Reklama

Nauka

Co wskazywało drogę Mędrcom?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wszyscy znamy cytaty: „Mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: «Gdzie jest nowo narodzony Król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem Jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać Mu pokłon»” (Mt 2, 1-2) oraz „A oto gwiazda, którą widzieli na Wschodzie, szła przed nimi, aż przyszła i zatrzymała się nad miejscem, gdzie było Dziecię” (Mt 2, 9). Opisywana sytuacja, znana z Ewangelii według św. Mateusza jako pokłon Trzech Króli, bardzo wyraźnie zwraca uwagę na zjawisko, które przywiodło Mędrców do Betlejem. Określenie „gwiazda, która szła przed nimi”, idealnie pasuje do dużej komety dobrze widocznej z Ziemi, przemieszczającej się na tle nieba.

Zagadka Gwiazdy Betlejemskiej

Najbardziej znaną kometą przemierzającą nasz Układ Słoneczny jest kometa Halleya. Pełen obieg wokół Słońca zajmuje jej ok. 76 lat i jej spektakularne przeloty (widoczna jest nawet w dzień, a jej warkocz ciągnie się przez znaczną część nieba) opisywane są już od ok. 2, 3 tys. lat. Nazwa komety pochodzi od nazwiska angielskiego astronoma Edmonda Halleya, który zbadał zapiski dotyczące dawnych przelotów komet. Wywnioskował, że kilka z nich dotyczy obiektu, który przybywa w pobliże Ziemi w dość równych odstępach czasu, i przewidział jego powrót w 1758 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tak się stało 16 lat po śmierci astronoma, a kometa otrzymała jego imię. Zaczęto się zastanawiać, czy to właśnie ta kometa prowadziła Mędrców do małego Jezusa. Pobieżne obliczenia i wynikające z nich sugestie, że mogła się ona pojawić w pobliżu Ziemi w 12 r. przed Chr., troszkę ten zapał ostudziły. Jednak dokładna analiza przekazów historycznych już wcześniej wykazała błąd w obliczeniu daty narodzin Syna Bożego! Czyżby więc Chrystus urodził się „przed narodzeniem Chrystusa”? Ormiański mnich Dionizjusz Mniejszy, który działał w Rzymie w V i VI wieku, obliczył datę urodzin Jezusa na 25 grudnia, 753 lata po założeniu Rzymu. Ze względu na pewne niejednoznaczności w Ewangeliach pomylił się o kilka lat i obecnie przyjmuje się, że narodziny miały miejsce 2-7 lat wcześniej. Ponieważ powstałby ogromny chaos, gdyby trzeba było przeliczyć daty wszystkich wydarzeń, nikt nawet nie myślał o przesunięciach ram czasowych ery „po narodzinach Chrystusa” – po prostu przesunięto sam fakt Jego narodzin.

Reklama

Ale nawet jeśli przyjmiemy, że wydarzenia opisywane w Ewangeliach miały miejsce 7 lat wcześniej, to przelot komety Halleya nastąpił przynajmniej 5 lat przed narodzinami Jezusa. Czyli to nie ta kometa prowadziła Mędrców. Pewną pomocą mogą być zapiski chińskie. Według nich, w tamtym czasie pojawiły się aż trzy komety. Pierwsza, w 12 r. przed Chr., to opisywana wyżej kometa Halleya; kolejna była obserwowana 7 lat później; i ostatnia – w 4 r. przed Chr., już po śmierci Heroda Wielkiego. Według wszelkiego prawdopodobieństwa byłaby to kometa z 5 r. przed Chr., zwłaszcza że, według zapisów, była niezwykle jasna i na niebie można ją było obserwować przez wiele dni. Warto wspomnieć, że istniały także inne wytłumaczenia biblijnej gwiazdy prowadzącej Mędrców. Według Johannesa Keplera, mogło nią być bardzo rzadkie zjawisko koniunkcji (pozornego złączenia na niebie) Saturna i Jowisza, które nastąpiło w 6 r. przed Chr. Taki niecodzienny, bardzo jasny układ, nie wykonuje jednak żadnego własnego ruchu. Poruszające się planety po prostu się rozdzielają i przestają tworzyć grupę, której składniki, odbijając światło słoneczne, tworzą pozornie nowe ciało niebieskie. Astronomowie brali pod uwagę także wybuch supernowej, czyli gwiazdy eksplodującej w ostatnim stadium swojego życia, nie ma na to jednak wystarczających dowodów. Zapis o gwieździe prowadzącej Mędrców może być też po prostu symboliczny – w takim przypadku żadne wydarzenia, które miały miejsce na niebie ponad 2 tys. lat temu, nie przybliżą nas do rozwiązania zagadki dokładnej daty urodzin Jezusa.

