Reklama

Niedziela Sandomierska

Świąteczne opowieści

O świętach z dzieciństwa, przysmakach na wigilijnym stole oraz wyższości tradycji nad nowoczesnością opowiada Lidia Bogaczówna, aktorka Teatru im. Juliusza Słowackiego w Krakowie.

Niedziela sandomierska 52/2022, str. IV

[ TEMATY ]

Boże Narodzenie

Archiwum rodzinne Lidii Bogaczówny

Pierniki dekoruje Julia, bo robi to najpiękniej

Pierniki dekoruje Julia, bo robi to najpiękniej

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ks. Wojciech Kania: Pierwsza myśl, która przychodzi Pani do głowy związana z Bożym Narodzeniem?

Lidia Bogaczówna: Wiara, nadzieja i miłość. Wspólnota rodzinna, pachnąca magiczna choinka, która daje poczucie bezpieczeństwa, Pasterka z gromkim Bóg się rodzi!!!! Ale żeby to się udało, to wcześniej spowiedź adwentowa, Roraty po skrzypiącym niegdyś śniegu. Mogłabym tak bez końca wymieniać.

Jak zapamiętała Pani święta z dzieciństwa?

Przywoływanie dzieciństwa jest sięganiem ręką po mgłę, jak po watę cukrową. Jaka to radość, kiedy z tej białej waty powstają na powrót figurki, obrazki, szczegóły. Takie małe szopki. Najpierw czas wyprawy po choinkę. Babcia, mama, sanki i ja. Prosto do ośnieżonego lasu. Kiedy mama wybierała z leśniczym drzewko, ja – po pas w śniegu – rozglądałam się niepewnie za wilczymi ślepiami. Wiedziałam, że wilki w Rudniku były nie tylko na dywanie zawieszonym w sypialni u wezgłowia łóżek, ale te prawdziwe nie mogły być bardziej przerażające od tych z czerwonymi ślepiami, rzucające się na konie, które w panice wyskakiwały ze ściany prosto w mój sen. Szczęśliwa wychodziłam z lasu z jodełką na sankach. Świerk nie należał do dobrego tonu. Jodełka pachniała i stała dumna zawsze do Trzech Króli. Każda choinka była po sufit, trzy razy taka jak ja. Niedługo potem zaczynało się wreszcie przygotowanie świąt. Każdy miał inne zadanie. Dziadek robił gołąbki, babcia i mama piekły, a ja i moja siostra przeszkadzałyśmy. A najmłodszy brat mamy Edek to chyba w ogóle nic nie robił. Potem było ubieranie choinki. Chociaż we wszystkich domach choinki są piękne, u nas oczywiście była wyjątkowa. A to z powodu nieprawdopodobnych lampek, których potem nigdzie indziej nie spotkałam. Wyglądały jak małe kolorowe talerze marsjańskie. Świetliki, które na czas świąt spłynęły z nieba i odpoczywają przed dalszą podróżą. Każdy statek kosmiczny miał długi, szklany komin, podobny do termometru. Wypełniony przezroczystym, opalizującym płynem. Po paru minutach od włączenia płyn zaczynał delikatnie bulgotać, jak przed startem. Delikatne, kolorowe banieczki powietrza pykały delikatnie Wśród nocnej ciszy, a ciepłem swoim zmuszały choinkę do dzielenia się z nami cudownym zapachem. Chałki pieczone zawsze rano w wigilię, żeby były do karpia faszerowanego w galarecie, którego do naszej rodziny wprowadził tata krakowianin, nigdzie się jeszcze z takim przepisem nie spotkałam. Z każdym kęsem wieczerzy wigilijnej czułam, jak ją zjadam, połykam i zaraz zjem całą. Żywimy się tym nastrojem na cały rok. Potem prezenty od Aniołka. Nie wiem do tej pory, jak wyglądał. Jednak, tak jak św. Mikołaj nie dał się zaskoczyć. Boże Narodzenie zawsze tylko w domu. My do nikogo nie chodziliśmy i do nas nikt nie przychodził. Babcia mówiła, że to rodzinne święto, tylko dla domowników. Dopiero w drugi dzień świąt były wizyty.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Każde święta są szczególne. Jednak czasami są takie, które zapadają głęboko w serce. Pamięta Pani takie?

