Z biskupem włocławskim Wiesławem Meringiem w dniu jego pierwszego pobytu we Włocławku, 27 marca br., rozmawia ks. Waldemar Karasiński
Ks. Waldemar Karasiński: - 25 marca br., w uroczystość Zwiastowania Pańskiego, z chwilą oficjalnego ogłoszenia nominacji diecezja włocławska dowiedziała się, że nowym Biskupem Włocławskim będzie rektor WSD w Pelplinie, ks. dr Wiesław Mering. Ksiądz Biskup wiedział o tym już wcześniej...
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Bp Wiesław Mering: - Oczywiście, musiałem wyrazić zgodę na podjęcie zadań, które wcale nie są proste. Od 11 lat jestem rektorem Seminarium Duchownego i wiem, że niełatwo podjąć dzisiaj decyzję o byciu księdzem, o pełnieniu funkcji kapłańskiej, a co dopiero o byciu biskupem. Chcę przez to powiedzieć, że biskup jest otoczony wielu życzliwymi, dobrymi sercami, ale są zwrócone na niego z baczną uwagą oczy pewnie jeszcze liczniejszej grupy ludzi, a niekiedy bywają oni w swoich sądach dość okrutni. Dlatego podjęcie tego zadania wymaga ze strony kandydata wyraźnego opowiedzenia się, czy zdaje sobie sprawę ze wszystkich trudności, które w tej służbie napotka, i czy chce ją pełnić.
- Czy mógłby Ksiądz Biskup podzielić się z Czytelnikami "Ładu Bożego" swoimi odczuciami, gdy dowiedział się, że został mianowany biskupem diecezjalnym?
Reklama
- Wiadomość ustanowienia mnie biskupem diecezjalnym sprawiła mi wielką radość, gdyż odebrałem ją jako dowód zaufania ze strony Ojca Świętego, ze strony jego przedstawiciela w Polsce - nuncjusza abp. Józefa
Kowalczyka oraz ludzi, którzy wyrażali swoje opinie o kandydacie. Ale oprócz radości w sercu każdego kandydata na biskupa jest jakiś lęk, jakaś niepewność. Nigdy nie jesteśmy pewni, jak spełnimy to, do
czego jesteśmy powołani. Nie zawsze umiemy spełniać powołania najbardziej wpisane w naturę człowieka - powołania do życia w rodzinie, powołania do ojcostwa, do macierzyństwa, powołania do bycia dobrym
nauczycielem, dobrym policjantem, dobrym lekarzem, a co dopiero powołania do bycia dobrym biskupem diecezjalnym. Dla diecezji, dla Kościoła partykularnego - więcej - dla całej wspólnoty Ludu Bożego, którą
Kościół partykularny stanowi, biskup ma być ojcem, ma być bratem, ma być przyjacielem. Zwłaszcza ojcem, bratem i przyjacielem dla swoich kapłanów. Nie jest łatwo być przyjacielskim ojcem - czyli z jednej
strony stawiać wymagania, a z drugiej wspierać, wspomagać, dodawać sił, otuchy, bo przecież trudności - jak wspomniałem - są udziałem nie tylko biskupa, ale i księży, z którymi biskup pracuje. Z drugiej
strony, biskup nic nie zrobi, jeżeli nie znajdzie porozumienia, jeżeli nie nawiąże serdecznej więzi ze swoimi kapłanami, jeżeli nie trafi do ich serc.
Myśląc o tym, co będę robił w diecezji włocławskiej, postanowiłem z największą uwagą, z największą serdecznością zwrócić się w stronę seminarium duchownego. To jest kuźnia kadr, to jest matecznik,
z którego wychodzą moi przyszli współpracownicy. Bardzo zależy mi na tym, abym dla Księdza Rektora, dla moderatorów seminarium stał się wsparciem, pomocą, żeby wiedzieli o tym, że seminarium jest instytucją
diecezjalną, która będzie cieszyła się moją szczególną pomocą, uwagą, zainteresowaniem. Tego nie ukrywam.
- Jako dewizę swej posługi przyjął Ksiądz Biskup słowa: "Iustitia, pax et gaudium", zaczerpnięte z Listu św. Pawła do Rzymian (14, 17). Proszę powiedzieć, dlaczego te, a nie inne słowa zostały wybrane przez Księdza Biskupa jako zawołanie?
Reklama
- Iustitia, pax, czyli sprawiedliwość, pokój - to dwa słowa, które bardzo często powtarzają się w Piśmie Świętym. W Biblii człowiek sprawiedliwy - to mówiąc najprościej, człowiek święty.