Reklama

Przybysze z bardzo daleka

Wracając do komet – jeśli ta z 5 r. przed Chr. rzeczywiście prowadziła Mędrców do Betlejem, to musiała być kometą nieokresową, czyli taką, która w pobliżu Słońca pojawia się tylko raz i potem wylatuje na zawsze z naszego układu planetarnego (lub zostaje zniszczona w drodze po kolizji ze Słońcem czy innym ciałem niebieskim), ponieważ nie można jej skojarzyć z żadną kometą krótko- lub długookresową spośród tych, które pojawiły się w zapiskach na przestrzeni następnych stuleci. Właśnie teraz, w II połowie 2019 r., odkryto bardzo ciekawą kometę nieokresową, której trajektoria sugeruje, że przybyła do nas z innego układu planetarnego. Wleciała do Układu Słonecznego i po minięciu naszej gwiazdy, która nieco zakrzywiła tor jej lotu, opuści nas na zawsze. Po raz pierwszy została dostrzeżona 30 sierpnia br. przez astronoma amatora Giennadija Borysowa i nazwana 2I/Borisov. Polscy naukowcy z Uniwersytetu Jagiellońskiego obliczyli jej trajektorię i na tej podstawie odkryli, że pochodzi ona z odległego układu gwiezdnego. Wygląda na to, że nie różni się ona od „naszych” komet, czyli można domniemywać, iż w innych układach planetarnych ciała niebieskie „lepi” się z tych samych składników, co w Układzie Słonecznym.

Komety znikają

Sama budowa komet jest nam dobrze znana co najmniej od czasu ostatniego do tej pory przelotu komety Halleya w 1986 r. Została wówczas wysłana w kosmos tzw. Armada Halleya, czyli grupa sond kosmicznych mających na celu badanie tego obiektu bezpośrednio lub przy okazji innych misji. Sondy zostały wysłane przez: ZSRR (Wega 1 i Wega 2), Japonię (Suisei i Sakigake), USA (ICE) oraz Europejską Agencję Kosmiczną (Giotto). Ta ostatnia dokonała najbliższego przelotu, w odległości 596 km, od jądra komety, które jest zbudowane ze skał, lodu oraz nieznanego materiału organicznego. Pokryte jest także grubą i ciemną skorupą o nieznanym składzie chemicznym. Jądro komety Halleya to bryła o wymiarach 15 km x 8 km. Sonda Giotto zrobiła pierwsze kolorowe zdjęcia jej powierzchni.

Najbardziej charakterystycznym elementem większości komet zbliżających się do Słońca, jest koma, czyli gazowa otoczka, którą wiatr słoneczny rozwiewa na bardzo duże odległości, co tworzy warkocz gazowy. Widzimy go dopiero wtedy, gdy kometa zbliży się do gwiazdy i jej ciepło spowoduje parowanie lodu na powierzchni. Wcześniej to zwykła brudna bryła, bardzo trudna do dostrzeżenia nawet przez największe teleskopy. Oblicza się, że kometa Halleya podczas każdego przelotu traci w pobliżu Słońca ok. 250 mln ton materii, dlatego warto się spieszyć z jej oglądaniem, ponieważ za 170 tys. lat zniknie zupełnie z naszych oczu.

2019-12-19 09:41

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W sierpniu obserwujemy na niebie „łzy św. Wawrzyńca”

[ TEMATY ]

niebo

gwiazdy

©scarface - stock.adobe.com

W sierpniu, jak o żadnej innej porze roku, możemy obserwować na niebie „spadające gwiazdy”. Kiedy Ziemia na swojej drodze wokół Słońca przecina tor komety Swifta-Tuttle’a, wielkie ilości odłamków komety pędzące z prędkością 60 km na sekundę, a więc 216 000 km na godzinę, które dostają się w sferę okołoziemską i tam się spalają. Ludowa tradycja mówi, że to „płacze niebo”, albo że są to „łzy św. Wawrzyńca”, ponieważ nasilenie tego zjawiska ma miejsce w okresie, w którym przypada wspomnienie tego świętego – 10 sierpnia.

W tym roku meteorytów tych, nazywanych także Perseidami – od gwiazdozbioru Perseusz, będzie znacznie mniej niż w latach ubiegłych. Najwięcej z nich rozbłyśnie 13 sierpnia: niespełna sto na godzinę, w dodatku między godziną 4.00 a 17.00, a więc niemal całkowicie w ciągu dnia, powiedział KAI prof. Ryszard Wielebiński, astrofizyk z Instytutu Maxa Plancka w Bonn. Dodał, że każdego roku liczba meteorytów jest inna, w tym roku umiarkowana. Wśród nich będzie widoczny najsłynniejszy rój Perseidów, którego aktywność trwa niemal do końca sierpnia.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Abp Gądecki: chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo

2024-04-24 20:12

[ TEMATY ]

abp Stanisław Gądecki

Karol Porwich / Niedziela

„Chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo i ze szczególnym szacunkiem odnosiło się do najwyższych jego postaci, czyli do bohaterstwa, heroizmu i męczeństwa za wiarę” - mówił abp Stanisław Gądecki podczas Mszy św. w kościele pw. św. Jerzego z okazji 25. rocznicy konsekracji poznańskiej świątyni.

W Eucharystii uczestniczyli m.in. gen. w stanie spoczynku Piotr Mąka, dowódca Oddziału Prewencji Policji insp. Jarosław Echaust, naczelnik Wydziału Komunikacji Społecznej Kinga Fechner-Wojciechowska i wicenaczelnik Paweł Mikołajczak oraz kompania honorowa Policji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję