Reklama

Kościół

To wszystko miało sens

Urodziła się w Suchem k. Poronina, wykształcenie zdobyła w USA, a powołanie do służby Bogu usłyszała w swym sercu, będąc marines w Afryce...

Niedziela Ogólnopolska 38/2022, str. 22-23

[ TEMATY ]

świadectwo

J. Szczechowicz

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Siostra Jadwiga Szczechowicz, albertynka, jest Amerykanką z Podhala. Jej prapradziadek – Stanisław Jarosz mieszkał w Pensylwanii, gdzie urodziła się jej prababcia – Ludwina. I chociaż przodkowie wrócili na początku XX wieku do Polski, to w latach 80. ponownie wyjechali za ocean najpierw dziadkowie, a potem ojciec pani Jadwigi – Stanisław Szczechowicz. Mama – Stanisława (z domu Jędrol) zajmowała się domem, gospodarstwem i wychowywaniem sześciorga dzieci. Z czasem cała rodzina wyemigrowała do USA.

Na spotkanie z s. Jadwigą, która od 2013 r. należy do zgromadzenia albertynek (latem tego roku w krakowskim sanktuarium „Ecce Homo” św. Brata Alberta razem z czterema siostrami złożyła śluby wieczyste), umawiam się w siedzibie zgromadzenia. Na miejscu wita mnie uśmiechnięta, mówiąca czystą polszczyzną zakonnica. Chętnie dzieli się niezwykłą historią swojego powołania.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W drodze

– Miałam 13 lat, gdy wyjechałam do USA, do taty i starszych sióstr. Pamiętam, że początki nie były łatwe. W nowej szkole groziło mi, że nie przejdę do następnej klasy. Sytuacja się zmieniła, gdy poszłam do high school (odpowiednik polskiego liceum – przyp. red.). To był czas mojej wielkiej przemiany, zainspirowanej przykładem rodziców. Patrząc na ich niezwykłą odwagę i pracowitość, pomyślałam, że i ja nie mogę poddać się bez walki. Musiałam się odnaleźć w amerykańskiej rzeczywistości. Zrozumiałam, że czas spędzony w szkole zdecyduje o mojej przyszłości. Krok po kroku pokonywałam piętrzące się przeszkody. Zapisałam się np. do klubu debat, chociaż mój język pozostawiał wiele do życzenia. Poradziłam sobie. Sukces motywował mnie do podejmowania kolejnych wyzwań. Szkołę ukończyłam z wynikiem w pierwszej dziesiątce.

Gdy miałam 17 lat, skończyłam liceum. W tym wieku człowiek szuka przygód (śmiech). Myślałam o studiach, ale ostatnie lata nauki to był wielki wysiłek, a poza tym w 2001 r., po tragedii na World Trade Center, poczułam się częścią amerykańskiej społeczności. Zdecydowałam się wstąpić do marines. Rodzice uszanowali mój wybór. I za to jestem im wdzięczna – że dawali nam przestrzeń, byśmy mogli być sobą.

Reklama

Marines to elitarne wojsko, więc służba w nim stanowiła dla mnie kolejną wysoko postawioną poprzeczkę do pokonania. Podstawowe szkolenia w Boot Camp dały mi niezły wycisk. Tam wszystko było zaplanowane i perfekcyjnie zorganizowane; ćwiczenia, wykłady, chwile wytchnienia – według ustalonego harmonogramu. Na służbie w marines po raz kolejny uświadomiłam sobie, że mogę pokonywać swoje słabości, obawy, a gdy tak się stało, czułam się mocniejsza, bardziej pewna siebie. Służyłam w Japonii, a potem zostałam przydzielona do ochrony ambasad. Trafiłam kolejno do Botswany, Rosji i Luksemburga. Byłam skupiona na swoim rozwoju; chciałam być człowiekiem wolnym i odważnym. Wtedy nie dostrzegałam jeszcze wpływu Pana Boga na moje życie.

W ciszy

W Japonii przestałam chodzić do kościoła. Chciałam nauczyć się nurkować, zdecydowałam się więc na kurs organizowany w soboty i niedziele. Powoli odchodziłam od Boga. Gdy wyjechałam do Afryki, znów rzuciłam się w wir zajęć, szukałam kolejnych wyzwań. I wtedy przeczytałam dwie książki: Dzienniczek Siostry Faustyny podarowała mi moja siostra, z kolei mama poleciła mi Poemat Boga-Człowieka Marii Valtorty. Te lektury sprawiły, że poczułam obecność Boga w swoim życiu. Zrodziły pytania związane z wiarą oraz liczne refleksje. W Afryce zrozumiałam to, co wcześniej wiele razy słyszałam, że Bóg przemawia do człowieka w ciszy. Doświadczyłam tego na własnej skórze. Myślami wróciłam do domu rodzinnego, do przykładu, jaki dawali mi rodzice, do tego, czego mnie uczyli. Zaczęłam się zastanawiać, czy wierzę w Boga, a jeśli tak, to dlaczego nic nie robię w tym kierunku. Przecież za wiarą idą czyny. To był przełomowy moment w moim życiu – powrót do Boga, który na mnie czekał...

Reklama

To w Botswanie usłyszałam rozmowę kolegów, którzy śmiali się z jakiejś dziewczyny, że była żołnierzem i poszła do zakonu. Wtedy pomyślałam, że to byłoby szalone, gdybym to ja była kiedyś. Teraz wierzę, że to był początek mojej drogi do zakonu. Ale nadal służyłam w marines – w Moskwie, później w Luksemburgu, gdzie przystąpiłam do sakramentu pokuty i zrzuciłam ciężar z mego serca.