Kiedy przypatruję się nauczaniu Ojca Świętego Jana Pawła II, kiedy czytam jego teksty, słucham wypowiedzi - nie wiem, być może nie jest to aż do końca usprawiedliwione - jestem głęboko przekonany,
że świętość to jest naczelne zatroskanie Papieża. Świętość biskupów, kapłanów, alumnów, świętość rodzin, małżeństw, dzieci i młodzieży. "Nie bójcie się być świętymi" - mówił Papież do młodych. Ileż to
trzeba odwagi, ileż trzeba wiary, aby w ten sposób zwrócić się do młodych ludzi, którzy - tak się nam często wydaje - myślą o wszystkim, tylko akurat nie o świętości. Jednak, jak sądzę, nie zrozumiemy
dobrze papieskiego nauczania, pomijając ten właśnie aspekt. Otóż iustitia zatem to jest jakiś właśnie synonim świętości.
Co to jest świętość? To nie są ani złożone ręce, ani wywracane gałki oczne, ani odmawianie w kółko jakichś zwrotów czy formuł modlitewnych - świętość to jest jakiś odblask Boga w świecie, w tym świecie,
w którym jestem. Nie muszę być światłem dla całej kuli ziemskiej, ale mogę być w tym środowisku, w którym jestem - małżonkiem, lekarzem, księdzem, biskupem, kimkolwiek. Mogę być znakiem, że należę do
Jezusa Chrystusa. W tym sensie rozumiem sprawiedliwość jako fundament, bazę czy podstawową wartość życia społecznego.
"Pokój mój daję wam, pokój zostawiam" - powtarzamy w każdej Mszy św., modlimy się o pokój. Pax - pokój, z którym Chrystus przyszedł do świata, do swoich ludzi, pokój, który tchnął w ich serca, który
jest darem Zmartwychwstałego Chrystusa. Ten pokój jest wartością, która łącznie ze świętością jest źródłem optymizmu, radości i nadziei, jaką niesie ze sobą chrześcijaństwo. Dlatego te słowa św. Pawła:
"Iustitia, pax et gaudium" (Sprawiedliwość, pokój i radość) stały się moim zawołaniem.
- Jakie są elementy składowe herbu Księdza Biskupa i co one oznaczają?
Reklama
- Mój herb biskupi podzielony jest na trzy pola. W prawym polu umieszczony jest wizerunek Matki Bożej z Gwadelupy. Ktoś może spytać: dlaczego właśnie ten wizerunek, a nie np. Matki Bożej Bolesnej z Lichenia
lub częstochowskiej Madonny. Jest tak dlatego, że objawienia Matki Bożej z Gwadelupy miały miejsce 9, 10 i 12 grudnia. Natomiast 9 grudnia to jest dzień moich imienin, a 10 grudnia - urodzin. Uznałem
to po prostu za znak. To po pierwsze. Po drugie - postać Matki Bożej w ikonografii Indian oznacza kogoś, kto prosi: przyjmij mnie w swoim domu, pozwól być twoim gościem. Myślę, że każdemu człowiekowi
jest potrzebna świadomość, że Maryi zależy na nim. To dodaje siły, otuchy. Po trzecie zaś - Maryja wyciągała dłonie do Juana Diego, który w 2002 r. był kanonizowany. (Wjeżdżałem do stolicy Meksyku, Mexico
City, 1 sierpnia, czyli wtedy, kiedy 4-milionowy tłum rozjeżdżał się po nabożeństwie kanonizacyjnym. Widziałem, co znaczyła ta kanonizacja dla mieszkańców Meksyku. Jak reagowali na nas, Polaków. Byli
gotowi całować nas po rękach, bo jesteśmy rodakami Jana Pawła II). Otóż kilka wieków wcześniej Maryja pochylała się nad kimś tak nie znaczącym w ówczesnej kulturze jak prosty, biedny, zwykły Indianin,
przeciętny człowiek. W tym sensie rozumiem, że wybierając Matkę Bożą z Gwadelupy na swój herb, chcę choć trochę się od Niej nauczyć dobroci, zainteresowania losem wszystkich ludzi.
W drugim polu herbu znajdują się fale morskie - ponieważ przychodzę z Pomorza - i ryba - symbol chrześcijaństwa. Moja ziemia, wiara mojej ziemi - Kaszub - jest mi czymś szalenie bliskim. Wychowywałem
się w ludowej pobożności, żyję pobożnością, wiarą moich rodziców, którzy z tamtą ziemią się utożsamiali. To jest taki bardzo sentymentalny, osobisty znak odniesienia. Pomyślałem, że te same fale płyną
tutaj, we Włocławku, rzeką Wisłą, nad którą będę mieszkał. Zatem jest to znak łączności między tą częścią Pomorza, z której przychodzę, a tą częścią Polski, w której będę pracował.
