Bogata oferta kolonii i półkolonii, kursów letnich czy wakacji w mieście nie ma służyć temu, by wypełnić dzieciom każdą minutę dnia. Przypomnijmy sobie własne wakacje. Jeszcze 20 lat temu mało komu przyszłoby do głowy organizować swoim pociechom czas wolny. Lato spędzało się na koloniach lub na podwórku czy u dziadków. Czy naprawdę byliśmy przez to poszkodowani lub nieszczęśliwi?
Wrzucić na luz
To prawda, że z różnych stron jesteśmy bombardowani „dobrymi radami” – setki ekspertów podpowiadają nam, co jeszcze możemy zrobić, żeby zapewnić dziecku lepszy start, lepsze warunki rozwoju, umiejętności, które dadzą mu świetną przyszłość. Ale czy ktoś w ogóle zadaje sobie trud, by sprawdzić, jak funkcjonuje młody człowiek goniący z jednych zajęć na drugie? Również w wakacje? Wyobraźmy sobie 10-letnie dziecko, które przez całe lato ma wolne jedynie weekendy, bo od poniedziałku do piątku przebywa na półkoloniach i innych zajęciach. Chyba żaden dorosły człowiek nie wyobraża sobie, że tak miałby wyglądać jego urlop!
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Po co są w ogóle te 2 wolne miesiące? Odpowiedź jest prosta – każdy potrzebuje odpoczynku i oderwania się od codziennej monotonii. Dzieci też powinny się zregenerować. Po 10 miesiącach szkolnych i pozaszkolnych obowiązków wreszcie mogą dłużej pospać, zapomnieć o stresie związanym ze sprawdzianami, znaleźć czas na przyjemności. Wrzucenie na luz nie oznacza marnowania czasu.
To nie takie trudne
Reklama
Odpoczynek dziecka nie musi się wiązać z egzotycznymi wyjazdami i sporymi wydatkami. Rysowanie, wymyślanie historyjek, czytanie, budowanie z klocków, przebieranie lalek, bieganie po podwórku, hodowanie fasolki w doniczce, poznawanie ciekawych miejsc w najbliższej okolicy, wędrówki po lesie, robienie zielnika, skakanie po kałużach, pieczenie babeczek, przywracanie życia staremu rowerowi, kolekcjonowanie dziwnych kamieni – to zaledwie mała część aktywności, które kosztują grosze lub są gratis. Ważne tylko, żeby pamiętać o jednym. To, że Ala od sąsiadów uwielbia się bawić w teatrzyk cieni i namiętnie wycina z kartonu nowe figurki, nie znaczy od razu, że nasza Zuzia też tak musi robić. Synek siostry pochłania powieści przygodowe, jedną za drugą, a twoja córka nie chce nawet patrzeć na książki? Zawsze możesz zaproponować, żeby sama sobie coś wybrała, ale nie warto na siłę nakłaniać jej do lektury. Nie będzie to dla dziecka relaks, lecz męczarnia. Nie o to chodzi w wakacje.
Nie dlatego, że muszą
Dzieci na pewno nie uznają za udane wakacji, podczas których będą musiały robić regularne powtórki z przerobionego w szkole materiału po to, by zabłysnąć we wrześniu. Wręcz przeciwnie – przeciążone zadaniami wrócą do szkoły zniechęcone i pozbawione zapału. Ale czy to znaczy, że w ogóle nie powinny się latem uczyć? Niekoniecznie. Dzieci są różne i bywają wśród nich również takie, dla których wakacyjny kurs językowy będzie strzałem w dziesiątkę. Ważne, żeby mogły uczyć się tego, czym naprawdę się interesują – i uczyć się inaczej niż w szkole – nie dla stopni i ze strachu przed sprawdzianem, i nie dlatego, że muszą, ale ponieważ mają ochotę.
Pamiętajmy też, że dziecko bardzo potrzebuje aktywności fizycznej. Choćbyśmy nie wiadomo jak byli dumni z naszego młodego geniusza, który z pasją Indiany Jonesa przekopuje się przez stertę mądrych książek – nie powinniśmy pozwalać, żeby całymi dniami nie wystawiał nosa na dwór. Są dzieciaki, które mogłyby godzinami kopać piłkę albo budować bazy na drzewach. Dla innych nie będzie to żadną przyjemnością i będą wolały jeździć na rowerze albo spacerować. I dobrze! Aktywność fizyczna i sport to pojęcia dość szerokie i niekoniecznie muszą od razu odbywać się pod okiem wykwalifikowanego trenera.
Powiew wolności
Reklama
No właśnie. Pod okiem dorosłego. Wielu z nas nawet nie zdaje sobie z tego sprawy, ale ogromna liczba współczesnych dzieci praktycznie nie spędza czasu sam na sam z rówieśnikami. Zawsze jest obok jakiś dorosły: rodzic, nauczyciel, wychowawca, animator, trener, który przygląda się wszystkiemu, dba o bezpieczeństwo, a czasem, niestety, do wszystkiego się wtrąca. Nieżyjący już duński pedagog i terapeuta Jesper Juul tak skomentował to w jednej ze swoich książek: „Moim zdaniem, największą stratą dzieci w ostatnim trzydziestoleciu jest fakt, że nie istnieje dla nich żadna przestrzeń wolna od dorosłych. Nie ma już drzewa na podwórku, gdzie mogłyby przebywać same. Dawniej dzieci kształtowały swoje kompetencje społeczne w zabawie i komunikacji z innym dziećmi. Takiej możliwości już prawie nie mają, bo nawet kiedy są razem, to dookoła stoją dorośli, którzy się do wszystkiego wtrącają. Na dodatek często są oni tak romantycznie lub idealistycznie usposobieni, że nie tolerują żadnych konfliktów. Niewesoło jest być dzisiaj dziećmi z tymi dorosłymi, którzy nie odstępują ich na krok”. Dobrze byłoby, gdyby wakacje stały się dla dziecka również czasem odkrywania wolności – oczywiście w rozsądnych granicach, dostosowanych do jego wieku i stopnia rozwoju.
Z mamą i tatą
Z drugiej strony letnie oderwanie od obowiązków to też świetna okazja do pobycia ze sobą w rodzinnym gronie. Wreszcie będziecie mieli trochę czasu na spokojne rozmowy, poznanie swoich pasji i zainteresowań. Może nawet odkryjecie coś, co wspólnie lubicie robić. I tu znowu kluczowy jest umiar. Są wakacje, nie wszystko musi chodzić jak w zegarku. Rodzinne chwile to nie kolejne punkty do odhaczenia w terminarzu czy lista tematów obowiązkowych do poruszenia. Warto być elastycznym. Dziecko woli spędzać dzień z kolegami? Świetnie! Pogadacie sobie przy kolacji, a potem może zagracie w planszówkę. Ważne, żeby dziecko czuło, że chcesz z nim być nie po to, by pokazać, jakim jesteś podręcznikowym rodzicem, ale dlatego, iż po prostu to lubisz. Relacji nie buduje się w pośpiechu.
Pozwól się ponudzić
Dziecko nie umie samo zorganizować sobie czasu? Nic dziwnego, skoro do tej pory nie miało takiej okazji. Wiele godzin w szkole, później zajęcia dodatkowe, odrabianie lekcji... I tak co dzień. Rodzice, którzy dbają o plan dnia w najdrobniejszych szczegółach, zbyt często zapominają o tym, że stale kontrolowane dziecko ma ograniczone możliwości nauczenia się gospodarowania własnym czasem. Wakacje są do tego dobrą okazją. Nie trzeba nawet wiele robić w tym kierunku, wystarczy... pozwolić dziecku się trochę ponudzić (oczywiście, bez telewizji i internetu). Najprawdopodobniej dość szybko samo z siebie sięgnie po książkę, wyjdzie na dwór, spotka się z kolegą. Może przez te 2 miesiące nie nauczy się nowego języka, za to zupełnie mimochodem poćwiczy i rozwinie budowanie relacji, umocni przyjaźnie, stworzy nową zabawę. Nie są to umiejętności, za które dostanie stopnie, ale z pewnością zaowocują one w przyszłości. Pamiętajmy, że rolą rodzica nie jest nieustanne wymyślanie dziecku rozrywek – ono spokojnie poradzi sobie z tym samo.