Bez względu na to, na jakim etapie małżeństwa jesteście, pokój, radość i poczucie sensu są dla was. Jak to odbierasz? Jako iluzję czy jednak nadzieję? Oto jest pytanie. Skoro małżeństwo jest sakramentem, czyli widzialnym znakiem niewidzialnej łaski samego Boga, to Jego poMOC stale nam towarzyszy. Szczególnie wtedy, kiedy trud jest tak ogromny jak Himalaje, a myśli o przereklamowaniu małżeństwa krążą jak sępy nad padliną. Co tu jest grane, Panie Żony i Panowie Mężowie? Czy określenia: mąż i żona nadal brzmią dumnie?
Małżeńskie „MY”
Reklama
Otóż mamy ten drogocenny dar i „obracamy” go w dłoniach, udzielając go sobie nawzajem. Owszem, wkradają się też rutyna i proza życia, które nas otępiają, i wtedy łatwo się zgubić w tęsknotach i oczekiwaniach, mniej lub bardziej (nie)realnych. Ale życie płynie swoim nurtem, dotykając z czułością naszych głębi i brzegów. Zbliża nas ku sobie. Czasami trochę szkoda, że omija księżniczki i rycerzy na białych koniach, którzy w bajkowym świecie „żyli długo i szczęśliwie”, żywiąc się ambrozją i nektarem. Miłość to nasza niepowtarzalna rzeczywistość, nie do skopiowania, twórcza i kreatywna moc w glinianych naczyniach, aby wszystko, co się wydarza, było dla nas sposobnością na... miłość właśnie. Nieustanna dynamika małżeńskich aktywności, a nie raz, nie dwa precyzyjnie skalibrowanej ekwilibrystyki naszego „MY”, to zaangażowanie, otwartość na dialog i gotowość do zmiany perspektywy z mojej na twoją i z twojej na moją. Bo, parafrazując słowa Ojca Świętego Jana Pawła II, „już jedno, choć nadal dwoje”. Taki taniec, raz szybki rock’n’roll, innym razem wymagający uważności na płynność kroków, romantyczny walc, a jeszcze innym razem pełna improwizacja, ukazująca to, co w duszy gra, połączona z tym, co dla mnie naprawdę ważne, za co każdego dnia oddaję życie. „Choć raz wybrałem...” – codziennie w wolności chcę wybierać nasze małżeńskie „MY”. Boży pomysł na małżeństwo nie zakłada naszej bezsilności. Wręcz przeciwnie! Miłość małżeńska ma swoje pory roku, doświadcza spokoju i wzburzonych fal, które niesie życie (trudności relacyjne, finansowe, zdrowotne). Zna trud pracy nad sobą, niecierpliwość czekania, niepokój nieporozumień, nieuchronność potknięć i konfliktów, bezsilność przetykaną ciekawością, troskę zakochanych oczu, które przyjmują bez zasługiwania, czułość dłoni, które przytulają bez dopytywania, dar obecności pełen nadziei, że nasza relacja małżeńska nie tylko przetrwa, bo przecież umówiliśmy się na starość, ale odsłoni najpiękniejsze i najbardziej wrażliwe dary w nas, których bez siebie byśmy nie odkryli. Jak zatem czerpać radość i siłę z małżeństwa mimo wszystko?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Ogród relacji
Po pierwsze – nasza małżeńska relacja, po drugie – i po trzecie – tak samo. Relacja jest jak ogród powierzony nam przez Boga, w którym toczy się nasze życie. Mamy tam wielkie dobrodziejstwo inwentarza: żony i męża. Talenty czynią naszą rzeczywistość niepowtarzalną, lecz potrzebują od nas atencji, aby nie ugrzęzły w ziemi. One podtrzymują małżeństwo jak mięśnie szkielet, a bez treningów wiotczeją i nie są w stanie służyć tak, jak by mogły, i do tego, do czego zostały nam dane. Codziennie zatem zapraszamy na poranny spacer po małżeńskim ogrodzie. Może z kartką w ręku, aby talenty swoje i współmałżonka nie odfrunęły jak kolorowe motyle. Spisujcie te talenty, które dostrzegacie w sobie i we współmałżonku. Za pierwszym razem można dać się zmylić światowym przekonaniom, że talent to granie na jakimś instrumencie czy kompetencje logistyczne. Owszem, to są talenty, ale nie tylko one. Chodzi o złapanie w nas najdrobniejszych darów. One dają największą siłę w tworzeniu codzienności i czynią ją naprawdę naszą, wyjątkową i niepowtarzalną. Bo kto uśmiecha się do ciebie tak czule, jak twoja żona czy mąż, kto z taką troską zakłada buty dziecku, kto robi smaczne gołąbki czy lemoniadę porzeczkową? No kto? Systematyczny zbiór talentów pomoże nam nie przegapić żadnego skarbu, jaki mamy w naszych małżeńskich zasobach.