W herbie jest symbol Eucharystii, a u góry umieszczony jest krzyż jerozolimski, dlatego, że Ziemia Święta to piąta Ewangelia. Pielgrzymka do Ziemi Świętej należy do tych podróży, które zapisały się
najgłębiej w moim sercu. Nigdy nie zapomnę ani tych ścieżek, ani tych miejsc. Mam głęboką nadzieję, że Bóg pozwoli mi kiedyś jeszcze tam pojechać. Właśnie dziś dostałem od bp. Bronisława Dembowskiego
pierścień po zmarłym biskupie włocławskim Janie Zarębie. Jest na nim umieszczony krzyż jerozolimski. Znowu uznałem to za niezwykły zbieg okoliczności albo po prostu za znak, jaki Bóg daje: "Nie bój się,
nie lękaj się!".
- Co w chwili przyjęcia nominacji wiedział Ksiądz Biskup o diecezji włocławskiej?
- Przyznaję, że niewiele. Wiedziałem oczywiście, że tereny, w których mieszkałem - czyli tereny Gdyni, Gdańska i okolic - to są dawne tereny diecezji włocławskiej. Do XIX w. byliśmy złączeni. Sytuacja uległa zmianie po ogłoszeniu bulli poszerzającej diecezję chełmińską po lewy brzeg Wisły. W pewnym sensie wracam do mojej macierzystej diecezji i to jest dla mnie powodem do radości i satysfakcji. Oczywiście wiem, że jest to diecezja męczeńska. Tu też jest podobieństwo z diecezją chełmińską: jedna i druga poniosły straszliwą ofiarę w czasie II wojny światowej. I wreszcie - święci. Z obydwu diecezji wyszło co najmniej kilka bardzo znaczących postaci dla współczesnego chrześcijaństwa. Myślę tu o św. Faustynie, o św. Maksymilianie, bł. bp. Michale Kozalu, a także o niezwykłej, heroicznej postaci kard. Stefana Wyszyńskiego, jak również o bł. ks. Wincentym Frelichowskim.
- Co Ksiądz Biskup chciałby powiedzieć swoim diecezjanom?
- Chcę powiedzieć o dwóch sprawach. Po pierwsze, aby udzielony mi został kredyt zaufania. Wiem, że kiedy przychodzi człowiek, którego się nie zna, budzi on rozmaite zastrzeżenia i niepewność, że przez
jakiś czas wierni i kapłani będą na mnie patrzyli ze szczególną uwagą. Nie ukrywam, że też będę patrzył bardzo uważnie, bo zdaję sobie sprawę, że to jest teraz mój Kościół. Za ten Kościół mam być odpowiedzialny,
więc muszę go poznać, bo nie da się zbudować przyjaźni bez poznania, bez znajomości, bez rozmowy, bez wspólnego bycia z sobą. To są warunki, które budują przyjaźń, a przyjaźń jest samą istotą chrześcijaństwa
- przyjaźń między nami a Bogiem, ale także między sobą, między poszczególnymi ludźmi. W tym sensie proszę o kredyt zaufania. Po drugie, proszę o modlitewne wsparcie, gdyż ono dodaje otuchy, dodaje sił.
Kiedy człowiek ma trudne momenty, myśli wówczas: przecież nie jesteś sam!
W dniach, które minęły od czasu, kiedy dowiedziałem się, jakie jest moje zadanie, przypominam sobie ciągle słowa Chrystusa wypowiedziane do Apostołów: "Nie bójcie się". To są słowa, którymi Papież
Jan Paweł II rozpoczynał swój pontyfikat. Byłem wówczas w Rzymie. Musiały minąć jeszcze lata, zanim w pełni zrozumiałem, co Ojciec Święty chciał powiedzieć zgromadzonemu ludowi. Teraz myślę też, że skoro
Apostołowie Chrystusa, którzy byli obok najlepszego Katechety, najlepszego Mistrza, najlepszego Kaznodziei, obok Boga, jeżeli oni przeżyli lęk zwątpienia, to moje niepewności też są usprawiedliwione.
Ale i w moich usiłuje mnie Jezus pocieszyć, mówiąc: "Nie lękaj się. Jam zwyciężył świat".
- Bardzo dziękuję Księdzu Biskupowi za rozmowę. Proszę o przyjęcie życzeń wielu błogosławionych owoców i radości z posługi w diecezji włocławskiej.