Mój tata rzadko bywał w domu, był kapitanem Żeglugi Wielkiej. W czasie mojego dzieciństwa był może parę razy na wigilii. Byłam już chyba na studiach, kiedy zasiedliśmy do wigilijnego stołu i był włączony telewizor, ale tylko dlatego, że Dziennik Telewizyjny podawał wtedy, jak świętują np. marynarze, i łączyli się czasem przez radio z różnymi załogami. Zawsze miałyśmy nadzieję, że połączą się ze statkiem taty. Tym razem podali wiadomość, że tankowiec z polską załogą pod banderą holenderską zatonął, (a były takie dwa) nie ma jeszcze szczegółów, ale na razie wszystko się zgadzało. Zamarliśmy. Znikąd informacji, to początek lat 80. ubiegłego wieku. Telefony do Polservisu, bo przez tę agencję marynarze mogli pracować na obcych statkach. Parę dni przerażenia, modlitwy błagalne, telefony do znajomych marynarzy, żon marynarzy – cisza, w domu też. Pamiętam okropny sen, jak widzę w mętnej, lodowatej wodzie koloru zielonej butelki tatę obok innych ciał, jak powoli opada na dno, jak zeschły liść. W życiu się tak nie bałam. Wreszcie dostaliśmy telefon – to ten drugi statek z polską załogą. W pierwszej chwili łzy radości, Boże, jakie szczęście, a potem gorzka refleksja: tym razem to nasze szczęście, ale tam gdzieś osiem rodzin umiera z rozpaczy. Nie takie powinny być Święta Nadziei i Radości.

Reklama

Jak udaje się godzić pracę i przygotowania do świąt? Kto Pani pomaga?

Nie wyobrażam sobie świąt z kupionymi ciastami i potrawami, dlatego „męczę się” z mamą w kuchni pomiędzy próbami i spektaklami. Po prostu jestem dobrze zorganizowana. Pierniczki robię od początku grudnia, w dekorowaniu pomaga mi moja synowa Julia – robi to przepięknie i z radością, karpie wcześniej oprawione i zamrożone, uszka najwspanialsze na świecie, które robi mama też już zamrożone. Logistyka!

U Lidii Bogaczówny na wigilijnym stole goszczą tradycyjne potrawy, czy wkrada się nowoczesność?

Tradycja to tradycja! Barszcz z uszkami, karp smażony i faszerowany w galarecie – ten, co to nikt o takim nie słyszał, pierogi, sałatka jarzynowa oczywiście obowiązkowa, jak to w Polsce, chałki pieczone rano w wigilię, kompot z suszu i ciasta – strucla makowa, sernik, miodownik z masą orzechowo-grysikową. Kiedyś było tych potraw dużo więcej, nawet kutia, bo dziadek Jan był lwowiakiem, ale teraz jedzenie trzeba szanować, robić tyle, ile się naprawdę zje, babcia zawsze mówiła, że dary Boże nie mogą się marnować. W Boże Narodzenie zawsze indyk.

Czy macie w rodzinie jakąś wyjątkową tradycję świąteczną?

Myślę, że nie jesteśmy jakoś oryginalni. Zaczynamy fragmentem Ewangelii wg. św. Łukasza, zawsze czyta najstarszy mężczyzna, potem zapalamy świece, opłatek, wieczerza, kolędy, na końcu prezenty i pasterka. To, co musi być zawsze, to choinka do sufitu, a mieszkanie ma 3,60 m. No i pilnujemy, żeby w wigilię pierwszy do domu wszedł mężczyzna, przynosi szczęście na cały rok...podobno.

Święta to czas życzeń. Proszę o kilka słów do naszych czytelników.

