Pytanie czytelnika:
Czy katolik powinien przykładać wagę do snów?
Komu nie zdarzyło się choć raz opowiadać swojego snu? Nawet jeżeli ktoś nie ma w zwyczaju opowiadać swoich snów, to zapewne nie raz zdarzyło mu się zatrzymać myśli przy tym, co było ich treścią. Ileż to razy sen doprowadził do jakichś dobrych rozważań, zainspirował do czegoś lub przypomniał bliską osobę. Czy katolik powinien przykładać wagę do snów? W pewnym sensie każdy powinien przykładać do nich wagę, ale katolik powinien zachować ostrożność.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czytanie senników, które podają znaczenia poszczególnych snów i czyta się je niczym horoskopy, uznawane jest przez Kościół za grzech. W Kościele nikt nie usiadł przy biurku i nie wymyślił sobie ot tak, że czytanie ich jest grzechem, lecz wynika to z Objawienia Bożego. Najdosadniej wybrzmiewa to w momencie, kiedy Bóg na górze Synaj przekazuje przykazania (por. Wj 21, 1-17). Przedstawia się jako Wyzwoliciel i jako Ten, któremu zależy na Jego ludzie. Pierwszym przykazaniem jest zatem to, aby nie oddawać czci innym bogom. Chodzi o to, aby nie czynić z osób i rzeczy czegoś, co zajęłoby miejsce Boga. Na pierwszym miejscu w życiu katolika ma być Ten, któremu tak bardzo zależy na nas i któremu możemy ufać. Jezus powiedział, że nawet włosy na naszej głowie są policzone (por. Łk 12, 7). Czytanie horoskopów, chodzenie do wróżki czy też traktowanie snów jako wróżby jest zaprzeczeniem oddania swojego życia Bogu – jest nieprzestrzeganiem przykazania: „Nie będziesz miał bogów cudzych przede Mną” (por. KKK, 2115-2117).
Oczywiście, świat chrześcijański, podobnie jak semicki, nigdy nie lekceważył snów i ich ogromnego znaczenia w życiu. Sny odgrywają istotną rolę w Biblii i tradycji chrześcijańskiej po dzień dzisiejszy. Znamy z Biblii chociażby sny Abrahama, Jakuba, Józefa – syna Jakuba oraz Józefa – opiekuna Jezusa. Wszyscy oni dostrzegali w snach głos Boga, który do czegoś wzywa lub przed czymś przestrzega. Warto tę kwestię połączyć z tym, co ma do powiedzenia o snach współczesna psychologia. To, co nam się śni, jest nam potrzebne w sferze fizycznej, psychicznej i duchowej. Sen to nie tylko przedstawiający się przypadkowy obraz, ale też zobrazowanie naszych pragnień, marzeń i tęsknot oraz różnych życiowych doświadczeń, które wciąż w nas pracują, nawet jeżeli sobie tego nie uświadamiamy. Skoro sny wyrażają nas samych, nasze wnętrze, to nic nie stoi na przeszkodzie, aby ich treść „znalazła się” na osobistej modlitwie. Nie chodzi w tym przypadku o szukanie sennika z alfabetycznym indeksem haseł dotyczących tego, co się przyśniło. Chodzi o słuchanie siebie, o wchodzenie w głąb siebie na modlitwie, w obecności Boga. Ktoś, kto prowadzi głębokie życie modlitewne, prosi Boga o światło do rozeznawania, do podejmowania wyborów życiowych. Bóg mówi do nas na różne sposoby. Może nas natchnąć przez życie innych ludzi, przez różne wydarzenia, zjawiska, wewnętrzne poruszenia i może nas natchnąć również przez nasz sen.