Po zakończeniu kontraktu podjęłam studia. Ukończyłam kierunek ogólny, po którym można zdobywać specjalizacje. Chciałam pomagać, więc zapisałam się na studia przygotowujące do pracy z osobami z niepełnosprawnościami. W tym czasie miałam już świadomość, że bardzo dobrze sobie radzę, że potrafię pokonywać trudności. I zapewne mogłabym nieźle zarabiać, ale nie byłam pewna, czy to jest moja droga. Coraz częściej zaczęłam dostrzegać wokół siebie osoby biedne, samotne. Próbowałam im pomagać, doszłam jednak do wniosku, że sama tego nie potrafię.

Decyzja

Poszłam do mojego proboszcza – ks. Michaela Zoufala. Powiedziałam, że chcę wstąpić do zgromadzenia, lecz nie wiedziałam jakiego. Ksiądz dał mi adresy do dziesięciu zakonów, które były najbliżej naszej parafii. Postanowiłam je wszystkie poznać. Najpierw zadzwoniłam do albertynek, ale nie odebrały, potem do kolejnych z listy. Wstępnie byłam już zdecydowana na inne zgromadzenie. I wtedy jakimś cudem otwarła mi się strona albertynek, gdy czegoś szukałam w internecie. Zadzwoniłam ponownie, tym razem siostry odebrały... Gdy je poznałam, bardzo szybko upewniłam się, że to jest zgromadzenie, do którego chcę wstąpić, w którym chcę służyć ubogim.

Teraz już wiem, że to wszystko, co się dokonywało w moim życiu, miało sens. Pan Bóg zapraszał mnie do miejsc, do kontaktów, które uwalniały mój umysł, moje serce od uprzedzeń i uczyły kochać każdego człowieka, nawet takiego, do którego po ludzku mogłabym być uprzedzona. Życiowe doświadczenia pomogły mi rozumieć, że dla Boga nie ma rzeczy niemożliwych.

Reklama

Pyta Pani, jak zareagowała rodzina. Zanim poszłam do księdza, żeby się poradzić co do wyboru zgromadzenia, powiedziałam moim bliskim, że planuję pójście do zakonu. Mieli czas, aby się z tą decyzją oswoić. Myślę, że tata wolałby mnie mieć w domu, ale mi tego nie powiedział. A mama, gdy się dowiedziała o moim wyborze, wyznała, że też chciała iść do zakonu, tylko jej proboszcz przekonał ją, że będzie dobrą matką...

***

Po ślubach wieczystych s. Jadwiga wróciła do USA, gdzie kończy studia pielęgniarskie. Podsumowując rozmowę, wyznała z uśmiechem: – Marines to było niesamowite, szalone wyzwanie, ale poddać się woli Boga, zaufać Mu – to dla mnie jeszcze większe szaleństwo!

2022-09-13 14:04

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Seminarium – wyjątkowa szkoła uczniów Jezusa

Niedziela rzeszowska 17/2015, str. 4-5

[ TEMATY ]

świadectwo

seminarium

Archiwum WSD w Rzeszowie

Jednym z pomysłów na spędzanie wolnego czasu są rozgrywki sportowe

Jednym
z pomysłów
na spędzanie
wolnego czasu
są rozgrywki
sportowe

Wspólnota seminaryjna – czym tak naprawdę jest? Pamiętam mój mały strach przed podjęciem decyzji wstąpienia do Seminarium oraz pierwsze niepewne kroki, które stawiałem w tym budynku. Jednak moje obawy i lęki okazały się zupełnie nieuzasadnione. Już od samego początku rozeznawania drogi spotkałem wspaniałych ludzi, mających ten sam cel – bycie świętym kapłanem.

CZYTAJ DALEJ

Ikona Nawiedzenia zawitała do parafii w Białej

17 kwietnia był kolejnym dniem peregrynacji kopii obrazu Matki Bożej Jasnogórskiej. Tym razem Ikona Nawiedzenia trafiła do Białej koło Wielunia, gdzie została przywitana przez bp. Andrzeja Przybylskiego, bp. Jana Wątrobę oraz całą wspólnotę parafialną i zaproszonych gości.

Karol Porwich / Niedziela

CZYTAJ DALEJ

Patriotyzm może mieć różne oblicza

2024-04-18 23:18

Grzegor Finowski / UPJPII

    Stowarzyszenie Absolwentów i Przyjaciół Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie rozpoczęło 12 kwietnia projekt „Trzy kobiety. Trzy drogi. Patriotyzm jako misja Uniwersytetu”, włączając się w program „Z kobietami – patriotkami”.

Św. Jadwiga Królowa, Hanna Chrzanowska, błogosławiona pielęgniarka i Emilia Wojtyłowa, matka Ojca św. Jana Pawła II to trzy bohaterki projektu, którego celem jest popularyzacja ich życia i działalności, a także na przykładzie tych wyjątkowych kobiet próba odpowiedzi na pytanie – jak patriotyzm może stać się misją? Działalność na niwie rodzinnej, wspierająca, wychowująca dzieci w duchu najwyższych wartości, działalność społeczna czy polityczna – patriotyzm może mieć różne oblicza. Konferencja była też świetnym czasem dla refleksji – w jaki sposób z postaw tych trzech kobiet można czerpać wzorce na dziś.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję