Samochodem, rowerem, autobusem, a może pieszo? Nieważne. Ważne, żeby tam dotrzeć i odetchnąć chociaż przez chwilę innym powietrzem – dosłownie i w przenośni.
Uroku parafii archidiecezji częstochowskiej położonych w wioskach i małych miejscowościach nie da się nie zauważyć.
Parafia Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski w Lubieniu
Maleńka miejscowość Lubień może pochwalić się bardzo interesującym kościołem, na rzecz którego oddali swe talenty trzej wybitni artyści. Kościół wzniesiono w 1932 r. według projektu wybitnego architekta Stefana Szyllera. Polichromię w czasach wojennych wykonał słynny Józef Mehoffer, a kościelne ołtarze – Stanisław Pospieszalski.
W głównym ołtarzu widnieje wizerunek Patronki kościoła i parafii. Podobno został wzięty ze starej drewnianej świątyni, która stała na miejscu obecnej. Na ścianach prezbiterium można również zauważyć symbole monumentalnych rozmiarów, którymi są wyobrażenia wezwań z Litanii Loretańskiej – Wieży Dawidowej i Wieży z kości słoniowej. Mają one formę warownych zamków, otoczonych ogrodami z alejami cyprysów. Na ich basztach zaś i balkonach zasiadają anioły.
Pielgrzymi z Warszawy, zdążający na Jasną Górę, mają tutaj przedsmak częstochowskiego spotkania z jasnogórskim wizerunkiem Madonny, jak podkreśla ks. Grzegorz Paszka, proboszcz parafii.
Parafia Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Pajęcznie
Pierwotny kościół św. Leonarda został wybudowany w 1140 r., a parafię erygowano w 1251 r. Obecna świątynia została konsekrowana 11 sierpnia 1754 r. Proboszcz parafii ks. Wiesław Jan Bąkowicz dba z wiernymi o ten skarb kultury. Słynący cudami XVI-wieczny obraz Pajęczańskiej Matki Kościoła, odsłaniany w dwóch etapach przy wtórze fanfar skomponowanych przez ks. Marka Cisowskiego, zajaśniał ostatnio pełnym blaskiem w nowo odremontowanym głównym ołtarzu. Cieszą oczy odświeżona polichromia na ścianach kościoła, jego nowy miedziany dach i elewacja, odremontowany ołtarz św. Leonarda oraz budynki parafialne. Cennym artefaktem jest srebrna sukienka Matki Bożej Pajęczańskiej, którą ufundował chorąży wieluński po ocaleniu z niewoli tureckiej, jako wotum wdzięczności. – Rytm parafii dyktują konfesjonał, Eucharystia i codzienna adoracja – podkreśla proboszcz.
Pierwsze, co rzuca się w oczy Polakowi lądującemu w połowie kwietnia w Tunisie, to ciepło, wiosna, zieleń i kwitnące kwiaty. Potem przychodzą kolejne wrażenia - mnóstwo tunezyjskich flag na ulicach, kilka dni temu było tu narodowe święto czczące poległych w walce o niepodległość Tunezji. To na pamiątkę krwawych wydarzeń z 1961 r., gdy niemal bezbronne oddziały wysłane przez ówczesnego prezydenta Habiba Burgibę próbowały zdobyć francuską bazę w Bizercie. A pod flagami - zasieki z drutu kolczastego. Jest nimi otoczony szeroki bulwar w centrum miasta, przy którym z jednej strony znajduje się ministerstwo spraw wewnętrznych, z drugiej, naprzeciw katedry św. Wincentego à Paulo, ma swoją siedzibę Ambasada Francji. Obu instytucji strzeże wojsko, policja i zasieki z drutu kolczastego. Kolejne wrażenie to ogromna życzliwość miejscowych do nas, Europejczyków. Czasem ta ma ona podłoże komercyjne, gdy nieznajomy na ulicy przyznaje się do znajomości z nami, pokrzykuje dziarsko po polsku „dobra, dobra, zupa z bobra” i przekonuje gorliwie do zwiedzenia galerii dywanów, która dzisiaj jest otwarta ostatni dzień. Codziennie jest ostatni dzień. Ale ta życzliwość jest obecna też w miejscach bezinteresownych. Trafiliśmy w czasie spaceru do charakterystycznej kawiarenki, w której miejscowi (sami mężczyźni) oglądali mecz na ekranie telewizora, grali namiętnie w karty, pili kawę i palili fajki wodne. To, że eksplozją serdeczności powitał nas kelner, to w sumie zrozumiałe. Ale inni, zupełnie obcy ludzie odrywali na chwilę wzrok od kart, kładli rękę na sercu i kłaniali nam się z miłym uśmiechem - po czym wracali do gry. Potem wracaliśmy do hotelu. Szliśmy przez miasto z klimatem, charakterem, a zarazem potwornie zaśmiecone. Nieważne, czy były to wąziutkie uliczki mediny, czy szersze ulice z czasów francuskiego protektoratu - wszystko tonie w śmieciach. Owszem, w czasie nocnego spaceru widziałem też śmieciarki, wywoziły zawartość kubłów, ale znaczną ich część rozsypywały na ulicę i jechały dalej. Czyściej było tylko w miejscach przeznaczonych dla turystów i w pobliżu meczetów - tych jest sporo, właściwie co kilka ulic jest jakiś dom modlitwy. Nam nie pozwolono (z uśmiechem, ale stanowczo) do nich wchodzić - to miejsce tylko dla muzułmanów.
Dnia 15 kwietnia br. zaopatrzony Świętymi Sakramentami w 92. roku życia odszedł do Pana śp. Franciszek Ryś, Tato kardynała Grzegorza Rysia, metropolity łódzkiego.
„Stan jasnogórskiego obrazu Matki Bożej - dobry” - brzmi diagnoza po oględzinach. Zakończył się przegląd Wizerunku. Corocznej, dokonywanej zazwyczaj w Wielkim Tygodniu, rutynowej kontroli przewodniczył prof. Krzysztof Chmielewski z Wydziału Konserwacji i Restauracji Dzieł Sztuki warszawskiej ASP, który z dokładnością i troską ocenił stan Jasnogórskiego Wizerunku, a jest on stabilny. Zmieniona została także sukienka Matki Bożej.
Coroczne oględziny obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej prowadzone są od 1950 r. W 1979 r. powołana została specjalna komisja do zbadania jego stanu technicznego.
W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.