W tym roku życzenia są trudne. Nikt się nie spodziewał wojny w – wydawałoby się – cywilizowanym świecie. Dlatego życzę wszystkim czujności i odpowiedzialności za wypowiadane Słowa, bo to one dają albo miłość, albo wojnę. Żeby powiedzenie „zgoda buduje, niezgoda rujnuje” nie było tylko dawnym przysłowiem. Żebyśmy w każdym człowieku widzieli pierwiastek Boga, w każdym, bo wtedy zastanowimy się, zanim kogoś obrazimy, wyrzucimy, poniżymy. Bo przecież wszyscy obchodzimy Boże Narodzenie, to obchodźmy je nie tylko jedząc.

Lidia Bogaczówna aktorka filmowa i teatralna pochodzi z Rudnika nad Sanem

2022-12-19 16:48

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Boże Narodzenie - punkt zwrotny w życiu rodziny

Boże Narodzenie to punkt zwrotny w historii wszechświata. Czas osiągnął swoją pełnię. Tęsknoty się zrealizowały. Człowiek zyskał szansę zobaczenia swego człowieczeństwa w całej prawdzie i w pełnym blasku. Od tego momentu zaczął się liczyć nowy czas i wszystko, co nastąpiło potem, ma swoje odniesienie do tamtej chwili. O czymkolwiek chce się powiedzieć, określa się to jako wydarzenie „przed” bądź „po” narodzeniu Chrystusa. Od narodzenia Jezusa w Betlejem już dosłownie nic nie jest takie samo jak wcześniej.
Nie można jednak zapomnieć o wyjątkowym trudzie, jakiemu musiała sprostać Święta Rodzina. Maryja rodziła w szopie - w najmniej sprzyjających warunkach. Jak wszystkie kobiety podlegała emocjom, więc miała prawo i miała podstawy, by się zastanawiać, czy to naprawdę Boża sprawa, czy naprawdę Bóg od Niej tego chce, jeśli zostawił Ją samej sobie, jeśli nie postawił na Jej drodze przyjaznego człowieka ani nie zatroszczył się - po ludzku sądząc - o tyle elementarnych spraw, niezbędnych w takiej sytuacji, a równocześnie nie usunął przeróżnych realnych zagrożeń, które mogłyby w jednej chwili przekreślić cały Jej trud. Oboje byli narażeni na spojrzenia ludzi, którym - choć nic z tego nie rozumieli - mogło się wydawać, że mają prawo osądzić, ośmieszyć i wykpić, a przynajmniej spoglądać na Nich z milczącym politowaniem.
Jeżeli ten punkt zwrotny w historii wszechświata mógł zaistnieć, to tylko dlatego, że Maryja okazała się „kobietą mężną” - uwierzyła Słowu i pozostała wierna raz podjętej decyzji. Tylko dlatego, że oboje odważyli się wejść w nieznane i iść ufnie, wbrew wszelkiej logice, wędrując, „jakby widząc Niewidzialnego” (por. Hbr 11, 27).
Nasza rodzina stanie się chrześcijańską rodziną, gdy naprawdę weźmiemy sobie do serca, że i dla nas nadszedł czas, aby Bóg w nas się poczynał, żył i rozwijał. Otwierając przed Nim nasze życie, zyskamy szansę zobaczenia swego człowieczeństwa w całej prawdzie i w pełnym blasku. Od tego momentu i dla nas zacznie się liczyć nowy czas. Czas rozwoju pośród przeciwności, niewygód i niedostatków. Czas szczęścia pośród trudu i walki. Przyjąwszy Chrystusa do swego życia i podjąwszy decyzję, że nasz dom będzie „domem dla Jezusa”, musimy jednak chcieć i rzeczywiście odnosić do Jezusa wszystko, co potem - kiedykolwiek - w naszym życiu nastąpi. Każdy musi sobie uświadomić, że „normalne życie” rozpoczyna się od momentu związania się głęboką zażyłością z Chrystusem, od przyjęcia Go do swego domu rodzinnego. Wtedy i w naszej rodzinie nastanie nowy porządek, zapowiadany przez proroków jako czasy niosące szczęście - porządek Ewangelii. Gdy Bóg narodzony w żłobie narodzi się w nas i gdy w nas dojdzie do głosu, wtedy już dosłownie nic nie będzie takie samo jak wcześniej.
W rodzinie Maryi i Józefa nie było trudno zrozumieć, że Boże Narodzenie to nie tylko bardzo ważne, lecz dziejące się gdzieś daleko wydarzenie. Boże Narodzenie całkiem naturalnie doprowadziło do niewyobrażalnej wprost zażyłości z Bogiem. Widzieli Jego łzy i śmiech. Potem słuchali Go, rozmawiali z Nim, pomagali Mu i prosili Go o pomoc. Podporządkowali Mu całe swe życie rodzinne. Gdy był w niebezpieczeństwie - ratowali Go. Gdy płakał, czuli Jego łzy. Gdy się uśmiechał, ich świat nabierał innych barw. Gdy ludzie Go odrzucali, to oni czuli się odrzuceni. Wszystko było bardzo zwyczajne i proste, ale wszystko było z Nim i dla Niego.
Oto teraz - hodie - Bóg się rodzi. Oto teraz Jego czas. Oto teraz Twój czas. „Noc się posunęła, a przybliżył się dzień” (Rz 13,12). Nie wystarczy śpiewać melancholijnie, że w Betlejem „nie było miejsca”. Własny dom trzeba uczynić domem dla Jezusa.

CZYTAJ DALEJ

Bardo Śląskie. Diecezjalny Dzień Wspólnoty

2024-04-30 23:30

[ TEMATY ]

oaza

Ruch Światło‑Życie

diecezja świdnicka

Bardo

ks. Mirosław Rakoczy

Ruch Światło-Życie diecezji świdnickiej

Wspólna modlitwa uczestników Diecezjalnego Dnia Wspólnoty w Bardzie

Wspólna modlitwa uczestników Diecezjalnego Dnia Wspólnoty w Bardzie

Członkowie wspólnoty Domowego Kościoła oraz Oazy Młodzieżowej i Oazy Dzieci Bożych przybyli w niedzielę 28 kwietnia do Barda - Miasta Cudów, aby tam w domu rekolekcyjnym sióstr marianek przeżyć czas duchowej radości.

CZYTAJ DALEJ

Uroczystość Najświętszej Maryi Panny, Królowej Polski - plan obchodów na Jasnej Górze

2024-05-03 09:01

[ TEMATY ]

Jasna Góra

Matka Boża

Karol Porwich/Niedziela

Dziś na Jasnej Górze, 3-go maja, uroczystości Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski. Suma odpustowa odprawiona zostanie na Szczycie o godz. 11.00, poprzedzi ją program słowno-muzyczny: „W oczekiwaniu na beatyfikację sługi Bożej Stanisławy Leszczyńskiej” o godz. 10.00. W czasie Sumy ponowiony zostanie Milenijny Akt Oddania Polski w Macierzyńską Niewolę Maryi, Matce Kościoła za Wolność Kościoła Chrystusowego. O godz. 19.00 Mszę św. odprawi metropolita częstochowski, abp Wacław Depo. Uroczystości zakończy Apel Jasnogórski.

- Uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski związana jest ze ślubami lwowskimi Jana Kazimierza - wyjaśnia o. Michał Bortnik, rzecznik prasowy Jasnej Góry. Śluby te były wyrazem wdzięczności za cudowną obronę Jasnej Góry i ocalenie Ojczyzny. Jan Kazimierz obrał wtedy Maryję Królową i Matką swoją i swoich poddanych, całego królestwa. - Ciekawą rzeczą jest to, że Maryja sama wybrała sobie ten tytuł, bo w 1608 r. objawiła się mieszkającemu w Neapolu włoskiemu misjonarzowi, o. Juliuszowi Manicinelli z zakonu jezuitów, który był czcicielem polskich świętych - dodał o. Bortnik. Włoski misjonarz podczas modlitwy zastanawiał się nad najpiękniejszym tytułem, jakim uhonorować można Matkę Bożą. Ukazała mu się wtedy sama Maryja pytając, dlaczego nie nazwie Jej Królową Polski. Maryja uzasadniła swoją prośbę tym, że jest to naród, który sobie wybrała, naród, który Ją czci. Kiedy w 1610 r. o. Manicinelli przyjechał do Polski i odprawiał Mszę św. w katedrze na Wawelu kolejny raz objawiła mu się Matka Boża ponawiając swoje życzenie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję