„Przeklęty mąż, który pokłada nadzieję w człowieku i który w ciele upatruje swą siłę, a od Pana odwraca swe serce” (Jr 17, 5). Gdy otaczamy się przyjaciółmi, partnerami biznesowymi, rodziną, gdy jesteśmy sprawni fizycznie, mamy pieniądze, dom – wówczas może się zdarzyć, że odwrócimy się od Boga, pokładając nadzieję w doczesnym oparciu. Zapominamy, że wszystko to kiedyś się skończy, że stoimy na grząskim gruncie, który może się zamienić w bagno rozczarowań, które nas pochłonie. Tak bywa w sytuacji, kiedy błogosławieństwo materialne, które otrzymujemy również od Boga, przysłania nam samego Boga. Przestajemy Go słuchać, a zaczynamy słuchać naszych chorych ambicji. Chorych, bo niemających odniesienia do Boga, do Jego słów.
Jezus, po tzw. Kazaniu, którego początek mamy w dzisiejszej Ewangelii, mówi: „Pokażę wam, do kogo podobny jest każdy, kto przychodzi do Mnie, słucha słów moich i wypełnia je. Podobny jest do człowieka, który, buduje dom: wkopał się głęboko i fundament założył na skale. Gdy przyszła powódź, wezbrana rzeka uderzyła w ten dom, ale nie zdołała go naruszyć, ponieważ był dobrze zbudowany. Lecz ten, kto usłyszał, a nie wypełnił, podobny jest do człowieka, który zbudował dom na ziemi bez fundamentu. Gdy rzeka uderzyła w niego, od razu runął, a ruina owego domu była wielka” (Łk 6, 47-49).
Pomóż w rozwoju naszego portalu
O tym mówi również dzisiejszy psalm. Warto więc pochylić się nad tymi tekstami i zapytać siebie: jakie jest moje zaufanie do Boga? Odpowiedzią na to pytanie będzie też odpowiedź na kolejne: na ile słucham i wykonuję to, co mówi do mnie Pan Jezus, choćby w Kazaniu na Górze? Jedno z drugim ma bardzo głęboki związek. Bo kiedy ufamy jakiemuś człowiekowi, zaczynamy słuchać jego rad i stosować je w swoim życiu. A kiedy nie ma zaufania do danej osoby, jej słowa spływają po nas jak przysłowiowa woda po kaczce.
I na koniec jeszcze jedna sprawa. Mówi nam o niej drugie czytanie z Pierwszego Listu św. Pawła Apostoła do Koryntian. Niektórzy pokładają nadzieję w Bogu, ale ta ich nadzieja kończy się wraz z postawieniem krzyża na grobie. Bywają chrześcijanie, którzy nie wierzą w życie wieczne, nie wierzą w zmartwychwstanie, ale po swojemu wierzą w Pana Boga. Wówczas Bóg staje się dla takich osób jedynie jakimś zabezpieczeniem na doczesne życie. Nie ma relacji – jest tylko interes. Częste prośby, które kierujemy do Boga, dotyczą spraw doczesnych: zdrowia, pracy, pieniędzy, by firma się rozwijała, żeby egzaminy były zdane, by dostać się na studia, mieć dobrego męża lub żonę... Garstka jest tych, którzy zwracają się do Boga z prośbami dotyczącymi spraw duchowych, dla siebie lub bliskich: o nawrócenie, o wierność Chrystusowi, o wytrwanie w wierze aż do śmierci itp. „Jeżeli tylko w tym życiu w Chrystusie nadzieję pokładamy, jesteśmy bardziej od wszystkich ludzi godni politowania” – mówi św. Paweł Apostoł. Do jakiej kategorii ludzi należę?