Filary
Reklama
Neurobiologia mówi, że ważne są dotyk, rozmowa i współpraca. Dotyk to filar naszego namiotu małżeńskiego. Koi, daje poczucie bezpieczeństwa, bycia widzianym i przyjętym. Dlatego starajmy się wykorzystać każdą sposobność na obdarowanie się czułym dotykiem. Nawet w tzw. przelocie warto choćby musnąć współmałżonka po ramieniu, by dać znak swojej obecności. Pamiętajmy, że dotykać możemy również wzrokiem. Zakochane oczy to spojrzenie bliskości, wsparcia i otulenia. Rozmowa małżeńska to nie jest wymiana informacji typu: co na obiad?, co kupić na urodziny?, które dziecko potrzebuje nowych butów?, dokąd jedziemy na wakacje? Rozmowa jest spotkaniem. Zatrzymujemy się, aby być dla siebie w pełni tak, jak to tylko możliwe dla każdego z nas. Chcę ci powiedzieć, co u mnie, i chcę usłyszeć, co u ciebie. Nawet jeśli będzie to wymagające i trudne, to nie ma przecież nic ważniejszego niż MY. Żadna sprawa, żaden konflikt nie mogą stanąć ponad nami, jeśli sami ich tam nie wpuścimy. Ważne, aby starać się widzieć dobro w sobie i we współmałżonku. Pszczoła szuka nektaru, a mucha lubi buszować w nieczystościach. Wybór zawsze należy do każdego z nas. Chodzi nie o to, aby trudne sprawy zamiatać pod dywan, ale o to, aby nie robić z nich celu naszych działań, by naszą misją życiową nie stało się „naprawienie” współmałżonka. Gdy zbiera się chwast, można jednocześnie wyrwać też pszenicę (por. Mt 13, 24-30). Idźmy za tą biblijną wskazówką i skupiajmy się na chlebodajnej pszenicy, aby nie stracić azymutu miłości, która jest przecież więzią doskonałości (por. Kol 3, 14). Ta droga jest trochę szalona, ale w małżeństwie potrzeba szaleństwa. Inaczej mimochodem ulegamy rutynie. Potrzeba zabawy, aby dzięki lekkości odkleić się od czarnowidztwa, które wchodzi nieproszone z chorobami, od trudności finansowych i konfliktów. A zatem – logujmy się codziennie na tych wartościach, które są dla nas ważne i życiodajne, nie czekajmy na to, żeby zmieniły się świat, charakter współmałżonka czy stan konta.
W kontakcie
Warto przypominać sobie regularnie, jakie jest to nasze MY. Potrzebujemy zatrzymywać się każdego dnia, aby naprawdę być w kontakcie, w przeciwnym razie oddalamy się od siebie. Czasami luksusem wydają się spojrzenie sobie w oczy, przytulas czy zostawienie na poduszce karteczki z napisem „Kocham Cię!”. Cóż, małżeństwo to ekstraklasa, ma swoje prawa, potrzebuje rytuałów: czułych gestów (na powitanie, pożegnanie i nie tylko), zakochanych spojrzeń, dobrych słów, zdrobnień imion, a nawet swojej gwary i symboli. Kreatywność w związku jest skutecznym antidotum na prozę życia. Poranne mijanki między kawą a garderobą czy pokojem dziecięcym nie muszą być chłodne i beznamiętne. Nasze przyzwyczajenia, ulubione aktywności, a nawet tzw. wtopy mogą służyć naszej relacji.
Pan Bóg nie działa magicznie, nie wyręcza nas. Jego obecność wspiera do rozwoju w dobrym. Zostawiajmy czułe ślady dobra wszędzie tam, gdzie się pojawiamy.