ośrodek Kultury.

W koncercie w sercu miasta wzięły udział tłumy mieszkańców Głogowa i okolicznych miejscowości. Głównym wykonawcą religijnych pieśni był chór składający się z przedstawicieli wszystkich parafii nad którym czuwała Dorota Drozd. Ze sceny płynęły pieśni, których tekst wyświetlano na telebimach, czytano też Słowo Boże i wspólnie się modlono. – To wspaniały czas, kiedy możemy wspólnie przebywać i cieszyć się pięknym dniem, który dostaliśmy od tego, który ten dzień stworzył – mówili prowadzący koncert. Miejsce, w którym odbył się Wieczór Chwały nie jest przypadkowe. Jest ono w pobliżu kościoła Bożego Ciała, a jeszcze wcześniej, bo od XV wieku, była tu kaplica zamkowa też Bożego Ciała. - Dziś na ulicach polskich miast, Europy i całego świata, dziękowaliśmy za dar Eucharystii. Ten wieczór niech będzie wspólnym spotkaniem, radością, cieszeniem się sobą, tym dniem, który za nami i tym co przed nami – mówił ks. Stanisław Brasse, proboszcz parafii św. Mikołaja.

CZYTAJ DALEJ

Sekundy, które zmieniają życie

Dariusz Kowaluk zdobył złoty medal podczas Igrzysk Olimpijskich w Tokio w lekkoatletyce, w sztafecie mieszanej 4 x 400 metrów. Czytelnikom Niedzieli opowiada o swoim życiu, wierze, codziennych treningach, nauce i planach na przyszłość.

Krzysztof Tadej: Jak się żyje po zdobyciu olimpijskiego złota?

Dariusz Kowaluk: Radośnie, interesująco. Jestem rozchwytywany przez dziennikarzy i fotoreporterów – to bardzo miłe. Studiowałem dziennikarstwo na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Przygotowywałem się do wykonywania zawodu dziennikarza, a teraz mogę zobaczyć, jak to wygląda z drugiej strony, gdy odpowiadam na różne pytania.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje" DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję