Nie tylko ocena wydarzeń historycznych wymaga odpowiednich kompetencji – są one niezbędne także w rozmowach o przyszłości świata. Tymczasem wiele osób zauroczonych możliwością poznania przyszłości, a do tego nieprzygotowanych, popełnia zasadniczy błąd: źródła traktują wybiórczo i bezkrytycznie. Sięgają po te proroctwa, które spełniają ich oczekiwania. Obraz jutra musi być krzykliwy: pełen wielkich konfliktów zbrojnych i nieszczęść, a potem – wielkiego raju bez zła.
Boża wszechmoc
Wielu jest takich zabłąkańców. Nie walczą ze złem – oni na nie ze zgrozą patrzą. Lubią to. Moda na makabrę wkroczyła nawet w sferę religii.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Czego szukają? Przede wszystkim zapowiedzi nadchodzących katastrof. Traktują je jednak nie jako karę za grzechy, a jedynie jako działanie zła, które przejęło władzę w świecie. Sądzą, że Bóg „na chwilę przycupnie”, a potem – gdy miarka się przebierze – uderzy... Oczywiście, jedynie w tych złych. Tymczasem Bóg w całej historii pozwala niebu zsyłać ten sam deszcz na sprawiedliwych i na niesprawiedliwych...
Reklama
Zapomnieli o „dopuście Bożym”? Bóg nie chce cierpienia, ale je dopuszcza. Pozwala złu wydawać owoce, skoro człowiek do tego dopuścił. Nadaje jednak cierpieniu inny wymiar – to kara, która będzie uzdrawiać, i narzędzie, które będzie mnożyć dobro. Wszechmoc Boga polega na tym, że nawet działanie szatana może wykorzystać do dzieła zbawienia. Nie powinniśmy się bać przyszłości, jakakolwiek by ona była. Nie powinno być dla nas ważne, jakie kataklizmy na nas spadną i jakie ogarną nas wojny. Ważne jest jedno: że Bóg czuwa, że jest obecny i że jest niebo. Jak w wizji fatimskiej, w której Jego aniołowie zbierają krew męczenników do kryształowych naczyń. Jest krew, ale Bóg wykorzysta ją do zwycięstwa dobra. Są męczennicy, ale brama nieba otworzyła się przed nimi na szerokość horyzontu.
Pułapka na gorliwych
Dla wielu taka teologiczna wizja jest niewystarczająca, bo zbyt ogólna i nieciekawa. Nawet sztandarowy sekret fatimski ma za mało konkretów, jest „nieostry” i „krótki”. Zdaniem tych zabłąkańców, Kościół kłamie, bo nie ujawnił wszystkiego... Oryginał ma zawierać dużo więcej danych. Cóż za genialna pułapka zastawiona na najgorliwszych! Przy okazji zgłębiania orędzia, które ma ocalić świat, ludzie sami zatapiają swoją arkę ocalenia. Przecież trudno wierzyć w Kościół, skoro on... kłamie.
Mają dowód – dysponują pełnym tekstem sekretu. Fascynującym, bo są tam słowa o Polsce: „Od niej [Polski] zależeć będzie przyszłość Europy. W niej rozpocznie się odrodzenie świata (...). Polska w swoich granicach będzie realizować prawo Boże (...). Zbuduje nowy dom braterstwa wszystkich narodów świata (...). Ona po raz pierwszy odczyta i zrealizuje prawdziwe cele ludzkości”. Te cuda poprzedzi wielka wojna, o której s. Łucja opowiada tak, jakby czytała mapę sztabową. Jest tam i o nas: „W Polsce częściowemu zniszczeniu ulegną miasta przybrzeżne (...). Poznań nie będzie zniszczony. W czasie wojny bomby i pociski zagrożą Szczecinowi, portom i Śląskowi. Miast na Ziemiach Zachodnich (...) nie będą niszczyć”.
Fałszywka
Reklama
Czy rzeczywiście autorką tych słów jest s. Łucja? Jedynym źródłem tego tekstu jest książka Stephena Lassare’a z działu: ezoteryka, senniki, horoskopy, wydana w języku polskim przed 30 laty. Ciekawe, że nikt poza Polską o takim autorze nie słyszał i że tytuł nie istnieje poza naszym rodzimym przekładem.
Czy powinniśmy wierzyć, że wizjonerka, która od 1948 r. mieszkała za klauzurą w kraju tak dalekim jak Portugalia, zna geografię Polski równie szczegółowo jak uczeń z polskiej szkoły wywołany przed mapę? Czy s. Łucja mogła wiedzieć o istnieniu Szczecina i Poznania, miast portowych i Śląska? To tak, jakbyśmy umieli wymienić pięć miast Portugalii leżących nad Atlantykiem i jej trzy prowincje. Czy nie zdumiewa określenie: „miasta na Ziemiach Zachodnich”? To nasz termin do użytku wewnętrznego.
Nigdzie nie krąży wersja portugalska tego proroctwa, a przecież musiało ono zostać przekazane w tym języku. Nie ma też śladu jego źródła. Ani słowa o nim w korespondencji wizjonerki, ani żadnej wzmianki w dzienniczku. Niektórzy twierdzą, że s. Łucja powiedziała o tym proroctwie w 1957 r. ks. Augustynowi Fuentesowi, który miał zostać postulatorem w procesie beatyfikacyjnym Hiacynty i Franciszka. Tyle że w dwóch wersjach jego wypowiedzi nie ma ani słowa o tym, co pisze Lassare.
Kto zna prawdę?
Może były to słowa wypowiedziane do któregoś z odwiedzających s. Łucję Polaków? Ale nikt bez zgody Rzymu nie mógł się z nią kontaktować i lista jej gości jest krótka. Dlaczego zresztą miałaby powierzać takie tajemnice przypadkowej osobie?
Reklama
Gdyby ktoś wiedział o polskich wizjach, byłby to ks. Mirosław Drozdek, który był kurierem krążącym między Janem Pawłem II i s. Łucją; z wizjonerką rozmawiał nawet kilka razy w roku. Napisała do niego specjalny list, w którym miało być... o Polsce. Znalazło się w nim tylko błogosławieństwo na drogę fatimską dla naszej ojczyzny. Ani słowa o wybraniu czy ocaleniu. Mimo wszystko ks. Drozdek coś wiedział. Kilka dni przed śmiercią zapewniał, że czeka nas cud: „Fatima zajaśnieje wobec świata. Będzie to wielkie światło, widoczne dla wszystkich... Bóg ma już dość czekania... Sam zrealizuje wielkie obietnice”. Wbrew pozorom jest to proroctwo o Polsce. Łucja wiedziała o wyjątkowej fatimskiej tożsamości naszej ojczyzny. Mówiła, że jeśli nasz kraj będzie żył orędziem, poniesie w przyszłość Boże światło.
Zaktualizowana tajemnica
Czas na źródłowy tekst futurystyczny. 3 stycznia 1944 r. s. Łucja ujrzała nową wersję tajemnicy fatimskiej. Zaktualizowaną... Bo jeśli w świecie jest coraz więcej zła, to oczyszczenie z niego też musi być coraz większe. Dlatego w 1944 r. zapowiedź z 1917 r. była już „nieaktualna”.
Wizjonerka wspominała: „Poczułam, jak mój duch zalewa misterium światła, które jest Bogiem, i w Nim ujrzałam, i usłyszałam”. Napisała: „Koniec włóczni jak płomień odsuwa zasuwę i dotyka osi ziemi. Ta drży. Góry, miasta i wioski z ich mieszkańcami zostają pogrzebane. Morza i rzeki, i chmury opuszczają swe granice, wylewając się i niosąc ze sobą w wirze wiatru domy i ludzi w liczbie nie do ogarnięcia. To oczyszczenie świata z grzechu, w którym się on zanurzył. Nienawiść i ambicje powodują niszczycielską wojnę!”. Coś grozi światu... Jest warunkowe, ale jeśli nastąpi, czekają nas rzeczy, na których widok ludzie będą umierać ze strachu.
Wiedza Jana Pawła II
Zastanawia to, że o czymś podobnym opowiadał Jan Paweł II jesienią 1980 r. w Fuldzie. To chyba nieprzypadkowe miejsce... W przygotowywanych w Moskwie planach III wojny światowej właśnie tu miała się znajdować kwatera główna wojsk sowieckich prących na Zachód...
Reklama
Papież, zapytany o tajemnicę z Fatimy, odrzekł: „Każdemu chrześcijaninowi powinna wystarczyć taka wiedza: jeśli się czyta, że oceany zatopią całe kontynenty, że ludzie nagle zostaną pozbawieni życia, z minuty na minutę, i to milionami. Kiedy się to wie, nie należy domagać się publikacji tej tajemnicy. (...) wiedza niesie ze sobą także odpowiedzialność... Oni chcą tylko zaspokoić swoją ciekawość. To bardzo niebezpieczne, kiedy jednocześnie nic się nie czyni, mówiąc: to i tak na nic”.
Tacy jesteśmy... Będziemy się bać zła zamiast z nim walczyć. Możemy zapytać, skąd papież miał tę wiedzę. Z pewnością nie cytował innego fatimskiego falsyfikatu – treści sekretu rzekomo przesłanego do Waszyngtonu, Pekinu i Moskwy u szczytu kryzysu kubańskiego (1967 r.). Może więc Jan Paweł II sam miał wizje ukazujące przyszłość świata, jak ta z 1982 r., kiedy błagał Matkę Bożą o miłosierdzie dla Polski? Nie jest to dla nas istotne. Wystarczy, że Bóg nas ostrzega przed konsekwencjami zła. Mamy zawrócić z drogi grzechu, żyć w stanie łaski, wyglądać nieba...
Widzenie o. Klimuszki
Reklama
Ciekawe, że wizję nawiązującą do „uaktualnionego” sekretu z Fatimy i do słów papieża miał o. Andrzej Czesław Klimuszko. Mówi ona o obudzeniu bestii, która „się dźwignie z dna [morza]. Piersią napędzi ogromne fale. (...) Ta góra wodna stanie ku Europie. (...) Zadławi się w Gibraltarze! Wychlupnie do środka Hiszpanii! Wleje się na Saharę, zatopi włoski but, aż po rzekę Pad. Zniknie pod wodą Rzym ze wszystkimi muzeami, z całą cudowną architekturą”. Franciszkanin dodaje: „Nasz naród powinien z tego wyjść nie najgorzej. Może pięć, może dziesięć procent jest skazane. (...) To już miliony, ale Francja i Niemcy utracą więcej. Italia najwięcej ucierpi. To Europę naprawdę zjednoczy. Ubóstwo zbliża”. To nie jest faktografia, ale obraz zbieżny z ostrzeżeniami s. Łucji i Jana Pawła II. Dodajmy, że komentarz o. Klimuszki o Polsce jest tu zbędny. Żaden wizjoner nie ma kompetencji do interpretacji otrzymanej wizji...
Nowy czas
Ostatnie słowa o. Klimuszki to drugi temat, który interesuje ludzi łakomych proroctw. Interesuje ich „świat po”.
Wiemy, że kara II wojny światowej była szansą niewykorzystaną. Reforma świata miała się dokonać przez objawienie się w nim świętości Kościoła. A teraz? Po III wojnie globalnej pojawi się nowa szansa. Czy tym razem zostanie ona wykorzystana?
Powróćmy do wizji z 1944 r., która ma ciąg dalszy. Siostra Łucja napisała: „W duszy usłyszałam echo jakiegoś łagodnego głosu, który mówił: «Przyjdzie czas, jedna wiara, jeden chrzest, jeden Kościół, święty, katolicki i apostolski. W wieczności niebo!». Te słowa napełniły moją duszę pokojem i szczęściem, tak że nawet nie zdając sobie z tego sprawy, powtarzałam wciąż na nowo: «niebo, niebo»!”. Wykorzystana szansa! Pod koniec życia s. Łucja napisała o „nowym pokoleniu”, które pokona zło. Nie tylko złamie potęgę „pokolenia szatańskiego”, ale też przejmie władzę nad światem. Łucja opowiadała o tej zwycięskiej walce jak o pewniku... „Nowe pokolenie” pojawi się tam, gdzie zostanie wypełnione orędzie z Fatimy. To dlatego ks. Drozdek usłyszał od s. Łucji o dziejowej szansie, przed którą stoi Polska.
Od kogo „zależne”?
Reklama
Tyle głosów zapewnia, że Polska – zacytujmy znowu słowa o. Klimuszki – „będzie źródłem nowego prawa na świecie”. Stanie się tak, gdy nasza ojczyzna podejmie swoją misję, a Kościół ukaże w Polsce swe nadprzyrodzone piękno...
Po nocy wojny ma nastąpić cud jednego, świętego, apostolskiego i katolickiego Kościoła. Mówiła o tym s. Łucja, opowiadał Jan Paweł II, a cytowany przez nich św. Jan Bosko ogłaszał „nowe wylanie Ducha Świętego”. Wówczas niebo będzie dla wszystkich otwarte!
Czy to znaczy, że czas, w którym żyjemy, jest dla nas szansą? Nie rozmawiamy o rzeczach oczywistych. Taka jest logika proroctw. Każde z nich jest „zależne” – zależne od nas. Wszystko jest możliwe, gdy zostanie spełniony jeden warunek: gdy ewangeliczne orędzie będzie płynąć w naszej krwi. Ktoś powie, że dziś to się nie uda. Myli się. Świętość jest dla każdego. Na wyciągnięcie ręki.