Pielgrzymka była wyjątkowa. Już sama ilość uczestników mówi za siebie. Cały zespół pątników to 12 księży, 8 porządkowych i 3 osoby ze służby medycznej. Łącznie 23 osoby. – Było nas mało, ale to wąskie grono uczestników sprzyjało budowaniu relacji, zarówno między kapłanami, jak i kapłanami i służbami. Myślę, że owoce tego będziemy zbierać podczas kolejnych pielgrzymek – powiedział jeden z przedstawicieli służb porządkowych.
Trudy pielgrzymowania
Reklama
– To była bardzo trudna, a może nawet najtrudniejsza pielgrzymka ze wszystkich dotychczasowych – zauważył ks. kan. Krzysztof Iwaniszyn w rozmowie z Radiem Jasna Góra. – Trudna dlatego, że było nas bardzo mało. Osobiście to przeżywałem i było to dla mnie wyjątkowe doświadczenie. Z drugiej strony tegoroczna pielgrzymka była trudna fizycznie. Odciski na stopach, uczulenia skórne, ogólne zmęczenie i ból były jakby większe w tym roku. Ale bp Marek Mendyk powiedział na rozpoczęcie pielgrzymki w świdnickiej katedrze, że wszystko jest po coś i właśnie odczytuję to jako wyraźny znak od Pana Boga dla nas, że mamy się przez te trudne doświadczenia czegoś uczyć i zobaczyć, jak wielkim darem, jak wielkim skarbem jest wiara, Pan Bóg, ale też wspólnota Kościoła. Kiedy tego w tym roku zabrakło, uświadomiliśmy sobie, jak bardzo za tym tęsknimy – powiedział główny przewodnik świdnickiej pielgrzymki i dodał: – W trakcie pielgrzymowania ktoś mi uświadomił, że było nas dwunastu kapłanów, tak jak dwunastu było Apostołów, którzy ponieśli Ewangelię na cały świat. Myślę, że to nasze pielgrzymowanie będzie zaczynem do tego, co przed nami, bo pielgrzymka się dzisiaj kończy, ale my już myślimy o następnych. Ufamy, że one będą – podkreślił.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dobra było więcej
– To był ważny czas w moim życiu, kiedy mogłem wiele spraw przemyśleć, zastanowić się i przemodlić – powiedział ks. Sebastian Makuch ze Świdnicy. – Budujące były relacje, jakie wytworzyły się między kapłanami a obsługą techniczną. Czułem się jak w rodzinie. Wszyscy się nawzajem wspierali, jeden o drugiego się troszczył i ta wszechogarniająca radość, do której będę wracał przez cały następny rok. Na każdym postoju, w każdym miejscu noclegowym ludzie witali nas z otwartymi ramionami. A spaliśmy na plebani, w szkole, świetlicy, szatni piłkarskiej, czy w pallotyńskim domu miłosierdzia w Częstochowie. I choć zdarzyło się kilka incydentów, w których ludzie na nasz widok pukali się w czoła, to dobro, którego doświadczyliśmy było przeogromne – podkreślił ks. Makuch w rozmowie z Niedzielą Świdnicką.
– Niektórzy myśleli, że skoro to będzie mała pielgrzymka, to będzie łatwo. Ale wcale nie było. Musieliśmy być posłuszni wszystkim obostrzeniom, wytycznym władz państwowych, samorządowych, sanitarnych, i w duchu odpowiedzialności za siebie i za innych, także za Kościół, chcieliśmy jak najbardziej sprostać tym wyzwaniom. Przez cały czas była z nami służba medyczna, codziennie mierzyliśmy temperaturę, mieliśmy fachową karetkę, i dzięki Bogu, szczęśliwie dotarliśmy – spuentował ks. Iwaniszyn.
Zwieńczeniem pielgrzymowania była Msza św. w Kaplicy Cudownego Obrazu Matki Bożej, której przewodniczył bp Marek Mendyk. Ordynariusz podziękował pątnikom za trud niesienia na swoich barkach spraw Kościoła świdnickiego i swojego biskupa.